Niedługo minie miesiąc, od kiedy BFG ogłosił decyzję o przymusowej restrukturyzacji Getin Noble Banku. Przez ten czas wiele się wydarzyło – do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie wpłynęło 7,5 tys. skarg od osób, które kwestionują legalność tego procesu, sądy okręgowe zaczęły udzielać sądzącym się z GNB frankowiczom zabezpieczeń, a Bankowy Fundusz Gwarancyjny rozwiał wątpliwości kredytobiorców i odrzucił możliwość przewalutowania zobowiązań we frankach. Kredytobiorcy mogą już oficjalnie uznać, że jedynym sposobem na wyeliminowanie ryzyka walutowego z umowy (a nawet wyeliminowanie samej umowy) jest pozew sądowy.
BFG nie ugnie się pod naciskiem opinii publicznej i nie zaoferuje ugód dla klientów Getinu
Gdy 30 września Bankowy Fundusz Gwarancyjny ogłosił, że Getin Noble Bank wchodzi w procedurę przymusowej restrukturyzacji, stało się jasne, że procesowanie się z tym kredytodawcą będzie od teraz utrudnione. Bank w restrukturyzacji może liczyć na szereg przywilejów, m.in. jest chroniony przed objęciem go postępowaniem egzekucyjnym, a także zabezpieczającym (skierowanym do majątku kredytodawcy).
Zyskowna część działalności Getinu zmieniła właściciela – te składniki zostały wytransferowane do wspólnego banku BFG i Systemu Ochrony Banków Komercyjnych, który został stworzony przez 8 dużych banków działających na polskim rynku.
Wkrótce Getin zmieni szyld i będzie funkcjonował pod nową nazwą. W VeloBanku, bo tak nazywać się będzie bank pomostowy, spadkobierca Getinu, nie znalazło się miejsce na portfel kredytów frankowych (jak i pozostałych zobowiązań waloryzowanych kursem walut obcych) – toksyczne umowy zostały w banku rezydualnym, który nie będzie już sprzedawał nowych produktów, a jedynie obsługiwał kredyty walutowe i przypominał w razie potrzeby ich posiadaczom, że raty kapitałowo-odsetkowe nadal trzeba spłacać.
Sytuacja kredytobiorców frankowych mających zatarg prawny z Getinem jest trudna. Jeżeli nie udało im się uzyskać zabezpieczenia roszczeń przed sądem, bank ma prawo wymagać dalszej spłaty kredytu. Jednocześnie kredytobiorcy z prawomocnym wyrokiem sądu nie mają obecnie żadnej możliwości prawnej, by uzyskać od Getinu już zasądzone kwoty – egzekucja jest niemożliwa tak długo, jak podmiot jest w restrukturyzacji.
Szansa na egzekwowanie roszczeń pojawi się dopiero wtedy, gdy bank formalnie ogłosi upadłość – problem jedynie w tym, że do tego czasu w banku może nie być już środków na zaspokojenie roszczeń wierzycieli frankowych.
Bankowy Fundusz Gwarancyjny prawdopodobnie zadba, aby tak się właśnie stało, albowiem razem z SOBK zainwestował w restrukturyzację GNB ponad 10 mld złotych i liczy, że odzyska te środki możliwie szybko.
Frankowicze, którzy już pozwali GNB lub uzyskali prawomocny wyrok nakazujący wzajemne rozliczenie się stron, liczą, że będą w stanie zaspokoić się z przychodów, jakie bank rezydualny będzie uzyskiwał z rat spłacanych przez kredytobiorców niekwestionujących legalności swojego zobowiązania.
Szanse na to są niewielkie, ponieważ te środki będą prawdopodobnie systematycznie transferowane do banku pomostowego, by uchronić je przed egzekucją.
Jakby tego było mało, dosłownie kilkadziesiąt godzin temu media obiegła informacja, że Bankowy Fundusz Gwarancyjnych nie widzi możliwości przewalutowania chętnym klientom GNB kredytów frankowych na złotówki.
O tym, że Getin prawdopodobnie nie wprowadzi pilotażu ugód, mówiło się już od jakiegoś czasu, ale potwierdzenie tej informacji jasno pokazuje, że BFG nie ma prokonsumenckiego nastawienia. Dlaczego to ważne? Ponieważ instytucja ta ma prawo do wystąpienia do sądów z wnioskiem o wstrzymanie trwających postępowań w sprawach frankowych, w których GNB jest pozwanym.
Jak twierdzi BFG, ugód nie będzie, ponieważ nie wolno mu „zubażać masy upadłościowej” banku rezydualnego. Wychodząc z tego samego założenia, Fundusz zapewne niedługo zablokuje frankowiczom możliwość sądzenia się z bankiem na bliżej nieokreślony czas.
Czy nadal opłaca się pozwać Getin za kredyt we frankach?
Z powyższych informacji wynika jasno, że sytuacja powodów w sprawach przeciwko Getinowi jest nie do pozazdroszczenia.
Pojawia się zatem pytanie: czy jest sens pozywać Getin, skoro sprawy za chwile mogą zostać zamrożone, a ewentualna egzekucja i tak będzie niemożliwa aż do momentu ogłoszenia upadłości?
Z całą pewnością pozwanie banku (lub kontynuowanie już rozpoczętego postępowania) ma sens, jeżeli kredytobiorca ma nadal do spłaty Getinowi znaczną kwotę. Gdy frankowicz nie zdążył jeszcze oddać w ramach rat nominalnej wartości kredytu, powinien pozwać bank i regulować swoje raty do momentu, aż kapitał zostanie w całości spłacony. Wówczas (najlepiej z lekkim wyprzedzeniem) należy złożyć wniosek o zabezpieczenie roszczeń, tak aby móc uzyskać zgodę sądu na zaprzestanie dalszej spłaty kredytu.
To niezwykle istotna kwestia, ponieważ kwoty nadpłacone ponad wartość kapitału będą już prawdopodobnie nie do odzyskania. Jeżeli kredytobiorca planuje sądzić się z bankiem lub jest w trakcie procesu i spłacił już kapitał kredytu, w jego interesie jest jak najszybsze wystąpienie z wnioskiem o zabezpieczenie.
Zaraz po ogłoszeniu decyzji o restrukturyzacji było sporo wątpliwości, czy takie zabezpieczenia będą w ogóle udzielane (skoro ustawa o BFG teoretycznie to uniemożliwia), ale większość sędziów przychyla się do wniosków kredytobiorców, uznając po prostu, że skoro roszczenie nie jest skierowane do majątku banku, to należy je rozpatrzyć pozytywnie.
Prawomocny wyrok sądu unieważniający umowę będzie miał ogromne znaczenie nawet wówczas, gdy Getin ogłosi upadłość – kredytobiorca nie będzie już musiał spłacać swoich rat kapitałowo-odsetkowych, uzyska wykreślenie hipoteki z księgi wieczystej, znacznie polepszy się też jego zdolność kredytowa.
W przypadku sprawy przeciwko bankowi w restrukturyzacji szczególną rolę odgrywa dobry pełnomocnik, który ma już doświadczenie w takich postępowaniach i potrafi należycie zabezpieczyć interesy swojego klienta. To ważne, bowiem gdy Getin upadnie, jego masą upadłościową będzie zarządzał syndyk, który w razie unieważnienia umowy będzie dysponował wobec kredytobiorcy roszczeniem o zwrot kapitału.
Oczywiście kredytobiorca będzie dysponował wówczas swoim roszczeniem o zwrot wpłaconych przez lata środków, tyle tylko, że nie będzie miał możliwości wyegzekwować go od bankruta. Syndyk będzie w dużo bardziej komfortowej sytuacji, bowiem ściągnięcie należności od osoby fizycznej jest znacznie prostsze.
Dobry prawnik frankowy wie, jak uchronić kredytobiorcę przed taką sytuacją, zaś adwokat, który nie miał dotąd styczności ze sprawami przeciwko bankom, dość łatwo może popełnić błędy nowicjusza. Dlatego nie warto powierzać sprawy o kredyt we frankach niedoświadczonemu pełnomocnikowi, ponieważ nawet w przypadku korzystnego wyroku sądu może to mieć opłakane skutki.