Cykl podwyżek stóp procentowych, jaki Rada Polityki Pieniężnej zafundowała kredytobiorcom, sieje spustoszenie w budżetach domowych. W najtrudniejszej sytuacji są te rodziny, które zaciągnęły swój kredyt w latach 2020-2021, czyli przy rekordowo niskim oprocentowaniu. Część kredytobiorców już teraz płaci trzy razy wyższe raty niż w pierwszych miesiącach po podpisaniu umowy. A przecież nie jest powiedziane, że wobec szalejącej inflacji RPP nie zdecyduje o kolejnych podwyżkach kosztu pieniądza. Złotówkowicze gorączkowo szukają wyjścia awaryjnego z tej podbramkowej sytuacji. Zastanawiają się, czy wzorem frankowiczów mogą kwestionować swoje umowy, by usunąć z nich klauzule niedozwolone. Czy klauzula zmiennego oprocentowania może w ogóle zostać przez sąd uznana za nielegalną?
Jak WIBOR wpływa na wysokość raty kredytowej?
Wskaźnik WIBOR jest stawką referencyjną, która pokazuje, po jakiej cenie banki są gotowe udzielać sobie wzajemnie pożyczek. Wraz z drugim składnikiem, czyli marżą banku, tworzy oprocentowanie kredytów złotowych. Brzmi banalnie, choć oczywiście stosując specjalistyczny żargon bankowy, można sprawę zagmatwać tak, że przeciętny kredytobiorca nie zrozumie z tego ani jednego zdania.
Firmy i instytucje w Polsce nie przywiązują uwagi do tego, by tworzone przez nie dokumenty, kierowane przecież do zwykłych ludzi, były przejrzyste i zrozumiałe. Wręcz przeciwnie, czytając regulaminy usług, a nawet ustawy i rozporządzenia wydawane przez władze, niełatwo wydobyć z nich sedno.
Za to bardzo łatwo przeoczyć jakiś fragment, który może okazać się kluczowy dla opłacalności oferty czy sensu obowiązujących przepisów.
Polacy są już do tego przyzwyczajeni. Wiedzą doskonale, że każdą umowę musieliby tak naprawdę analizować z prawnikiem, by rzetelnie zapoznać się z wszystkimi jej konsekwencjami. Wielu z dziecięcą ufnością podchodzi do zapewnień handlowców czy doradców w firmach oferujących im dany produkt, licząc na to, że taka rekomendacja jest obiektywna i zgodna ze specyfiką oferty.
Doskonałym przykładem tej ufności jest stosunek, jakim Polacy darzą banki. Podmioty te w końcu mają status instytucji zaufania publicznego, z pewnością więc nie działałyby na szkodę swoich klientów, prawda? Z takiego założenia wyszło wiele młodych par i małżeństw, które w ubiegłych latach zaciągnęły hipoteczny kredyt złotowy ze zmienną stopą.
W 2021 roku banki podpisały z klientami aż 256 tys. umów na kredyty mieszkaniowe – łączna ilość aktywnych umów przekroczyła zaś 2,5 mln. Z danych KNF wynika, że aż 98 proc. umów to kredyty ze zmienną stopą.
Oznacza to, że ich oprocentowanie bardzo szybko reaguje na zacieśnianie przez NBP polityki monetarnej. Gdy Rada Polityki Pieniężnej podnosi stopy procentowe, rynek reaguje błyskawicznie wzrostem wskaźnika WIBOR.
Wpływ wzrostu stawki WIBOR na ratą kapitałowo-odsetkową jest dwojaki. Z jednej strony rata wyraźnie rośnie, z drugiej zmieniają się proporcje pomiędzy jej częścią kapitałową a odsetkową. Można to zobrazować na przykładzie.
Ola i Adam wpadli w pułapkę WIBOR a Ty?
Wyobraźmy sobie trzyosobową rodzinę, która zaciągnęła kredyt na mieszkanie w Zabrzu. Ola, nauczycielka w lokalnej podstawówce, zarabia ok. 3900 zł brutto. Jej mąż, Adam pracuje jako dziennikarz i jego pensja to 4100 zł brutto. Mają 3-letnią córeczkę Marysię, dla której niedawno znalazło się miejsce w przedszkolu. Dzięki temu Ola mogła wrócić do pracy i tym samym sytuacja zawodowa małżeństwa ustabilizowała się na tyle, że przyszedł czas na poważną, życiową decyzję.
Pora zrezygnować z wynajmu i pójść „na swoje”. Mamy rok 2021, po ostatnich obniżkach stopa referencyjna wynosi 0,1 proc. Kredyty są rekordowo tanie, a mieszkania systematycznie drożeją, deweloperzy przekonują: „trzeba brać, taniej nie będzie”. Jeśli nie teraz, to kiedy – zastanawia się młode małżeństwo.
Na rynku wtórnym znajdują ładne, 3-pokojowe mieszkanie z dobrym dojazdem do centrum. Aby je kupić, potrzebują 300 tys. zł. Udają się więc do swojego banku, gdzie miła pani weryfikuje ich zdolność kredytową i informuje, że taka kwota jak najbardziej jest w zasięgu ich możliwości.
Ola i Adam próbują zapoznać się wnikliwie z treścią swojej umowy, ale niewiele z niej rozumieją, mimo że oboje są po studiach. Żadne z nich nie kończyło jednak ekonomii, a sposób, w jaki sformułowana jest umowa i załączniki do niej, zupełnie nie koresponduje z wiedzą przeciętnego konsumenta, do którego te dokumenty są kierowane.
Nikt nie informuje kredytobiorców o tym, że ryzyko zmiennego oprocentowania jest praktycznie niczym nieograniczone i spoczywa wyłącznie na nich. Nikt w banku nie wspomina też, że kredytobiorcy mają do dyspozycji bezpieczniejszą alternatywę w postaci kredytu na czasowo stałej stopie, owszem, troszkę droższego, ale za to znacznie bardziej przewidywalnego.
Ola i Adam powoli urządzają nowe mieszkanie i cieszą się, że wreszcie mogą od podstaw zaaranżować rodzinną przestrzeń, z troską o najdrobniejsze detale. Jest lato 2021 roku, miesięczna rata kredytu wynosi 1591,95 zł, a jego oprocentowanie to 2,55 proc. Młode małżeństwo za komfort mieszkania we własnych czterech ścianach płaci teraz mniej niż za wynajem.
Przychodzi jednak październik, a wraz z nim Rada Polityki Pieniężnej obwieszcza podwyżkę stóp procentowych, na razie o symboliczne 0,4 proc. Małżeństwa to nie niepokoi – co prawda czytają w mediach, że WIBOR wzrośnie, ale przecież 0,4 proc. to kosmetyczna podwyżka, a oni nie zakredytowali się „po korek”, jak niektórzy znajomi, nie mają więc czego się obawiać.
Przychodzi jednak listopad, a wraz z nim kolejna podwyżka stóp – tym razem o 0,75 proc. I kolejna w grudniu – o 0,5 proc. Po kilku takich obwieszczeniach oprocentowanie kredytu pary nie wynosi już 2,55 proc. a ok. 5 proc., zaś miesięczna rata to już 1975,08 zł.
Małżeństwo jest w stanie spłacać ratę w tej wysokości, jednak jest zaniepokojone tym, że aż 1250 zł w miesięcznej racie to odsetki – w zaledwie kilka miesięcy ich wysokość wzrosła o niemal 100 proc..
Kolejne miesiące mijają, a Rada Polityki Pieniężnej nie zwalnia tempa, cykl podwyżek kończy się dopiero we wrześniu, po wakacyjnej przerwie.
Media żartobliwie komentują, że prezes Glapiński wywiązał się z postanowień traktatu sopockiego, ale Oli i Adamowi nie jest do śmiechu. Oprocentowanie ich kredytu to już 9,15 proc., a według zaktualizowanego harmonogramu miesięczna rata wyniesie… 2724,22 zł! Same tylko odsetki to 2287,5 zł. Pewną ulgą dla małżeństwa są ustawowe wakacje kredytowe, które umożliwiają odroczenie 8 wybranych rat do końca 2023 roku. Jednak co potem?
Co, jeśli inflacja nie będzie maleć i RPP będzie musiała wznowić cykl podwyżek? Eksperci w telewizji straszą, że WIBOR może „oderwać się” od kosztu pieniądza i dalej rosnąć, jeśli takie będą oczekiwania rynku – i to wbrew decyzjom banku centralnego! Dlaczego nikt w banku nie ostrzegał przed takim scenariuszem?
Złotówkowicze jak frankowicze chcą kwestionować swoje umowy kredytowe
Podobnych historii są w Polsce tysiące. Młodzi ludzie, często mający pierwszą stałą pracę na etacie, zdecydowali się zerwać z nieopłacalnym wynajmem i kupić własne mieszkanie. Nie chcieli od banku niczego za darmo – liczyli na to, że dostaną uczciwe warunki, które pozwolą im bezpiecznie spłacać swoje zobowiązanie, bez brania nadgodzin w pracy czy drugiego etatu.
Wielu z nich żyje dziś na poziomie minimum socjalnego – musi rezygnować już nie tylko z wakacji, ale też z zajęć dodatkowych dla dzieci czy własnych drobnych przyjemności, takich jak weekendowe wyjście do restauracji lub karnet na siłownię. Życie cofa się do poziomu sprzed 20 lat, gdy wizyta u fryzjera czy wypad do kina były zbędnymi fanaberiami.
Kredytobiorcy złotowi coraz lepiej rozumieją frankowiczów. Część jeszcze niedawno uważała tę grupę społeczną za wyjątkowo nierozsądną, bo przecież jak można zaciągać zobowiązanie w obcej walucie, gdy zarabia się w złotówkach?
Każdy rozsądny człowiek wie przecież, że trzeba brać kredyt tylko w tej walucie, w której otrzymuje się wypłatę, czyż nie? 2022 rok boleśnie weryfikuje tę tezę – okazuje się bowiem, że sposób działania sektora bankowego w Polsce opiera się na zrzucaniu całego ryzyka zawieranych umów na stronę słabszą, czyli klienta.
Postanowienie Sądu Okręgowego w Katowicach i prawomocny wyrok w Siedlcach: co je łączy?
Coraz większa grupa kredytobiorców nie chce godzić się na ten schemat. Niektórzy rozważają pozwanie swojego banku, nieliczni już to zrobili. 3 listopada 2022 roku Sąd Okręgowy w Katowicach dał tysiącom konsumentów nadzieję na to, że ich wątpliwości wobec uczciwości kredytów złotowych mogą być słuszne.
Sędzia udzielił klientce ING Banku Śląskiego zabezpieczenia powództwa, tym samym usuwając z jej umowy kredytowej stawkę WIBOR. Od teraz kredytobiorczyni będzie spłacać ratę w wysokości 1700 zł, a nie 6700 zł, jak poprzednio.
Postanowienie nie jest jeszcze prawomocne, a sprawa między klientką a bankiem zapewne będzie toczyć się przed 2-3 lata. Panika, jaka zapanowała w sektorze bankowym po tym postanowieniu, jest warta więcej niż tysiąc słów.
Banki boją się powtórki ze scenariusza frankowego. Tam też nikt nie dawał kredytobiorcom szans na zakwestionowanie umów. Klauzule waloryzacyjne miały być nie do podważenia, podobnie jak dzisiaj WIBOR. A przecież obecnie już 98 proc. frankowiczów wygrywa z bankami w sądach. Czy tak samo będzie z kredytobiorcami złotowymi? Na razie nie wiadomo.
Jasne jest natomiast to, że sprawy dotyczące kredytów złotowych i klauzul zmiennego oprocentowania nie są wcale w Polsce nowością. Wyroki (korzystne dla konsumentów) zapadały w tych sprawach już kilka lat temu.
Przykładem jest orzeczenie wydane przez Sąd Okręgowy w Siedlcach 27 marca 2018 roku (sygnatura akt sprawy: I C 1139/16). Sprawa dotyczyła sporu o kredyt gotówkowy w PLN zawarty pomiędzy klientką a PKO BP.
Klientka banku miała problemy z regularną spłatą swoich zobowiązań, gdy wartość opóźnionych wierzytelności wyniosła 8 tys. zł, bank wymówił umowę, co wiązało się z postawieniem pozostałej kwoty w stan natychmiastowej wymagalności.
Klientka PKO BP postanowiła zgłosić się do kancelarii adwokackiej Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni. Tam przeanalizowano jej umowę i wykryto w niej zapisy, które można by zaklasyfikować jako klauzule niedozwolone. Bank wytoczył klientce powództwo o zapłatę, sąd dopuścił dowód z opinii biegłego.
Ów ekspert podzielił spostrzeżenia pełnomocników klientki banku, w umowie występowały nietransparentne zapisy, pozwalające kredytodawcy żonglować oprocentowaniem i naliczać opłaty dodatkowe, a także wpływać na wysokość zadłużenia kredytobiorczyni. Sąd oddalił powództwo banku i uznał wypowiedzenie umowy za bezprawne.
Sprawy o kredyty złotowe to zatem wcale nie nowość. Sądy mają narzędzia, by dyscyplinować niepokorne instytucje, które nie uczą się na błędach i cały czas umieszczają w swoich umowach z konsumentami zapisy o charakterze niedozwolonym.
Co więcej, nie informują w dostatecznie jasny sposób o ryzykach, jakimi obarczone są zawierane umowy. Wbrew zapewnieniom kredytodawców i Związku Banków Polskich, że WIBOR jest nie do podważenia, istnieją całkiem sensowne przesłanki by sądzić, że stawka ta jest niemiarodajna i nie odzwierciedla realiów rynkowych – pewnie dlatego rząd planował w ekspresowym tempie zamienić ją na nowy wskaźnik już od 1 stycznia 2023 roku, co jednak nie będzie miało miejsca. Nowy wskaźnik zastąpi WIBOR prawdopodobnie dopiero w 2025 roku.
Zakwestionowanie warunków kredytu może być najrozsądniejszym sposobem na wyeliminowanie ryzyka zmiennego oprocentowania, tym bardziej, że bank nie może kredytobiorcy wypowiedzieć z tego tytułu umowy.
Niewykluczone, że któryś z sędziów rozpatrujących sprawy o WIBOR zdecyduje się na wysłanie pytania prejudycjalnego do TSUE. Orzeczenie unijnego organu mogłoby stanowić przełom w sprawach o kredyty złotowe i ujednolicić linię orzeczniczą, tak jak miało to miejsce w przypadku postępowań frankowych. Na chwilę obecną pozostaje pokładać nadzieję w polskich sądach i w tym, że wykorzystają swoje doświadczenie zdobyte w sprawach o franki. I liczyć na to, że przywrócą równowagę pomiędzy stronami umów, przypominając bankom, że nie są ponad prawem.