Media, rozpisując się o przewlekłości postępowań frankowych, zwykle koncentrują się wokół sytuacji panującej w sądach I instancji, głównie okręgowych, bo to tam, z uwagi na wartość przedmiotu sporu, trafia zdecydowana większość spraw o nieważność i zapłatę. Kwestia sądów apelacyjnych, które mają przecież tak samo istotny udział w unieważnianiu umów frankowych, jak sądy I instancji, często jest pomijana. Tymczasem w tej chwili to właśnie jednostki apelacyjne spowalniają tempo procesów frankowych: w wielu z nich na podjęcie podstawowych czynności w sprawie trzeba czekać wiele miesięcy. Czy kredytobiorcy mają powody, by obawiać się przebiegu procesów w sądach II instancji?
- Jeszcze niedawno informowaliśmy, że na rozprawę w sądzie apelacyjnym czeka się znacznie krócej niż w sądzie I instancji. Niestety, to już przeszłość. Jednostki apelacyjne, zwłaszcza te w dużych miastach, przeżywają oblężenie, z którym nie najlepiej sobie radzą
- Działania Ministerstwa Sprawiedliwości służące usprawnieniu procesów frankowych skoncentrowane są głównie wokół sądów I instancji. Tymczasem sądy apelacyjne pilnie potrzebują interwencji, która ułatwi im prawomocne wyprowadzenie z obrotu prawnego dziesiątek tysięcy umów
- Pocieszające jest to, że frankowicz, którego sprawa utknie w apelacji, najprawdopodobniej nie będzie stratny na tym fakcie: zgodnie z obowiązującą linią orzeczniczą należą mu się odsetki ustawowe za zwłokę banku w zapłacie, liczone za cały proces sądowy
- Podejście banków do procesów apelacyjnych jest niejednolite: niektóre banki coraz częściej rezygnują z zaskarżania niekorzystnych decyzji sądów, z kolei inne nadal robią, co w ich mocy, by maksymalnie skomplikować trwające procesy. Ujawniamy, jaka jest taktyka poszczególnych banków w sporach o franki.
Sądy apelacyjne nie radzą sobie z lawiną powództw frankowych: czy doczekają się pomocy od resortu sprawiedliwości?
Niejednokrotnie w ostatnich miesiącach informowaliśmy naszych czytelników o tym, że sytuacja w wydziałach cywilnych, w odniesieniu do spraw frankowych, powoli się stabilizuje. Wyrazem tego jest regularne uzyskiwanie pokrycia wpływu w najbardziej zapracowanym wydziale w Polsce, znajdującym się w Sądzie Okręgowym w Warszawie (mowa oczywiście o XXVIII Wydziale Cywilnym). Na poprawę sytuacji w sądach I instancji złożyło się kilka czynników:
- w przypadku Wydziału Frankowego ogromną rolę odegrała nowelizacja kpc z kwietnia 2023 roku, wprowadzająca zmiany we właściwości miejscowej sądów
- wyjaśnienie, wpierw przez TSUE, a następnie przez Sąd Najwyższy, ostatnich wątpliwości w zakresie rozsądzania spraw o nieważność i zapłatę, jak i tych o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału
- konsekwentne wprowadzanie przez Ministerstwo Sprawiedliwości zmian w wydziałach cywilnych (m.in. rozszerzanie kadr o nowe etaty sędziowskie i asystenckie)
- mniejszy wpływ nowych powództw, będący naturalną konsekwencją tego, że liczba aktywnych hipotek do zakwestionowania radykalnie się w ostatnich kwartałach skurczyła, zarówno na skutek spłaty tych kredytów, jak i zawieranych ugód.
Poprawa sytuacji w sądach I instancji oczywiście nas cieszy, jednak tym, co zaczyna niepokoić, jest obecny stan sądów apelacyjnych, które mają coraz większy problem z rozpatrywaniem wpływających do nich spraw w rozsądnym terminie.
Prawnicy frankowi, a przede wszystkim ich klienci, mają wszelkie powody do niezadowolenia z tempa podejmowania podstawowych czynności w sprawach, w których doszło do zaskarżenia wyroku. Czas potrzebny na sporządzenie samego uzasadnienia i dostarczenie apelacji do kancelarii w skrajnych przypadkach wynosi kilkanaście miesięcy.
Nie lepiej wygląda czas oczekiwania na ustalenie pierwszej rozprawy. Pocieszające jest tylko to, że w sprawach frankowych toczących się w II instancji pierwsza rozprawa zwykle jest tą ostatnią – po niej następuje wydanie wyroku, w 99 proc. przypadków korzystnego dla frankowiczów.
Przyczyny katastrofalnej sytuacji sądów apelacyjnych – gdzie ich szukać?
Jakie są przyczyny zakorkowania sądów apelacyjnych? Sytuację w sądach można porównać do rzeki, której poziom znacznie podnosi się w trakcie powodzi. Fala powodziowa przetacza się przez kolejne miejscowości, czyniąc ogromne spustoszenia. Cóż, dziś możemy powiedzieć, że główna fala „frankowa” przeszła już przez sądy I instancji, które powoli podnoszą się po kataklizmie. „Powódź” jednak się nie skończyła – zagrożenie dotarło do sądów II instancji, gdzie wywołuje te same problemy, co wcześniej w sądach okręgowych.
Aby zrozumieć skalę problemu, wystarczy przypomnieć, że tylko w I półroczu 2024 roku sądy okręgowe w Polsce wydały 36 tys. wyroków. W zdecydowanej większości przypadków wyroki te zostały zakwestionowane przez banki (a często również przez samych frankowiczów, niezadowolonych np. z wysokości zasądzonej na ich rzecz korzyści odsetkowej). Sprawy więc trafiły (a część z nich dopiero trafi) do sądów apelacyjnych, które nie były przygotowane na taki wpływ. Przypomnijmy, że tempo orzecznicze sądów okręgowych znacznie w ostatnich kwartałach przyśpieszyło: przykładowo w 2023 roku sądy okręgowe wydały o 74 proc. więcej orzeczeń niż rok wcześniej.
Najwięcej nowych wyroków „produkują” największe jednostki, takie jak Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Kraków czy Poznań. Kluczową rolę, tak jak przed nowelizacją kpc, odgrywa XXVIII Wydział Cywilny, który ma na biegu ponad 43 tys. postępowań, a przeciętne obciążenie referatu sędziowskiego wynosi tam 1 350 spraw.
Dlaczego o tym piszemy? A dlatego, że w II instancji nie ma ani jednego wyspecjalizowanego w kredytach frankowych wydziału. Wyroki wydawane przez sędziów Wydziału Frankowego, następnie zaskarżane przez banki, trafiają więc do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który nie ma wystarczających mocy przerobowych, by obsłużyć te sprawy tak szybko, jak życzyliby sobie tego frankowicze.
Masz kredyt w jednym z tych banków? Twoje szanse na prawomocny wyrok po I instancji rosną
Opisywana sytuacja jest frustrująca nie tylko dla samych kredytobiorców, ale również dla części banków. Jak wskazują dobre kancelarie frankowe, niektóre banki zmieniły swoją strategię procesową na skutek nowego sposobu naliczania na rzecz konsumentów korzyści odsetkowej. W grudniu 2023 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał dwa wyroki przesądzające o tym, że odsetki ustawowe za opóźnienie powinny być liczone już od momentu, w którym bank dowiedział się o roszczeniach kredytobiorcy.
Banki nie mają jak się przed tym bronić – podnoszenie zarzutu zatrzymania przestało spełniać swoją dotychczasową rolę, czyli pozbawiać konsumentów odsetek. Efekt jest łatwy do przewidzenia: długi proces sądowy równa się wysokie odsetki ustawowe za opóźnienie w zapłacie. Radą na niepłacenie odsetek za trwający wiele miesięcy proces apelacyjny jest oczywiście… niezaskarżanie wyroku sądu I instancji. I niektóre banki idą właśnie tą drogą.
Nieskładanie apelacji, nawet w przypadku bardzo niekorzystnych wyroków, jest coraz powszechniejsze w takich podmiotach jak mBank, Millennium Bank, PKO Bank Polski czy BNP Paribas.
Na przeciwległym biegunie są banki, które nic nie robią sobie ze zmiany orzeczniczej i dalej komplikują procesy, tak jakby zależało im na maksymalnym odłożeniu w czasie wydania wyroku. W takim podejściu przoduje oczywiście upadły Getin Noble Bank (a właściwie jego syndyk), ale nie tylko – chodzi również o podmioty, których działalność w Polsce jest ograniczona do obsługi aktywnego portfela kredytów we franku.
Mowa tu oczywiście o BPH S.A. oraz Raiffeisen Banku. Wśród banków obecnych na rynku i aktywnie pozyskujących w Polsce nowych klientów, które stosują podobną taktykę, jest… Pekao S.A. Przypuszczamy, że podmiotowi nie zależy aż tak na skróceniu postępowań i uzyskaniu oszczędności – Pekao ma niewielki portfel kredytów frankowych i zawiązane wysokie rezerwy na ryzyka tych produktów.
Najbardziej zdeterminowane do szybszego kończenia postępowań są te banki, których portfel frankowych hipotek jest bardzo zasobny, a chęć aktywnego uczestnictwa w rynku i pozyskiwania nowych klientów więcej niż przeciętna.
Sądy Apelacyjne potrzebują wsparcia resortu sprawiedliwości – czy rząd rzuci sędziom koło ratunkowe?
Pytanie, co zamierza zrobić Ministerstwo Sprawiedliwości, by przyśpieszyć procesy w apelacji. Jak na razie nie słychać o rozwiązaniach dedykowanych sądom drugoinstancyjnym, co jest błędem: doświadczeni sędziowie od miesięcy wskazują, że to właśnie one potrzebują pilnego wsparcia z uwagi na mnogość spraw, które trafiają do nich z sądów I instancji. Być może pewną pomocą będzie planowane łączenie postępowań, czyli spraw z powództwa kredytobiorcy (o nieważność i/lub o zapłatę) i z powództwa banku (o zwrot kapitału).
Kierunek tych zmian jest jak najbardziej słuszny. Obecnie banki są silnie skoncentrowane na wysyłaniu frankowiczom przedsądowych wezwań do zapłaty – robią to nawet wobec klientów, z którymi nie pozostają w sporze sądowym, w obawie przed przedawnieniem roszczeń. Intensyfikacja działań banków w tym obszarze może bardzo szybko przełożyć się na nagły wzrost toczących się postępowań frankowych – a przypomnijmy, że sądy już teraz zmagają się z blisko 200 tys. takich spraw, z czego zdecydowana większość została zainicjowana pozwami kredytobiorców.
Tak frankowicze wygrywają z bankami: prawomocne wyroki bez apelacji
Na koniec sprawdźmy, jak może skończyć się sprawa o nieważność i zapłatę, gdy tylko bank wykazuje wolą szybkiego jej zakończenia. Jak się okazuje, odsetki ustawowe w wysokości 11,25 proc. rocznie są dla wielu kredytodawców bardzo skuteczną zachętą do niekomplikowania procesów i akceptowania wyroków I instancji lub proponowania klientom zawarcia porozumienia kompensacyjnego.
- I C 2222/23 – dnia 19 marca 2024 roku Sąd Okręgowy w Płocku rozpatrzył sprawę, którą kredytobiorcy wytoczyli Millennium Bankowi w związku z umową kredytu zawartą w 2008 roku. W pozwie domagali się ustalenia nieważności umowy oraz zwrotu świadczenia nienależnego – i to udało im się uzyskać. Sąd uznał umowę za nieważną oraz zasądził od Millennium Banku na rzecz frankowiczów kwotę ponad 199 tys. zł. Postępowanie trwało 6 miesięcy, a wyrok jest już prawomocny. Frankowicze byli reprezentowani przez Kancelarię Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni
- I C 1183/23 – również z 2008 roku pochodzi umowa z portfela mBanku S.A., zakwestionowana przez kredytobiorców przed Sądem Okręgowym w Opolu. Wyrok w sprawie zapadł po 7 miesiącach od wniesienia pozwu, konkretnie dnia 21 grudnia 2023 roku. Jak informuje reprezentujący frankowiczów adwokat Paweł Borowski, jego klientom udało się unieważnić umowę, ponadto sąd zasądził na ich rzecz od pozwanego kwoty 86.598,06 zł i 62.732,81 CHF. Łączna korzyść z tego prawomocnego już wyroku to po stronie kredytobiorców aż 457 tys. zł.
PODSUMOWANIE:
Sądy Apelacyjne mają poważny problem z obsłużeniem tysięcy spraw, które w ostatnich miesiącach opuściły jednostki I instancji. Jednak sytuacja nie jest problematyczna dla samych frankowiczów, ponieważ czekanie na prawomocny wyrok może im się bardzo opłacić: powodem są oczywiście odsetki ustawowe za opóźnienie, wynoszące na chwilę obecną aż 11,25 proc. rocznie.
Podejście poszczególnych banków do problemu przewlekłości postępowań (w kontekście należnej konsumentom korzyści odsetkowej) jest bardzo różne i w dużej mierze zależne od tego, czy podmiot wciąż aktywnie działa na polskim rynku oraz jak zasobny jest jego portfel hipotek frankowych.
Resort sprawiedliwości powinien jak najszybciej przyjrzeć się sytuacji sądów odwoławczych i nie czekać, aż strony procesowe same się dogadają ponad głowami orzeczników. Rządzący muszą mieć z tyłu głowy to, że banki desperacko chcą zabezpieczyć możliwość dochodzenia swoich roszczeń o zwrot kapitału. A w związku z tym wysyłają i będą wysyłać kredytobiorcom kolejne pozwy, które w perspektywie kilkunastu miesięcy dołożą swoje „trzy grosze” do i tak już katastrofalnej sytuacji w apelacji.