Pozew, postępowanie w sądzie I instancji, apelacja, wygrana i rozliczenie stron – tak pokrótce można przedstawić etapy, które czekają frankowicza chcącego unieważnić swój kredyt. Aby kredytobiorca mógł trwale uwolnić się od abuzywnego zobowiązania, musi doprowadzić do prawomocnego stwierdzenia nieważności swojej umowy. Przyjęło się, że sprawa o nieważność i/lub zapłatę musi przejść przez dwie instancje, nim wyrok stanie się prawomocny. W 2024 roku zdarza się jednak coraz częściej, że banki odstępują od składania apelacji od niekorzystnych wyroków. W tym artykule omawiamy, dlaczego tak się dzieje, jakie szanse ma frankowicz na to, że bank nie złoży apelacji w jego sprawie oraz pokazujemy przykłady orzeczeń, które stały się prawomocne już po I instancji.
- Prawomocny wyrok to dla frankowicza przepustka do uczciwych rozliczeń z bankiem oraz do wykreślenia hipoteki z księgi wieczystej
- Bank może zaskarżyć wyrok z II instancji do Sądu Najwyższego, ale skarga kasacyjna to dodatkowe koszty i znaczne prawdopodobieństwo kolejnej porażki
- Po ostatnich zmianach w orzecznictwie apelacje przestają się bankom kalkulować. Podmioty te przegrywają w apelacji jeszcze więcej spraw, niż w sądach okręgowych. W związku z podwójną przegraną ponoszą oczywiście wielotysięczne koszty
- Banki coraz częściej szukają oszczędności w sądzeniu się z kredytobiorcami. W niektórych przypadkach dochodzą do wniosku, że apelacja przynosi więcej szkody niż pożytku. Omawiamy kilka takich wyroków.
Prawomocny wyrok sądu w sprawie frankowej po I instancji? To możliwe
Frankowicze doskonale wiedzą, że droga do nieważności umowy kredytowej wiedzie zwykle przez dwie instancje sądu. Przekonali się o tym w ostatnich latach, gdy banki masowo apelowały od niekorzystnych wyroków, licząc, że te zostaną zmienione w II instancji. Tak się jednak nie działo. Wręcz przeciwnie – statystyki dowodzą, że orzecznictwo sądów apelacyjnych jest dla bankowców jeszcze bardziej surowe niż w sądach rejonowych i okręgowych I instancji. Frankowicze wygrywają tam nawet 99 proc. postępowań, a więc prawdopodobieństwo sukcesu po stronie banku jest w granicach błędu statystycznego.
Banki długo łudziły się, że ich los się odmieni. Wpierw bankowcy tłumaczyli sobie, że może będzie lepiej po orzeczeniu TSUE w sprawie C-520/21. Nie było lepiej – Trybunał orzekł, że banki nie mają prawa do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Potem czekali na orzeczenia unijne z grudnia 2023 roku, ale znów spotkało ich gorzkie rozczarowanie. Na dokładkę otrzymali wyrok ze stycznia br. w sprawie C-488/23, który jasno wskazuje, że przedstawiciele sektora nie mogą liczyć na sądową waloryzację kapitału, wypłaconego po podpisaniu abuzywnej umowy.
Uchwała frankowa III CZP 25/22 popsuła nastroje bankowców. Ostatnia nadzieja na masowe odfrankowienia upadła
Ostatnim bastionem bankowców miała być duża uchwała frankowa, na którą sektor czekał ponad 3 lata. Gdy 25 kwietnia 2024 roku Izba Cywilna Sądu Najwyższego w końcu podjęła uchwałę, która wg medialnych plotek miała przywrócić do łask odfrankowienia kredytów, przedstawiciele sektora byli zmuszeni pogodzić się z tym, że to koniec. Zmiany orzecznictwa nie będzie. Podobnie jak ustawy frankowej – Ministerstwo Sprawiedliwości w ostatnich miesiącach kilkukrotnie dało do zrozumienia, że jest na nią za późno. Wobec takiego obrotu spraw bankowcy zaczynają kalkulować, co im się bardziej opłaca.
Iście hamletowski dylemat: apelować czy nie apelować, oto jest pytanie. Coraz częściej wychodzi im, że lepiej nie apelować, bo apelacja to ogromne koszty. Tu chcemy przypomnieć, że aby ją wnieść, będąc przedsiębiorcą, trzeba uiścić opłatę w wysokości 5 proc. wartości przedmiotu sporu. Trzeba też opłacić zespół prawników, a po przegranej rozliczyć się ze zwrotu kosztów zastępstwa procesowego. Przeciętny koszt apelacji, nieuwzględniający honorarium prawnika, to po stronie banku ok. 30-40 tys. zł. Wystarczy przemnożyć to przez kilkadziesiąt tysięcy postępowań, w których sądy I instancji wydadzą niebawem werdykt, by zrozumieć, o jakie pieniądze toczy się gra.
A to przecież nie koniec wydatków, bo wskutek ostatnich modyfikacji orzeczniczych banki muszą liczyć się z tym, że każdy dodatkowy rok postępowania sądowego przyniesie im gigantyczne koszty odsetkowe. Eksperci prawni interpretują orzeczenia TSUE z grudnia 2023 roku tak, że ustalają one sposób, w jaki powinny być liczone odsetki ustawowe za zwłokę banku w zapłacie, a także wskazują, co z odsetkami w przypadku, gdy bank podnosi zarzut zatrzymania. Przed kilkoma dniami (8 maja 2024 roku) TSUE wydał kolejne postanowienie w zakresie zarzutu zatrzymania (C-424/22), w którym negatywnie wypowiedział się o możliwości stosowania tego środka przez sąd w przypadku, gdy konsekwencją byłoby utrudnienie konsumentowi dochodzenia zwrotu zasądzonych na jego rzecz korzyści.
Bez zarzutu zatrzymania apelacje w sprawach frankowych tracą sens?
Do tej pory zarzut zatrzymania był dla banków ostatnią deską ratunku przed „darmowym kredytem plus”, czyli sytuacją, w której, prócz zwrotu świadczenia nienależnego, konsumentowi należne byłyby wysokie (w tej chwili wynoszące 11,25 proc. rocznie) odsetki ustawowe za zwłokę. Skoro, zgodnie z unijnymi zaleceniami, sądy krajowe powinny odmawiać bankom prawa zatrzymania, to apelacje przestają mieć sens – zwłaszcza że konsumenci już na etapie I instancji masowo uzyskują prawomocne zabezpieczenie swoich roszczeń, a zatem nie płacą kolejnych rat kapitałowo-odsetkowych przewidzianych harmonogramem opracowanym przez bank. Podmiot nie otrzymuje więc w toku postępowania żadnych środków od klienta, z którym się sądzi, co stanowi jeszcze jeden powód, by odpuścić już po negatywnym wyroku I instancji.
Eksperci prawni, pytani o to, jak często będą się teraz zdarzać uprawomocnienia wyroków po I instancji, wskazują, że sytuacje takie będą znacznie bardziej powszechne (jeszcze niedawno zdarzały się epizodycznie i zwykle były efektem zaniedbania banku), choć nie staną się nową regułą. Banki muszą mieć na uwadze czynnik propagandowy: jeśli całkowicie przestaną apelować, to zachęcą wielu kredytobiorców, którzy jeszcze nie złożyli pozwu, do podjęcia stosownych działań. Podmioty te będą najprawdopodobniej kalkulować potencjalne korzyści z apelacji dla każdej indywidualnej sprawy, licząc na to, że niezdecydowany klient, wiedząc, że reakcja banku jest nieprzewidywalna, odstąpi od pozwu i np. zdecyduje się na dobrowolną ugodę poza sądem.
Kiedy wyrok w sprawie o kredyt frankowy staje się prawomocny?
Teraz kilka uwag technicznych na temat uprawomocniania się wyroków w sprawach o franki. Kiedy wyrok może stać się prawomocny po I instancji? Najszybciej stanie się tak wtedy, gdy bank lub jego pełnomocnik prawny nie wniosą po przegranej sprawie wniosku o uzasadnienie wyroku. Przegrany ma na ten krok jedynie 7 dni. Jeśli nie wyrobi się w terminie, 8. dnia od ogłoszenia wyroku (lub jego doręczenia, jeśli wyrok został wydany na posiedzeniu niejawnym) stanie się on prawomocny.
Co innego, gdy podmiot złoży wniosek o pisemne uzasadnienie. Wówczas wszystko zależy od tego, czy podejmie decyzję o apelacji w terminie. Bank ma 14 dni na złożenie apelacji, licząc od dnia, w którym otrzymał uzasadnienie. Jeśli zaniecha działań, to 15. dnia wyrok I instancji stanie się prawomocny.
Skarga do Sądu Najwyższego a prawomocny wyrok
Choć przyjęło się, że sprawa frankowa znajduje swój definitywny koniec po wyroku sądu apelacyjnego, to może się zdarzyć (i zdarza się w wielu przypadkach), że bank złoży skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Skarga ta nie wpływa na prawomocność wyroku, choć bywa, że sąd w wyjątkowych przypadkach decyduje o wstrzymaniu wykonalności (i tym samym egzekucji) takiego orzeczenia.
Należy jednak przypomnieć, że po podjęciu dużej uchwały frankowej niezwykle mało prawdopodobne stanie się przyjęcie skargi kasacyjnej banku do rozpatrzenia. Uchwała wydana w pełnym składzie jest wiążąca dla pozostałych składów orzekających Sądu Najwyższego. Naszym zdaniem banki będą teraz odstępowały od zaskarżania wyroków z II instancji, bo decydując się na taki desperacki krok ponoszą gigantyczne koszty – wniesienie skargi wiąże się z uiszczeniem opłaty w wysokości 5 proc. wartości przedmiotu sporu i poniesieniem opłat procesowych, czyli tak jak w apelacji.
Przykłady wyroków prawomocnych już po I instancji – podajemy szczegóły spraw
Poniżej krótkie omówienie spraw frankowych, w których wyroki uprawomocniły się już po I instancji:
- I C 340/23 – w tej sprawie, rozpatrzonej przez Sąd Okręgowy w Szczecinie, pozwany BOŚ Bank odstąpił od składania apelacji. Dnia 21 listopada 2023 roku sąd, w sprawie o ustalenie i zapłatę, uznał, że umowa kredytu hipotecznego denominowanego kursem CHF, zawarta pomiędzy powodami a BOŚ Bankiem, jest nieważna, ponadto zasądził od pozwanego na rzecz kredytobiorców kwoty 149 091,94 zł i 8 684,02 CHF z odsetkami ustawowymi za zwłokę w zapłacie, liczonymi od 8 marca 2023 roku. Postępowanie trwało 10 miesięcy, wyrok jest już prawomocny. Frankowicze zyskali na tym wyroku ok. 318 tys. zł. Kredytobiorców reprezentował adwokat Paweł Borowski
- XII C 1703/21 – apelacji od wyroku Sądu Okręgowego w Poznaniu z dnia 5 lutego 2024 roku nie złożył też Millennium Bank, który przegrał postępowanie o ustalenie nieważności umowy oraz o zapłatę. Pozwany bank musi oddać kredytobiorcom kwoty 76 081,55 zł i 29 725,95 CHF z odsetkami ustawowymi za opóźnienie od 12.10.2021 do 16.01.2024. W sprawie uznano zarzut zatrzymania podniesiony przez bank. Postępowanie trwało 30 miesięcy, a wyrok jest prawomocny. Zysk kredytobiorców z orzeczenia to 214 tys. zł. W sądzie reprezentował ich adwokat Paweł Borowski
- XXVIII C 17053/22 – zaledwie 15 miesięcy trwało postępowanie o ustalenie i zapłatę, zainicjowane przed Sądem Okręgowym w Warszawie przez kredytobiorców przeciwko Deutsche Bankowi. Dnia 8 grudnia 2023 roku sąd uznał, że umowa zawarta przez powodów z Deutsche Bankiem PBC jest nieważna, a podmiot ma oddać powodom kwoty 299 442,99 zł i 82 589,40 CHF z odsetkami ustawowymi, liczonymi od dnia 9 grudnia 2023 roku. Deutsche Bank nie złożył apelacji, a więc wyrok już się uprawomocnił. Kredytobiorców reprezentowali adwokat Jacek Sosnowski oraz r. pr. Małgorzata Wilczek.
Na koniec, jako bonus, chcemy omówić wyrok w sprawie, która przeszła przez dwie instancje, a i tak zakończyła się w rekordowym czasie, bo w zaledwie 23 miesiące. Sprawa w II instancji nosiła sygnaturę I ACa 114/23 i została rozpatrzona przez Sąd Apelacyjny w Łodzi. Tym razem stroną składającą apelację byli powodowie, czyli klienci Banku BPH z siedzibą w Gdańsku, których powództwo w części dotyczącej nieważności umowy zostało oddalone przez Sądem Okręgowym w Łodzi (wyrok z dnia 28 października 2022 roku w sprawie I C 108/21).
Sąd II instancji zmienił wyrok w taki sposób, że uznał umowę zawartą pomiędzy GE Money Bankiem (poprzednikiem prawnym BPH S.A.) a powodami za w całości nieważną i obciążył pozwany bank kosztami postępowania. Wyrok jest prawomocny. Frankowiczów w tej sprawie reprezentowali prawnicy z Kancelarii Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
PODSUMOWANIE:
- Wysokie koszty apelacji i niskie prawdopodobieństwo zmiany wyroku w II instancji mogą w 2024 roku zniechęcić banki do zaskarżania decyzji wydawanych przez sądy pierwszoinstancyjne
- Kredytobiorca wciąż musi się jednak nastawić, że bank w jego sprawie najprawdopodobniej złoży apelację – choć na ok. 99 proc. ta zakończy się fiaskiem podmiotu
- Po wydaniu dużej uchwały frankowej konsumenci nie powinni obawiać się skarg kasacyjnych składanych przez banki – wszystko wskazuje na to, że te po prostu nie będą przyjmowane przez SN.