PLN - Polski złoty
CHF
4,61
czwartek, 21 listopada, 2024

Grupowe NEGOCJACJE ugód z bankami za kredyty we frankach – czy mają sens?

W mediach robi się coraz głośniej o tzw. „grupowych negocjacjach ugód frankowych”, które mają być prostym sposobem na szybkie zakończenie abuzywnej relacji z bankiem. Czy rzeczywiście tak jest? Eksperci prawni są sceptyczni i doradzają frankowiczom dużą ostrożność – przystąpienie do grupowych negocjacji wcale nie musi zakończyć się w sposób, jakiego życzyłby sobie kredytobiorca. Komu zależy na tym, by frankowicze grupowo negocjowali ugody i kto tak naprawdę zyskuje na promowaniu takich mediacji?

  • O tym, że banki namawiają klientów do zawierania dobrowolnych ugód frankowych, wie niemal każdy posiadacz zobowiązania pseudowalutowego. Mało który jednak zdaje sobie sprawę, że część podmiotów świadczących „pomoc frankowiczom” również promuje ugody
  • Pseudokancelarie frankowe znalazły nowy sposób na pozyskiwanie klientów możliwie jak najniższym kosztem. Namawiają ich na grupowe negocjacje ugody, kusząc korzyściami zbliżonymi do tych z unieważnienia kredytu
  • Argumentem przemawiającym za grupową ugodą ma być niedawna sytuacja z Francji, gdzie BNP Paribas zgodził się zawrzeć porozumienie z grupą 4665 klientów, posiadaczy kredytów w CHF. Nic jednak nie wskazuje, by miało się to powtórzyć w Polsce
  • Banki w Polsce nie chcą uczciwych ugód frankowych. Wolą obstawać przy ustawie frankowej, której gotowym projektem dysponuje Komisja Nadzoru Finansowego. Obawę frankowiczów powinien budzić fakt, że założenia tego projektu wciąż są objęte tajemnicą.

BNP Paribas zawarł we Francji grupową ugodę z kredytobiorcami. Na rozliczenia wyda nawet 600 mln euro

BNP Paribas to jeden z tych banków, które mają w swoim portfelu umowy kredytów hipotecznych waloryzowanych kursem franka szwajcarskiego. Chodzi tu przede wszystkim o hipoteki „odziedziczone” po takich podmiotach jak BGŻ czy Fortis Bank, czyli powiązane z niezwykle skomplikowanymi wzorcami umownymi. Przez wiele lat umowy frankowe obsługiwane przez BNP Paribas uchodziły wręcz za nie do podważenia. To się w końcu zmieniło, głównie za sprawą kolejnych wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Problem z abuzywnymi umowami wchodzącymi w skład portfela BNP Paribas mają nie tylko kredytobiorcy z Polski. Kredyty powiązane z kursem franka były popularne również we Francji – chodzi o projekt Helvet Immo, w ramach którego w latach 2008-2009 udzielano kredytów z przeznaczeniem na nieruchomości pod wynajem. Od 2010 roku kurs franka względem euro zaczął się umacniać, a bank nie poinformował w wystarczający sposób swoich klientów o tym ryzyku. Skutek? Francuzi zaczęli masowo pozywać BNP Paribas, dokładnie tak, jak robią to dziś Polacy. Po 8 latach sporów w końcu udało się uzyskać konsensus.

Bank jest gotów zawrzeć porozumienie z grupą 4665 klientów. Wcześniej, w listopadzie 2023 roku, przegrał z grupą swoich klientów w paryskim sądzie apelacyjnym, który uznał, że bank był w pełni odpowiedzialny za poniesione przez nich szkody. Bank musi zapłacić grzywnę i wypłacić odszkodowania powodom. W postępowaniu karnym wzięła udział grupa licząca ok. 1000 klientów banku. W grudniu sąd miał pochylić się nad roszczeniami kolejnej grupy kredytobiorców, bank jednak najwyraźniej chciał uniknąć następnej spektakularnej przegranej i przystąpił do negocjacji ugody. Sumarycznie ugody z francuskimi klientami mogą kosztować BNP Paribas od 400 do 600 mln euro.

Pseudokancelarie namawiają frankowiczów do grupowych negocjacji ugodowych. Czy mają uczciwe zamiary?

Sytuację z Francji postanowiły wykorzystać do celów propagandowych pseudokancelarie działające na polskim rynku, które zarabiają na kojarzeniu frankowiczów z anonimowymi adwokatami i radcami prawnymi. Do tej pory firmy te, działające w formie spółek z o.o. i akcyjnych, namawiały klientów na pozwy, kusząc nierzadko zerowym kosztem początkowym współpracy. Podmioty te w wielu aspektach swojej działalności postępują nieetycznie (co nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami, gdyż nie obowiązuje ich kodeks etyki zawodowej), co zwróciło uwagę ekspertów, którzy, aby chronić konsumentów przed nieuczciwością, nagłośnili temat w mediach.

Skutek? Ministerstwo Sprawiedliwości od miesięcy pracuje nad ustawą, która regulowałaby rynek kancelarii odszkodowawczych. Jeśli dojdzie do wejścia tych zmian w życie, kancelarie będą mogły być prowadzone wyłącznie przez osoby posiadające stosowne wykształcenie. Skończy się też „wolna amerykanka” w ustalaniu kosztów współpracy – wprowadzone zostaną maksymalne stawki określające honorarium tych podmiotów. Nie jest tajemnicą, że wiele z nich pobiera gigantyczne premie za sukces, które mogą wynosić nawet kilkadziesiąt procent od uzyskanej przez klienta korzyści.

Nic dziwnego, że podmioty te chcą podpisać jak najwięcej umów, nim niekorzystne dla nich przepisy zaczną obowiązywać. I rozliczyć w tym czasie jak najwięcej współprac. To ostatnie jest trudne – spory sądowe o kredyty frankowe trwają przeciętnie po 3-4 lata, a przez ten czas w polskim prawie wiele może się zmienić. Pseudokancelarie stawiają więc na zmianę swojej strategii: zaczynają promować w przestrzeni publicznej „grupowe negocjacje ugodowe”, które mają rzekomo prowadzić do rozliczeń korzystniejszych niż te oparte o rekomendacje szefa KNF. Wg części tych podmiotów tak wypracowane porozumienia mają być zgodne z orzecznictwem TSUE – a co myśli unijny Trybunał o kredytach frankowych, nie trzeba chyba nikomu przypominać.

Czy warto podchodzić do negocjacji grupowych, wspierając się pomocą pseudokancelarii? Zdecydowanie nie. Podmioty te nie są w stanie wykazać żadnych sukcesów na tym polu. Jedynie sprytnie korzystają z medialnego przypadku francuskich klientów BNP Paribas, sugerując, że w Polsce może dojść do podobnej sytuacji. Kredytobiorca, który zapyta pracownika pseudokancelarii, ile ugód zgodnych z orzeczeniem TSUE udało się jej już zawrzeć, może liczyć na to, że taka osoba zasłoni się… tajemnicą związaną z ugodą. Kierując się tą logiką, frankowicz powinien wierzyć pseudokancelarii na słowo, że ta jest w stanie wynegocjować dla niego bardzo dobrą ugodę. Klient nie ma żadnej gwarancji ani nawet sensownej przesłanki świadczącej o tym, że do takiej ugody dojdzie. Firmie chodzi o to, by frankowicz podpisał umowę o współpracy i dał jej upoważnienie do reprezentowania go w relacji z bankiem. A co będzie dalej, gdy propozycja ugody okaże się niesatysfakcjonująca? Pseudokancelaria zaproponuje oczywiście klasyczną ścieżkę sądową, na której końcu jest unieważnienie umowy. Opcjonalnie wskaże alternatywę w postaci pójścia na ugodę wg warunków zaproponowanych przez bank, za którą oczywiście pobierze wynagrodzenie.

Czy „francuski scenariusz” BNP Paribas może powtórzyć się w Polsce?

Niezależnie od tego, w jak nieetyczny sposób działają pseudokancelarie frankowe, warto zastanowić się, czy jest szansa, że BNP Paribas lub którykolwiek inny bank skopiuje rozwiązanie z Francji i zawrze z klientami uczciwą ugodę grupową. W polskich warunkach jest to bardzo mało prawdopodobne. Banki bronią się przed przyznaniem, że ich wzorce umowne były wadliwe. Nie robią tego z przekory czy z niechęci do potwierdzenia własnych błędów. Chodzi o to, by nie zachęcać kredytobiorców do składania kolejnych powództw – nie tylko tych dotyczących kredytów pseudowalutowych.

Nie można zapomnieć, że w „kolejce” do unieważnienia swoich umów ustawiają się już złotówkowicze, w tym posiadacze zobowiązań hipotecznych oraz kredytów i pożyczek konsumenckich (gotówkowych i konsolidacyjnych). Jeśli banki oddadzą walkowerem zwycięstwo w wojnie o franki, to w konsekwencji mogą wystawić się na znacznie większe ryzyko masowych pozwów o hipoteki złotowe. A to, w świetle tego, jak surowo TSUE ocenił dotychczasowe wzorce umowne z polskiego „podwórka”, byłoby prawdziwą katastrofą.

Banki jasno wskazują, jakie rozwiązanie frankowego konfliktu byłoby dla nich interesujące. Od miesięcy apelują do rządzących o ustawę frankową, a stosowny projekt podobno leży już w Komisji Nadzoru Finansowego. Jej szef, Jacek Jastrzębski, chętnie przedstawi go premierowi Donaldowi Tuskowi i nowemu ministrowi finansów, Andrzejowi Domańskiemu. Założenia projektu nie są znane, a KNF broni się zaciekle przed ich ujawnieniem opinii publicznej. Dosłownie przed kilkoma tygodniami media poinformowały, że Komisja odmówiła udostępnienia tego projektu w trybie udip, argumentując, że jest to dokument wewnętrzny, zawierający informacje o charakterze roboczym. Już to powinno dać frankowiczom do zrozumienia, jak „prokonsumencki” musi być charakter rozwiązania stworzonego przez Nadzór i tak popieranego przez banki.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze