Już w kilku naszych wcześniejszych tekstach informowaliśmy o tym, że rośnie liczba przypadków, w których banki odpuszczają sobie walkę o utrzymanie frankowej umowy w mocy po niekorzystnym dla nich wyroku sądu I instancji. Podpieraliśmy tę informację wyrokami w sprawach przeciwko podmiotom takim jak mBank, Millennium Bank czy BOŚ Bank. Z najnowszych doniesień pochodzących z doświadczonych kancelarii wynika, że do banków, które zmieniają swoją strategię procesową i miękną pod naporem kosztów sądowych, dołączył właśnie PKO BP, czyli największy kredytodawca w Polsce, w dodatku taki, który ma w portfelu rekordową ilość wadliwych umów waloryzowanych kursem CHF. Co oznacza ta przełomowa decyzja PKO Banku Polskiego? I czy już niedługo wszystkie banki zaczną akceptować niekorzystne dla nich wyroki zapadające w sądach okręgowych?
- Choć PKO BP ma największy portfel kredytów frankowych na rynku, to nigdy nie istniało realne ryzyko, że z ich powodu wpadnie w finansowe tarapaty, skutkujące np. restrukturyzacją. Podmiot ma i miał pieniądze na to, by sądzić się z frankowiczami i by sprawnie realizować postanowienia sądowych wyroków
- Jeszcze do niedawna standardem było to, że w odpowiedzi na niekorzystny wyrok sądu I instancji PKO BP składał apelację. W ostatnich miesiącach zaczyna się to zmieniać, o czym świadczą prawomocne ekspresowe wyroki, którymi chwalą się wyspecjalizowane we frankach kancelarie adwokackie
- Przyczyny decyzji PKO BP co do rezygnacji z odwołań mogą być różne, ale większość z nich sprowadza się najprawdopodobniej do czynnika finansowego: apelacja jest kosztowna, nie tylko ze względu na wysokość odsetek ustawowych za opóźnienie
- Oczywiście odstępowanie przez PKO Bank Polski od apelacji zachęci niezdecydowanych do złożenia pozwu. Ale nie to jest aktualnie największym problemem tego banku: w kolejce po „darmowy kredyt” ustawiają się już posiadacze pożyczek konsumenckich i… hipotek złotowych. Czy PKO BP podoła wojnie na trzech frontach?
Największy gracz na rynku poddaje sprawy frankowe: czyżby sądowe porażki kosztowały PKO Bank Polski zbyt wiele?
Frankowicze z PKO Banku Polskiego doskonale wiedzą o tym, że dobrze jest mieć spór z tym konkretnym kredytodawcą. Nie dlatego, że sądzenie się o ustalenie nieważności umowy i/lub zapłatę jest czymś szczególnie przyjemnym, a dlatego, że w przypadku tego podmiotu nie zachodzi właściwie żadne ryzyko niewypłacalności. Frankowicze mający wierzytelność wobec PKO BP są więc w luksusowej sytuacji w porównaniu do np. klientów upadłego Getin Noble Banku czy powodów w sprawach przeciwko BPH S.A., który nie prowadzi już w Polsce działalności.
Choć PKO BP jest najczęściej pozywanym frankowym kredytodawcą w Polsce (toczy się przeciwko niemu ponad 34 tys. postępowań sądowych), a otrzymywane pozwy bez wątpienia mają negatywny wpływ na jego sytuację (wszak tylko w I półroczu br. odłożył na franki 2,32 mld zł rezerwy), jego pozycja pozostaje niezagrożona. Zysk netto za I półrocze 2024 roku wyniósł w PKO Banku Polskim 4,4 mld zł, a gdyby nie decyzja rządzących o przedłużeniu wakacji kredytowych oraz wspomniane już frankowe rezerwy, podmiot zarobiłby w omawianym okresie aż 6,8 mld zł!
Nie może więc dziwić, że kredytobiorcy sądzący się z tym podmiotem, przynajmniej w sprawach o kredyty w CHF, czują się dość bezpiecznie. A teraz to uczucie tylko się spotęguje, ponieważ PKO BP zmienia swoją strategię procesową i… coraz częściej odstępuje od apelacji od jednoznacznie negatywnych wyroków.
Jakie mogą być powody tej decyzji?
PKO BP przestraszył się frankowych odsetek za opóźnienie? A może chodzi o coś innego?
Pierwszym logicznie brzmiącym wytłumaczeniem, jakie przychodzi nam do głowy, gdy analizujemy decyzję PKO Banku Polskiego, jest strach podmiotu przed zmianą orzeczniczą w obszarze odsetek ustawowych za zwłokę. Przypomnijmy, że po wyrokach TSUE z grudnia ur. sądy rezygnują z koncepcji trwałej bezskuteczności umowy (utworzonej w Izbie Cywilnej SN), jak również z uznawania zarzutu zatrzymania podnoszonego przez banki.
Skutkiem jest naliczanie odsetek ustawowych na rzecz konsumenta będącego powodem w sprawie o kredyt frankowy już od momentu, w którym pozwany był w stanie zapoznać się z kierowanym przeciw niemu roszczeniem. Wniosek? Kredytobiorcom należą się odsetki ustawowe za zwłokę banku w zapłacie za cały, często kilkuletni, proces sądowy.
W świetle tej informacji wydaje się jak najbardziej sensowne odstępowanie od apelacji, które w blisko stu procentach kończą się podtrzymaniem decyzji o nieważności umowy. Czasem wręcz wynik apelacji jest taki, że sąd zmienia wyrok, ale na niekorzyść skarżącego banku, w taki sposób, że zwiększa kwotę odsetek należną kredytobiorcy. W niektórych sprawach bank najprawdopodobniej boi się też tego, że kredytobiorca podniesie zarzut przedawnienia roszczeń – chodzi o sytuacje, w których podmiot upomniał się o zwrot kapitału kredytu później niż 3 lata od otrzymania pozwu lub wezwania do zapłaty.
A to tylko niektóre ryzyka związane z apelacją. Nie można bowiem zapominać, że bank, jako przedsiębiorca, nie może liczyć na preferencyjne traktowanie przez sąd i gdy skarży wyrok, musi uiścić opłatę wynoszącą aż 5 proc. wartości przedmiotu sporu. Kwoty tej nie odzyska, jeśli przegra sprawę… a to jest przecież niemal pewne. PKO Bank Polski najwyraźniej doszedł do wniosku, że może lepiej spożytkować swoje środki, niż zasilając nimi majątek Skarbu Państwa i tłuste portfele prawników, wyspecjalizowanych w świadczeniu usług na rzecz podmiotów gospodarczych.
Teraz czas na przykłady wyroków, które uprawomocniły się już po I instancji, właśnie dlatego, że pozwany PKO BP odstąpił od apelacji:
- sprawa XII C 3052/23, w której kredytobiorcy byli reprezentowani przez adwokata Pawła Borowskiego. Jak informuje na swojej stronie mecenas Borowski, spór przed SO we Wrocławiu trwał zaledwie 5 miesięcy i skutkował wydaniem decyzji o unieważnieniu umowy kredytowej zawartej przez powodów z PKO BP, jak również zasądzeniu na ich rzecz od banku ponad 398 tys. zł z odsetkami za opóźnienie. Mimo że kredytobiorcy skorzystali na tym wyroku łącznie 545 tys. zł, PKO BP nie zdecydował się na apelację. Wyrok wydano 29 kwietnia 2024 roku
- sprawa XXVIII C 1897/21, w której frankowiczów reprezentowała Kancelaria Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni. Tu spór trwał dłużej, bo 34 miesiące, co jest zrozumiałe, jeśli weźmiemy pod uwagę, że trafił on przed oblicze jedynego wyspecjalizowanego wydziału frankowego w Polsce. Wyrok w sprawie zapadł 16 lutego 2024 roku i był w pełni korzystny dla powodów: sąd uznał nieważność umowy i zasądził na rzecz kredytobiorców od PKO BP kwoty 503 tys. zł i ponad 46 tys. CHF z odsetkami za opóźnienie.
Warto zauważyć, że bankowi nie pomaga nastawienie Ministerstwa Sprawiedliwości, które w krajowym konflikcie o franki zdecydowanie stanęło po stronie słabszych. Zapowiedzi płynące z resortu, a dotyczące planowanych usprawnień w procesach o kredyty w CHF, jasno świadczą o intencjach rządzących i pokazują, że celowe przedłużanie sporów już wkrótce przestanie przynosić efekty.
Puk puk… Kto tam? – To kredytobiorcy złotowi
Choć władze banków nie ukrywają, że to wciąż kredyty we franku są głównym problemem zarządzanych przez nie instytucji, z pewnością trzeba zaznaczyć, że nie jedynym. Od pewnego czasu na wojnie banków z konsumentami wyrastają dwa nowe fronty. Pierwszy z nich dotyczy sankcji kredytu darmowego i nieprawidłowości w umowach pożyczek gotówkowych (a także kredytów, jeśli cel finansowania jest prywatny, a pożyczona kwota nie jest wyższa niż 255 550 zł). Drugi natomiast jest powiązany z roszczeniami kredytobiorców złotowych, kwestionujących hipoteki oparte o wskaźnik WIBOR.
Według szacunków w sądach toczy się ok. 10 tys. sporów o SKD i 1,1 tys. spraw o WIBOR. Nie są to może oszałamiające statystyki, wszak spraw frankowych mamy w sądach blisko 200 tysięcy, niepokoi jednak to, w jak szybkim tempie zmieniają się one na niekorzyść banków. Ma to szczególne znaczenie z uwagi na ilość umów pozostających w obrocie, a potencjalnie zagrożonych pozwem. Samych umów kredytów i pożyczek konsumenckich jest w Polsce ok. 8 mln. Liczba hipotek złotowych jest niższa, wynosi ponad 2 mln, ale już przeciętna wartość umowy kredytu mieszkaniowego jest znacznie wyższa niż w pożyczce gotówkowej.
Ryzyko to zauważa oczywiście PKO BP, który od niedawna informuje w swoich sprawozdaniach finansowych zarówno o roszczeniach dotyczących SKD, jak i wykreślenia stawki WIBOR. Na koniec II kwartału przeciwko temu podmiotowi toczyło się 1 975 postępowań o SKD (wzrost o 816 spraw względem IV kw. ur.).
Do końca czerwca 2024 roku PKO BP otrzymał łącznie 245 pozwów dot. klauzul zmiennego oprocentowania (wzrost o 98 pozwów względem końca 2024 roku). Na razie podmiot nie planuje dotwarzać na ten cel rezerw – i nie można się temu dziwić, bo w sprawie WIBORu nie zapadł jeszcze ani jeden prokonsumencki wyrok, a w sprawach SKD orzecznictwo krajowych sądów się dopiero kształtuje.
Spór o WIBOR trafił przed oblicze TSUE. Po lekturze pytań prejudycjalnych bankowcy odlecieli
PKO Bank Polski ma szczególny powód, by czujnie obserwować to, co dzieje się w sądach w kwestii WIBORu. A to dlatego, że 31 maja 2024 roku Sąd Okręgowy w Częstochowie, który rozpatruje sprawę o kredyt złotowy z portfela tego banku, skierował do TSUE cztery pytania prejudycjalne (które zarejestrowano pod sygnaturą C-471/24). Nie sam fakt ich wysłania, a sposób sformułowania zaniepokoił bankowców, którzy z miejsca zaczęli atakować sędziego za rzekome niezrozumienie działania stawki referencyjnej, a nawet za… stronniczość.
Tu szczególnie zabłysnął Tadeusz Białek, czyli prezes Związku Banków Polskich, który, przebywając na Forum Ekonomicznym w Karpaczu, udzielił Rzeczpospolitej wywiadu. Obszernie odnosi się w nim do tego, co myśli o pytaniach sformułowanych przez sędziego – serdecznie zachęcamy naszych czytelników do obejrzenia tego materiału – jest on dostępny na YouTube pod tytułem „WIBOR-u się nie da podważyć”.
Naszym zdaniem panu prezesowi, który z wykształcenia jest przecież prawnikiem, przydałoby się nieco więcej wiary i po prostu szacunku w stosunku do sędziów, którzy próbują uprzątnąć bałagan powstały w wyniku zaniedbań przedstawicieli sektora bankowego. Wszak sugerowanie sędziemu, który chce po prostu orzekać zgodnie z prawem europejskim, tendencyjności i braku obiektywizmu raczej wykracza poza konstruktywną krytykę.
No dobrze, ale czego dotyczą właściwie pytania, które wzbudziły wśród bankowców tyle kontrowersji?
Pytania do TSUE w sprawie WIBORu: dlaczego wywołały zamieszanie w sektorze?
Częstochowski sędzia chce uzyskać pewność co do tego, czy istnieje możliwość badania klauzul zmiennego oprocentowania opartych o wskaźnik referencyjny WIBOR pod kątem nieuczciwości, jak również interesuje go, czy w przypadku stwierdzenia abuzywności tych klauzul umowa kredytowa może pozostać w mocy. Sędzia doprecyzowuje w pytaniu, że chodzi mu o możliwość zachowania umowy w obrocie przy jednoczesnym przyjęciu, że oprocentowanie kredytu będzie oparte wyłącznie o stałą marżę banku.
TSUE już zawnioskował do polskiego rządu w sprawie zajęcia stanowiska w tej sprawie. Czas na jego sformułowanie Polska ma do 26 października 2024 roku. Do tego dnia swoje stanowisko powinny opracować i wysłać także Komisja Europejska, jak i strony toczącego się sporu.
Potrafimy wyobrazić sobie, dlaczego banki są przerażone treścią tych pytań. Po prostu widzą podobieństwa pomiędzy tym, jak zaczyna się spór o WIBOR, a tym, jak wyglądały początki awantury o franki. I boją się, że za 2-3 lata korzystne dla konsumentów wyroki w sprawach dotyczących WIBORu staną się codziennością. A wtedy sektor będzie potrzebował znacznie większej kwoty niż 100 miliardów złotych, by pokryć koszty ryzyka związanego z roszczeniami klientów.
PODSUMOWANIE:
PKO Bank Polski zdecydował się na mądry ruch, który zdejmie z niego część kosztów związanych z masowymi pozwami o kredyty we frankach. Decyzja ta ma wiele plusów: pozwala szybciej wyprowadzić frankowy konflikt z sądów, przyśpiesza proces rozliczeń stron nieważnej umowy i świadczy o tym, że największy bank na rynku dąży już do przyznania, że coś z tą grupą kredytów było jednak nie w porządku. Kierunek tych zmian w podejściu PKO BP uważamy za jak najbardziej racjonalny i korzystny dla obu stron sporu, tylko z różnych przyczyn.
Bardzo prawdopodobne, że decyzją banku zainspirują się konkurencyjne podmioty, które może wreszcie zrozumieją, że przedłużanie sporów frankowych jest zupełnie nieopłacalne. Nawet jeśli ma się środki na bezowocne apelacje i cały zespół prawników gotowych bronić klauzul przeliczeniowych jak niepodległości.