PLN - Polski złoty
CHF
4,59
czwartek, 19 września, 2024

Frankowicze nie rozumieją ugód- redukcja salda zadłużenia NIC nie oznacza! Kiedy warto podpisać ugodę?

Z każdym miesiącem rośnie desperacja banków, wynikająca z masowo przegrywanych procesów o franki. Czymś niezwykle powszechnym jest proponowanie klientowi przez bank ugody w trakcie procesu sądowego, nawet na jego późnym etapie, np. po wyroku wydanym przez sąd I instancji. Portale takie jak Facebook czy X, zrzeszające społeczność frankową, wprost uginają się pod zapytaniami zdezorientowanych kredytobiorców o sens zawierania takiej ugody, gdy bank proponuje umorzenie reszty długu. Sposób formułowania tych pytań, kierowanych w stronę bardziej doświadczonych członków społeczności, pozwala przypuszczać, że znaczna część poszkodowanych w procederze frankowym nie do końca rozumie, jak działa ugoda i ile rzeczywiście jest do stracenia (a nie do zyskania) w wyniku jej podpisania. Dziś postaramy się to szczegółowo, a zarazem prosto nakreślić. Zapraszamy.

  • Wygrałeś już sprawę w sądzie I instancji, a bank proponuje Ci zawarcie ugody? Niemal na pewno propozycja ta jest dla Ciebie niekorzystna, nawet jeśli podmiot zapewnia, że jest dokładnie odwrotnie
  • Banki w swoich propozycjach eksponują tylko to, jaką kwotę są gotowe umorzyć w wyniku zawarcia ugody. Zgodnie milczą co do tego, ile sumarycznie im oddałeś w stosunku do pożyczonej kwoty
  • Jeżeli znacznie nadpłaciłeś kapitał swojego kredytu, np. kwotą kilkudziesięciu czy nawet kilkuset tysięcy złotych, może się okazać, że bank w ofercie ugody zacznie kusić Cię zwrotem części nadpłaty. Zwykle i tu gra jest niewarta świeczki, bo godząc się z kredytodawcą, przyznajesz, że umowa jest ważna i rezygnujesz z wielotysięcznych korzyści
  • Jesteś zmęczony wielomiesięcznym lub wręcz wieloletnim postępowaniem sądowym? Pomyśl o swoim pozwie jak o lokacie, oprocentowanej na 11,25 proc. rocznie. Wyjaśniamy, o co chodzi z odsetkami ustawowymi za zwłokę.

Frankowicze zadają w sieci pytania o sens ugody z bankiem

Aktualnie w krajowych sądach toczy się blisko 200 tysięcy postępowań przeciwko bankom o kredyty w walutach obcych. Powodowie w tych sprawach dążą do uznania ich umów za nieważne i odzyskania tego, co wpłacili bankowi w ramach tzw. świadczenia nienależnego. Banki masowo przegrywają te sprawy (mniej więcej w 99 na 100 przypadków), a więc zrozumiałe jest, że wolałyby, aby trwające procesy nie kończyły się wyrokiem sądu, tylko ugodą.

Frankowicze, którzy weszli już na drogę sądową, otrzymują więc propozycje zawarcia takiego porozumienia, i to na różnych etapach trwania procesu. Niektóre banki są gotowe do polubownego rozwiązania sporu już w krótkim czasie po otrzymaniu pozwu, inne dojrzewają do sformułowania sensownej oferty dopiero po usłyszeniu niekorzystnego dla nich wyroku sądu I instancji. Cecha wspólna tych ugód jest jedna: bank stara się wyeksponować jej wątpliwe zalety i umiejętnie przypudrować wady.

Widać to doskonale na przykładach, którymi dzielą się frankowicze w grupach społecznościowych na portalu Facebook oraz we wpisach na platformie X. Zagubieni kredytobiorcy, nierzadko zmęczeni wielomiesięcznym procesem, chcą dowiedzieć się, czy propozycja banku, którą niedawno otrzymali, ma jakikolwiek sens.

Kredytobiorcy, którzy pozwali bank, konsultują swoje decyzje z Internautami. Od czego mają prawników?

Zastanawiać może fakt, że większość osób szukających pomocy w sieci jest reprezentowana w sądach przez profesjonalnych pełnomocników. Niepokojące jest, że kredytobiorca, który wynajmuje pełnomocnika, pyta o opłacalność ugody na grupie, zamiast zgłosić swoje wątpliwości zatrudnionemu już specjaliście. Naszym zdaniem może to świadczyć o dwóch rzeczach. Po pierwsze o tym, że niektórzy frankowicze dali się zwieść propagandzie banków, głoszącej, że kancelarie prawne odradzają klientom ugody z nieetycznych pobudek i namawiają ich do kontynuowania procesu, bo są w stanie na nim lepiej zarobić. Po drugie, o jakości obsługi w niektórych podmiotach podejmujących się masowego prowadzenia spraw o franki bez odpowiedniego zaplecza merytorycznego.

Piszemy tu przede wszystkim o pseudokancelariach, spółkach z o.o. i akcyjnych, taśmowo pozywających banki w sprawach kredytów frankowych, oraz o lokalnych firmach prowadzonych przez prawników niemających doświadczenia w prawie bankowym. W przypadku nawiązania współpracy z takim podmiotem kredytobiorca często czuje się pozostawiony niejako sam sobie. Świetny kontakt, owszem, jest, ale przed podpisaniem umowy.

Później często okazuje się, że na rozmowę z kimś kompetentnym trzeba czekać w takiej firmie tygodniami. A bank przecież daje kredytobiorcy określony czas do namysłu nad ugodą. W takiej sytuacji nie można się dziwić, że frankowicze zadają pytania o opłacalność ugód na forum publicznym.

Głównym plusem takiego obrotu spraw jest to, że możemy czarno na białym sprawdzić, jak wyglądają aktualnie propozycje ugodowe składane przez banki w przypadku sporów, które już trafiły do sądu.

Nie pytaj, ile bank jest Ci w stanie umorzyć tytułem ugody. Sprawdź, ile są warte roszczenia, z których rezygnujesz

Modelowy przykład wygląda tak: kredytobiorca wstawia we wpisie na Facebooku bądź X screen czy też zdjęcie propozycji banku i pyta, czy warto ją rozważyć. W wielu przypadkach propozycja ta nie zawiera ani informacji o tym, ile kredytobiorca pożyczył od banku, ani ile spłacił. Można się natomiast dowiedzieć z niej, ile bank jest gotów mu umorzyć oraz jaką część z kosztów sądowych zamierza pokryć.

Tak sformułowane pytanie właściwie nie daje żadnego pola do udzielenia konstruktywnej odpowiedzi. Aby można było ocenić opłacalność propozycji, muszą być znane informacje, które bank w niej pominął. To na ich podstawie można stwierdzić, czy oferta jest rzeczywiście godna rozważenia, czy przeciwnie – jej miejsce jest w koszu (oczywiście po uprzednim przesłaniu skanu do pełnomocnika prawnego).

Bo wyobraźmy sobie taką sytuację: kredytobiorca pożyczył od banku 310 tys. zł i spłacił łącznie 430 tys. zł. Jego dług wynosi mimo to jeszcze 170 tys. zł. Frankowicz pozwał bank i wygrał swoją sprawę w I instancji – sąd stwierdził, że umowa jest nieważna, zasądził rozliczenie w oparciu o teorię dwóch kondykcji i nie uznał podniesionego przez bank zarzutu zatrzymania.

Bank po tym wyroku kieruje w stronę kredytobiorcy propozycję polegającą na umorzeniu reszty długu. Początkowo kredytobiorca myśli: „super, z dnia na dzień pozbędę się zadłużenia wobec banku”. Ale czy taka oferta aby na pewno powinna cieszyć? Zwróćmy uwagę na to, ile kredytobiorca zyska, jeśli zrezygnuje z ugody i poczeka na wyrok sądu apelacyjnego, który zapewne będzie bliźniaczy do tego pochodzącego z sądu I instancji.

Wygrywając z bankiem, frankowicz z naszego przykładu ma szansę odzyskać pełną kwotę wpłaconą do banku, tj. 430 tys. zł., wraz z odsetkami ustawowymi za zwłokę wynoszącymi 11,25 proc. rocznie. Przypominamy, że zgodnie ze zaktualizowaną w grudniu ur. linią orzeczniczą, odsetki te, będące niejako sankcją dla banku za niespełnienie roszczeń klienta, gdy tylko je otrzymał, należą się konsumentowi od momentu doręczenia kredytodawcy przedsądowego wezwania do zapłaty, ewentualnie samego pozwu.

Przy założeniu, że kredytobiorca pozwał bank w lutym 2023 roku, a prawomocny wyrok zostanie w sprawie wydany 3 lata później, odsetki ustawowe za zwłokę mogą wynieść łącznie… ponad 147 tysięcy złotych! Sumarycznie więc, już po rozliczeniu się z bankiem z kapitału kredytu, korzyść kredytobiorcy z wyroku wyniesie 267 tysięcy zł „czystej gotówki” + 170 tysięcy zł z tytułu umorzenia reszty salda zadłużenia.

Decydując się na ugodę, kredytobiorca akceptuje, że nie należy mu się ani zwrot świadczenia nienależnego, ani odsetki od niego, czyli łącznie 267 tys. zł. Bank, poprzez świstek papieru wysłany do klienta, dumnie nazywany propozycją ugody, sugeruje, aby ów klient przeszedł obojętnie obok możliwej do uzyskania korzyści, wynoszącej ponad ćwierć miliona złotych.

Może się zdarzyć tak, że propozycja banku będzie wyglądać jeszcze inaczej i zaoferuje on klientowi odstąpienie od pozwu w zamian za zwrot np. 20 tysięcy zł i pokrycie kosztów zastępstwa procesowego. Ta propozycja jest tylko pozornie lepsza: wszak kredytobiorca, wygrywając w sądzie, i tak dostanie zwrot KZP i opłaty za pozew, plus dodatkowe korzyści, o których wspomnieliśmy akapit wcześniej.

Ugoda frankowa kontra unieważnienie umowy a kwestie podatkowe: co warto wiedzieć?

Warto zaznaczyć, że sens propozycji banku będzie jeszcze bardziej wątpliwy, jeżeli jego klient kupił za kredyt we frankach nie jedną, a dwie nieruchomości lub też kupił jedną nieruchomość, ale w prezencie dla kogoś bliskiego, np. dla dziecka. Tu bowiem na scenę wkraczają kwestie podatkowe, które w przypadku ugód frankowych są wyjątkowo mało transparentne. Owszem, frankowicze są zwolnieni z płacenia podatku od ugody, ale tylko w ściśle określonych przypadkach.

Jeżeli przedmiotem finansowania były dwa mieszkania, ugoda obejmie wyłącznie jedno z nich, tylko to, w którym kredytobiorca zamieszkiwał. Wiele kontrowersji narosło wokół mieszkań zakupionych na użytek osób trzecich – np. dzieci. Nie wiadomo, czy fiskus odstąpi w takim przypadku od pobrania podatku. Z kolei w sytuacji, w której umowa jest nieważna w wyniku prawomocnej decyzji sądu, frankowicz nie ma już takiego dylematu. Korzyść uzyskana z tytułu wyroku sądu jest w takim przypadku wolna od podatku, bez względu na to, ile nieruchomości kupiono za kredyt we frankach i kto w nich zamieszkiwał.

Kredytobiorca, który pozwał bank z pomocą dobrego adwokata, zapewne już o tym wszystkim wie. Ten, który wynajął do poprowadzenia swojej sprawy prawnika niewyspecjalizowanego w sporach z bankami, bardzo często nie ma pełni informacji na temat następstw ugody. Co więcej, może zdarzyć się tak, że – wbrew temu, co głoszą banki – kancelaria sama zacznie nakłaniać go do zawarcia ugody.

Dzieje się tak zwłaszcza w sprawach, które dotknął problem przewlekłości. Jeżeli kredytobiorca nawiązał współpracę ze spółką z o.o., która pobrała od niego kilkaset złotych opłaty wstępnej, lub z niewyspecjalizowanym prawnikiem, który za napisanie pozwu wziął 1 tys. zł, to chęć pełnomocnika prawnego do pogodzenia klienta z bankiem rzeczywiście może być duża. Ale nie będzie wynikać z obiektywnych czynników, zwłaszcza związanych z dobrem klienta, a z zimnej kalkulacji takiej kancelarii, która resztę wynagrodzenia otrzyma dopiero po zamknięciu sprawy.

Jeżeli więc Twój pełnomocnik prawny jest zdeterminowany, by nakłonić Cię do podpisania ugody, zastanów się, z czego ta determinacja wynika. Z przewlekłości postępowania? Przecież Ty, jako konsument, nic na tej przewlekłości nie tracisz. Jeśli postępowanie będzie trwało np. 6 lat, co zdarza się niezwykle rzadko, to tytułem samej korzyści odsetkowej zarobisz na wygranej krocie. Straci bank i straci taka kancelaria, która 6 lat czekać będzie na główną część swojego honorarium.

Z doświadczonym prawnikiem możesz wynegocjować dobrą ugodę. Lub wygrać prawomocnie z bankiem po I instancji

Dobry prawnik, działający w kancelarii ściśle wyspecjalizowanej w kredytach frankowych, z pewnością wytłumaczy Ci, jak działają odsetki za opóźnienie i nie będzie Cię namawiał na zawarcie ugody, jeżeli uzna, że Twoje szanse na wygraną w sporze z bankiem są bardzo wysokie. Ale dobry prawnik, w odróżnieniu od słabego, już na początku współpracy pobiera od klienta stosowną opłatę wstępną, która wynosi przeważnie od ok. 9 tys. zł wzwyż. A ponieważ prowadzi takich spraw setki, ma środki potrzebne do realizowania bieżącej działalności, a przewlekłość niektórych postępowań nie wywołuje w nim desperacji.

W 2024 roku pozew frankowy jest w przypadku konsumenta doskonałą lokatą, oprocentowaną odsetkami w wysokości 11,25 proc. rocznie. Który bank zaproponuje Ci taką lokatę, jeśli chcesz ulokować w ten sposób kwotę 300, 400 czy 500 tysięcy złotych na okres 2-3 lat? Żaden. Weź to pod uwagę, gdy otrzymasz od banku kolejną propozycję ugodową.

A jeśli zależy Ci na szybszym zakończeniu sporu, poproś swojego prawnika, żeby wynegocjował dla Ciebie lepsze warunki takiego porozumienia. Wbrew pozorom, banki są otwarte na indywidualne negocjacje, bo wiedzą, że długi proces jest dla nich niekorzystny, nie tylko z uwagi na odsetki ustawowe, ale też wysokie koszty apelacji. Problem po stronie banków jest tak duży, że te coraz częściej szukają oszczędności i… rezygnują z zaskarżania wyroków wydanych w I instancji.

Tak stało się m.in. w sprawie XII C 3052/23, rozpatrzonej przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu dnia 29 kwietnia 2024 roku. Spór sądowy dotyczył umowy kredytu mieszkaniowego Nordea-Habitat, i został przez kredytobiorców wytoczony następcy prawnemu Nordei, czyli bankowi PKO BP, który sprawę przegrał. W wyniku owej przegranej i uznania przez sąd umowy za nieważną, PKO BP został zobowiązany do zwrotu powodom kwoty 398 tys. zł z odsetkami od 31 stycznia 2024 roku. Spór sądowy trwał tylko 5 miesięcy. Jak informuje pełnomocnik kredytobiorców, adwokat Paweł Borowski, PKO BP poddał się po I instancji i nie zaskarżył wyroku. Jego klienci zyskali dzięki temu korzyść wynoszącą 545 tys. zł.

Podobnie zakończyła się sprawa III C 2278/23, rozpatrzona 15 lutego 2024 roku przez sąd na warszawskiej Pradze. Frankowicze, klienci Kancelarii Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni, wytoczyli proces Millennium Bankowi, roszcząc o ustalenie nieważności ich umowy oraz o zapłatę. Sąd przychylił się do obu roszczeń i zasądził od Millennium Banku na rzecz powodów ponad 431 tys. zł z odsetkami od września 2023 roku. Postępowanie trwało 6 miesięcy, a Millennium nie odwołał się od wyroku, dzięki czemu ten stał się prawomocny.

PODSUMOWANIE:

Podstawowym celem banku, proponującego klientowi ugodę, nie jest polubowne zakończenie sporu, a utrzymanie wadliwej umowy w mocy i zarobienie na niej. Kredytobiorca po otrzymaniu propozycji powinien zadać sobie pytanie, ile może stracić na jej przyjęciu – bo zysk, którym kusi bank, jest (w porównaniu z unieważnieniem umowy) iluzoryczny.

Minęły już czasy, w których kredytobiorca frankowy miał powody, by obawiać się wyroku sądu w swojej sprawie. W nowej rzeczywistości orzeczniczej frankowicz ma do ugrania na pozwie „darmowy kredyt plus”, czyli zwrot świadczenia powiększonego o odsetki za zwłokę. To powoduje, że dysproporcje pomiędzy warunkami ugody a skutkami stwierdzenia nieważności umowy znacząco się pogłębiają, o czym bank nie informuje w swojej propozycji, a wręcz robi wszystko, by w żaden sposób tego nie eksponować.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze