PLN - Polski złoty
CHF
4,61
piątek, 22 listopada, 2024

6 powodów, dla których banki nie mają szans na prezent od rządu i ustawę frankową

Przez ostatnie miesiące hasło „ustawa frankowa” zostało odmienione przez wszystkie przypadki. Najczęściej pojawiało się na ustach przedstawicieli sektora bankowego, np. prezesa ZBP Tadeusza Białka, a także regulatora, w imieniu którego na ogół występuje szef KNF Jacek Jastrzębski. Ilekroć frankowicze słyszą o widmie ustawy frankowej, poddają w wątpliwość sens pozywania banku – no bo po co wchodzić na ścieżkę sądową, jeśli na jej końcu miałby czekać stuprocentowy podatek od korzyści czy inny prawny potworek, odbierający zysk z wygranej? Czas rozprawić się ze straszakiem banków na kredytobiorców frankowych. W tym artykule podajemy 6 najważniejszych powodów, dla których ustawa frankowa najprawdopodobniej nigdy nie zostanie wprowadzona.

  • Banki wspierane przez Nadzór Finansowy dążą do wprowadzenia w Polsce ustawy frankowej, która odgórnie regulowałaby relacje frankowiczów z kredytodawcami

  • Ustawie jest przeciwne zarówno środowisko eksperckie, jak i znaczna część klasy politycznej. Ustawa niesie potencjalne druzgocące reperkusje dla Państwa Polskiego i jego finansów. Wygranym w tej sytuacji byłby tylko sektor bankowy

  • Frankowicz, który regularnie słyszy z mediów o ustawie frankowej, powinien zdać sobie sprawę, że banki nie tyle dążą do jej wprowadzenia, co używają jej jako argumentu mającego skłonić kredytobiorcę do rezygnacji z pozwu. Nie warto im na to pozwalać.

Nie będzie ustawy frankowej w Polsce – oto najważniejsze powody

Ustawa frankowa to coś, o czym jawnie marzą bankowcy i czego boją się kredytobiorcy frankowi. Gdy w lutym tego roku jeden z wiodących portali ekonomicznych opublikował informację o projekcie takiej ustawy, za którym stać miały organy odpowiedzialne za stabilność sektora finansowego, w przestrzeni publicznej zawrzało. Od tego czasu minęło już wiele miesięcy, a ów projekt jest nadal jak yeti – każdy o nim słyszał, jednak nikt go nie widział. Dokładnych założeń projektu powstałego w Komisji Nadzoru Finansowego nie zna podobno nawet prezes Związku Banków Polskich, Tadeusz Białek. Nie przeszkadza mu to jednak wspierać inicjatywę KNF.

Szef KNF wypowiada się o ustawie w bardzo lakoniczny sposób. Jednocześnie jest zdeterminowany, by przekonać do niej premiera Donalda Tuska oraz nowego ministra finansów, Andrzeja Domańskiego. Jak na ironię, nie zdołał przekonać do projektu poprzednich władz, czyli Zjednoczonej Prawicy, której był nominatem. Czy wobec takiej niechęci polityków do ustawowych rozwiązań jest w ogóle szansa na ich wprowadzenie? Naszym zdaniem nie. Oto powody.

Powód nr 1: wprowadzenie ustawy frankowej w brzmieniu atrakcyjnym dla banków to obciążenie odpowiedzialnością Skarbu Państwa

Polska jako państwo członkowskie Unii Europejskiej musi przestrzegać prawa wspólnotowego – to nie ulega wątpliwości. Do tej pory Trybunał Sprawiedliwości UE wydał w polskich sprawach frankowych 10 prokonsumenckich wyroków, nie pozostawiając złudzeń co do tego, jak silna jest pozycja klienta w relacji z bankiem, który wprowadził do umowy nieuczciwe warunki.

Wskutek tych wyroków krajowe sądy dowiedziały się, że klauzule abuzywne dotyczące mechanizmu przeliczeniowego nie mogą obowiązywać konsumenta. Luka powstała po wykreśleniu nieuczciwych zapisów nie może też, bez zgody klienta, być zastępowana żadnymi innymi przepisami prawa krajowego. Prowadzi to do logicznej konsekwencji w postaci stwierdzenia nieważności wadliwego kontraktu, który nie może być dalej realizowany, a zatem i do rozliczenia stron – każda z nich oddaje to, co pobrała od tej drugiej.

Eksperci prawni ostrzegają: jeżeli w Polsce doszłoby do wprowadzenia ustawy frankowej, której założenia jakkolwiek kolidowałyby z prawami konsumentów, wynikającymi np. z dyrektywy 93/13/EWG, to kredytobiorcy poszkodowani takim rozwiązaniem mieliby możliwość skierowania roszczeń odszkodowawczych pod adresem Skarbu Państwa.

Akceptując więc pomysł utrudniający lub uniemożliwiający kredytobiorcom dochodzenie roszczeń przed sądem politycy narażaliby na ogromne obciążenie finansowe Państwo Polskie, a więc całe społeczeństwo.

Powód nr 2: koalicja rządząca nie potrzebuje (i nie chce?) korzystać z rad szefa KNF

Nie jest tajemnicą, że każda nowa władza, gdy tylko ma ku temu sposobność, stara się obsadzić na kluczowych stanowiskach w państwie takich ludzi, do których ma pełne zaufanie. Nowy rząd odziedziczył znaczną część prezesów i przewodniczących organów państwowych po poprzednikach. Tak jest w przypadku NBP, w którym wciąż rządzi Adam Glapiński, tak jest też w przypadku Komisji Nadzoru Finansowego, której przewodniczącym jest Jacek Jastrzębski. Przypadek KNF jest szczególny, albowiem ustępujący premier Mateusz Morawiecki nominował Jastrzębskiego na trzecią kadencję już po publikacji wyników wyborów z 15 października, gdy jasne stało się, że nie będzie w stanie uzyskać wotum zaufania dla swojego rządu. Wskutek tej decyzji rząd Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy musi pogodzić się z tym, że przyjdzie mu współpracować z człowiekiem wybranym przez PiS, którego z fotela w KNF po prostu odwołać się nie da (chyba że złamie prawo).

Nie oznacza to, że nowe władze bez problemu zaakceptują autorytet Jastrzębskiego i będą pokornie wdrażać wszystkie jego zalecenia. Przeciwnie – rządzący nie są w ciemię bici i dobrze wiedzą, że projekt ustawy frankowej promowany przez Jastrzębskiego to potencjalny koń trojański sprzyjający Prawu i Sprawiedliwości. Wprowadzenie takiej ustawy byłoby jak woda na młyn dla opozycji, która zyskałaby potężny argument za tym, że nowy rząd nie liczy się z obywatelami.

Powód nr 3: banki stać na rozliczenia frankowe i nie ma sensu im pomagać

Po co rzucać koło ratunkowe komuś, kto wcale nie tonie? Tak można odpowiedzieć na pytanie, czy warto wprowadzać ustawę frankową i pomagać legislacyjnie bankom w rozwiązaniu problemu. Od momentu wzrostu stóp procentowych banki zwielokrotniły swoje zyski dzięki gigantycznym odsetkom kredytowym. Widać to po ich raportach okresowych. W ciągu pierwszych trzech kwartałów 2023 roku sektor bankowy w Polsce zarobił ponad 21 mld zł netto. Banki mają pokaźne rezerwy na ryzyka prawne, niektóre z nich, jak np. Pekao S.A. czy ING Bank Śląski mogą powiedzieć, że odłożyły na spory frankowe wystarczająco dużo, by zapomnieć o problemie.

Choć bankowcy przekonują w mediach, że rozliczenia nieważnych umów frankowych to dla nich katastrofa, rządzący znają prawdę i wiedzą, że to tylko propaganda. Skoro więc obóz rządzący ma wszelkie informacje pozwalające realnie ocenić aktualną sytuację sektora, mało prawdopodobne jest, że będzie ryzykował utratę poparcia społecznego na rzecz pomagania wielkim korporacjom, które dodatkowo świetnie radzą sobie w aktualnych warunkach rynkowych. Są jedynie zbyt chciwe, by podzielić się swoimi zyskami z osobami, które wprowadziły w błąd w procederze frankowym.

Powód nr 4: politycy są w permanentnej kampanii wyborczej i bratanie się z bankowcami jest dla nich ryzykowne

Nie opadł jeszcze kurz po wyborach do Sejmu i Senatu, a politycy już muszą myśleć o kolejnym sprincie. A właściwie o maratonie, bo czeka ich potrójne wyborcze wyzwanie: wpierw wybory samorządowe, potem europejskie, a na końcu, w 2025 roku te prezydenckie. Jasne jest, że koalicja rządząca będzie chciała mieć swojego reprezentanta w fotelu głowy państwa. Poprzednie wybory prezydenckie pokazały, jak niewiele głosów może zdecydować o ostatecznym wyniku. Zrażanie do siebie tak licznej grupy jak frankowicze to coś więcej niż nierozsądek. To przepis na polityczną porażkę. Nie można zapominać, że na czele rządu stoi bardzo doświadczony polityk. Donald Tusk doskonale wie, co się dzieje, gdy rząd, nawet nienękany medialnymi aferami, zaczyna wprowadzać rozwiązania odbierające przywileje obywatelom. Platforma Obywatelska „przejechała” się na pomyśle podwyższenia wieku emerytalnego. Wyborcy jej tego nie zapomnieli, a PiS tylko umiejętnie wykorzystało ówczesną sytuację. Ustawa frankowa mogłaby być dla obecnego rządu podobnym obciążeniem, co decyzja o zmianie wieku emerytalnego.

Powód nr 5: ustawa frankowa jest sprzeczna z zapewnieniami partii z kampanii wyborczej

Temat kredytobiorców frankowych był wielokrotnie podejmowany w trakcie tegorocznej kampanii wyborczej. Każda duża partia miała własne pomysły na to, jak rozwiązać problem frankowy. Ku niezadowoleniu bankowców, zarówno PiS, jak i jego polityczni konkurenci skłaniali się raczej ku usprawnianiu pracy sądów niż „żenieniu” na siłę frankowiczów z ugodami wg rekomendacji KNF.

Jedyną dużą partią, która jawnie opowiadała się za masowymi ugodami zwaśnionych stron, była Polska 2050, czyli partia Szymona Hołowni, która wchodzi w skład Trzeciej Drogi. Rzecz tylko w tym, że Polska 2050 chciała, aby owe ugody były utrzymane w duchu orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a te niewiele mają elementów stycznych z zalecaniami wydanymi przez Nadzór.

Powód nr 6: prawo nie może działać wstecz

To, że ten powód wymieniamy na końcu, nie oznacza wcale, że jest najmniej istotny. Przeciwnie, być może stanowi najważniejszą podstawę do zaniechania rozwiązań legislacyjnych w zakresie frankowych rozliczeń. Konflikt frankowy trwa nieprzerwanie od ok. 10 lat. Pierwsze pozwy sądowe o eliminację klauzul niedozwolonych zaczęły pojawiać się już w 2015 roku. Potem roszczenia kredytobiorców poszerzyły się o stwierdzenie nieważności kontraktów. Do sądów skierowano już ok. 147 tys. pozwów o tę grupę kredytów, orzeczenia wydano w tysiącach takich spraw.

Jak zatem w takiej sytuacji miałaby wyglądać ustawa frankowa, skoro część umów, których ma dotyczyć, już dawno wykreślono z obrotu prawnego? Istotny jest w tej sprawie pogląd orzeczniczy TSUE, zgodnie z którym ingerowanie przy pomocy ustawy w już zawarte z konsumentami umowy kredytowe jest możliwe, ale taka ingerencja może mieć jedynie charakter retrospektywny, a nie retroaktywny. Prościej rzecz ujmując, nie można ograniczyć ustawą ochrony konsumenta, która przysługiwała mu w momencie podpisywania umowy zawierającej nieuczciwe warunki. A do tego właśnie dąży sektor bankowy.

Jak zatem widać, jest cała masa powodów, w tym prawnych, politycznych i ekonomicznych, które skazują projekt ustawy frankowej na pokrycie kurzem. Bankowcy jeszcze jakiś czas będą biegać wokół niego ze zmiotkami w nadziei, że frankowicze nie zapomną o zagrożeniu i zaniechają kolejnych pozwów. Nadzieje te są oczywiście bezpodstawne, bo większość kredytobiorców już poznała się na fałszywych działaniach banków, a ci, którzy do niedawna łudzili się, że sektor może dogadać się z politykami, najprawdopodobniej są już na etapie szukania dobrej kancelarii prawnej lub formułowania pozwu.

 

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze