Prezesi dużych banków giełdowych są bezradni wobec tego, co sądy orzekają w sprawie umów frankowych. Na różne sposoby próbowali już zniechęcić frankowiczów do kierowania nowych powództw, jednak do tej pory nie pomogły ani prośby, ani groźby. Nic dziwnego, że w desperacji stosują coraz bardziej nietypowe metody dotarcia do zainteresowanych, takie jak np. … felietony w mediach. Po ogłoszeniu wyników wyborów do Sejmu i Senatu część bankowców wysyła w kierunku obozu opozycji mało subtelne sygnały sugerujące, że potrzebna jest zmiana kierunku w zarządzaniu państwem. W nowym materiale opublikowanym na portalu money.pl prezes mBanku, dobrze już znany frankowiczom Cezary Stypułkowski, utyskuje na interwencjonizm państwowy, tak widoczny w minionych ośmiu latach, i jak zawsze nawiązuje do kwestii zagrożeń związanych z niedotrzymywaniem umów… tych kredytowych oczywiście, które sądy na masową skalę unieważniają dziś w sądach. Co ma do powiedzenia prezes Stypułkowski i czy jego głos dosłyszą politycy?
- Prezes mBanku napisał dla portalu money.pl obszerny tekst na temat wpływu polityki na rozwój gospodarki rynkowej. Stypułkowski nie szczędzi gorzkich słów populistycznym decyzjom oraz interwencjonizmowi państwa
- Tematyka tekstu autorstwa Cezarego Stypułkowskiego jest bardzo szeroka i obejmuje okres od przemian ustrojowych do dnia dzisiejszego. Prezes mBanku jak zawsze nie pomija kwestii kredytów frankowych. Ma żal do władz państwowych, że te dopuściły do masowego podważania umów kredytowych w sądach
- Stypułkowski przedstawia pogląd „wybitnych ekonomistów”, wg których kryzysy finansowe z lat 2008-2011 nie zostały wywołane przez rynek, a przez działania rządów i regulatorów
- Prezes mBanku zdaje się zapominać, że to nie władze Polski zdecydowały o nieważności kredytów frankowych. To organy unijne, przede wszystkim TSUE, uznały, że klauzule przeliczeniowe zawarte w umowach frankowych są abuzywne, co może prowadzić do nieważności całych kontraktów.
Prezes mBanku po raz kolejny o kredytach frankowych. Niekończąca się saga?
Minął dopiero tydzień od niedzielnych wyborów parlamentarnych, a bankowcy już wysyłają pierwsze sygnały do polityków, że potrzebna jest zmiana w podejściu do rynku. Chodzi o nadmierne „przeregulowanie” rynku, na które narzeka ostatnimi czasy sektor, a także o niepewność prawną, uderzającą nie tylko w banki, ale w ogół przedsiębiorców działających na polskim rynku.
Największymi problemami banków są oczywiście podatek bankowy (wg bankowców znacznie wyższy niż w innych krajach, gdzie wprowadzono podobne rozwiązania), a także wakacje kredytowe, o których mówi się, że zostaną przedłużone na kolejny okres. W podobne tony uderza prezes mBanku, Cezary Stypułkowski, w swoim artykule opublikowanym na łamach portalu money.pl. Tekst zdążył odbić się już szerokim echem i był wielokrotnie komentowany, m.in. na platformie X (wcześniej Twitter).
Tematyka artykułu autorstwa Stypułkowskiego jest bardzo szeroka, dotyczy przemian ustrojowych, które Polska przeszła w latach 90., a także czasów współczesnych, w których coraz częściej odchodzimy jako państwo od zasad, jakimi rządził się rynek przez ostatnie 3 dekady, na rzecz interwencjonizmu państwowego i odgórnych politycznych regulacji. Prezes stara się jak może, by nie pisać jak bankowiec, ale jako zatroskany sytuacją na rynku obywatel, analizujący nie tylko sytuację sektora bankowego, ale ogółu przedsiębiorców w Polsce. Mniej więcej w połowie tekstu prezes zmierza w końcu do meritum, czyli do problematyki kredytów frankowych, a w szczególności konsekwencji oddania sporów frankowiczów z bankami w ręce sądów.
Stypułkowski zwraca uwagę, że „aprobata czy wręcz kreowanie naruszania umów kredytowych” jest zjawiskiem niebezpiecznym, dotyczącym przede wszystkim problemu kredytów frankowych. Wg niego władze dopuściły do tego, że zobowiązania te są „masowo podważane”, zaś same umowy są unieważniane przez sądy. Prezes odnosi się do treści opinii rządowych kierowanych do Trybunału Sprawiedliwości UE i ocenia, że proces podważania umów frankowych jest „wręcz promowany”.
Stypułkowski nie ominął również tematu wakacji kredytowych, które przyniosły bankom kilkanaście miliardów złotych strat. Czytelnik może więc odnieść wyraźne wrażenie, że prezesowi mBanku nie podobają się ani prokonsumenckie orzeczenia sądów, ani ochrona, jaką roztoczył rząd nad kredytobiorcami, gdy stopy procentowe w Polsce drastycznie wzrosły.
Kto w końcu jest odpowiedzialny za kryzysy finansowe? Stypułkowski sięga po opinie „wybitnych ekonomistów”
Jeśli przeczyta się tekst Cezarego Stypułkowskiego naprawdę dokładnie, można wychwycić w nim pewne fałszywe nuty, tak charakterystyczne dla przedstawicieli sektora bankowego. Chodzi o odsuwanie od sektora odpowiedzialności za kryzysy i obciążanie nią polityków. Jak wskazuje Stypułkowski, wg wielu wybitnych ekonomistów kryzysy finansowe z lat 2008-2011 nie zostały wywołane przez rynek, a przez nieprawidłowe działania rządów i regulatorów. W nawiasie wyjaśnia, że chodzi o wykreowanie nadmiernego popytu na mieszkania poprzez „poluzowanie” dostępu do kredytów mieszkaniowych, a także m.in. sztuczne zaniżanie stóp procentowych.
To ciekawe, że w artykule traktującym o odpowiedzialności polityków za stan krajowego rynku pojawił się wątek kredytów frankowych. Dlaczego? Albowiem kredyty frankowe były wykorzystywane przez banki w taki sposób, w jaki zdaniem „wybitnych ekonomistów” przytaczanych przez Stypułkowskiego doszło do minionych kryzysów finansowych. Banki chciały wykreować większy popyt na produkty hipoteczne, a ponieważ znaczna część kredytobiorców złotowych nie miała odpowiedniej zdolności kredytowej, by zaciągnąć zobowiązanie w krajowej walucie, w oparciu o rodzimą stawkę oprocentowania, to umożliwiono tym osobom zadłużanie się we franku, w powiązaniu z helweckim wskaźnikiem LIBOR CHF.
W ten sposób „szczęśliwymi” posiadaczami hipoteki frankowej stały się tysiące Polaków, którym banki wcześniej odmówiły dostępu do kredytu złotówkowego przez wzgląd na zbyt niską zdolność kredytową. Absurd? A może po prostu to hipokryzja bankowców nie zna granic i są skłonni atakować rząd za wstawiennictwo za frankowiczami, jednocześnie zapominając, kto jest odpowiedzialny za kryzys frankowy? Co będzie następne?
Czy już wkrótce bankowcy zaczną oskarżać jedyny sprzyjający im dziś urząd, czyli Komisję Nadzoru Finansowego (kiedyś Komisję Nadzoru Bankowego), za to, że nie zakazała im w porę udzielania zobowiązań waloryzowanych kursem obcej waluty? Jak widać, po bankowcach można spodziewać się absolutnie wszystkiego.
Kto jest winny temu, że umowy frankowe masowo upadają dziś w sądach? Polskie władze, które, zgodnie z wcześniejszą wolą bankowców, odeszły od rozwiązań ustawowych i oddały spory o franki w całości w ręce sądów? TSUE, którego sędziowie uznali, że w umowach kredytów frankowych czają się niedozwolone klauzule przeliczeniowe, niewiążące konsumenta, po których eliminacji kontrakty te nie nadają się do dalszej realizacji? A może krajowi sędziowie, którzy kierują się literą prawa i eliminują wadliwe umowy z obrotu prawnego, nie bacząc na szkodę, jaką wywołują polskiemu sektorowi bankowemu?
Nie wiadomo, co jeszcze bankowcy wymyślą. Pewne jest tylko jedno: że wraz ze zmianą władzy rozpoczną umizgi do nowego obozu rządzącego i zrobią wszystko, by ten ugiął się pod presją, powracając do porzuconego przed laty pomysłu rozwiązań ustawowych. Prawdopodobieństwo, że politycy tego czy innego ugrupowania pójdą na rękę bankowcom jest minimalne: każdy średnio rozgarnięty polityk wie, że wprowadzenie rozwiązań sprzecznych z prawem UE może spowodować odpowiedzialność odszkodowawczą Skarbu Państwa. A żadna odpowiedzialna władza nie pozwoli sobie na przeniesienie ryzyk sektora bankowego na państwo.
Nie można winić prezesa mBanku za to, że usilnie próbuje przekonać społeczeństwo (i polityków) do swojej narracji. Wystarczy spojrzeć na wyroki, które zapadają przed sądem w sprawach przeciwko mBankowi, by zrozumieć, że podmiot nie ma szans w starciu z frankowiczami, co skutkuje utratą zarobku na wadliwych kredytach. Oto przykłady.
Sąd Apelacyjny zmienia wyrok na niekorzyść mBanku. Frankowicze zyskują 221 tys. zł
Sprawa o sygnaturze I ACa 1961/22 to świetny przykład tego, jak zmieniło się orzecznictwo krajowych sądów na przestrzeni lat. Dnia 3 marca 2023 roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu rozpoznający apelację kredytobiorcy od niekorzystnego wyroku wydanego w lipcu 2022 roku przez Sąd Okręgowy w Opolu uznał, że umowa mPlan kwestionowana przez kredytobiorcę jest nieważna. Tym samym zmienił wyrok sądu I instancji, wg którego umowę należało utrzymać w mocy, w oparciu o tzw. „odfrankowienie”. Co ciekawe, wyrok sądu polegający na odfrankowieniu był korzystny dla kredytobiorców i jeszcze kilka lat temu zapewne zostałby przyjęty z radością. Frankowicze coraz lepiej rozumieją jednak, że zgodnie z unijnym orzecznictwem mogą domagać się pełnego unieważnienia wadliwych kontraktów. Apelacja spotkała się z aprobatą sądu II instancji, a wyrok stwierdzający nieważność umowy jest już prawomocny.
W wyniku unieważnienia umowy bank musi oddać kredytobiorcom 190.740,90 zł wraz z ustawowymi odsetkami za zwłokę, a także pokryć koszty sądowe. Całe postępowanie (I i II instancja łącznie) trwało 27 miesięcy. Kredytobiorców reprezentował adwokat Paweł Borowski.
Frankowicze wygrywają prawomocnie z mBankiem w 22 miesiące
Dnia 16 stycznia 2023 roku swój finał przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie znalazła sprawa o sygnaturze akt VI ACa 164/22. Sąd Apelacyjny w całości oddalił apelację pozwanego mBanku od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, wydanego w listopadzie 2021 roku. Sąd Okręgowy w Warszawie stwierdził nieważność umowy kredytu hipotecznego zawartej w 2006 roku z poprzednikiem prawnym mBanku – BRE Bankiem S.A. Całe postępowanie trwało 22 miesiące, zaś sama sprawa apelacyjna tylko 14 miesięcy. Apelacja została rozpoznana na jednej rozprawie.
W umowie zawartej przez konsumentów z mBankiem zidentyfikowano niedozwolone klauzule indeksacyjne, które określały świadczenie główne przewidziane umową. Eliminacja owych klauzul prowadziła do logicznego następstwa w postaci braku zgody stron na zawarcie umowy. Tym samym umowę należało uznać za nieważną. Umowa była także sprzeczna z naturą zobowiązania, a zatem podstawą do jej wyeliminowania z obrotu prawnego był też art. 3531 k.c. Wyrok jest już prawomocny. Kredytobiorców reprezentowała Kancelaria Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!