„Ugoda lepsza niż proces” – to zdanie frankowicze mogą usłyszeć w ostatnich dniach z wręcz zadziwiającą częstotliwością. To oczywiście element kampanii medialnej sektora bankowego, która nabiera tempa po wyrokach TSUE z 15 czerwca br. Kampania wprawdzie zaliczyła falstart i została obśmiana przez internetowych satyryków, ale wreszcie banki poszły chyba po rozum do głowy i postanowiły, że wygładzą swój przekaz, tak aby miał szansę dotrzeć do głównej grupy docelowej, czyli dzisiejszych 40, 50 i 60-latków mających kredyty frankowe, a nie tylko do dzieci na TikToku. Najważniejsze media w kraju, niczym słupy ogłoszeniowe, powielają zmanipulowany przekaz bankowców i między wierszami namawiają czytających je frankowiczów do wejścia w procedurę ugodową. A wszystko oczywiście dla dobra samych zainteresowanych. Czy frankowicze dadzą się na to nabrać? A może za późno już na negocjacje w sprawie umowy, która, zakwestionowana, na 99 proc. upadnie w sądzie?
- Po wyroku TSUE w sprawie C-520/21 banki poczuły, że ich kapitały własne są zagrożone skutkami masowych unieważnień umów frankowych
- Ponieważ same nie mają autorytetu, by przekonać klientów do odstępowania od pozwów i zawierania ugód, używają w tym celu dziennikarzy, którzy racjonalizują czytelnikom sens tych porozumień
- Z artykułów pojawiających się w mediach wynika jednak dość przykry wniosek: banki dalej wolą licytować się z klientami jak na targowisku, zamiast od razu zaproponować im prostą, przejrzystą i konkretną ofertę
- W szybkim zawarciu ugody, która będzie dla kredytobiorcy korzystna, może pomóc dobry prawnik. Wejście profesjonalnego pełnomocnika do gry uświadamia bank, że żarty się skończyły i czas na uczciwe dogadanie się z klientem.
Anonimowi „frankowicze” zachwalają w mediach ugody, a banki zacierają ręce
Już na kilka tygodni przed wyrokiem TSUE mówiło się, że kampania medialna banków zniechęcająca do pozwu frankowego będzie bardzo agresywna. I że banki rozważają wykorzystanie w niej tych kredytobiorców, którzy już taką ugodę podpisali. Teraz ten plan jest wcielany w życie: w mediach pojawiają się artykuły, w których anonimowi frankowicze, czy raczej „frankowicze”, tłumaczą, jak przebiegał ich proces ugodowy i dlaczego w ogóle zawarli takie porozumienie z bankiem, zamiast iść do sądu i unieważnić swój kredyt.
Pojawiają się dobrze znane argumenty, jakby żywcem wzięte z agendy banków: proces to żmudna droga, której cel można osiągnąć po 4-5 latach od złożenia powództwa. Dodatkowo „frankowicze” zwracają uwagę, że idąc na ugodę, unikają ciągania ich po sądach i stresu z tym związanego.
Ugoda jest dla nich korzystna: wprawdzie bank zaproponował warunki, wg których kredytobiorca, po nadpłaceniu kapitału kredytu kwotą kilkudziesięciu tysięcy złotych, nadal ma dług w wysokości pierwotnie pożyczonej kwoty, ale to przecież tylko złe dobrego początki. Wkrótce, po przejściu procedury negocjacyjnej i licytacji na argumenty, stronom udaje się wypracować konsensus. Klient musi oddać tylko ułamek kwoty, którą „zaśpiewał” sobie bank w pierwszej propozycji ugodowej. Czy to sukces?
Oczywiście nie. Kontrowersje wzbudza już samo podejście banku do procedury ugodowej, w którym wyraźnie przebijają się wyrachowanie i cwaniactwo. Bank liczy na naiwność klienta i jego niechęć do wchodzenia na drogę sądową. Dopiero przyciśnięty do ściany, jest gotów zejść z tych wygórowanych warunków i uwzględnić to, że w ewentualnej sprawie sądowej ma 1 procent szans na wygraną.
Dlatego frankowicz, który z różnych powodów nie chce wchodzić na drogę sądową, powinien od razu przystąpić do negocjacji z bankiem w asyście prawnika, który widział już dziesiątki, jeśli nie setki takich ugód, i wie, jak odróżnić tę uczciwą od takiej, która jest kpiną z klienta.
Banki manipulują, by zachęcić do ugody. Czy w takim razie aneksy będą ważne w świetle prawa?
To co, co zwraca uwagę ekspertów, to sposób, w jaki banki informują kredytobiorcę o „skutkach ubocznych” ugody i pozwu. Nad ugodą bankowcy rozpływają się, mówiąc o niej w samych superlatywach. Ma ona być szybka, pewna i tania, a przy tym sprawiedliwa społecznie.
Z kolei pozew to droga przez mękę: wieloletnia, stresująca procedura, której wynik nie jest pewny. W końcu frankowicz może przegrać proces. Banki jednak nie wspominają już, że prawdopodobieństwo takiego scenariusza wynosi aktualnie mniej niż 1 proc. (w I kwartale frankowicze wygrali prawomocnie 99,1 proc. spraw sądowych).
Nie mówią też, że różne mogą być skutki podatkowe ugody i unieważnienia umowy. Eliminując umowę z obrotu prawnego, frankowicz nie martwi się podatkiem dla fiskusa, obojętnie, jak użytkowana była jego nieruchomość. Z kolei podpisując ugodę, będzie to miało fundamentalne znaczenie. Wystarczy, że wziął kredyt na zakup domu dla dzieci, w którym sam nigdy nie mieszkał, i już skarbówka upomni się o należne jej pieniądze. I nie będzie to wcale mała kwota, bo oscylująca wokół kilkudziesięciu tysięcy złotych.
W związku z żonglowaniem przez banki danymi i nierzetelnością niektórych zachęt do zawarcia ugody eksperci zastanawiają się, czy owe porozumienia okażą się w ogóle ważne i czy przypadkiem kredytobiorcy nie będą mogli zakwestionować ich później w sądzie, i tak odzyskując to, co im się w świetle prawa należy.
Aby zniechęcić frankowiczów do pozwu, sektor bankowy szkaluje także kancelarie prawne. Celowo w tekstach promujących ugody podawane są zawyżone koszty prowadzenia sporu, zarezerwowane dla pseudokancelarii odszkodowawczych i frankowych, a nie dla renomowanych adwokatów czy radców prawnych, którzy rozliczają się w oparciu o przejrzyste warunki. Banki chcą utrwalić przekaz, jakoby po unieważnieniu umowy kredytobiorca miał oddać pełnomocnikowi kilkadziesiąt procent wartości uzyskanych korzyści.
To oczywiście nieprawda – jeśli frankowicz mądrze wybierze prawnika, wpierw zapłaci mu od kilku do kilkunastu tysięcy zł opłaty wstępnej, a po sukcesie ok. 3-5 proc. premii za sukces. Po wygranej odzyska też koszty zastępstwa procesowego. Nietrudno więc zauważyć, że opłata za opiekę prawną to inwestycja, która zwraca się i to wielokrotnie gdyż korzyści z unieważnienia kredytu we frankach są obecnie gigantyczne.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. W serwisie Franknews.pl każdego dnia piszemy o najważniejszych wydarzeniach dla Frankowiczów. Odwiedź nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!