Rok 2023 będzie najprawdopodobniej przełomowym okresem dla frankowiczów – okazuje się bowiem, że może im się należeć nie tylko unieważnienie umowy i zwrot nienależnie spełnionych świadczeń, ale również dodatkowa opłata w formie odszkodowania lub waloryzacji. Taki wniosek można wysnuć z opinii Rzecznika Generalnego TSUE, który dał frankowiczom zielone światło do aktualizowania roszczeń, stanął bowiem na stanowisku, że żądanie przez konsumenta dodatkowej opłaty ponad zwrot na jego rzecz wpłaconej bankowi kwoty nie jest sprzeczne z unijnym prawem. Zachodzi więc pytanie, czy w związku z tym banki w końcu zaczną proponować klientom uczciwe ugody, a może poprzestaną na dotychczasowych warunkach?
- Od 6 do nawet 75 mld zł – tyle może dodatkowo kosztować sektor bankowy potencjalna zmiana linii orzeczniczej w sprawach frankowych na jeszcze bardziej prokonsumencką
- Koszty po stronie banków będą zależne m.in. od liczby nowych pozwów, a także tego, jak sądy podejdą do zaktualizowanych roszczeń formułowanych przez konsumentów
- Już dziś eksperci są zdania, że frankowicze będą najprawdopodobniej rościć o opłatę od całości uiszczonych rat, a nie tylko od nadwyżki ponad wartość kapitału
- Niestety, póki co banki nie kwapią się do tego, by dostosować swoje ugody do nowych warunków. Prawdopodobnie nie zmienią też zdania, gdy TSUE wyda oficjalny wyrok w sprawie C-520/21.
NIE dla roszczeń banków w procesach o franki
Opinia Rzecznika to jeszcze nie wyrok – po 16 lutego 2023 roku kredytobiorcy frankowi mogli usłyszeć to zdanie z ust bankowców wielokrotnie. To właśnie wtedy Rzecznik Generalny TSUE zaprezentował swoje stanowisko w sprawie C-520/21, w której gra toczy się o sposób rozliczenia stron unieważnionej umowy.
Rzecznik pozbawił banki złudzeń, uznał bowiem, że wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału jest im po prostu nienależne, ponieważ tego rodzaju roszczenie przedsiębiorcy skierowane przeciwko konsumentowi byłoby sprzeczne z unijnym prawem. Jednocześnie jednak urzędnik nie wykluczył, że o waloryzację świadczeń bądź odszkodowanie będą mogli ubiegać się od banków sami frankowicze.
To prawda, co mówią bankowcy: opinia Rzecznika nie jest tożsama z wyrokiem, jednak nie wolno zapominać, że historyczne orzeczenia Trybunału wykazują dużą zgodność ze stanowiskiem tego urzędnika. Nic nie wskazuje, aby tym razem miało być inaczej.
Gdy stało się jasne, że to kredytobiorcy, a nie banki mogą rozszerzyć swoje roszczenia ponad wartość spełnionych świadczeń, eksperci zaczęli zastanawiać się, ile sektor zapłaci za rozliczenie się z kredytobiorcami. Jeszcze niedawno mowa była o 101,5 mld zł – taką kalkulację przedstawiła KNF w 2021 roku. Z uwagi jednak na wzrost kursu franka należałoby ją uaktualnić mniej więcej do 120 mld zł (jeśli podważane byłyby również zawarte do tej pory ugody), choć zdaniem ekspertów zarówno pierwotne szacunki KNF, jak i te nieoficjalne aktualizacje będą mieć niewiele wspólnego z rzeczywistością, a powód jest bardzo prosty.
Prognoza KNF zakładała, że jednemu konkretnemu scenariuszowi orzeczniczemu podlegać będą wszystkie umowy, a to niezwykle mało prawdopodobne. W końcu do tej pory frankowicze zakwestionowali mniej więcej 110 tys. umów, a łącznie banki udzieliły w Polsce nawet 900 tys. kredytów waloryzowanych kursem franka. Po wyroku TSUE, zwłaszcza jeśli będzie bardzo korzystny dla kredytobiorców, zapewne ruszy kolejna lawina powództw, jednak nie na taką skalę, jak ta nakreślona przez Nadzór.
Koszty rozliczeń z frankowiczami wzrosną, i to znacząco
Powstaje pytanie, ile w końcu banki zapłacą za rozliczenie z kredytobiorcami? Przed opinią Rzecznika eksperci skłaniali się ku temu, że prawdopodobny łączny koszt sankcji darmowego kredytu to ok. 60-80 mld zł. Po otwarciu kredytobiorcom furtki do dodatkowych roszczeń będzie można mówić o zwiększeniu tej sumy o kwotę od 6 do 75 mld zł.
Jak widać, zdania analityków w tej kwestii charakteryzują ogromne różnice, nie ma też co się tym nadmiernie ekscytować – to dopiero rzeczywiste wyroki pokażą, jak polscy sędziowie odniosą się do waloryzacji świadczenia bądź roszczeń o odszkodowanie za straty niemajątkowe. Trzeba bowiem podkreślić, że zdaniem Rzecznika to właśnie krajowe sądy będą decydować o tym, czy rozszerzone roszczenia kredytobiorców są w ogóle zasadne, a także co z nimi zrobić.
Czy wobec możliwych zmian w orzecznictwie banki planują zaktualizować swoje programy ugód? Kolejne spółki pytane przez dziennikarzy zaprzeczają. Na chwilę obecną żaden duży kredytodawca frankowy nie zamierza uatrakcyjniać swoich propozycji, choć każdy z pytanych podmiotów podkreśla, że będzie nastawiony na indywidualne negocjacje.
Skoro lepszych i uczciwszych ugód frankowych nie będzie, przynajmniej na razie (wszak może się to zmienić po wyroku TSUE), banki postawią najprawdopodobniej na zawiązywanie kolejnych rezerw. Które spółki „odrobiły lekcje” i zaksięgowały największe odpisy?
Wśród złotej trójki, czyli banków, które z frankowiczami sądzą się najczęściej (są to PKO BP, mBank i Millennium), najpoważniej do kwestii rezerw podszedł mBank. Rezerwy tego podmiotu pokrywają już ponad 54 proc. portfela hipotek frankowych.
Niekwestionowanym liderem jest zaś Pekao, w którym wadliwe hipoteki mają aż 82 proc. pokrycia odpisami. Warto jednak zaznaczyć, że frankowy portfel Pekao jest niewielki, zatem zadanie nie było tak trudne do wykonania jak u konkurencji.
Od czego będzie zależeć wysokość zasądzanych świadczeń?
Ile frankowicze zyskają, jeśli TSUE potwierdzi ustalenia swojego Rzecznika? Wiele będzie zależało od tego, jak sądy będą liczyć ich roszczenia. Czy waloryzacji wskaźnikiem inflacji bądź stawką oprocentowania kredytów powinna podlegać pełna spłacona dotychczas kwota, a może tylko nadwyżka ponad pożyczony kapitał?
Zdaniem ekspertów prawdopodobny jest ten pierwszy scenariusz, głównie z uwagi na to, że obecnie dominuje w krajowym orzecznictwie pogląd, iż roszczenia obu stron są od siebie niezależne i należy je rozpatrywać według teorii dwóch kondykcji.
A skoro tak, to kredytobiorcy powinni żądać waloryzacji pełnej kwoty lub ubiegać się o odszkodowanie za to, że bank obracał łączną sumą przekazaną mu przez konsumenta w formie rat kapitałowo-odsetkowych.
Pojawiają się już wstępne analizy, wg których część frankowiczów będzie mogła w ten sposób powiększyć swoje roszczenia nawet o 100 proc. Jeśli tak będzie, a sądy zaczną masowo zasądzać na rzecz frankowiczów kwoty przekraczające wartość spełnionych przez nich świadczeń, banki mogą stać się adresatem pozwów na niespotykaną dotąd skalę.
Wówczas z pewnością będą już chciały zawierać z kredytobiorcami ugody na lepszych warunkach, tyle tylko, że będzie już na to za późno – gdy kredytobiorcy zorientują się, jakie korzyści czekają na nich w sądach, nie będą chętni, by utrzymywać swoje umowy w mocy, obojętnie na jakich zasadach.