W czerwcu media obiegła informacja o sukcesach sektora bankowego w zawieraniu ugód: kredytodawcy podpisali ich z frankowiczami łącznie ok. 60 tys. Okazuje się, że radość bankowców z tego faktu może być przedwczesna, albowiem frankowicze namówieni na konwersję swoich umów do złotówki są coraz bardziej sfrustrowani wysokim oprocentowaniem kredytów po „poprawkach” i… szukają sposobu na zakwestionowanie podpisanych aneksów. Banki upierają się, że podważenie ugody jest niemożliwe, niemniej jednak w sądach już toczą się postępowania, w których byli frankowicze, obecnie złotówkowicze, walczą o unieważnienie swojego zobowiązania. Czy mają realną szansę udowodnić, że nie wiedzieli, na co się decydują?
-
Banki w ostatnich miesiącach kładą ogromny nacisk na redukcję swoich portfeli frankowych, co idzie im coraz trudniej. Powodem są wysokie stopy procentowe w Polsce, które zniechęcają frankowiczów do konwertowania umów na złotówki
-
Ci kredytobiorcy, którzy naiwnie zgodzili się na ugodę, dziś coraz częściej rozważają wycofanie się z porozumienia i swojej nadziei upatrują w krajowych sądach
-
Zdaniem ZBP banki wyjątkowo postarały się, aby ugody były niepodważalne pod względem swojej konstrukcji. Renomowani adwokaci i radcowie prawni mają jednak na ten temat inne zdanie i wskazują „furtki”, które mogą pomóc konsumentom w uwolnieniu się od skonwertowanego kredytu
-
Przeciwko samemu tylko Millennium Bankowi toczy się obecnie kilkanaście postępowań zainicjowanych przez frankowiczów, którzy podpisali z podmiotem ugody. Czy to początek lawiny powództw od osób, które czują się poszkodowane wskutek konwersji kredytu?
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!
Frankowicze nabrani na ugody są wściekli: chcą podważać porozumienia w sądzie?
Nie jest niczym nowym, że oczekiwania sektora bankowego i frankowiczów radykalnie się ze sobą rozmijają. Klienci chcą uwolnić się od abuzywnych umów, zaś banki pragną na siłę te umowy utrzymać w mocy, stosując sprytne sztuczki, które pozwoliłyby im w majestacie prawa zalegalizować niesławny proceder frankowy. Służyć temu mają ugody, czyli masowe konwersje frankowych umów na złotówki, tak jakby kredyty te od początku zostały zawarte w krajowej walucie.
Początkowo bankom szło całkiem nieźle – gdy najwięksi kredytodawcy wdrażali pilotaże ugodowe, stopy procentowe w Polsce wciąż były niskie. Polacy, którzy na przełomie 2021 i 2022 roku dali się namówić na konwersję kredytu na PLN, mogą dziś czuć żal do siebie za tę pochopną decyzję: od tamtego czasu WIBOR wzrósł wielokrotnie, a wraz z nim raty kapitałowo-odsetkowe.
Klienci, którzy stali się wówczas „szczęśliwymi” posiadaczami kredytu złotówkowego w miejsce tego frankowego, płacą dziś nawet dwukrotnie wyższe raty niż w chwilę po konwersji. Nie wszystkich stać na taki comiesięczny wydatek, nic więc dziwnego, że takie osoby szukają dla siebie ratunku i upatrują go w… pozwie sądowym.
Czy frankowicz, który podpisał z bankiem ugodę pozasądową, może kwestionować legalność tego porozumienia, a także pierwotnie zawartej umowy? Przecież banki zastrzegają w ugodach, że podpisanie aneksu jest równoznaczne ze zrzeczeniem się wszelkich roszczeń w związku z zapisami kontraktu frankowego.
Związek Banków Polskich stoi na stanowisku, że przedstawiciele sektora bardzo skrupulatnie zabezpieczyli się od strony prawnej przed roszczeniami ze strony konsumentów i nie dostrzega szans po stronie frankowiczów na skuteczne podważenie warunków porozumienia. Innego zdania są prawnicy frankowi, którzy wprost wskazują, że przynajmniej część ugód najprawdopodobniej da się podważyć.
Czy banki wypełniły obowiązek informacyjny, zawierając z konsumentami ugody frankowe?
Banki same otwierają kredytobiorcom furtkę do działania, nie informując należycie o pełnych skutkach konwersji, a także nie dokonując porównania między konsekwencjami zawarcia ugody a unieważnieniem kredytu. Wręcz przeciwnie, banki unikają zestawiania ze sobą tych dwóch sposobów rozwiązania konfliktu, ponieważ wiedzą, że unieważnienie umowy w sądzie jest znacznie korzystniejsze niż konwersja wadliwego kredytu do PLN.
Niektóre banki idą o krok dalej i starają się wywrzeć na kredytobiorcach wrażenie, że pozew związany jest z dużym ryzykiem, wynikającym z niepewnej linii orzeczniczej sądów. Tego rodzaju pogłoski pojawiły się kilka miesięcy temu w związku z działaniami Millennium Banku, którego pracownicy skwapliwie namawiali konsumentów na zawarcie porozumień.
Już wtedy eksperci wskazywali, że taka nadgorliwość może się w przyszłości zemścić na podmiocie, i wygląda na to, że mieli rację – w sądach toczy się już kilkanaście postępowań przeciwko Millennium Bankowi, zainicjowanych przez klientów, którzy zawarli z podmiotem ugodę.
Dla sektora taki obrót spraw jest kłopotliwy: do tej pory banki zawarły ok. 60 tys. ugód frankowych i z całą pewnością liczyły, że następne miesiące przyniosą im kolejne sukcesy. Tymczasem może być dokładnie odwrotnie. Chętnych na nowe konwersje nie widać, i to mimo aktualizowania ofert ugodowych o nowe, lepsze warunki. A teraz na dokładkę okazuje się, że umowy, które banki zdążyły przerobić na złotowe, mogą trafić do sądów, a te z kolei zaczną przypatrywać się temu, w jaki sposób tym razem banki wywiązały się z obowiązku informacyjnego wobec konsumentów.
Pikanterii całej sprawie dodaje bez wątpienia kwestia wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału. W połowie czerwca br. przed TSUE zapadł wyrok w sprawie o sygnaturze C-520/21, z którego wynika, iż bankowi nie przysługuje roszczenie o wynagrodzenie czy inną rekompensatę, gdy umowa kredytowa okazuje się nieważna przez wzgląd na obecne w niej klauzule niedozwolone.
Opinia Rzecznika Generalnego TSUE w tej sprawie była znana już od lutego br., a eksperci jasno wskazywali, że unijni sędziowie niemal na pewno podzielą to stanowisko. Tymczasem banki niezrażone tym faktem kontynuowały przekonywanie klientów, że pozew sądowy, a następnie stwierdzenie nieważności umowy mogą wiązać się z koniecznością zapłaty wynagrodzenia na rzecz kredytodawcy, właśnie z tytułu bezumownego korzystania z użyczonego kapitału. Większość przedstawicieli sektora nie poczuła się w obowiązku, aby poinformować kredytobiorców o tym, jakie jest aktualnie prawdopodobieństwo wygranej po stronie konsumenta, a jakie po stronie banku.
Banki w wielu przypadkach nie dołożyły też starań, by zaznajomić konsumentów z realnymi kosztami kredytu po konwersji, czyli popełniły ten sam błąd, co przy zawieraniu pierwotnych umów frankowych.
Czy skończy się to tym, że sądy na masową skalę będą eliminować złotowe aneksy z obrotu prawnego, w ten sam sposób, co frankowe umowy? Tego jeszcze nie wiadomo, choć prawnicy są dobrej myśli i zachęcają kredytobiorców, którzy dali się namówić na ugody, do kontaktu z dobrym pełnomocnikiem prawnym celem przeanalizowania indywidualnej sytuacji i omówienia możliwych rozwiązań.
Należy się spodziewać, że setki ex-frankowiczów, którzy dokonali konwersji umowy na PLN, zaczną się wkrótce rozglądać za dobrą kancelarią, by tym razem na trwałe uwolnić się od wadliwej i stresującej relacji z kredytodawcą, a także odzyskać środki, które bank pobrał od nich ponad nominalną wartość kredytu.
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!