PLN - Polski złoty
CHF
4,61
sobota, 23 listopada, 2024

mBank musi oddać Frankowiczom jednak jeszcze więcej pieniędzy – jest oficjalny komunikat

mBank nie może liczyć na taryfę ulgową u frankowiczów: kwartalne koszty rezerw przeznaczonych na ryzyka prawne kredytów w walutach obcych będą wyższe, niż można było przypuszczać. I to mimo tego, że aktualne pokrycie aktywnych hipotek w CHF rezerwami wynosi w mBanku ponad 130 proc. Jaką pulę środków odłożył mBank w III kwartale 2024 roku na rozliczenia nieważnych hipotek frankowych? Co wpłynęło na konieczność dotworzenia kolejnych, bardzo wysokich rezerw kwartalnych? I co musiałyby zrobić władze mBanku, by jak najszybciej zażegnać spór z frankowiczami?

  • Wiemy, ile mBank odłożył w III kwartale na ryzyka kredytów we franku – to aż 953 mln zł, czyli niewiele mniej niż w okresie kwiecień – czerwiec
  • Łącznie mBank odłożył już na rozliczenia z frankowiczami blisko 15,5 mld zł – i to z pewnością nie koniec, do sądów idą bowiem kolejni klienci, liczący na „darmowy kredyt”
  • Powodem, dla którego mBank wciąż, mimo stuprocentowego pokrycia aktywnych hipotek rezerwami, musi księgować kolejne odpisy, są… m.in. roszczenia ex-frankowiczów
  • Jeżeli mBank nie zacznie proponować porozumień posiadaczom zamkniętych umów frankowych, nie ma nawet co myśleć o prędkim zakończeniu kosztownego konfliktu.

mBank w III kwartale 2024 roku przeznaczył 953 mln zł na ryzyka frankowe – wojna o darmowe kredyty trwa

Gdy krajowe banki giełdowe zamykały II kwartał 2024 roku, w mediach pojawiło się sporo spekulacji na temat możliwości rychłego wygaszenia konfliktu frankowego. Wszak giganci rynku, może poza Santanderem, albo zdołali już uzyskać stuprocentowe pokrycie rezerwami aktywnych hipotek we franku, albo bardzo niewiele im do tego brakowało. Scenariusze te, z pełną powagą kreślone przez niektórych ekspertów w ogólnopolskich mediach, wskazują na niezrozumienie tematu. To nie wciąż aktywne hipoteki we franku są dla banków największym problemem. Niespodziewanym obciążeniem okazują się bowiem… w całości zamknięte kredyty, nierzadko spłacone przed kilkoma laty.

Choć „niespodziewane” to może zbyt wielkie słowo – bo przecież pęd ex-frankowiczów ku pozwom nie dla wszystkich okazał się zaskoczeniem. Naszej redakcji nie zdziwiło ani trochę, że tych kilkanaście prokonsumenckich wyroków TSUE, które mamy za sobą, ośmieliło byłych kredytobiorców do sądzenia się. Ale banki, które mają wielomilionowy budżet na różne analizy eksperckie, jednak okazały się na ten scenariusz zupełnie nieprzygotowane, co świadczy o tym, w jak szczelnej bańce informacyjnej tkwią bankowcy.

Skutki widać teraz – podmioty, o których mówiło się, że największe koszty związane z frankami mają już za sobą, muszą dowiązywać kolejne gigantyczne rezerwy. Świetnym tego przykładem jest mBank, który już poinformował, że koszty ryzyka prawnego kredytów w CHF za III kwartał 2024 roku wyniosą 953 mln zł. To naprawdę niewiele mniej niż w II i I kwartale 2024 roku, gdy mBank odłożył na franki kolejno 1,37 mld zł i 1 mld zł. Łącznie, uwzględniając rezerwy z III kwartału, podmiot ten zaksięgował na poczet hipotek frankowych odpisy w wysokości 15,5 mld zł. Kwota ta nie została pomniejszona o koszty, które mBank już poniósł w związku z porażkami sądowymi i podpisanymi dobrowolnymi ugodami.

Prawie 1 mld zł rezerw frankowych nie przeszkodzi bankowi w wygenerowaniu zysku. Jak informują media, wynik netto mBanku za III kwartał 2024 roku najpewniej będzie dodatni. Kwartał wcześniej mBank zaraportował 420 mln zł zysku netto, a wynik ten udało się wypracować mimo nieco wyższych niż w zamkniętym właśnie kwartale kosztów frankowych oraz dodatkowego jednorazowego wydatku rzędu 260 mln zł brutto z przeznaczeniem na przedłużoną akcję wakacji kredytowych.

Więcej informacji na temat zysków i kosztów mBank poda w sprawozdaniu finansowym, które ma zostać udostępnione 31 października.

Saga frankowa, mimo wysiłków mBanku, wcale się nie kończy

Bardzo długo było tak, że bankowcy przekonywali i społeczeństwo, i samych siebie, iż problem kredytów frankowych będzie bliski rozwiązania wtedy, gdy uda im się uzyskać stuprocentowe pokrycie portfela zagrożonego pozwami utworzoną rezerwą. Tak się jednak nie stało, co wielu obserwatorów rynku może wprawiać w konsternację.

Przypomnijmy, że na koniec II kwartału 2024 roku mBank mógł się pochwalić 130-procentowym pokryciem rezerwami aktywnych hipotek we franku. Był to jeden z najlepszych wyników na rynku, co budziło podziw ze względu na zasobność frankowego portfela tej instytucji. Inne podmioty, które szczycą się podobnym wskaźnikiem pokrycia, takie jak Pekao S.A. i ING Bank Śląski, mają u siebie znacznie mniej umów zagrożonych pozwem.

mBank, mimo pokrycia aktywnych hipotek frankowych w 130 proc., nadal pakuje pieniądze w rezerwy – dlaczego?

Czy mBank zrobił coś źle lub czegoś nie przewidział, że musi dotwarzać kolejne rezerwy na franki? Odpowiedź to: tak i tak. Podstawowy błąd mBanku polegał na tym, że jeszcze w 2021 roku nie zaproponował frankowiczom uczciwych ugód, w dodatku takich, które w wyczerpujący sposób informowałyby konsumentów o następstwach porozumienia. Z pierwszymi ugodami podmiot wystartował dopiero pod koniec 2021 roku i były one skierowane do ograniczonej liczby kredytobiorców, a warunki proponowane przez podmiot były znacznie gorsze niż to, co w tamtym czasie proponował swoim klientom np. PKO BP.

Pierwsza ważna aktualizacja programu nastąpiła dopiero jesienią 2022 roku, gdy było już za późno na dyktowanie frankowiczom warunków. W międzyczasie doczekali się oni kilku ważnych wyroków TSUE, z których każdy był dla nich korzystny. Frankowicze nabrali pewności siebie i nie chcieli już godzić się z mBankiem według starych zasad. Podmiot przespał więc dobry moment na trwałe wyeliminowane z obrotu tysięcy hipotek we franku. Teraz to się na nim mści, bo kredytobiorcy ani myślą odstąpić od roszczeń i, mimo wysyłanych do nich kolejnych propozycji ugodowych, formułują kolejne pozwy o ustalenie i zapłatę.

Zjawisko to jest szczególnie problematyczne ze względu na zmianę w sposobie zasądzania korzyści odsetkowych, która nastąpiła w krajowym orzecznictwie wskutek wyroków TSUE z grudnia 2023 roku. Za chwilę szerzej omówimy tę kwestię, nim jednak to nastąpi, skoncentrujmy się na tym, czego mBank w sporach z kredytobiorcami nie przewidział. Do niedawna mBank wychodził z założenia, że ex-frankowicze nie mają dość motywacji, by iść do sądu z pozwem o zapłatę. Bardzo się jednak mylił, bo korzystne orzecznictwo europejskie, a w konsekwencji i krajowe, mocno zachęciło tę grupę uprawnionych do złożenia roszczeń przed sądem.

Tendencję tę doskonale widać w liczbach, które udostępnił mBank w raporcie za I półrocze 2024 roku: sumarycznie podmiot otrzymał od frankowiczów pozwy w sprawie 21 621 umów, a 4 283 z tej liczby to umowy spłacone przed złożeniem powództwa. Na koniec II kwartału 2024 roku roszczenia dotyczące spłaconych umów stanowiły blisko 20 proc. wszystkich złożonych przeciwko mBankowi powództw frankowych. Jeżeli mBank nie zakwalifikuje tej grupy klientów do programu ugodowego na sensownych, uczciwych warunkach, to najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że następne kwartały upłyną mu pod znakiem rezerw na zakończone umowy.

Odsetki ustawowe powodem, dla którego mBank modyfikuje strategię procesową?

Wróćmy teraz do grudnia 2023 roku, gdy TSUE wydał wyroki w sprawach C-140/22 i C-28/22. To wówczas okazało się, że – zdaniem sędziów Trybunału – sądy nie mogą pozbawiać konsumentów prawa do odsetek ustawowych za zwłokę, co wcześniej było nagminne z uwagi na podnoszony przez banki zarzut zatrzymania. Wg TSUE odsetki te należą się konsumentowi już od momentu, w którym doręczył bankowi swoje roszczenie – w praktyce oznacza to więc, że bank musi je zapłacić kredytobiorcy za cały proces, i to licząc od pełnej kwoty roszczenia, obejmującego całe świadczenie nienależne.

Nie można bowiem zapominać, że obecnie w sądownictwie dominuje nie teoria salda, a teoria dwóch kondykcji, zgodnie z którą każda ze stron frankowego sporu rości od drugiej o zwrot tego, co ta przekazała jej w toku wykonywania nieważnej już umowy. Przez kilkanaście lat spłaty swoich kredytów frankowicze przekazali bankom w ratach kapitałowo-odsetkowych kwoty rzędu 300, 400 czy 500 tys. zł – i od tych kwot należą im się wspomniane odsetki, wynoszące na chwilę obecną aż 11,25 proc. rocznie.

To, jaką korzyść odsetkową uzyska frankowicz, zależne jest więc nie tylko od tego, o jaką kwotę rości od banku, ale również od tego, jak długo będzie trwał jego proces. Z tym bywa bardzo różnie – niektóre sprawy kończą się w I instancji już po paru miesiącach, a inne ciągną się latami. Czynnikiem, który może mieć na to wpływ, jest przede wszystkim obciążenie referatu sędziego, do którego trafi dana sprawa.

Należy jednak podkreślić, że z uwagi na korzyść odsetkową, którą obecnie sądy przyznają konsumentom, czas trwania procesu przestaje mieć znaczenie – pozywając bank, kredytobiorca zabezpiecza teraz swoje roszczenie przed utratą wartości, i to znacznie skuteczniej, niż gdyby wrzucił te środki na najlepiej oprocentowaną lokatę.

Odsetki to tylko jeden z kosztów, z którymi muszą borykać się banki w postępowaniach frankowych. Drugim, wcale nie mniej istotnym, jest opłata za apelację, wynosząca 5 proc. od wartości przedmiotu sporu. Bank musi uiścić tę opłatę, jeśli chce zaskarżyć wyrok. Co więcej, jeśli przegra, nie odzyska tych środków. A banki przegrywają blisko 99 na 100 postępowań przed sądami apelacyjnymi. „Wrzucanie” do kieszeni Skarbu Państwa kilkudziesięciu tysięcy złotych tytułem odwołania nie jest więc dla banku najlepszą inwestycją.

Prawdopodobnie to właśnie dlatego (i z powodu odsetek) mBank, jak i inne podmioty mające problem z frankami, coraz częściej rezygnuje ze składania apelacji, co przyczynia się do ograniczenia całkowitych kosztów związanych z procesem. Podmiot nie musi płacić za zaskarżenie wyroku ani za opiekę prawną w II instancji, nie poniesie też kosztów zastępstwa procesowego za sprawę przed sądem apelacyjnym i… zredukuje wysokość odsetek ustawowych za opóźnienie, należnych kredytobiorcy za całe postępowanie. Sumarycznie, w pojedynczym procesie, bank zaoszczędza w ten sposób od kilkudziesięciu do nawet stu kilkudziesięciu tysięcy złotych.

A korzystają na tym frankowicze, którzy szybciej i bez zbędnego stresu unieważniają swoje umowy w sądach. Tak jak w przykładach poniżej.

Sąd Okręgowy w Łodzi unieważnia umowę mBanku w 9 miesięcy, a ten nie składa apelacji

9 miesięcy – tyle trwało postępowanie przed Sądem Okręgowym w Łodzi w sprawie II C 1803/23, zainicjowanej przez klientów mBanku, którzy w 2003 roku zawarli z poprzednikiem prawnym podmiotu, BRE Bankiem, umowę kredytu Multiplan. Kredytobiorcy w pozwie umieścili roszczenia dotyczące ustalenia i zapłaty – w obu przypadkach sąd przychylił się do argumentacji kredytobiorców i, po pierwsze, uznał umowę za nieważną, a po drugie, zasądził od mBanku na rzecz powodów kwotę 175 tys. zł z odsetkami liczonymi od 24 października 2023 roku. Wyrok został wydany 14 maja 2024 roku i jest już prawomocny – jak informuje adwokat Paweł Borowski, pełnomocnik prawny kredytobiorców, mBank nie złożył apelacji od tego wyroku. Łącznie kredytobiorcy zyskali na unieważnieniu swojej umowy kwotę 124 tys. zł.

Frankowicze wygrywają z mBankiem w SO w Warszawie i zyskują 517 tys. zł

Nieco dłużej, bo 36 miesięcy, trwała sprawa XXVIII C 5650/23, dotycząca umowy Multiplan podpisanej w 2007 roku. Kredytobiorcy złożyli pozew w Wydziale Frankowym Sądu Okręgowego w Warszawie, znanego z tego, że na jednego sędziego przypada tam blisko 1 500 spraw. Zrozumiałe więc, że postępowania trwają tam dłużej niż w innych jednostkach w kraju.

Powództwo dotyczyło roszczeń o ustalenie i zapłatę, a w obu przypadkach sąd uznał je za zasadne. W wyroku z dnia 20 maja 2024 roku potwierdził, że umowa jest nieważna, a pozwany musi oddać powodom kwotę 517 tys. zł z odsetkami za opóźnienie, liczonymi od 15 lutego 2024 roku. Mimo klęski, mBank nie złożył apelacji i zaakceptował wyrok sądu I instancji, dzięki czemu jest on już prawomocny. Kredytobiorców w niniejszej sprawie reprezentowała Kancelaria Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.

PODSUMOWANIE:

Jeszcze wiele miliardów złotych będzie musiał odłożyć mBank na uczciwe rozliczenia z kredytobiorcami frankowymi. Już co piąta umowa mBanku, która trafia do sądu, jest w całości spłacona, a z kwartału na kwartał udział ex-frankowiczów w pozywaniu tego podmiotu rośnie, co widać po sprawozdaniach okresowych publikowanych przez Grupę.

Bank nie chce proponować frankowiczom lepszych ugód, nie chce też płacić im odsetek ustawowych za wieloletnie procesy. Dlatego od niedawna przyjmuje strategię polegającą na odstępowaniu od apelacji. Dzięki temu kredytobiorcy szybciej unieważniają swoje umowy Multiplan i mPlan, a sam mBank płaci im odsetki ustawowe wyłącznie za I instancję. Można to określić jako swego rodzaju kompromis pomiędzy oczekiwaniami zwaśnionych stron.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze