Niecały rok temu banki zaczynały rozkręcać medialną burzę w związku ze zbliżającą się wówczas pierwszą rozprawą przed TSUE (sprawa C-520/21). W październiku przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego przy aprobacie całego sektora bankowego twierdził w Luksemburgu, że odebranie bankom prawa do wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału doprowadzi część z nich do bankructwa. Gdzie dziś są banki, które miały upadać jeden za drugim po niekorzystnym wyroku Trybunału? Notują wielomilionowe, a czasem i miliardowe zyski. I wciąż utyskują na swój los, wszak mogłyby zarabiać jeszcze więcej, gdyby nie ci podstępni frankowicze, którzy, nie wiedzieć czemu, walczą o swoje prawa w sądach. Czy po ponad 2 miesiącach od wyroku TSUE w sprawie C-520/21 ktokolwiek jeszcze wierzy, że sektor upadnie przez frankowiczów?
- Banki miesiącami przekonywały, że niekorzystna linia orzecznicza TSUE i krajowych sądów doprowadzi sektor na skraj upadku. Tymczasem dalej notują bardzo dobre wyniki dzięki… hipotekom złotowym
- Najbardziej obciążone frankami banki w Polsce zdołały już utworzyć rezerwy na ryzyko prawne tych hipotek przekraczające 60 proc. Rekordzista pokrył już cały swój portfel odpisami księgowymi
- Audytorzy banków pozwolili im dotwarzać rezerwy stopniowo, a to oznacza, że przedstawiciele sektora wcale nie muszą jednorazowo wysupłać miliardów na rozliczenia z frankowiczami
- Słowa szefa KNF, wypowiedziane przed unijnymi sędziami wydają się dziś nie tylko nieadekwatne do poziomu zagrożenia dla sektora, ale wręcz każą się zastanowić, czy aby na pewno Nadzór podchodzi do problemu frankowych rozliczeń z chłodną głową.
Banki miały upadać jeden za drugim, a tymczasem mają się całkiem nieźle
Gdy 12 października 2022 roku zaczynała się pierwsza rozprawa przed TSUE w sprawie C-520/21, przedstawiciele sektora bankowego kreślili w mediach czarne scenariusze na wypadek swojej przegranej. W kolportowaniu katastroficznych wizji bardzo pomógł im wówczas szef KNF Jacek Jastrzębski.
Skorzystał on z prokuratorskiego przywileju i dołączył do postępowania toczącego się na linii frankowicz – klient, w sprawie którego sąd wystosował pytanie prejudycjalne do TSUE. Przygotował też emocjonalne wystąpienie w obronie krajowego rynku finansowego, które nie zrobiło jednak na sędziach TSUE szczególnego wrażenia. A z pewnością nie takie, na jakie liczyli bankowcy.
Jastrzębski przekonywał w Luksemburgu, że odebranie bankom prawa do wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału będzie miało szereg negatywnych reperkusji, tak dla krajowej, jak i europejskiej gospodarki. Zrealizowanie się niekorzystnego scenariusza miało doprowadzić jeden lub nawet więcej banków do upadłości, a także do wystąpienia tzw. efektu zarażania, który dotknąłby nawet spółki nieposiadające hipotek frankowych w swoim portfelu.
Nie padły oczywiście nazwy żadnych konkretnych banków, ale po tym wystąpieniu dziennikarze zaczęli typować, o które spółki może chodzić. Na celowniku szybko znalazł się Millennium Bank, który już w lipcu ubiegłego roku, równolegle z uruchomieniem wakacji kredytowych, poinformował o konieczności wdrożenia planu naprawy.
Przedmiotem zainteresowania był również mBank, ponad miarę obciążony postępowaniami frankowymi (to drugi najchętniej pozywany bank w Polsce) i przegrywający z konsumentami w sądach na masową skalę.
Niedługo minie rok, od kiedy banki i KNF wieszczyły kryzys w sektorze, wywołany prawdopodobnym na tamtą chwilę, niekorzystnym wyrokiem TSUE. Oficjalny wyrok w sprawie C-520/21 wydany został w połowie czerwca bieżącego roku. Wywołał oczywiście masę medialnego szumu, setki komentarzy i dziesiątki eksperckich interpretacji. I, przynajmniej na razie, nie spowodował ani jednej upadłości w sektorze.
To może chociaż jakaś restrukturyzacja lub jej widmo? Też nie. Jedyna głośna upadłość dotyczy oczywiście Getin Noble Banku, ale podmiot został objęty przymusową restrukturyzacją już 30 września 2022 roku, czyli przed rozpoczęciem rozprawy przed TSUE. Wniosek o upadłość został złożony przez BFG 28 kwietnia 2023 roku, czyli zanim unijni sędziowie podjęli decyzję, co zrobić z prawem banków do wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału.
Pozostałe podmioty funkcjonujące na krajowym parkiecie mają się całkiem nieźle. Przykładem jest największy i też najczęściej pozywany przez frankowiczów bank w Polsce. PKO BP zakończył II kwartał 2023 roku z 587 mln zł zysku netto. Wynik byłby jeszcze lepszy, gdyby nie odpisy na franki – te kosztowały podmiot w omawianym okresie prawie 2,5 mld zł. Jednocześnie władze banku podkreślają, że kolejnych tak wysokich rezerw w PKO BP już raczej nie będzie. Bank uzyskał pokrycie rezerwami hipotek frankowych na poziomie 70 proc.
W sektorze są lepsi „zawodnicy”, tacy jak np. Pekao S.A. czy ING Bank Śląski, które to podmioty mają już właściwie problem franków zaksięgowany w całości. Szkopuł w tym, że te spółki mają dużo mniejszy portfel frankowy niż gigant, jakim bez wątpienia jest PKO BP.
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!
PKO BP, Millennium Bank, mBank – jak wygląda sytuacja w tych podmiotach po wyroku TSUE?
Nic nie wskazuje na to, aby PKO BP miał w najbliższych kwartałach zaraportować problemy, których przyczyną byłyby hipoteki frankowe. W I kwartale br., gdy odpisy na franki w podmiocie nie były tak wysokie, PKO BP zanotował zysk netto na poziomie ponad 1,4 mld zł.
Podmiot zarabia w tej chwili przede wszystkim na gigantycznych odsetkach od hipotek złotowych, co jest możliwe dzięki wysokim stopom procentowym. Wprawdzie istnieją uzasadnione podejrzenia, że Rada Polityki Pieniężnej jeszcze w tym roku poluzuje nieco smycz kredytobiorcom i obwieści jedną lub nawet dwie obniżki kosztu pieniądza, nie będą to jednak spektakularne przeceny. Sektor dalej będzie w stanie zarabiać na odsetkach znacznie więcej niż przez szereg lat obejmujących okres przed 2022 rokiem.
No dobrze, a co słychać w innych bankach, przykładowo w Millennium, który, zdaniem części komentatorów, mógł jeszcze niedawno podążyć szlakiem przetartym przez Getin? Millennium Bank nie może narzekać – podmiot zakończył II kwartał, raportując 106 mln zł zysku. To 58 proc. mniej niż rok wcześniej, co podobnie jak w PKO BP jest spowodowane rezerwami na franki. Millennium Bank w II kwartale br. dokonał odpisów o wartości 680 mln zł.
Pewne perturbacje dotknęły w minionym kwartale mBanku S.A., który zakończył wspomniany okres na minusie. Strata netto wyniosła 15 mln zł i była oczywiście związana z ryzykami frankowymi – mBank dotworzył od kwietnia do czerwca br. odpisy w wysokości 1,51 mld zł. Już na koniec I kwartału br. pokrycie portfela hipotek w CHF rezerwami wynosiło w mBanku 61 proc. Po II kwartale podmiot ten znajdzie się więc w ścisłej czołówce kredytodawców najlepiej przygotowanych na rozliczenia z frankowiczami.
Banki mają ten luksus, że mogą dotwarzać swoje rezerwy stopniowo, kwartał po kwartale. Audytorzy nie nakazali przedstawicielom sektora jednorazowego pokrycia kosztów ryzyka frankowego rezerwami, a zatem obyło się bez reperkusji w postaci niespełnienia przez któryś z podmiotów wymogów kapitałowych. Wygląda więc na to, że negatywne scenariusze kreślone przez szefa KNF, z których wynikało, że po niekorzystnym wyroku TSUE w sektorze pojawią się upadłości, okazały się przedwczesne.
Zachodzi jednak pytanie, czy KNF to instytucja, która obiektywnie ocenia ryzyka niesione kryzysem frankowym, czy może jednak taka, która w swojej ocenie zbyt mocno przyjmuje punkt widzenia banków. W świetle przygotowywanego w Komisji projektu ustawy „antyfrankowej”, którego założeniem jest systemowa regulacja rozliczeń banków z kredytobiorcami, należy uznać to pytanie za retoryczne.
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!