Od wielu miesięcy bankowcy starają się przekonać opinię publiczną do tego, że wskaźnik WIBOR jest w pełni miarodajny, transparentny i zgodny z wszystkimi unijnymi wymogami. Kredytobiorcy złotowi podchodzą do tych twierdzeń z dystansem, i słusznie. Trudno traktować z pełną powagą twierdzenia bankowców, którzy identyczną taktykę stosowali w początkowej fazie konfliktu frankowego. Przedstawiciele sektora zdają się mówić „problemu nie ma, można się rozejść”. Przekonują wręcz, że pojawiające się w przestrzeni publicznej informacje o możliwych nieprawidłowościach w sposobie ustalania stawki referencyjnej są szkodliwe społecznie i mogą spowodować finansową krzywdę po stronie samych konsumentów. Zastanówmy się, ile rzeczywistej troski, a ile chłodnej kalkulacji jest w słowach bankowców.
- Sądy odnotowują coraz większy wpływ pozwów o WIBOR. Z najnowszych danych ujawnianych przez sam sektor bankowy wynika, że takich postępowań toczy się już blisko 1,2 tys.
- Póki co w sprawach dotyczących stawki referencyjnej nie zapadł ani jeden prokonsumencki wyrok. Bankowcy wcale nie czują się w związku z tym pewniej, bo wiedzą, że początkowy kurs orzeczniczy sądów w sprawach o kredyty w CHF również nie był korzystny dla klientów sektora
- Zarówno banki, jak i strona rządowa zdają sobie sprawę z ryzyka związanego z ewentualnym podważeniem transparentności stawki WIBOR. Jedni i drudzy robią, co mogą, by uwiarygodnić wskaźnik i tym samym zniechęcić konsumentów do jego kwestionowania
- Złotówkowiczów czeka długa droga do podważenia hipotek opartych o klauzule zmiennego oprocentowania. Banki z pewnością wdrożą szeroko zakrojoną kampanię propagandową, podobną do tej stworzonej na potrzeby sporu o franki. Podpowiadamy, czego powinni spodziewać się kredytobiorcy w najbliższych miesiącach.
W sądach toczy się 1,2 tys. spraw sądowych o stawkę WIBOR. Pierwsze prokonsumenckie wyroki są tylko kwestią czasu?
Banki zmagają się w tej chwili z trzema typami powództw, które stanowią lub już wkrótce stanowić będą dla nich problem. Pierwszy typ to oczywiście pozwy o ustalenie i/lub zapłatę, składane przez frankowiczów. To największy kłopot bankowców, nie tylko ze względu na ilość toczących się postępowań (jest ich ok. 200 tys.) i wartość przedmiotu sporu, ale i skalę sądowych porażek.
Drugim problemem są pozwy o sankcję kredytu darmowego, których kredytobiorcy złożyli blisko 10 tys. W tych postępowaniach linia orzecznicza cały czas ewoluuje. Jeszcze niedawno banki masowo wygrywały takie postępowania, nic nie robiąc sobie z roszczeń kredytobiorców. Sytuacja powoli zmienia się na korzyść konsumentów, których pozycja została wzmocniona przez zeszłoroczny wyrok TSUE w sprawie przeciwko Providentowi S.A. Efekt? Jeden z giełdowych banków (konkretnie Alior) już utworzył rezerwy na ryzyka związane z tymi postępowaniami.
Trzeci typ powództw, który stanowi wyzwanie dla sektora, to ten dotyczący stawki referencyjnej WIBOR i klauzul zmiennego oprocentowania nawiązujących do niej. Z danych płynących z sektora bankowego, aktualnych na koniec lipca br., wynika, że takich postępowań jest w sądach ok. 1,2 tys., a wśród prawomocnych wyroków dotyczących roszczeń „odwiborowania” umów brak choćby jednego o prokonsumenckim wydźwięku.
To się jednak może wkrótce zmienić, a zmiana ta ponownie, tak jak w sprawach frankowych i o SKD, może być podyktowana wyrokiem TSUE. W sprawie WIBORu zapytanie do Trybunału złożył Sąd Okręgowy w Częstochowie, co miało miejsce 31 maja 2024 roku. TSUE wezwał już stronę polską do zaprezentowania swojego stanowiska w kwestii stawki referencyjnej. KPRM ma na to czas do 28 października. Wyroku TSUE w sprawie C-471/24 należy spodziewać się nie wcześniej jak w połowie 2025 roku.
Banki zwierają szyki w obliczu nowego zagrożenia. Twierdzą, że informacja o nietransparentności WIBORu jest fałszywa
Co jakiś czas przedstawiciele sektora bankowego testują nowe spiny (czyli, szerzej ujmując, propagują swoją interpretację różnych faktów lub wydarzeń) dotyczące WIBORu. Jeszcze niedawno bankowcy, pytani przez dziennikarzy o pozwy dotyczące stawki referencyjnej, próbowali zaśmiać to zjawisko i wręcz dawali do zrozumienia, że ma ono charakter marginalny i jest zupełnie bez znaczenia.
Obecnie już żaden bankowiec nie rozciąga ust w drwiącym uśmiechu, gdy padają niewygodne pytania o WIBOR. Wielu z nich reaguje wręcz nerwowo, kontrując, że pojawiające się w przestrzeni publicznej informacje o nieważności WIBORu to „fake newsy”, rozpowszechniane rzekomo przez kancelarie prawne wyspecjalizowane w podważaniu umów kredytowych.
Bankowcy twierdzą, że upowszechnianie tych informacji może przynieść konsumentom zgubne skutki. W ich mniemaniu kredytobiorcy, którzy decydują się na pozwanie banku za WIBOR, nie zdają sobie sprawy z tego, jakie są możliwe konsekwencje tego wyboru. Przedstawiciele sektora są właściwie pewni, że konsumenci stoją na przegranej pozycji, a skoro tak, to przyjdzie im ponieść gigantyczne koszty zastępstwa procesowego, wynoszące zwykle kilkanaście tysięcy złotych (za obie instancje łącznie), o honorarium kancelarii nawet nie wspominając.
Dodatkowo ci kredytobiorcy, którym uda się zabezpieczyć roszczenie w sporze z bankiem, czyli uzyskać zgodę sądu na wstrzymanie spłaty rat lub samej tylko części odsetkowej zależnej od WIBORu, muszą liczyć się z tym, że w razie przegranej będą zmuszeni szybko rozliczyć się z powstałych z zaległości. Dla wielu konsumentów może się to okazać problematyczne.
Oto najczęstsze argumenty bankowców na podparcie tezy o zgodności WIBORu z prawem
Jakie metody stosują bankowcy, by przekonać kredytobiorców do tego, że WIBORu nie da się podważyć? Zwykle posługują się następującymi argumentami:
- nad procedurą wyznaczania WIBORu czuwa administrator stawki, GPW Benchmark, który posiada wszelkie niezbędne zezwolenia i pilnuje, żeby w trakcie całego procesu nie dochodziło do żadnych manipulacji
- stawka WIBOR znajduje się wśród pięciu kluczowych wskaźników referencyjnych wymienionych w rozporządzeniu BMR, czyli można przyjąć, że stanowi ona część prawa UE
- stawka w latach 2018-2019 przeszła proces dostosowania jej do regulacji wynikających z rozporządzenia BMR
- GPW Benchmark udostępnia na swojej stronie kompleksowe informacje dotyczące dostosowania metody kwotowania wskaźnika WIBOR do prawa UE
- rozporządzenie BMR określa, w jaki sposób należy wyznaczać wskaźnik w przypadku, w którym na rynku międzybankowym jest zbyt mało transakcji.
Z WIBOR-em będzie to samo, co z frankami? Wiele na to wskazuje
Jeśli prześledzimy historię działań sektora w przypadku awantury o kredyty we franku i zestawimy to z tym, co wyczyniają banki w sporze o WIBOR, szybko zauważymy pewne analogie. Początkowy etap to udawanie, że problem nie istnieje. W przypadku WIBORu mamy go już za sobą – bankowcy zrezygnowali z bagatelizowania tej kwestii mniej więcej wtedy, gdy sądy zaczęły przyznawać złotówkowiczom pierwsze zabezpieczenia roszczeń.
Drugi etap to forsowanie własnej narracji i jednoczesne straszenie klientów konsekwencjami kierowania roszczeń na drogę sądową. Na tym etapie jesteśmy obecnie. Dokładnie tak samo było w przypadku franków – bankowcy podawali szereg argumentów rzekomo świadczących o tym, że klauzule przeliczeniowe obecne w umowach kredytów frankowych to absolutny standard w branży i rzeczą zupełnie normalną jest to, że konsument ponosi ryzyko związane ze zmianą kursu walutowego.
Jak bardzo źle zestarzały się argumenty banków, wie każdy, kto na bieżąco obserwuje, co dzieje się w kwestii sporów o franki.
Czy rząd ugnie się pod naciskami banków w sprawie WIBOR-u? A może już to zrobił?
Równolegle bankowcy realizują etap trzeci, tj. próbują wywierać naciski na rząd, by ten pomógł im zdusić problem, póki da się go jeszcze opanować. Sektor ma już na tym polu pierwsze sukcesy – największym jest odwołanie Rzecznika Finansowego, dr Bohdana Pretkiela, którego główną „winą” jest to, że przedstawił prokonsumencki pogląd w indywidualnej sprawie, którą kredytobiorcy założyli Velo Bankowi. Oczywiście oficjalny powód odwołania dr Pretkiela z funkcji RF jest zupełnie inny – rzekomo chodzi o to, że podał on nieprawdę w oświadczeniu podczas ubiegania się o stanowisko.
Stanowisko państwowych instytucji względem stawki WIBOR jest korzystne dla banków – za transparentnością stawki opowiadają się m.in. UOKiK, NBP i KNF. Opinia Rzecznika Finansowego, wyrażona w istotnym poglądzie dot. sprawy klientów Velo Banku, stoi niejako w poprzek stanowisk tych instytucji.
Bardzo ciekawi nas, jak będzie wyglądać opinia Państwa Polskiego w sprawie prowadzonej obecnie przed TSUE – domyślamy się, że kredytobiorcy złotowi nie mają co liczyć na takie wsparcie, jakie przed kilkoma laty otrzymali frankowicze.
Gra toczy się po prostu o zbyt wysoką stawkę – liczba aktywnych hipotek złotowych jest ponad trzykrotnie wyższa niż liczba wszystkich kredytów frankowych udzielonych przez banki do 2011 roku.
A WIBOR to nie tylko hipoteki, ale szereg innych instrumentów finansowych. Rząd nie mógłby sobie pozwolić na wydanie prokonsumenckiego stanowiska w sprawie, która zawisła przed TSUE, nawet jeśli argumenty przemawiające za nieważnością stawki byłyby oczywiste.
Jak banki będą zniechęcać złotówkowiczów do pozwów? Nasza prognoza bankowej propagandy na sezon 2024/2025
Czego mogą spodziewać się złotówkowicze w zaostrzającej się wojnie z sektorem bankowym? W naszej ocenie banki już wkrótce rozkręcą szeroko zakrojoną kampanię, której założeniem będzie przykrycie narracji prawników specjalizujących się w podważaniu umów kredytowych.
Sektor będzie wprost zasypywał media wygodnymi dla siebie statystykami i milczał o zdarzeniach, które nie będą pasować do głoszonych tez. O porażkach złotówkowiczów w sądach będą rozpisywać się największe tytuły w kraju. Z kolei pojedyncze zwycięstwa, jeśli się pojawią, będą określane jako irrelewantne. Należy spodziewać się również tego, że sektor będzie przypuszczał werbalny atak na sędziów mających odwagę, by kierować kolejne pytania do TSUE, zabezpieczać roszczenia kredytobiorców, a w przyszłości wydawać w tych sprawach prokonsumenckie wyroki.
Chodzi oczywiście o to, by sędziowie niechętnie przyglądali się słabym stronom klauzul zmiennego oprocentowania i by uwierzyli na słowo bankowcom, że WIBORu nie da się zakwestionować. Tak po prostu. W końcu lepiej przyznać rację bankowi, przy okazji zgadzając się ze stanowiskiem kluczowych instytucji państwowych, niż wystawiać się na surową krytykę, nierzadko zawierającą argumenty ad personam.
Przekonał się o tym sędzia z Częstochowy, który w maju skierował pytania do TSUE. Medialne ataki na jego osobę nie ustały do dziś – bankowcy zdążyli zarzucić mu nie tylko niezrozumienie działania wskaźnika, ale i brak obiektywizmu oraz tendencyjność pytań.
Jednocześnie bankowcy nadal będą atakować swojego głównego wroga, czyli kancelarie prawne. W tym celu będą starali się oczywiście wpłynąć na rząd, by ten wprowadził regulacje dotyczące rynku usług prawnych, które mogłyby utrudnić funkcjonowanie kancelariom odszkodowawczym, prowadzonym w formie spółek kapitałowych.
Chodzi o to, by z rynku zniknęły podmioty, które prowadzą sprawy o WIBOR (a przede wszystkim te o franki) z bardzo niskim kosztem początkowym. W ten sposób dostęp do opieki prawnej zostanie ograniczony kredytobiorcom pozostającym w najtrudniejszej sytuacji. Ale tylko pozornie. Tacy konsumenci nadal będą mogli pozwać bank, tylko już nie z pomocą spółki, pozostającej poza kontrolą samorządu zawodowego, a z profesjonalną kancelarią adwokacką.
Wprawdzie nawiązanie współpracy z adwokatem wiąże się z uiszczeniem adekwatnej do rodzaju sprawy opłaty wstępnej, ale nie można przy tym zapominać, że taką opłatę można rozłożyć na raty. Tym sposobem konsument zyskuje łatwy dostęp do opieki prawnej, bez nadwyrężania domowego budżetu, i jednocześnie zwiększa swoje szanse na uzyskanie korzystnego wyroku.
Trzeba podkreślić, że to właśnie wyspecjalizowani adwokaci, a nie słabo opłacani prawnicy łapiący zlecenia od spółek z o.o., mają największe doświadczenie w prowadzeniu spraw z zakresu prawa bankowego, najlepsze, wypracowywane latami know-how i, co za tym idzie, najwyższą skuteczność w udowadnianiu bankom błędów. Błędów, za które, w przypadku kredytów frankowych, bankowcy płacą już miliardy złotych. Czas pokaże, czy ta sama historia powtórzy się w przypadku kredytów złotowych.
Bankowcy grają na czas? W końcu WIBOR kiedyś spadnie, a wtedy…
Niewykluczone, że działania informacyjne sektora skoncentrowane wokół WIBORu są obmierzone na „przezimowanie” do pierwszych obniżek tej stawki, które mogą mieć miejsce już w przyszłym roku.
Nie jest żadną tajemnicą, że motywacja złotówkowiczów do konstruowania pozwów o wykreślenie stawki jest ściśle związana z jej aktualną wysokością. Determinacja konsumentów znacząco osłabnie, gdy wskaźnik powróci do poziomu sprzed podwyżek, co wpłynie na wyraźne obniżenie miesięcznych rat spłacanych przez polskich kredytobiorców.
Sektor, czekając na tę obniżkę, nie pozostaje bierny i oczywiście namawia konsumentów, by ci przechodzili ze zmiennej na stałą stopę. Chodzi o to, by na okres co najmniej 5 lat zamrozić oprocentowanie kredytów hipotecznych na rekordowym poziomie i przy okazji wyeliminować z nich ryzyko prawne. Kredytobiorcy, do których bank zgłosi się z ofertą przejścia na stałe oprocentowanie, powinni więc trzy razy zastanowić się nad jej przyjęciem.
PODSUMOWANIE:
Sektor bankowy rozumie już, że spór o WIBOR nie jest dla niego wyimaginowanym zagrożeniem. W związku z tym zaczyna wdrażać działania bliźniaczo podobne do tych z początków wojny o kredyty w CHF.
Wystarczy prześledzić informacje prasowe sprzed 10 lat, dotyczące problematyki kredytów pseudowalutowych i sprawdzić, jak wyglądała wówczas narracja banków, a następnie zestawić to z argumentami, którymi posługuje się sektor w 2024 roku w sprawie WIBORu – ilość elementów wspólnych w tamtej i w tej kampanii jest wprost uderzająca.
Jaki z tego wniosek? Złotówkowicze powinni uzbroić się w cierpliwość. Frankowicze bardzo długo pracowali na swój sukces w sądach, a zanim ten nadszedł, wielu z nich przegrało swoje procesy z bankami. Na zmiany w orzecznictwie potrzeba czasu i… przynajmniej jednego, a najlepiej kilku wyroków TSUE, dających sądom zielone światło do eliminacji klauzul zmiennego oprocentowania z umów.