PLN - Polski złoty
CHF
4,61
piątek, 22 listopada, 2024

Ugody dla Frankowiczów nie spełniają standardów prawa europejskiego. Czy przetrwają w sądach?

Zaostrza się konflikt medialny pomiędzy bankami a kancelariami frankowymi – a priorytetem obu stron jest przekonanie społeczeństwa do swoich racji. Niedawno sieć obiegła seria artykułów inspirowanych wypowiedziami bankowców, w których zarzuca się kancelariom, że te w sposób nieobiektywny podchodzą do propozycji ugodowych, jakie otrzymują ich klienci. Kancelarie nie pozostają bankom dłużne i w rozmowach z mediami przypominają, że to banki, konstruując i proponując oferty ugody, dopuszczają się błędów, które nie tylko stawiają sens takich porozumień pod znakiem zapytania, ale wręcz mogą w przyszłości otworzyć konsumentom furtkę do kwestionowania podpisanych aneksów. Jakie są argumenty prawników i czy ugoda, nawet na indywidualnie negocjowanych warunkach, ma w 2024 roku sens, skoro lada moment w sądach mają zostać wprowadzone kolejne prokonsumenckie zmiany?

  • Banki podpisały z frankowiczami ok. 100 tysięcy ugód. Okazuje się jednak, że część, jeśli nie większość takich porozumień, może zawierać poważne błędy, umożliwiające podważenie tych dokumentów w sądach
  • Głównym problemem ugód, jak twierdzą prawnicy, jest… niespełnienie przez bank obowiązku informacyjnego, który spoczywa na nim wobec klienta. Chodzi m.in. o niewykazanie, jakie będą dokładnie finansowe skutki podpisania porozumienia
  • Wg dużej części środowiska eksperckiego banki mają obowiązek zestawić skutki ugody nie tylko z sytuacją sprzed jej zawarcia, ale również ze scenariuszem, w którym klient idzie do sądu i unieważnia umowę. Banki bronią się w swoim stylu, twierdząc, że… nie wiedzą, ile klient może zyskać na wyroku
  • Tymczasem w Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego trwają prace nad pomysłami nadesłanymi przez krajowych sędziów, którzy zdają się mieć przepis na to, by spory o franki trwały krócej i były sprawniej prowadzone. A skoro tak, to po co konsumentom nietransparentne ugody?

Ugody frankowe są równie wadliwe co umowy, których dotyczą? Prawnicy nie mają wątpliwości

Ugoda frankowa miała być odpowiedzią banków na rosnący problem powództw kredytobiorców o ustalenie nieważności umowy oraz o zapłatę. I przez krótki czas rzeczywiście wydawało się, że banki mają szansę na zażegnanie tą drogą konfliktu ze swoimi klientami.

Szybko jednak okazało się, że poprzez ugody banki wcale nie chcą zrekompensować frankowiczom traumy, której ci doświadczyli w związku z abuzywnymi umowami. Przeciwnie, jak zwykle bankowcy są nastawieni tylko na swój własny zysk, a eliminacja ryzyka prawnego z umów frankowych jest pretekstem do tego, by nisko oprocentowane kredyty w CHF przerobić na takie oparte o skrajnie nieprzewidywalną i coraz częściej kwestionowaną w sądach stawkę WIBOR.

Kancelarie prawne szybko zrozumiały, o co tak naprawdę chodzi bankom. Nie było to trudne, w końcu te eksperckie podmioty analizują miesięcznie dziesiątki, jeśli nie setki propozycji, które banki wysuwają wobec klientów. A to, o czym informują media, ma wszelkie prawo napawać konsumentów przerażeniem.

Banki nie nauczyły się odpowiedzialności po procederze frankowym i nadal godzą w interes klienta?

Na logikę mogłoby się wydawać, że bank, który w przeszłości podpisał z konsumentem wadliwą (i z dużym prawdopodobieństwem nieważną) umowę, zrobi wszystko, by naprawić swój błąd, jeśli tylko otrzyma taką szansę. I, godząc się z tym klientem, opracuje taką treść ugody, która będzie nieskazitelna pod względem prawnym. Ale polscy bankowcy są niestety z logiką dość często na bakier – zwłaszcza tam, gdzie trzeba zrezygnować z części własnych korzyści, by ponieść odpowiedzialność za grzechy przeszłości.

Jak wskazują kancelarie prawne reprezentujące frankowiczów w sporach z bankami, ugody proponowane ich klientom są nierzadko równie wadliwe, jak umowy, które mają korygować. I nie chodzi o jeden powtarzający się błąd, a o cały ich szereg. Zacznijmy od najważniejszych.

Wg prawników banki, kierując w stronę konsumentów swoje propozycje ugodowe, nie informują precyzyjnie o skutkach tych porozumień. Tj. nie wyjaśniają, że podpisanie ugody jest związane ze zrzeczeniem się przez konsumenta wszelkich roszczeń, które mogłyby wynikać z klauzul abuzywnych w tekście konwertowanej umowy. A to dopiero początek.

Zdaniem ekspertów z dziedziny prawa bankowego ogromnym błędem po stronie banków jest to, że nie wyjaśniają w sposób jasny i precyzyjny swoim klientom tego, jakie będą finansowe następstwa zawarcia takiego porozumienia. Banki przyjęły model, w którym porównują korzyści kierowanej w stronę klienta oferty z sytuacją, w której znajduje się on obecnie. A właściwie jeszcze lepiej: zestawiają ją z przypadkiem, w którym kredytobiorca akceptuje w pełni konieczność wywiązania się z postanowień pierwotnej umowy.

Efekt jest łatwy do przewidzenia. Przykładowy Kowalski dowiaduje się w ten sposób, że na ugodzie może zyskać np. 150 tys. zł. Przed 15 laty pożyczył od banku 290 tysięcy złotych, oddał 430 tysięcy zł, a jego saldo zadłużenia to wciąż wg banku rzeczone 150 tysięcy zł, które ten jest gotów mu umorzyć, jeśli dojdzie do podpisania ugody. Bank nie eksponuje w swojej propozycji faktu, że kredytobiorca zdążył nadpłacić już kapitał kredytu kwotą 140 tysięcy złotych, które odzyskałby, prawdopodobnie wraz z odsetkami za opóźnienie, gdyby pozwał bank o nieważność umowy.

Skutek? Kredytobiorca podejmuje decyzję o zawarciu ugody na podstawie niepełnych danych.

Jak banki odpierają zarzuty kancelarii? Jak zwykle: poprzez atak i manipulację

Bankowcy próbują bronić się przed zarzutami prawników frankowych i twierdzą, że nie mogą przecież, zgodnie z ich wskazówkami, przyrównać propozycji ugodowej do unieważnienia kredytu, bo nie wiedzą, ile taki klient może rzeczywiście na tym unieważnieniu zyskać. A winne tego stanu rzeczy mają być… kancelarie, które stosują różne stawki success fee.

Pytanie tylko, czemu banki przejmują się kwestią premii za sukces i tym, ile klient zapłaci kancelarii tytułem honorarium, skoro jedyne, czego się od nich oczekuje, to zastosowanie prostej matematyki, czyli porównanie całkowitego kosztu kredytu z kapitałem, który klient otrzymał (i z którego będzie się musiał rozliczyć po uznaniu przez sąd, że umowa jest nieważna).

Co niepokojące, bank bardzo często nie pisze wprost, ile klient łącznie spłacił do tej pory w ratach kapitałowo-odsetkowych. Nie sądzimy, że jest to ze strony banków przeoczenie – prawdopodobnie podmioty te nie chcą rozdrażniać klientów i przypominać im, jaką studnią bez dna okazał się frankowy kredyt. Zamiast skupić się na wszystkich za i przeciw, koncentrują się na pozytywach zawarcia ugody.

Klient w takim przypadku rozumie z propozycji tyle, że jeśli się na nią zgodzi, będzie mógł szybko zamknąć sprawę swojego kredytu. Kredytu, który, gdyby został zakwestionowany w sądzie, przestałby istnieć w 2-3 lata od zainicjowania sprawy, umożliwiając frankowiczowi rozliczenie z bankiem „na zero”, bez płacenia jakichkolwiek odsetek czy prowizji.

Presja czasu jako narzędzie w procesie zawierania ugód: banki znów działają nieetycznie?

Kancelarie idą dalej i zarzucają bankom, że te, wysyłając propozycje do kredytobiorców, robią to z pominięciem profesjonalnych pełnomocników prawnych. Krótko mówiąc, oferty trafiają bezpośrednio do konsumentów, którzy już zdążyli zakwestionować umowę w sądzie i wynajęli w tym celu adwokata bądź radcę prawnego, o czym bank doskonale wie. Omijanie oficjalnej ścieżki kontaktu można bardzo prosto wyjaśnić. Banki nie chcą, aby kancelarie reprezentujące kredytobiorców miały szanse na prawidłowe wykonanie swojej pracy i omówienie zaproponowanych w ugodzie warunków z klientami. Niemal na pewno skończyłoby się to odmową klienta na taką propozycję ugodową.

By klient nie skonsultował oferty z kancelarią, którą wynajął, banki stosują jeszcze jeden sprytny manewr. Wywierają na klientach presję, podkreślając, że ci mają na podjęcie decyzji w sprawie ugody bardzo ograniczony czas, np. tydzień. Tak krótki termin właściwie uniemożliwia klientowi omówienie propozycji z kancelarią, która jest obłożona setkami podobnych spraw i potrzebuje czasu na analizę nadesłanego dokumentu.

Mało tego: bardzo często okazuje się, że żaden oficjalny dokument nie istnieje – bywa bowiem, że bank nie wysyła klientowi pisemnej propozycji, którą łatwo można by zeskanować i wysłać kancelarii, tylko ogranicza się do oferty telefonicznej. Aby dowiedzieć się więcej, klient musi zgłosić się w placówce banku, a tam czeka już na niego świetnie przeszkolony zespół, który, używając skutecznych technik perswazyjnych, będzie potrafił wytłumaczyć frankowiczowi, że zawarcie porozumienia to najmądrzejsza decyzja pod słońcem. Nawet jeśli prowadzi do obciążenia go kosztami zainicjowanego procesu sądowego i, po drobnych korektach, legalizuje jego dług wobec banku.

O tym jednak klient dowie się najprawdopodobniej po fakcie.

Niespełnienie obowiązków informacyjnych może pogrążyć ugody frankowe?

Jakie mogą być skutki tych zaniedbań po stronie banku? Część środowiska eksperckiego sugeruje, że zawierane w ten sposób i na takich warunkach ugody będzie można w przyszłości podważyć w sądach jako niezgodne ze standardami, które narzuca przedsiębiorcy prawo europejskie. Spośród ok. 100 tysięcy ugód, które sektor zawarł do tej pory z konsumentami, duży odsetek może zawierać wskazane wyżej błędy, dzięki którym frankowicz, niezadowolony z takiego porozumienia, będzie mógł w przyszłości zakwestionować i samą umowę, i zawarty do niej aneks.

Chodzi tu przede wszystkim o ugody zawarte poza sądem, bezpośrednio w placówkach banków, bez konsultacji kredytobiorcy z prawnikiem. Banki cieszą się dziś, że drogą ugody wyeliminowały z obrotu prawnego 100 tysięcy kontraktów, ale ich radość może się okazać krótkotrwała, zwłaszcza jeśli w sprawach o nieważność ugód zaczną zapadać pierwsze wyroki.

Banki, niezrażone krytyką, nadal stosują te same triki w relacji z klientami, w nadziei, że zapewni im to możliwość zawarcia kolejnych frankowych porozumień. Zachodzi jednak pytanie, czy aby na pewno klient ma jakikolwiek powód, by nie odłożyć słuchawki po usłyszeniu w niej głosu bankowca, specjalisty ds. ugód, skoro sądy mogą już wkrótce zacząć sprawniejsze procedowanie spraw frankowych.

Trwają zaawansowane prace nad usprawnieniem procesów frankowych. Pierwsze efekty już na jesieni

Przed kilkoma dniami w mediach pojawiła się informacja o pracach trwających w Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, które dotyczą usprawnień procesów frankowych. Komisja analizuje pomysły, które zostały jej nadesłane na początku roku przez sędziów wydziałów cywilnych, na co dzień rozpatrujących tę kategorię spraw. Najgłośniej mówi się o następujących pomysłach:

  • uznawaniu pisemnych zeznań kredytobiorcy jako standardu w procesach o franki
  • wydawaniu wyroków w sprawach o ustalenie i/lub zapłatę na posiedzeniach niejawnych, tj. bez przeprowadzenia rozprawy
  • kolejnej zmianie we właściwości rzeczowej sądów, polegającej na zwiększeniu ze 100 do 200 tysięcy złotych kwoty przedmiotu sporu w sprawach podlegających pod sądy rejonowe
  • zniesieniu konieczności przesłuchiwania przez sąd świadków wskazanych przez bank, wpływającej w tej chwili na wydłużenie procesów.

W stałym kontakcie z sędziami pozostaje pełnomocniczka Ministra Sprawiedliwości ds. ochrony praw konsumenta, dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska, dla której priorytetem jest odkorkowanie wydziałów cywilnych, nadmiernie obciążonych postępowaniami frankowymi. Jedną z metod na uproszczenie postępowań ma być łączenie spraw z powództwa kredytobiorców z tymi z powództwa banków. Pierwsze pozytywne zmiany w sądach powinny być widoczne już jesienią.

PODSUMOWANIE:

Ugody, którymi banki chwalą się w mediach, już wkrótce mogą stać się dla nich podobnym obciążeniem, co same umowy kredytów frankowych. Nie tylko wizerunkowym: istnieje spora szansa, że aneksy do frankowych umów zaczną być skutecznie kwestionowane w sądach. Kancelarie frankowe chcą zdemaskować brak profesjonalizmu i nadmierną pewność siebie po stronie sektora bankowego, a pomóc ma im w tym prawo europejskie.

Bankowcy mieli jedną szansę, by wyeliminować ryzyko prawne z wadliwych umów. Mogli zaproponować klientom uczciwe warunki i odpowiednio poinformować ich o następstwach ugody. Wybrali jednak drogę na skróty, która może kosztować ich krocie. Zwłaszcza że sprawy w sądach powinny wkrótce przyśpieszyć w związku z pracami w Komisji Kodyfikacyjnej i w samym resorcie sprawiedliwości, dla których inspirację stanowią pomysły najbardziej doświadczonych orzeczników w Polsce.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze