Wakacje kredytowe to temat, który wzbudza u bankowców zdecydowanie negatywne emocje. Poprzedni rząd wprowadził ten mechanizm nagle, w odpowiedzi na rosnące stopy procentowe. Nie zadbał o uzależnienie dostępu do wakacji kredytowych od kryterium dochodowego, co sektor wyraźnie ma politykom za złe. Od ponad miesiąca Polacy mają nowy rząd, a banki liczą, że będzie on bardziej sprzyjał sektorowi niż poprzedni. Póki co ich nadzieje są systematycznie rozwiewane przez kolejne ruchy obozu Donalda Tuska. Bankierzy się jednak nie zrażają i w dalszym ciągu krytykują wakacje kredytowe w obecnej formie, promując jednocześnie… Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, jako znacznie lepiej adresowaną formę pomocową. Co banki zarzucają wakacjom kredytowym i dlaczego uważają, że ten przywilej działa na szkodę Polaków?
- Tadeusz Białek, Cezary Stypułkowski, Brunon Bartkiewicz – to tylko niektórzy prominentni przedstawiciele sektora bankowego wyraźnie krytyczni wobec wakacji kredytowych i bezlitośnie wskazujący słabe strony programu
- Bankowcom nie podoba się to, jak szeroka grupa kredytobiorców może skorzystać z wakacji kredytowych. Mimo że nowy rząd chce uzależnić prawo do tego przywileju od wskaźnika DSTI, przedstawiciele sektora nie są usatysfakcjonowani tym ograniczeniem
- Banki w 11 miesięcy 2023 roku zarobiły w Polsce ponad 27,5 mld zł netto. Dlaczego tak bardzo przeszkadza im, że Polakom dano szansę choćby częściowej ucieczki przed finansowymi skutkami wysokiego WIBORu?
Wakacje kredytowe zostaną przedłużone na 2024 rok. Bankowcy nie są zadowoleni
Mimo zmiany władzy wszystko wskazuje na to, że wakacje kredytowe będą kontynuowane – kredytobiorcy skorzystają z nich także w 2024 roku, mimo iż stopy procentowe przed kilkoma miesiącami zaczęły w końcu spadać. Mechanizm najprawdopodobniej zostanie poddany pewnym poprawkom. Pod koniec grudnia Rządowe Centrum Legislacji opublikowało projekt nowelizacji, który zakłada, że w nowej odsłonie wakacje będą skierowane do osób, które spełniają pewne dodatkowe kryteria.
Chodzi o powiązanie prawa do skorzystania z wakacji kredytowych ze wskaźnikiem DSTI – krótko mówiąc, to czy kredytobiorca będzie kwalifikował się do programu, zależne będzie od tego, jaką część swojego miesięcznego dochodu przeznacza na spłatę raty kredytowej. Jeśli projekt zostanie wprowadzony w niezmienionej formie, do wakacji kredytowych kwalifikować się będą te gospodarstwa domowe, w których relacja raty do dochodu wynosi więcej niż 35 procent.
Teoretycznie banki powinny być zadowolone: wszak liczba uprawnionych do „wyrzucenia” w 2024 roku czterech rat kredytu na koniec kolejki zmaleje. Jednak nie tak bardzo, jak życzyliby sobie tego bankowcy.
Zgodnie z szacunkami UKNF wakacje kredytowe w zmienionej formie będą dostępne dla posiadaczy ok. 420 tys. umów. To mniej więcej 19 proc. ogólnej liczby aktywnych kredytów hipotecznych w Polsce. Program, który obowiązywał w latach ubiegłych, obejmował 1,09 mln kredytów mieszkaniowych, czyli ok. 57 proc. ich ogólnej liczby.
W ostatnich tygodniach negatywnie o wakacjach kredytowych zdążyły wypowiedzieć się takie tuzy polskiej bankowości jak Tadeusz Białek (prezes Związku Banków Polskich), Cezary Stypułkowski (prezes mBanku) czy Brunon Bartkiewicz (prezes ING Banku Śląskiego). Prezes ZBP o wakacjach kredytowych wypowiedział się w rozmowie opublikowanej na łamach bankier.pl – określił program mianem „krystalicznego przykładu źle skierowanej pomocy”. Podkreśla, że bardziej opłacalnym rozwiązaniem dla dłużników pozostających w trudnej sytuacji jest Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Zauważa, że zawieszona rata i tak musi być uregulowana w późniejszym okresie, gdyż przechodzi na koniec harmonogramu.
Z kolei nisko oprocentowana pożyczka z FWK daje możliwość umorzenia części długu. Ponadto prezes ZBP zwraca uwagę, że wsparcie pochodzące z Funduszu obejmuje 36-miesięczny okres, który wkrótce może zostać jeszcze wydłużony – takie są bowiem założenia rządowego projektu.
Tadeusz Białek narzeka na poprzedni rząd, który jego zdaniem w ogóle nie był zainteresowany promowaniem FWK – zamiast tego promowany był „czysty populizm”, czyli wakacje kredytowe dla wszystkich. Przypomina, że takie rozwiązanie skierowane do wszystkich jest niezgodne z regulacjami unijnymi – zgodnie z wytycznymi Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego rozwiązania pomocowe powinny mieć kryterium dostępowe, a ich charakter powinien być wyjątkowy. Tymczasem wakacje kredytowe mają być kontynuowane trzeci rok z rzędu. Prezes ZBP ostrzega też, co się stanie, jeśli wakacje rzeczywiście zostaną przedłużone: „będziemy organom unijnym sygnalizować naruszenie reguł prawa unijnego”.
Czy ZBP jest zadowolony ze zmian planowanych w Funduszu Wsparcia Kredytobiorców? Okazuje się, że… nie do końca. Związkowi nie podoba się, że do programu od razu zakwalifikowane mogą zostać nowe kredyty, co miałoby wg prezesa ZBP spowodować zaostrzenie kryteriów w zakresie oceny zdolności kredytowej. To z kolei wpłynęłoby na ograniczenie dostępu do kredytów hipotecznych.
Prezesi dużych banków wypowiadają się o wakacjach kredytowych
Krytyczny w stosunku do wakacji kredytowych jest także Cezary Stypułkowski, który porusza wątek tego programu w swoim felietonie, opublikowanym 11 stycznia br. na łamach Rzeczpospolitej. Podkreśla w nim, że rząd nie wziął pod uwagę sugestii sektora bankowego, NBP, KNF i BFG, uznających za zasadne ograniczenie dostępu do programu wyłącznie do tych kredytobiorców, którzy rzeczywiście mają problem ze spłatą zobowiązania.
Prezes mBanku zwraca też uwagę na fakt, że wakacje kredytowe zostały skierowane również do osób mających kredyt oparty o okresowo stałą stopę procentową, którzy nie doświadczyli przecież wzrostu wysokości rat kredytowych. Ocenia też, że projekt nowego rządu, próbujący „racjonalizować niektóre wady poprzednich rozwiązań”, modelowo jest „dotknięty tymi samymi słabościami”.
Co ma do powiedzenia o wakacjach kredytowych prezes ING Banku Śląskiego, Brunon Bartkiewicz? On również nie jest zwolennikiem tego rozwiązania. Jego zdaniem wakacje kredytowe przynoszą efekt dokładnie odwrotny od zamierzonego – przekonuje o tym w rozmowie z redaktorem naczelnym Business Insider.
Ocenia, że ten program to nie wakacje, tylko „darowanie pieniędzy kredytobiorcom”. To ciekawe, zwłaszcza że kredytobiorcy muszą przecież oddać później te pieniądze, bo – jak zauważa zresztą sam szef ZBP – zawieszone raty przechodzą na koniec harmonogramu.
Dlaczego bankowcom przeszkadzają wakacje kredytowe?
Od stycznia do listopada 2023 roku sektor bankowy w Polsce zarobił na czysto ponad 27,5 mld zł. Zysk sektora wzrósł rok do roku o 113,2 proc. Dlaczego władzom dużych banków tak bardzo zależy na storpedowaniu wakacji kredytowych, skoro ich klienci i tak będą musieli spłacić w przyszłości raty, które zawiesili w ramach programu? Z jakiego powodu promowany jest pogląd, że wakacje kredytowe to pomysł populistyczny, gdy jednocześnie tego typu krytyka nie dotyka Funduszu Wsparcia Kredytobiorców? Możliwych odpowiedzi na te pytania jest wiele.
Jedna z opcji zakłada, że bankom nie podoba się ingerencja rządu w ich umowy z klientami. Bankowcy stoją przecież na stanowisku, że zawartych umów bezwzględnie należy przestrzegać. Tymczasem przychodzi premier i mówi, że kredytobiorcom wolno wstrzymać cztery wybrane raty w roku. Inna możliwość jest taka, że banki chcą maksymalnie wykorzystać czas wysokich stóp procentowych, które przekładają się na rekordowe zyski odsetkowe. Cieniem na tych zyskach kładą się właśnie wakacje kredytowe – klienci, zamiast płacić 12 rat rocznie, płacą tylko 8, a pozostałe przechodzą na koniec harmonogramu. Zostaną spłacone, ale dopiero za kilkanaście, może i kilkadziesiąt lat, w zależności od okresu kredytowania i czasu, który minął od podpisania umowy.
Tymczasem banki chcą zarabiać tu i teraz – bo kto zagwarantuje im, co stanie się z aktywnymi umowami za parę lat? Wszak już teraz złotówkowicze kręcą nosem na wysoki WIBOR, a do sądów trafiły pierwsze pozwy o eliminację tego wskaźnika z umowy. Nie wiadomo, jak do roszczeń konsumentów podejdą krajowi sędziowie, a także TSUE – bo to, że do unijnego Trybunału w końcu trafią pytania prejudycjalne o WIBOR jest niemal pewne. Bankowcy mają powody, by obawiać się powtórki ze scenariusza frankowego – zwłaszcza że w listopadzie TSUE wydał ważny wyrok w sprawie kredytów konsumenckich, który nie nastraja przedstawicieli sektora optymistycznie. Nic dziwnego, że banki bronią swoich umów jak niepodległości i reagują nerwowo na każdą odgórną ingerencję w spłacane zobowiązania.