To był jeden z ważniejszych dni w tegorocznym kalendarzu frankowiczów, przede wszystkim tych, których bank został objęty postępowaniem upadłościowym. Chodzi oczywiście głównie o kredytobiorców z Getinu, których obecnym przeciwnikiem procesowym jest syndyk masy upadłościowej podmiotu, robiący, co w jego mocy, by zatrzymać toczące się postępowania. 19 września 2024 roku Sąd Najwyższy podjął uchwałę III CZP 5/24, odpowiadającą na pytanie o to, czy postępowania sądowe dotyczące ustalenia nieważności umów kredytowych mogą być kontynuowane po tym, jak w toku tych postępowań pozwany bank wszedł w procedurę upadłościową. Okazuje się, że – wbrew tezom głoszonym przez syndyka GNB – jak najbardziej takie postępowania mogą być kontynuowane. W artykule wyjaśniamy, jak ta uchwała przełoży się na sytuację kredytobiorców w sądach.
- Sąd Najwyższy po raz kolejny ujął się za kredytobiorcami, poszkodowanymi przez banki w procederze frankowym, tym razem wskazując, że mogą oni dochodzić swoich praw przed sądem w powództwie o nieważność, nawet jeśli jest ono skierowane przeciwko upadłemu podmiotowi
- Decyzja Sądu Najwyższego jest jak policzek wymierzony w syndyka masy upadłościowej GNB, który od kilku dni przekonywał w mediach, że działania polskich sądów, kontynuujących postępowania o nieważność, stoją w opozycji do obowiązującego prawa
- Syndyk Getin Noble Bank rzekomo chce zaproponować frankowiczom ugody, a nawet spotkał się z jednym ze stowarzyszeń konsumenckich, by poznać oczekiwania kredytobiorców. Wiele wskazuje, że był to ruch wyłącznie propagandowy, a rzeczywiste intencje syndyka są dalekie od gołębich
- Frankowicze z Getin Noble Banku właśnie teraz muszą być czujniejsi niż kiedykolwiek: gra toczy się o unieważnienie ich umów i pozbawienie syndyka wszelkich sposobności do żądania zwrotu kapitału, który – przyjmując nieważność kredytu – dawno został już spłacony.
Sąd Najwyższy daje zielone światło frankowiczom do sądzenia się z Getinem o nieważność umów
Cóż to był za dzień! Od rana getinowscy frankowicze z wypiekami na twarzy czekali, co w ich sprawie zasądzi Sąd Najwyższy. Uchwała III CZP 5/24 miała zdecydować o dalszych losach postępowań dotyczących nieważności umów kredytów pseudowalutowych, których upadły Getin ma w swoim portfelu aż nadto. Reszta jego działalności została przeniesiona przed dwoma laty do utworzonego w tym celu banku pomostowego, który dziś działa pod szyldem VeloBank.
Sąd Najwyższy nie zawiódł frankowiczów i wydał uchwałę zgodnie z zapowiedzią, 19 września 2024 roku. Co najważniejsze, jest ona w pełni korzystna dla kredytobiorców z Getinu. Sąd Najwyższy uznał bowiem, że toczące się postępowania sądowe o ustalenie, zainicjowane przez konsumentów przeciwko bankowi, który już w trakcie tych postępowań ogłosił upadłość, nie są sprawami o wierzytelność, którą należałoby zgłosić w masie upadłości. A skoro nie są to sprawy o wierzytelność, to mogą być podjęte z chwilą ustanowienia syndyka dla takiego upadłego podmiotu.
Z ustaleniem osoby syndyka Getinu żaden kredytobiorca nie będzie mieć problemu – Marcin Kubiczek, który obejmuje to jakże prestiżowe stanowisko, jest frankowiczom doskonale znany. I stara się wręcz podsycać tę popularność poprzez udzielane wywiady – ostatni głośny wywiad został opublikowany na portalu Business Insider, o czym nieco więcej za chwilę.
Wpierw parę słów o tym, co prokonsumencka uchwała Sądu Najwyższego oznacza dla kredytobiorców z Getinu.
Przyszłe następstwa ustawy SN III CZP 5/24 są nie do przecenienia: co zyskają frankowicze z Getinu?
Frankowicze mający spór z Getinem wreszcie mogą odetchnąć z ulgą. Sądy nie mają już żadnych podstaw do wstrzymywania procesów toczących się z ich powództwa przeciwko syndykowi masy upadłościowej podmiotu. A trzeba jasno podkreślić, że syndyk dwoił się i troił, by zablokować te postępowania, motywując to tym, że roszczenia kredytobiorców mogą uszczuplić majątek masy upadłościowej.
To zdaniem frankowiczów, jak również ich pełnomocników prawnych, jest oczywistą bzdurą: jak bowiem ma dojść do uszczuplenia majątku upadłego Getin Noble Banku, skoro środki, które chce pozyskać od kredytobiorców syndyk, są świadczeniem nienależnym, wynikającym z abuzywnej i nieważnej umowy? Trudno oczekiwać, że syndyk nie zdaje sobie z tego sprawy.
Taktyka przyjęta przez niego w sądowej batalii z frankowiczami jest prosta, a zarazem bardzo sprytna: jeśli zablokowane zostaną postępowania o ustalenie, to kredytobiorcy nie uzyskają wyroków stwierdzających nieistnienie stosunku prawnego pomiędzy stronami umowy, a wtedy, przynajmniej w teorii, kredytobiorcy nadal będą musieli spłacać swoje zobowiązania.
W teorii, bo uczciwie trzeba przyznać, że sądy w ostatnich miesiącach wykazały się rozumem i godnością, i w wielu przypadkach prawomocnie zabezpieczyły powództwa konsumentów w taki sposób, że pozwoliły im nie spłacać zakwestionowanych kredytów, a syndykowi zakazały zgłaszania tego faktu do BIK. Nie wszyscy kredytobiorcy mieli jednak takie szczęście. I to właśnie dla nich uchwała Sądu Najwyższego ma kluczowe znaczenie.
Bo wyobraźmy sobie sytuację, w której SN jednak przychyla się do pokrętnej logiki syndyka Getinu i uznaje, że postępowania nie mogą być kontynuowane, ponieważ dotyczą wierzytelności podlegających pod zgłoszenie do masy upadłościowej. Kredytobiorcy nie mają zabezpieczenia roszczeń, ich sprawy są wstrzymywane do czasu ustalenia pełnej listy wierzytelności, co – zdaniem wielu ekspertów – może trwać latami.
Syndyk nie kryje, że frankowicze nie są w priorytetowej grupie wierzycieli. Numerem 1 na liście jest Bankowy Fundusz Gwarancyjny. To również wierzytelność BFG jest najwyższa, liczona w miliardach złotych. Do tej pory syndyk GNB zdążył przekazać do Funduszu jedynie 907 milionów złotych. To kropla w morzu potrzeb, bo wartość wierzytelności, którą BFG wciąż dysponuje wobec masy upadłościowej Getinu, wynosi… 6,3 mld zł! A przecież upadłość GNB została ogłoszona w lipcu 2023 roku! Czy uda się zaspokoić całość roszczenia BFG?
Jest to bardzo wątpliwe, a skoro tak, to frankowicze, którzy, zgodnie z wolą syndyka zgłosiliby swoją wierzytelność do masy upadłościowej i grzecznie spłacali raty swoich kredytów, aż ten łaskawie zamknie listę i zacznie rozpatrywać zgłoszenia, najprawdopodobniej zostaliby na lodzie. Nie tylko nie odzyskaliby NIC z tego, co wpłacili do momentu ogłoszenia restrukturyzacji, a potem upadłości Getinu, ale jeszcze bezsensownie zasililiby masę upadłości kolejnymi ciężko zarobionymi tysiącami złotych, które również okazałyby się potem nie do odzyskania.
Logikę w tym dostrzegać może tylko sam syndyk.
Syndyk GNB mami kredytobiorców ugodami. Na jego intencje nabrało się jedno ze stowarzyszeń
Aż trudno uwierzyć, że po kilkunastu miesiącach działalności syndyka Getin Noble Banku ktokolwiek wierzy jeszcze w jego intencje godzenia się z kredytobiorcami. A jednak. Na słowicze wdzięki w głosie syndyka dało się nabrać jedno z większych stowarzyszeń konsumenckich, które przystąpiło do rozmów z nim właśnie w obszarze zawierania ugód.
Kredytobiorcy, na wieść o rozpoczęciu tych rozmów, nie kryli swojego zaskoczenia, czasem wręcz gniewu. Wielu z nich od miesięcy bezskutecznie próbuje się dogadać z syndykiem, składając własne propozycje ugody. Wszystko to na nic się zdaje, bo syndyk albo nie zdradza jakiegokolwiek zainteresowania polubownym rozwiązaniem, albo proponuje takie warunki ugody, które, w świetle obecnego stanu orzeczniczego, są po prostu nie do zaakceptowania.
Szybko okazało się, że podjęcie przez syndyka rozmów ze stowarzyszeniem przyniosło mu wymierne korzyści wizerunkowe. Zapewnienia syndyka dotyczące gotowości do godzenia się zostały na poważnie przyjęte przez… środowisko dziennikarskie. Marcin Kubiczek udzielił niedawno wywiadu portalowi Business Insider, w którym nakreślił mniej więcej to, jak takie ugody miałyby wyglądać.
W przestrzeni internetowej roi się od komentarzy frankowiczów, którzy zrozumieli z tego tyle, że syndyk rozważa umorzenie im reszty długu, pod warunkiem, że ci spłacili już kapitał kredytu. Oczywiście w przeliczeniu z franków na złotówki. Należy bardzo ostrożnie podejść do takich zapewnień i bacznie analizować, jakie miałyby być dokładne warunki tych ugód, o ile rzeczywiście syndyk je zaproponuje.
W skrajnym scenariuszu może się okazać, że ktoś, kto pożyczył od banku 100 tys. CHF, gdy kurs helweckiej waluty wynosił 2 zł, a spłacił Getinowi 250 tys. zł, nie będzie miał powodów, by cieszyć się z ugody. Może nie tylko nie odzyskać od Getinu tych 50 tys. zł, ale i niewykluczone, że syndyk każe mu dopłacić, bo frank kosztuje dziś przecież znacznie ponad 4 zł.
Trudno nazwać taką ugodę interesem życia, a pochlebne komentarze kierowane pod adresem propozycji syndyka są najpewniej wyrazem niezrozumienia jej założeń.
Czy syndyk GNB wyciśnie portfele frankowiczów jak cytrynę? Oto plan, na który muszą uważać kredytobiorcy
„Nie chcę, ale muszę” – tak można podsumować taktykę syndyka GNB w zetknięciu z roszczeniami frankowiczów. W rozmowie z dziennikarzem Business Insider Marcin Kubiczek jawi się prawie jako dobry wujek. Bardzo chciałby dobra frankowiczów, którzy przecież są wierzycielami Getinu, a on, jako syndyk masy upadłościowej, reprezentuje także ich interesy.
To właśnie w interesie frankowiczów dążył do zablokowania postępowań sądowych o nieważność, po to, by w masie upadłościowej zostało więcej środków. Niestety te niedobre sądy, na wniosek pełnomocników pozywających go kredytobiorców zdecydowały się kontynuować postępowania, a biednemu syndykowi nie pozostało już nic innego, jak do tych postępowań przystąpić, a następnie przepalać środki pozostałe w masie upadłości na bezsensowne apelacje.
Największym zagrożeniem dla kredytobiorców z Getinu jest scenariusz, w którym po unieważnieniu umowy syndyk upomina się o zwrot kapitału kredytu. Przypomnijmy, że najpowszechniejszym sposobem rozliczeń pomiędzy frankowiczami a bankami jest w tej chwili teoria dwóch kondykcji. Strony postępowania mają dwa odrębne roszczenia, każda domaga się zwrotu tego, co przekazała drugiej w ramach unieważnionej umowy.
Problem w tym, że kredytobiorcy nie mają szans na odzyskanie czegokolwiek od syndyka, bo, jak zostało wskazane wcześniej, priorytetowym wierzycielem jest Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Ta niemożność po stronie frankowiczów nie będzie stanowiła dla syndyka przeszkody w domaganiu się zwrotu kapitału kredytu. Kapitału, który dawno został już spłacony. Środkiem, który może zapobiec temu scenariuszowi, jest instytucja potrącenia.
Kredytobiorcy mogą złożyć oświadczenie o potrąceniu przy zgłaszaniu wierzytelności do masy upadłościowej, co można zrobić online, przez system KRZ. Z instytucji potrącenia frankowicze korzystają oczywiście również w postępowaniach sądowych, które toczą się przeciwko syndykowi w związku z roszczeniami unieważnienia umowy.
Skutecznie podniesiony zarzut potrącenia zapobiega sytuacji, w której syndyk zgłasza się po zwrot kapitału w przypadku, gdy ów kapitał dawno został już spłacony, nierzadko ze sporą nawiązką.
PODSUMOWANIE:
Frankowicze wygrali kolejną ważną bitwę w wojnie o franki: udało im się uzyskać od Sądu Najwyższego jasną odpowiedź na pytanie dotyczące możliwości sądzenia się z syndykiem upadłego banku o nieważność umów. Szanse na odzyskanie pieniędzy od Getinu w dalszym ciągu pozostają niemal zerowe – tu właściwie nic się nie zmienia. Ale postępowania o nieważność mogą toczyć się bez zakłóceń, a samym kredytobiorcom najprawdopodobniej dużo łatwiej będzie teraz zabezpieczyć roszczenia w sporze z syndykiem.
Uchwała Sądu Najwyższego w oczywisty sposób pokazuje, że wypowiedzi syndyka odnoszące się do rzekomych bezprawnych działań sądów w zakresie kontynuowania postępowań o ustalenie nie mają żadnej merytorycznej wartości. Syndyk Getinu mówi dużo i pięknie, i być może jest w stanie przekonać do swoich poglądów tę część opinii publicznej, która sprzyja sektorowi bankowemu. Ale nie przekonał do nich Sądu Najwyższego, i to powinno być dla konsumentów najważniejsze.