Kredytobiorcy frankowi mogą zauważyć, że banki w ostatnich miesiącach radykalnie zintensyfikowały swoją kampanię medialną, stworzoną na potrzeby programu ugód. Banki ze swoimi ofertami wyskakują z różnych zakątków Internetu, z mediami społecznościowymi włącznie. Frankowicze powinni być czujni. Gdyby oferta banku naprawdę była dobra, ten nie musiałby jej tak intensywnie promować. A skoro to robi, wydając przy tym krocie, to znaczy, że promowany produkt, w tym przypadku ugoda, nie jest tak korzystny, jak próbuje to wmówić swoim klientom. Dobrym przykładem jest mBank, który próbuje przebić się ze swoim przekazem do potencjalnych zainteresowanych, również poprzez wypowiedzi prezesa tej instytucji. Cezary Stypułkowski udziela ostatnio licznych wywiadów, w których odgraża się, że będzie namawiał do tego, by w Polsce uregulować kwestię kredytów frankowych przy pomocy ustawy. Dlaczego bankowcom tak bardzo zależy na ustawie, skoro proponowane przez nich ugody rzekomo są korzystne dla klientów?
- Przed kilkoma dniami Cezary Stypułkowski stojący na czele mBanku S.A. udzielił kolejnego głośnego wywiadu, tym razem dla Newsweeka. Tematem przewodnim są kredyty frankowe
- Stypułkowski nie kryje się z tym, jakie intencje nim kierują. Chce, by w Polsce powrócono do koncepcji ustawowego rozwiązania kwestii kredytów frankowych. Kierowana przez niego instytucja zawarła dotąd nieco ponad 10 tys. ugód
- Prezes mBanku obwinia „nieudolność wymiaru sprawiedliwości” za to, że linia orzecznicza kształtowana jest nie w oparciu o wyroki Sądu Najwyższego, a na poziomie sądów okręgowych, incydentalnie występujących do TSUE z pytaniami prejudycjalnymi
- Zdaniem Stypułkowskiego łatwość, z jaką krajowe sądy decydują o nieważności umów frankowych, jest „niezrozumiała i dramatyczna”. I wyjaśnia, jak rozumie racjonalnie uzasadnioną ugodę frankową z klientem. Frankowicze podzielą jego tok myślenia?
mBank z dużą stratą netto po III kwartale. Desperacko potrzebuje ustawy frankowej. Prezes mu ją zapewni?
Około 83 mln zł netto straty zaraportował mBank S.A. w sprawozdaniu za III kwartał br. Odpowiedzialne za ten słaby wynik są m.in. rezerwy na kredyty frankowe, które w omawianym okresie wyniosły 1,1 mld zł. Następnie kwartały również upłyną mBankowi pod znakiem rezerw, albowiem frankowicze się nie poddają i ślą do sądów kolejne pozwy. A do nich uprawnieni są nie tylko aktywni frankowicze, ale również ci, którzy spłacili swoje kontrakty nawet kilka lat temu.
Banki są zmęczone niekończącą się frankową sagą, dlatego kombinują, jak tu się z niej wymiksować. Pomysł od pewnego czasu wciąż jest ten sam: ustawa frankowa. Kiedyś wymarzona przez frankowiczów, promowana przez polityków, ale niechciana przez sektor bankowy. Dziś wszystkimi dostępnymi metodami forsowana przez bankowców, odpychana przez wszystkie ugrupowania polityczne i zupełnie niepotrzebna frankowiczom. Kto jest największym zwolennikiem ustawy frankowej w Polsce? Trudno się zdecydować. O palmę pierwszeństwa mogliby walczyć szef KNF Jacek Jastrzębski oraz prezes mBanku S.A. Cezary Stypułkowski.
Ten drugi udzielił przed kilkoma dniami wywiadu dla Newsweeka. Intencje prezesa można poznać już po przeczytaniu zajawki artykułu. Napisany tłustym drukiem wstępniak ostrzega (a może obiecuje? – Chyba zależy, kto czyta), że Stypułkowski będzie namawiał do rozwiązania problemu frankowych hipotek poprzez ustawę.
Chciałoby się zaśpiewać „ale to już byłoooo”, jednak bankowcy upodobali sobie tę ustawę niczym popularny szlagier, i ani myślą rezygnować z nucenia tej melodii w polityczne ucho. Obecnie słowicze dźwięki sektora są skierowane do posłów wciąż jeszcze opozycji, którzy najprawdopodobniej już wkrótce stworzą nowy rząd.
To w nich sektor upatruje nadziei na lepsze jutro, i w mediach podpowiada, co warto zmienić, „by żyło się lepiej” (bankom, rzecz jasna). Jedną z kluczowych pozycji na liście życzeń sektora jest właśnie ustawa frankowa. Najnowszy wywiad Stypułkowskiego dla Newsweeka jest kolejnym potwierdzeniem tej tezy.
Tragedia bankowców: „nieudolny” wymiar sprawiedliwości nie chce iść im na rękę
Co poza tym ma do powiedzenia prezes mBanku dziennikarzowi wspomnianego portalu? Oczywiście psioczy na orzecznictwo w kraju. Nie podoba mu się „nieudolność wymiaru sprawiedliwości”, za sprawą której linia orzecznicza w kraju kształtowana jest nie wyrokami Sądu Najwyższego, a w sądach okręgowych, które od czasu do czasu wysyłają pytania do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Później prawnicy w różny sposób interpretują te wyroki. W tym aspekcie trudno nie zgodzić się z prezesem. Np. prawnicy banków tak interpretują wyrok TSUE w sprawie C-520/21, że nie zamyka on bankom drogi do roszczeń o waloryzację kapitału, a prawnicy frankowiczów twierdzą dokładnie odwrotnie. W kwestii interpretacji tego wyroku zapanował taki chaos, że stanowisko postanowił zająć nawet prezes UOKiK, który dosadnie skrytykował poczynania sektora i wyciągnął pomocną dłoń do frankowiczów, którzy będą potrzebować opinii w swoich sprawach od kierowanego przez niego urzędu.
Stypułkowski uważa łatwość, z jaką sądy w Polsce unieważniają frankowe kontrakty, za „niezrozumiałą i dramatyczną”. Mówi też o zmianie podejścia mBanku w zakresie warunków ugodowych. Przyznaje, że w przeszłości sam uważał, że rozsądna ugoda frankowa powinna polegać na podzieleniu ryzyka walutowego pomiędzy strony umowy.
Dzisiaj za najdalej idące rozwiązanie, które sam jest w stanie racjonalnie uzasadnić, uważa propozycję szefa KNF. Chodzi o potraktowanie kredytu frankowego tak, jakby od początku wzięto go w złotówkach. Z żalem konstatuje, że oczekiwania klientów sięgają dalej.
To prawda, i widać to po statystykach banku. Podmiot zawarł z frankowiczami do tej pory nieco ponad 10,8 tys. ugód frankowych, mimo iż zaproponował takie porozumienie wszystkim aktywnym frankowiczom ze swojego portfela. Niektórym nawet kilkukrotnie. Liczba spraw sądowych, w których mBank bierze udział w związku z potencjalną nieważnością jego umów, jest o ok. 100 proc. wyższa niż liczba zawartych ugód. To mówi samo za siebie.
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!
Źle skonstruowanej oferty nie wypromuje żadna reklama. Bankowcy tego nie wiedzą?
Ugody mBanku są szumnie reklamowane w mediach, także tych internetowych, gdzie najłatwiej jest o odpowiednie targetowanie (dopasowywanie treści do profilu odbiorcy). Bankowcy wiedzą, że sami nie są wiarygodnym źródłem informacji o rzekomej opłacalności ugody, dlatego do przekonywania frankowiczów oddelegowali… swoich klientów, którzy już skonwertowali umowy frankowe na złotówki.
Frankowicze nie śpieszą się jednak do ugód, wolą pozywać banki, z bardzo dobrym zresztą skutkiem, o czym więcej za chwilę. Warto wpierw jednak zastanowić się, dlaczego banki tak namawiają do ugód, jednocześnie naciskając na polityków w kwestii ustawy, skoro podobno warunki, które oferują klientom, są korzystne?
To banalnie proste: warunki te są korzystne, ale głównie dla samych banków. Pozwalają im utrzymać skrajnie wadliwe umowy w mocy i zarobić jeszcze na wyższym oprocentowaniu stawką WIBOR. Czego chcieć więcej? Chyba tylko wysokich stóp procentowych w kraju, tak aby do sektora nadal mógł płynąć szeroki strumień pieniędzy, podsumowywany później w kwartalnych raportach jako wynik odsetkowy.
A jak mBank radzi sobie w sądach? Zdecydowanie źle, o czym świadczą jeszcze ciepłe wyroki sądów, niemających wątpliwości, że umowy frankowe mBanku są tak wadliwe, że należy je eliminować z obrotu prawnego. Oto przykłady.
Sukces frankowiczów w Warszawie. Prawomocne unieważnienie umowy mPlan w 30 miesięcy. Zysk to 400 tys. zł
Przez dwie warszawskie instancje sądowe przeszła sprawa frankowiczów, którzy pozwali mBank w związku z umową kredytową mPlan, zawartą w 2008 roku. Sprawa w Sądzie Apelacyjnym toczyła się pod sygnaturą VI ACa 701/22 i wyrok w niej został wydany 27 czerwca 2023 roku. Sąd rozpatrzył apelację frankowiczów od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, wydanego 29 marca 2022 roku (XXV C 359/20). Apelacja została rozpatrzona na korzyść kredytobiorców, co doprowadziło do uznania nieważności kwestionowanej umowy kredytowej. W sądzie I instancji roszczenia klientów banku zostały oddalone, a ich samych obciążono kosztami sądowymi.
Sąd Okręgowy uznał, że umowy nie należy unieważniać, gdyż jej treść mieści się w granicach swobody umów i nie narusza artykułu 69 ustawy Prawo Bankowe. Sąd Apelacyjny dostrzegł wadliwość ustaleń faktycznych poczynionych przez sąd I instancji, dotyczących między innymi możliwości indywidualnego negocjowania postanowień umowy. Sąd Okręgowy nie ustalił też, jaki był zakres informacji przekazanych konsumentom przez pozwany bank, a dotyczących mechanizmu indeksacji, ryzyka kursowego, a także wpływu owego ryzyka na wysokość zadłużenia.
Całe postępowanie trwało 2 lata i 4 miesiące. Kredytobiorcy w wyniku unieważnienia umowy mPlan zyskali 400 tys. zł. W sądzie reprezentował ich adwokat Paweł Borowski.
Sąd Okręgowy w Krakowie unieważnia umowę mBanku w 4 miesiące. Kredytobiorcy zyskują 365 tys. zł
Sąd Okręgowy w Krakowie przyśpiesza wydawanie wyroków w sprawach frankowych. Przykładem ekspresowego wyroku wydanego przez krakowski sąd jest ten dotyczący sprawy I C 1481/23, w której w charakterze pozwanego występował mBank S.A., a w charakterze powodów kredytobiorcy, posiadacze umowy kredytowej indeksowanej kursem CHF. Sąd Okręgowy potrzebował zaledwie czterech miesięcy i jednej rozprawy, by uznać kwestionowaną w pozwie umowę kredytową za nieważną.
Wyrok Sądu Okręgowego wydany został 7 sierpnia 2023 roku. Na jedynej rozprawie, która się odbyła, doszło do przesłuchania powodów, których zeznania zostały uznane za spójne z materiałem dowodowym i wiarygodne. W toku postępowania dowiedziono, że powodowie wiedzieli, iż zaciągają kredyt inny niż standardowy złotówkowy, a także rozumieli zmienność kursów walut. Udowodnione zostało również, że pozwany poinformował swoich klientów o ryzyku walutowym umowy, co wynika z oświadczeń złożonych przez kredytobiorców. Pozwany mBank nie zdołał jednak udowodnić, że zakres informacji przekazanych klientom był wystarczający, by zrozumieli oni, z jakiego rodzaju kredytem mają do czynienia, a także jakie konkretnie ryzyka on za sobą pociąga.
Sporny kredyt został klientom udzielony na kwotę 265 tys. zł. W trakcie niemal 15 lat regularnego spłacania zobowiązania klienci oddali bankowi kwotę 246 tys zł. Mimo to saldo ich kredytu po przeliczeniu po średnim kursie NBP nadal wynosiło 384 tys. zł. Unieważnienie umowy oznacza, że klienci muszą rozliczyć się z bankiem wyłącznie z użyczonego im kapitału. Jeśli wyrok w tej formie się uprawomocni, zysk powodów z nieważności umowy wyniesie 365 tys. zł. Sprawę kredytobiorców prowadzi adw. Paweł Borowski, przy udziale r. pr. Magdaleny Wiśniewskiej.