Bankowcy w relacji z frankowiczami nie mają lekko. Z jednej strony chcieliby utrzymać pełnię korzyści stojących za abuzywnymi umowami frankowymi, z drugiej jednak czują presję wynikającą z orzecznictwa sądowego i wiedzą, że muszą szybko zredukować portfel tych kredytów, bo masowe unieważnienia godzą w ich kapitały. Dlatego największe banki zaczęły proponować swoim klientom ugody, tj. konwersję kredytu frankowego na złotówki. Od kilku miesięcy trwa intensywna promocja tego programu, media branżowe wprost pieją z zachwytu nad tym „polubownym” rozwiązaniem sporu o franki, bagatelizując zagrożenie, jakie wiąże się z ugodą. Co powinien wiedzieć frankowicz, nim zdecyduje się przystać na propozycję banku?
- Już 8 dużych banków z portfelem kredytów frankowych proponuje kredytobiorcom ugody
- Treść ugód różni się między sobą i tylko niektóre banki zdecydowały się zaproponować rozwiązanie wg rekomendacji szefa KNF
- Prawnicy frankowi wypowiadają się o ugodach jednoznacznie: w większości przypadków nie są one korzystne dla klientów
- Bankom bardzo zależy, aby podpisać z klientami jak najwięcej ugód do połowy tego roku, ponieważ wówczas ma zostać wydane orzeczenie TSUE w sprawie o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału
- Jeśli wyrok TSUE będzie korzystny dla kredytobiorców (a eksperci przewidują, że to bardzo prawdopodobny scenariusz), oznaczałoby to, że banki nie będą mieć prawa do roszczeń o jakąkolwiek zapłatę ponad nominalną wartość kredytu.
W mediach trwa ocieplanie wizerunku ugód frankowych
Trudno wyobrazić sobie lepszego reklamodawcę niż bank – instytucja tego rodzaju ma niemal nieograniczone fundusze na promocję i każdy portal czy gazeta finansowa chętnie przyjmie pod swoje skrzydła takiego klienta. Gdy więc banki są w tarapatach w związku z negatywnym dla nich orzecznictwem krajowych sądów w sprawach frankowych, kierują swoje kroki właśnie do przedstawicieli mediów, by za ich pomocą nagłośnić swój przekaz.
Poczytne media, niczym słupy ogłoszeniowe, powielają informacje przekazane przez kredytodawców na temat wskazanych produktów i często nawet nie dokładają starań, by zweryfikować, czy to, co bank promuje jako korzystne dla konsumentów, jest takie w istocie.
Ugody frankowe to wprost idealny przykład – kredytobiorcy, czytając portale finansowe, mogą dowiedzieć się, że ugoda to rozsądny kompromis pomiędzy stronami, pozwalający uniknąć ścieżki sądowej, która jest czasochłonna i kosztowna.
To nic, że kredytobiorcy wygrywają w sądach 98 proc. postępowań, w znacznej większości unieważniając swoje umowy w całości i odzyskując od pozwanych banków zwrot kosztów zastępstwa procesowego.
Przecież mogą podpisać ugodę i spłacać kredyt tak jak do tej pory, tylko oprocentowany według znacznie wyższej stawki i niosący za sobą nieograniczone ryzyko wzrostu stopy procentowej!
Nowe ryzyko kredytowe po podpisaniu ugody z bankiem
Ugody frankowe są bardzo korzystne, głównie dla samych banków – wynika to z obecnych warunków ekonomicznych i aktualnej wysokości stóp procentowych. Kredyt frankowy wiąże się z ryzykiem walutowym, ale ma jedną zaletę – niskie oprocentowanie stawką SARON.
Gdy kredytobiorca zgodzi się na konwersję zobowiązania, będzie płacił swoje raty według stawki WIBOR, która jest wielokrotnie wyższa od swojego szwajcarskiego odpowiednika.
Różnica we wskaźnikach jest tak ogromna, że bankom opłaca się proponować klientom „promocję” polegającą na czasowo stałym, preferencyjnym oprocentowaniu, jeśli zgodzą się oni na zamianę kredytu frankowego na złotowy.
Niektóre banki proponują też częściowe umorzenie salda kredytu, co może się kredytobiorcy wydawać korzystne, ale to tylko pozory. Wskutek zmiany stawki oprocentowania i przeliczenia zobowiązania po kursie wyższym, niż ten z dnia zaciągnięcia kredytu, klient w wielu przypadkach zaczyna płacić dużo wyższe raty niż pierwotnie.
Nic więc dziwnego, że kredytobiorcy, którzy już zdecydują się na to rozwiązanie, dość często jednorazowo spłacają pozostały kredyt, co pozwala im na ucieczkę przed wysokimi kosztami obsługi umowy.
Banki liczą na dodatkowy zarobek na ugodach frankowych, ale mogą się przeliczyć
Dopóki stopy procentowe w Polsce były bardzo niskie, banki nie chciały dogadywać się z kredytobiorcami. W grudniu 2021 roku tylko 2 banki prowadziły program ugód frankowych. Jednym z nich był PKO BP, który łącznie podpisał już ok. 20 tys. ugód, dzięki czemu znacząco zmniejszył swój portfel abuzywnych kredytów.
Obecnie w programie uczestniczy już 8 banków, co dobitnie pokazuje, że gdy stopy procentowe są wysokie, bankom opłaca się ściągać z frankowiczów ryzyko walutowe, a nawet proponować czasowo stałą stopę oprocentowania na lepszych niż rynkowe warunkach.
Wszystko po to, by zminimalizować ryzyko prawne kredytów frankowych i odebrać klientom prawo do kwestionowania pierwotnych warunków umownych – taki jest bowiem skutek zgody na konwersję zobowiązania na złotówki: kredytobiorca, który z prawdopodobieństwem sięgającym 98 proc. wygrałby sprawę w sądzie i odzyskał nienależnie pobrane środki lub wyeliminowałby z umowy klauzule niedozwolone, nie może skorzystać z tej opcji, ponieważ nie ma już kredytu frankowego.
Ma kredyt złotowy, który w wielu aspektach jest jeszcze mniej korzystny, ale już nic nie da się z tym zrobić – bank zadbał o to, by zabezpieczyć swoje interesy z każdej strony.
Złote żniwa bankowców nie będą jednak trwały długo. TSUE przymierza się do wydania wyroku w sprawie C-520/21 i ustalenia, jak powinno wyglądać rozliczenie stron unieważnionej umowy. To ważne, ponieważ wielu kredytobiorców mających interes prawny w pozwaniu banku wciąż się waha, mając obawę przed tzw. kontr pozwem ze strony swojego oponenta.
Ten może rościć o wynagrodzenie o bezumowne korzystanie z kapitału, co oczywiście wiąże się z udziałem w kolejnym sporze sądowym. Jeśli jednak TSUE orzeknie, że bankom takie wynagrodzenie nie jest należne, frankowicze masowo ruszą do sądów, by podważyć swoje umowy i żądać dla siebie sankcji darmowego kredytu, doprowadzając tym samym do tego, że podmioty, które tych kredytów udzielały, nie zarobią na nich ani złotówki.
Nic więc dziwnego, że kampania sektora bankowego promująca ugody jest realizowana z tak dużym rozmachem, skoro wyrok TSUE tuż tuż, a po nim zainteresowanie ugodami będzie najprawdopodobniej dalekie od oczekiwań.