Czy mBank wkrótce zmieni właściciela? To pytanie od kilku dni nie schodzi z nagłówków poczytnych portali ekonomicznych. Zasadność tego pytania związana jest z ruchem wykonanym niedawno przez UniCredit, czyli duży, europejski bank zarządzany pewną ręką przez Włochów. UniCredit poinformował w środę, że zwiększył do 9 proc. swoje udziały w należącym do Niemców Commerzbanku. Ten z kolei ma większość akcji w mBanku, czyli jednym z pięciu największych banków notowanych na polskiej giełdzie. O czym świadczy decyzja Włochów? Czy jest szansa, że UniCredit przejmie pakiet kontrolny Commerzbanku i w ten sposób powróci, po kilku latach nieobecności, na polski rynek? I najważniejsze: co to wszystko oznacza dla frankowiczów, którzy chcą pozwać mBank o ustalenie i/lub zapłatę?
- Od kilku już lat mówi się o tym, że polski rynek bankowy nie jest szczególnie atrakcyjny dla inwestorów z zewnątrz, a powodem tego stanu rzeczy jest kwestia masowych sporów o kredyty frankowe. Wiele jednak wskazuje, że trend ten wkrótce się odwróci
- Awantura o franki trwa w najlepsze, ale wygląda na to, że przestaje być ona czynnikiem zniechęcającym dla dużych europejskich banków do wchodzenia na nasz rynek. Coraz głośniej mówi się o możliwości powrotu do Polski włoskiego kapitału
- UniCredit zwiększa swoje wpływy w niemieckim Commerzbanku, który jest właścicielem polskiego mBanku S.A. Szef wywodzącej się z Włoch instytucji finansowej potwierdził w rozmowie z mediami możliwość pełnego przejęcia Commerzbanku od Niemców
- Zdaniem ekspertów za wcześnie jest na spekulacje, co potencjalny nowy właściciel mógłby zmienić w sposobie prowadzenia działalności przez mBank S.A. Czy ta niepewność powinna zmotywować frankowiczów do jak najszybszego pozwania mBanku?
UniCredit zwiększa swoje wpływy w Commerzbanku. Możliwe jest pełne przejęcie
Czy mBank wkrótce czekają wielkie zmiany? Niewykluczone, że już się zaczęły. Pierwszym znakiem mogło być odejście wieloletniego prezesa, Cezarego Stypułkowskiego, do Pekao S.A. Media rozpisywały się o tym transferze przez wiele miesięcy, a twórcy tych artykułów zapewne nie spodziewali się, że już wkrótce mBank może powrócić na nagłówki za sprawą kolejnych zawirowań, znacznie większych niż te kadrowe. Mowa nawet o pełnym przejęciu.
Przypomnijmy, że obecnie pakiet kontrolny mBanku należy do niemieckiego Commerzbanku, który niespecjalnie ingeruje w funkcjonowanie podmiotu i, jak się wydaje, pozwala, by wiele strategicznie istotnych decyzji zapadało w Warszawie. Istnieje możliwość, że podmiot kontrolowany przez Niemców zostanie przejęty przez pochodzący z Włoch UniCredit. Ten europejski gigant finansowy, mający siedzibę w Mediolanie, zwiększył pakiet swoich udziałów Commerzbanku do 9 proc. W posiadanie połowy tych udziałów Włosi weszli za sprawą transakcji, po której drugiej stronie stał niemiecki rząd.
Co dużo ciekawsze, dyrektor generalny UniCreditu, rozmawiając z agencją Bloomberg, potwierdził możliwość przejęcia pakietu kontrolnego Commerzbanku. Grupa UniCredit dysponuje ogromnym budżetem na przejęcia, wynoszącym blisko 10 miliardów euro.
Czy Włosi przejmą kontrolę nad mBankiem S.A.?
Ewentualne przejęcie Commerzbanku przez Włochów mogłoby się odbić na polskim rynku finansowym – wówczas nowi właściciele zyskaliby też kontrolę nad mBankiem S.A., należącym do pięciu największych banków giełdowych w naszym kraju. Jeżeli ten scenariusz doszedłby do skutku, prawdopodobnie nie zaszłaby żadna rewolucja w sposobie działania mBanku.
Choć trzeba zauważyć, że Włosi, którzy mają już doświadczenia z polskim rynkiem bankowości, dali się poznać jako dość mocno ingerujący w procesy decyzyjne. Tak było w przypadku Pekao – banku, który został wykupiony od włoskiego właściciela przez PZU i PFR.
Część środowiska eksperckiego studzi nastroje i mówi wprost, że jest zbyt wcześnie na jakiekolwiek spekulacje. Zarówno w zakresie tego, czy dojdzie do pełnego przejęcia Commerzbanku, jak i ewentualnych późniejszych decyzji Włochów. Trzeba bowiem zaznaczyć, że nie wiadomo, jaka będzie sytuacja kapitałowa podmiotu po fuzji. Jeśli okaże się niezadowalająca, niewykluczone, że mBank zostanie po prostu wystawiony na sprzedaż.
Polski rynek bankowy znów jest dobrym miejscem do inwestowania?
Niektórzy specjaliści rynku uważają ewentualne plany przejęcia Commerzbanku przez UniCredit za dobry prognostyk. To bowiem oznacza, że polski rynek znów staje się atrakcyjnym miejscem dla inwestorów zagranicznych. A przez kilka ostatnich lat omijali oni nasz kraj szerokim łukiem, głównie w związku z problemami sektora dotyczącymi kredytów frankowych.
Tu mBank nie był żadnym wyjątkiem – podmiot ten należy do ścisłej trójki kredytodawców najbardziej zaangażowanych we frankowy konflikt. Do tej pory wydał na frankową wojnę blisko 15 mld zł, co skutkowało kilkoma kwartałami z zaraportowaną stratą, a także niewypłacaniem dywidend.
Przez kilka ostatnich kwartałów sytuacja mBanku znacząco się poprawiła, a on sam, mimo wysokich rezerw na franki i kosztów wakacji kredytowych, raportuje satysfakcjonujący zysk netto, co zawdzięcza głównie panującemu obecnie otoczeniu wysokich stóp procentowych.
Ewentualne przejęcie mBanku a sprawa frankowa: co zrobić w 2024 roku z wadliwymi umowami mPlan i Multiplan?
W związku z możliwymi zmianami na krajowym rynku bankowym, których przyszły kształt jest oczywiście nieznany, pojawia się pytanie: co z frankowiczami? Jak powinien postąpić ktoś, kto ma kredyt frankowy w mBanku, który jeszcze nie został objęty postępowaniem sądowym? Czy warto pozywać bank, gdy umowa została już wykonana i nie trzeba w związku z tym płacić kolejnych rat kapitałowo-odsetkowych?
Śpieszymy z odpowiedzią.
Frankowicze z mBanku powinni jak najszybciej złożyć pozew. Ale nie z powodu możliwego przejęcia
Kredytobiorca frankowy, który jeszcze nie pozwał mBanku, powinien zrobić to jak najszybciej. Ale wcale nie dlatego, że podmiot może przejść z niemieckich rąk we włoskie. Chodzi o to, że to właśnie teraz, w 2024 roku, konsumenci mogą zyskać na takim powództwie najwięcej. Powodem są oczywiście odsetki ustawowe za opóźnienie w zapłacie, których aktualna stawka wynosi 11,25 procent rocznie.
Wysokość ustawowych odsetek za opóźnienie jest powiązana z ustaloną przez Radę Polityki Pieniężnej wysokością głównej stopy referencyjnej. Stopa referencyjna wynosi obecnie 5,75 proc., odsetki za opóźnienie są o 5,5 pp wyższe, a zatem rachunek jest prosty. Prędzej czy później RPP zdecyduje o obniżeniu stóp procentowych, a pierwsza „przecena” kosztu pieniądza może mieć miejsce już w przyszłym roku.
„No dobrze – powie niejeden obserwator rynku – ale przecież w 2022 i 2023 roku stopy procentowe były wyższe, niż są teraz, a więc i korzyść z pozwania banku powinna być wówczas wyższa”. Tu musimy podkreślić zmianę, która nastąpiła w orzecznictwie w grudniu 2023 roku, a zainspirowana została wyrokami TSUE. Choć odsetki ustawowe za opóźnienie były nieco wyższe w latach 2022-2023, to w praktyce frankowicze rzadko kiedy otrzymywali je od banku w pełnej wysokości.
Powodem było to, że sądy, kierowane logiką wywodzącą się z uchwał Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, zasądzały je dopiero od momentu odebrania od konsumenta oświadczenia o świadomości skutków nieważności umowy. Obecnie, po wyrokach TSUE, takie oświadczenie nie jest już wymagane, co więcej, Trybunał potwierdził, że bankowi sądzącemu się z konsumentem nie należy się prawo zatrzymania. Skutek jest taki, że dopiero od 2024 roku polscy frankowicze mogą liczyć na to, że sąd przyzna im pełne odsetki za opóźnienie, liczone za cały proces sądowy.
Każdy, kto chce wyciągnąć dla siebie maksimum korzyści z wygranego procesu przeciwko mBankowi, obojętnie, czy jego pozew ma dotyczyć spłacanej, czy w całości spłaconej umowy, powinien więc sformułować swoje roszczenia najszybciej, jak się da.
Rezygnacje mBanku z apelacji mogą mieć bardzo solidne podstawy – wyjaśniamy, jakie
Czynnikiem, który powinien zachęcić klientów mBanku do działania, jest to, że ten podmiot zmienił ostatnio swoją strategię procesową i stara się minimalizować koszty przegrywanych spraw sądowych. Dąży do tego przede wszystkim poprzez odstępowanie od apelacji. A to oznacza, że kredytobiorca sądzący się z mBankiem ma spore szanse na uprawomocnienie się wyroku stwierdzającego nieważność umowy już po zakończonym procesie w I instancji.
Dzięki temu obie strony procesu zyskują. Wygrany frankowicz cieszy się szybszym rozliczeniem z bankiem, natomiast przegrany podmiot osładza sobie porażkę tym, że mniej wydał na procesowanie się ze swoim klientem.
Wszak apelacja generuje po stronie przedsiębiorcy ogromne koszty – sama opłata za jej wniesienie to 5 proc. od wartości przedmiotu sporu. Z aktualnych statystyk wynika, że banki przegrywają aż 99 proc. takich spraw, a więc śmiało można uznać, że masowe apelacje są bezsensownym przepalaniem pieniędzy, które można by zainwestować w bardziej konstruktywny sposób.
Masowe decyzje czy jednostkowe przypadki – czyli jak często mBank rezygnuje z apelacji
Interesujące, jak zmianę w strategii procesowej banków, w tym mBanku S.A., kreślą duże media. Analizując artykuły w prasie, natykamy się na próby przedstawiania zyskującego na popularności trendu jako czegoś, co ma jak na razie charakter epizodyczny. Zauważamy, że sprzyjający sektorowi dziennikarze nie tylko próbują przekonać czytelników, iż rezygnacje banków z apelacji to jednostkowe przypadki, ale wręcz sugerują, że trudno wskazać, jakie czynniki mogą decydować o odstąpieniu w danej sprawie od odwołania.
Tymczasem wystarczy wejść na stronę którejś z wiodących kancelarii frankowych w Polsce, by zorientować się, jak w wielu przypadkach mBank i jego rynkowi konkurenci nie zaskarżają wyroków, które ewidentnie są dla nich niekorzystne. Poniżej kilka przykładów bezpośrednio dotyczących zakończonych sporów frankowiczów z mBankiem S.A.
Frankowicze prawomocnie wygrywają z mBankiem w Warszawie w 21 miesięcy i zyskują 127 tys. zł
Pierwszy przykład pochodzi z portfolio Kancelarii Adwokata Pawła Borowskiego i dotyczy sprawy zakończonej 13 maja 2024 roku przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Sprawa o sygnaturze XXVIII C 17008/22 trwała łącznie 21 miesięcy i przeprowadzono w niej jedną rozprawę, na której doszło do przesłuchania powodów.
Spór o ustalenie i zapłatę toczył się przeciwko mBankowi S.A., w związku z umową, którą powodowie zawarli w 2006 roku z poprzednikiem prawnym pozwanego, tj. BRE Bankiem S.A. Sprawę rozpatrywał warszawski Wydział Frankowy. Decyzją sądu uznano, że umowa zawarta pomiędzy stronami jest nieważna. Na rzecz kredytobiorców zasądzono od pozwanego kwotę 102 300,27 zł wraz z odsetkami ustawowymi, liczonymi od 28 grudnia 2022 roku. Łączna korzyść powodów z wygranej to 127 tys. zł.
Wyrok jest prawomocny, ponieważ mBank nie zdecydował się na jego zaskarżenie.
Unieważnienie umowy frankowej mBanku w 9 miesięcy: sprawa z Łodzi
Jeszcze szybciej niż w poprzednim przykładzie, bo w zaledwie 9 miesięcy, zakończyło się postępowanie przed Sądem Okręgowym w Łodzi, dotyczące umowy kredytu Multiplan, zawartej z BRE Bankiem w 2003 roku. Frankowicze zainicjowali spór zarejestrowany pod sygnaturą II C 1803/23, formułując w pozwie roszczenie ustalenia nieważności i zapłaty. Oba roszczenia zostały przez sąd uznane za zasadne, co zostało wyrażone wyrokiem z dnia 14 maja 2024 roku.
Sąd Okręgowy w Łodzi ustalił nieistnienie stosunku prawnego pomiędzy zwaśnionymi stronami, jak również zasądził od pozwanego mBanku na rzecz powodów kwotę 175 848,94 zł wraz z odsetkami, które liczyć należy od dnia 24 października 2023 roku. Uwzględniając konieczność wzajemnych rozliczeń z bankiem, łączny zysk kredytobiorców z wyroku wyniósł 124 tys. zł.
Kancelaria Adwokata Pawła Borowskiego poinformowała na swojej stronie, że wyrok jest już prawomocny – bank nie złożył bowiem odwołania w sprawie.
mBank przegrywa z frankowiczami w Krakowie i nie składa apelacji. Zysk kredytobiorców z wyroku to 350 tys. zł
Nie tylko w Warszawie i w Łodzi, ale również w Krakowie mBank stosuje swoją nową strategię procesową, polegającą na nieskładaniu apelacji w przypadku negatywnych dla niego wyroków. Taka sytuacja miała miejsce np. w sprawie I C 3363/23, zakończonej dnia 24 kwietnia 2024 roku, po zaledwie 9 miesiącach od zainicjowania sporu.
W niniejszej sprawie Sąd Okręgowy w Krakowie przychylił się do głównych roszczeń powodów i uznał umowę mPlan, zawartą przez nich w 2006 roku z BRE Bankiem S.A., za nieważną. Nadto zasądził od pozwanego mBanku S.A. na rzecz powodów kwotę 338 276,88 zł wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie, naliczanymi od dnia 19 sierpnia 2023 roku. Kredytobiorcy zyskali na wyroku aż 350 tys. zł.
Kancelaria Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni informuje na swojej stronie internetowej, że mBank zaproponował kredytobiorcom rozliczenie w trybie porozumienia kompensacyjnego, co pozwoliło zabezpieczyć interesy jej klientów.
PODSUMOWANIE:
Plotka mówiąca o tym, że UniCredit, poprzez ewentualne przejęcie Commerzbanku, może zyskać kontrolę nad mBankiem S.A., zdecydowanie nie wzięła się znikąd. Taka ewentualność jak najbardziej istnieje, choć na obecnym etapie jest zbyt wcześnie, by oceniać prawdopodobieństwo sfinalizowania takiej transakcji w najbliższej przyszłości.
Należy jednak podkreślić, że możliwe przejęcie mBanku przez Włochów najprawdopodobniej w żaden sposób nie wpłynie na sytuację kredytobiorców frankowych. Nie oznacza to, że frankowicze z mBanku powinni wstrzymywać decyzję o pozwaniu swojego kredytodawcy. Jest dokładnie odwrotnie – pozew warto sformułować jak najszybciej, ale z uwagi na dodatkowe korzyści z unieważnienia umowy, związane z panującym otoczeniem ekonomicznym, nie zaś ze względu na możliwą zmianę właściciela mBanku.