Władze Millennium Banku mają wobec frankowiczów właściwie tylko dwa oczekiwania. Po pierwsze, liczą że ci, których umowy są już spłacone, zrezygnują z wchodzenia na drogę sądową. Po drugie, mają nadzieję, że kredytobiorcy, którzy nie zdecydowali się do tej pory na podpisanie ugody, zmienią zdanie w przyszłości, na przykład na skutek zmiany sytuacji życiowej. Takie przynajmniej wnioski wynikają dla nas z rozmowy, którą portal xyz.pl przeprowadził z prezesem Millennium Banku, Joao Bras Jorge. Czy podmiot, który ma 42,3 tys. zamkniętych hipotek pseudowalutowych, istotnie może liczyć na to, że frankowicze przejdą obojętnie wobec szansy na odzyskanie od banku wszystkich spłaconych odsetek, opłat i prowizji?
- Liczba pozwów otrzymywanych przez Millennium Bank od kredytobiorców frankowych jest najniższa od trzech lat – w IV kwartale 2024 roku wyniosła 1 191 wobec 1 487 kwartał wcześniej
- Millennium Bank zaczął proponować frankowiczom ugody w 2020 roku i do tej pory ma ich na koncie 25,9 tys. Liczba ta odpowiada 42 proc. aktywnych hipotek w CHF na koniec 2019 roku
- Władze banku zakładają, że przedmiotem pozwu będzie 86 proc. aktywnych hipotek we franku i 24 proc. hipotek spłaconych. Obecnie sprawy dotyczące spłaconych umów stanowią w Millennium Banku 21 proc. toczących się procesów sądowych
- W IV kwartale 2024 roku Millennium Bankowi udało się uzyskać pokrycie aktywnego portfela frankowego rezerwami na poziomie 122 proc. W chwili obecnej podmiot ma do wykorzystania 7,7 mld zł z przeznaczeniem na ugody oraz rozliczenia nieważnych umów
- Pytanie, co musiałoby się stać, by kredytobiorca frankowy, mający 99 proc. szans na odzyskanie w sądzie świadczenia nienależnego, dobrowolnie zrezygnował z roszczeń i uznał swoją spłacaną lub wykonaną umowę za legalną?
Frankowy kryzys jest już częściowo za Millennium Bankiem. Dotychczasowe koszty wojny z klientami wynoszą 9,6 mld zł
Millennium Bank jest jednym z podmiotów najsilniej dotkniętych finansowymi konsekwencjami frankowego sporu. Pod koniec 2019 roku frankowe hipoteki stanowiły 20,4 proc. skonsolidowanego portfela kredytów brutto w tej instytucji. Obecnie to już tylko 1,8 proc. całego portfela, a więc wartość marginalna, którą udało się podmiotowi uzyskać dzięki licznym finansowym wyrzeczeniom. Te sumarycznie wyniosły 9,6 mld zł (na tyle szacowane są łączne rezerwy frankowe utworzone przez bank), z czego do wykorzystania pozostaje 7,7 mld zł.
Oczywiste jest, że władze podmiotu chętniej przeznaczyłyby tę kwotę na ugody z frankowiczami, a nie na rozliczenia nieważnych umów. Pilotaż ugodowy Millennium wystartował jeszcze w 2020 roku i, jak zapewnia jego prezes, bank od początku stawiał na indywidualne podejście do rozmów z klientami. W sumie, do końca 2024 roku, udało się zawrzeć 25,9 tys. frankowych ugód. Wiemy to z prezentacji, jaką Millennium Bank wypuścił pod koniec stycznia br. Na raport roczny przyjdzie nam poczekać jeszcze kilka dni.
Millennium bardziej niż ex-frankowiczów obawia się aktywnych kredytobiorców
W samym IV kwartale ur. Millennium zawarł 1 261 ugód, najwięcej od 2 lat. Bank zakłada, że jego głównym zagrożeniem wciąż są kredytobiorcy z aktywnymi hipotekami – podmiot szacuje, że zostanie pozwany w sprawie 86 proc. wykonywanych umów i jednocześnie dość nierealnie przyjmuje, że na sformułowanie pozwu o zapłatę zdecyduje się jedynie 24 proc. ex-kredytobiorców.
To dane ze wspomnianej prezentacji, ale podobne nadzieje wyraża prezes Millennium Banku, Joao Bras Jorge, w rozmowie z mediami. Przykładem może tu być wywiad opublikowany w portalu xyz.pl, w którym pada pytanie o to, czy największym ryzykiem frankowym dla banku są osoby, które spłaciły swoje kredyty przed czasem. Prezes banku zaprzecza i wskazuje, że takim zagrożeniem są osoby z aktywnymi, nadal spłacanymi umowami, które jeszcze nie poszły do sądu.
Dziennikarz, niezrażony tą odpowiedzią, drąży temat i wskazuje, że przecież Millennium ma 42,3 tys. spłaconych kredytów, niebędących ani przedmiotem sporu sądowego, ani ugody. Joao Bras Jorge wskazuje w odpowiedzi, że takim osobom często udało się spłacić umowy jeszcze przed umocnieniem się kursu CHF. Przekłada się to oczywiście na wysokość korzyści, które kredytobiorca mógłby uzyskać w sądzie.
Pada również enigmatyczne stwierdzenie, że „ludzie to ludzie”. Dalej prezes kontynuuje, mówiąc, że życie tych ludzi zmieniło się przez lata, widzieli oni wiele reklam kancelarii wyspecjalizowanych w sprawach frankowych, a mimo to nie podjęli decyzji o pozwie. Wynika z tego jak dla nas mniej więcej tyle, że prezes Millennium Banku liczy, iż te osoby po prostu nie pójdą już do sądu. Że zapomną o pieniądzach, które leżą niemalże na ulicy, wystarczy tylko je stamtąd podnieść.
To o tyle nierealne oczekiwanie, że już w tej chwili 21 proc. spośród toczących się postępowań sądowych przeciwko Millennium dotyczy hipotek spłaconych przed złożeniem pozwu. Fakt, liczba nowych spraw sądowych maleje – w IV kwartale było ich jedynie 1 191, najmniej od 3 lat. Zjawisko to jest zrozumiałe – osoby najbardziej zdeterminowane do złożenia pozwu już podjęły decyzję i albo uzyskały prawomocny wyrok, albo są na dobrej drodze do dopięcia swego.
Obecnie trwa wojna na argumentacje, toczona pomiędzy kancelariami prawnymi a przedstawicielami sektora bankowego. Podczas gdy te pierwsze podmioty starają się przekonać niezdecydowanych, że warto jest unieważnić umowę, drudzy wskazują, że ugoda jest zawsze lepsza niż proces. Dziesiątki tysięcy kredytobiorców obserwują tę medialną „naparzankę” jak dobry film akcji. Nie wszyscy zdecydowali, komu zaufać. Decyzję w tej kwestii przyśpieszą najprawdopodobniej kolejne wyroki TSUE, w tym ten dotyczący przedawnienia roszczeń banku o zwrot kapitału.
Czy ex-frankowicze z Millennium zapomną o swoich roszczeniach? To wątpliwe
W naszym przekonaniu władze Millennium Banku mogą się srogo rozczarować podejściem ex-kredytobiorców. Nie zapominajmy, że w niektórych bankach już 50 proc. pozwów złożonych w minionym kwartale należy właśnie do osób, które spłaciły swoje hipoteki przed wstąpieniem na drogę sądową. Szczególnie problematyczne dla banku mogą okazać się roszczenia kredytobiorców, którzy 4-5 lat temu składali reklamację na klauzule przeliczeniowe, a następnie długo zwlekali z pozwem.
Takie osoby wciąż mają nieprzedawnione roszczenie o zapłatę, i jeśli trafi ono do sądu, bank może mieć bardzo poważny kłopot. Nie zapominajmy, że termin przedawnienia roszczeń banku należy liczyć od chwili, w której podmiot dowiedział się o roszczeniu klienta. Z kolei przedawnienie roszczeń instytucji finansowej następuje już po trzech latach, podczas gdy w przypadku konsumenta ów termin jest sześcioletni.
Może się więc okazać, że kredytobiorca, który złożył reklamację w 2020 roku, a następnie pozwie bank w 2025 roku i uzyska dla siebie korzystny wyrok, nie będzie musiał rozliczać się z bankiem z użyczonych środków z uwagi na przedawnienie roszczenia o zwrot kapitału. Nie za bardzo jesteśmy w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której taki kredytobiorca rezygnuje z roszczeń, np. z uwagi na dylemat moralny.
719 mln zł rocznego zysku i 2,2 mld rezerw na franki
Trudno współczuć bankom ponoszonych kosztów ryzyka prawnego, w sytuacji, gdy sektor notuje rekordowe zyski. Ze wstępnych szacunków wynika, że banki zarobiły w całym 2024 roku w Polsce 40,6 mld zł netto, tym samym wypracowując wynik o 57 proc. lepszy niż w roku 2023. Tylko w sektorze banków komercyjnych roczny wynik netto wyniósł 35,8 mld zł (rok wcześniej zysk wyniósł 21,2 mld zł).
Raportowany zysk netto Millennium Banku za rok 2024 to 719 mln zł, o 25 proc. więcej niż rok wcześniej. W całym 2024 roku Millennium utworzył frankowe rezerwy o wartości 2,2 mld zł, uzyskując wskaźnik pokrycia (aktywnych hipotek) na poziomie 122 proc. Podmiot idzie jak burza: 100-procentowe pokrycie udało mu się uzyskać jeszcze w II kwartale ur. Tempo dotwarzania rezerw jasno wskazuje na to, że podmiot chce jak najszybciej zakończyć frankowe rozliczenia… jak również, że – wbrew zapewnieniom swoich władz – bardzo poważnie traktuje zagrożenie w postaci pozwów od ex-kredytobiorców.
Przeciętny frankowicz z Millennium Banku otrzymał już znacznie ponad 5 propozycji ugodowych
Wróćmy na chwilę do tematu ugód, bo to one stanowią dziś główną nadzieję Millennium Banku na dogadanie się z kredytobiorcami poza salą sądową. Joao Bras Jorge doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że alternatywą dla tych porozumień są trwające po kilka lat postępowania sądowe. Z rozmowy prezesa z redakcją portalu xyz.pl wynika, że przeciętny frankowicz dostał od banku znacznie więcej niż 5 propozycji ugodowych.
Prezes Millennium Banku nie kryje, że wysyłane propozycje mogą być do siebie podobne, ale podkreśla rolę ponownego kontaktu z klientem. Władze Millennium mają świadomość tego, że oczekiwania frankowiczów co do ugód znacząco wzrosły, co tłumaczą sobie kampaniami marketingowymi kancelarii prawnych. Padają kolejne enigmatyczne sugestie – Joao Bras Jorge rzuca jakby od niechcenia, że „kredytobiorcy mają jednak swoje życie, a oferta musi odpowiadać ich potrzebom”. Szybko okazuje się, o co tak naprawdę chodzi.
Otóż może się zdarzyć, że kredytobiorca zapragnie sprzedać swoje mieszkanie, a w związku z tym pojawi się potrzeba wcześniejszej spłaty zobowiązania. Może pojawić się też chęć przewalutowania kredytu, np. celem uzyskania raty o stałej wysokości. W opinii prezesa to, że oferta nie odpowiada klientowi w danym momencie, nie oznacza, że nie stanie się dla niego wystarczająca np. pół roku później. A bank przecież jest otwarty na rozmowy o polubownym rozwiązaniu.
Wniosek jest więc prosty: Millennium zasypuje swoich klientów propozycjami ugodowymi, które mogą się od siebie różnić w nieznacznym stopniu. Zamiast proponować lepsze warunki, podmiot woli poczekać, np. na to, aż sytuacja kredytobiorcy ulegnie zmianie i w wyniku desperacji zdecyduje się on na zawarcie porozumienia. Czy taka strategia ma sens?
W naszym przekonaniu niekoniecznie. Szczerze wątpimy, że kredytobiorca, który otrzymał od Millennium ponad pięć propozycji ugody, analizuje wnikliwie każdą kolejną. Zwłaszcza jeśli zauważył, że różnice pomiędzy poszczególnymi propozycjami są tak naprawdę kosmetyczne. Trudno oczekiwać, że na polubowne rozwiązanie zdecydują się posiadacze aktywnych umów objętych już sporem sądowym.
Te osoby zainwestowały już w proces zarówno czas, pieniądze, jak i swoje emocje. Większość zapewne zdążyła już zabezpieczyć swoje roszczenia i doprowadziła do wstrzymania wykonywania umów. Jaki interes może mieć taki kredytobiorca w zawieraniu z bankiem ugody, skoro wie, że doprowadzając do unieważnienia umowy, na co ma obecnie ok. 98-99 proc. szans, odzyska całe świadczenie nienależne wraz z odsetkami? Nie potrafimy znaleźć argumentów przemawiających za realizacją takiego scenariusza.
Tak frankowicze wygrywają z Millennium Bankiem, który… poddaje się po wyroku I instancji
Bankowi zdecydowanie nie pomagają nagłaśniane przez kancelarie prawne wyroki, wydawane przez krajowe sądy. Prawnicy zwracają uwagę frankowiczów na to, że Millennium, najpewniej celem minimalizacji kosztów procesowych, coraz częściej poddaje sprawę już po I instancji. W efekcie wyroki unieważniające umowy stają się prawomocne nierzadko w kilka, kilkanaście miesięcy od złożenia pozwu w sądzie.
Tak było m.in. w sprawie III C 2278/23, rozpatrzonej przez Sąd Okręgowy na warszawskiej Pradze. Dnia 15 lutego 2024 roku, po 6 miesiącach procesu, sąd unieważnił umowę kredytową Millennium Banku i zasądził na rzecz powodów kwotę 431.186,36 zł z odsetkami ustawowymi za opóźnienie banku w zapłacie. W niniejszej sprawie kredytobiorcy byli reprezentowani przez Kancelarię Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
Na uwagę zasługuje również sprawa XXVIII C 11635/21, rozpatrzona 9 października 2024 roku przez Sąd Okręgowy w Warszawie (Wydział Frankowy). Tu sąd również zdecydował o nieważności umowy i zasądził na rzecz powodów zwrot świadczenia nienależnego w kwocie 223.387,05 zł, wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie liczonymi od 10 grudnia 2021 roku do dnia zapłaty. Postępowanie trwało 38 miesięcy, a wyrok jest prawomocny, gdyż Millennium Bank nie wniósł apelacji. Klienci adwokata Pawła Borowskiego zyskali na unieważnieniu umowy korzyść w wysokości 417 tys. zł.
PODSUMOWANIE:
Millennium Bank liczy na zrealizowanie się mało prawdopodobnego scenariusza, w którym frankowicze „zapominają” o tym, że przysługuje im roszczenie względem tego podmiotu, wyceniane przeciętnie na kilkaset tysięcy złotych. Trudno ocenić, na ile takie założenia formułowane przez władze podmiotu mają wymiar czysto propagandowy, a na ile odzwierciedlają rzeczywisty pogląd na ryzyka prawne spłaconych umów.
Wysokość rezerw zawiązanych przez podmiot, a zwłaszcza wskaźnik pokrycia, przekraczający już 120 proc., pokazują, że bank bierze pod uwagę to, iż może się mylić. I że ex-kredytobiorcy nie przepuszczą okazji do odzyskania przekazanych podmiotowi odsetek oraz opłat dodatkowych.
Jeżeli Millennium Bank byłby zainteresowany zatrzymaniem fali powództw od ex-kredytobiorców, musiałby zaproponować im sensowne ugody, uwzględniające stan linii orzeczniczej i całość otoczenia prawnego. Na to się jednak nie zanosi: podmiot nie potrafi zdobyć się na ten krok w przypadku aktywnych hipotek, które identyfikuje jako główne zagrożenie. Mało prawdopodobne więc, że zacznie rozpieszczać ex-frankowiczów ofertami, które wpłynęłyby na ich decyzję o rezygnacji z pozwu.