Przed ponad tygodniem Polacy poznali założenia programu „Sprawne sądy”, przy pomocy którego rządzący chcą zreformować wymiar sprawiedliwości. Minister Adam Bodnar przedstawił publicznie 10 filarów, na których ma opierać się zmiana w sądach. Nie zabrakło oczywiście wątku frankowiczów, których sprawy przeciwko bankom są obecnie jednym z większych wyzwań krajowego sądownictwa. W jaki sposób frankowicze skorzystają na usprawnieniach planowanych przez resort i jak JUŻ TERAZ na plany Ministerstwa Sprawiedliwości reagują banki, zamieszane w proceder frankowy?
- Sprawy frankowe wkrótce dostaną szansę na szybsze rozpatrywanie – taką obietnicę składają przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości, prezentujący siódmy z dziesięciu filarów programu „Sprawne sądy”
- W założeniach projektu chodzi między innymi o wzmocnienie wydziałów cywilnych kolejnymi etatami asystenckimi, ograniczenie wymogów dowodowych, a także wspieranie rozwoju programu dobrowolnych ugód
- Przedsięwzięciem realizowanym z największym rozmachem najprawdopodobniej okaże się wdrożenie Digitalnego Asystenta Sędziego, który pomoże orzecznikom w tworzeniu uzasadnień wyroków, a nawet i treści samych orzeczeń
- Banki już w tej chwili wiedzą, że zapowiedzi Ministerstwa są korzystne głównie dla ich przeciwników procesowych. Dlatego, nie czekając na wdrożenie siódmego filaru, realizują własne pomysły na wygaszenie frankowego konfliktu. Niektóre są mocno zaskakujące. Szczegóły w tekście.
Dzięki programowi „Sprawne sądy” frankowicze zyskają szanse na szybsze wyroki
21 listopada 2024 roku minister sprawiedliwości Adam Bodnar ujawnił szczegóły programu „Sprawne sądy”, opartego o 10 filarów, spośród których każdy ma przełożyć się na usprawnienie pracy krajowego sądownictwa.
Przedsięwzięcie ma być szeroko zakrojone i uwzględniać zarówno zmiany organizacyjne, kadrowe, jak i legislacyjne. Sprawom frankowym poświęcony jest filar siódmy, skupiający się na poprawie tempa orzeczniczego tych postępowań. Należy jednak zauważyć, że wśród założeń programu jest więcej takich, które pośrednio lub bezpośrednio mogą przysłużyć się frankowiczom.
Chodzi tu przede wszystkim o filar pierwszy, dotyczący digitalizacji sądów, w tym stworzenia systemu skanowania akt papierowych, a także usprawnienia dostępu do danych znajdujących się w dokumentach cyfrowych.
Nie jest tajemnicą, że do wydziałów cywilnych sądów okręgowych i apelacyjnych w każdym miesiącu wpływają tysiące pism, nierzadko czekających tygodniami na puszczenie ich dalej, a co za tym idzie, odpowiednio szybką odpowiedź. Prawnicy frankowiczów często narzekają na tempo pracy sądów, a dzięki digitalizacji istnieje szansa na poprawę w tym konkretnym aspekcie.
Interesujący jest również filar drugi, skoncentrowany na zwiększeniu obsady asystenckiej, głównie w sądach rejonowych, ale również i okręgowych. Docelowo na dwóch sędziów ma przypadać jeden asystent. Rządzący zabezpieczyli w budżecie opracowanym na rok 2025 środki niezbędne na utworzenie 1 159 etatów asystenckich w rejonach. Co niezwykle istotne, 50 asystentów resort chce przydzielić do sekcji zajmujących się kredytami frankowymi w sądach okręgowych.
Zaraz zaraz… ale przecież w Polsce jest tylko jeden wyspecjalizowany wydział frankowy, w Sądzie Okręgowym w Warszawie. No właśnie – ministerstwo i w tym zakresie planuje zmiany.
Będzie więcej wydziałów frankowych: kolejny zacznie pracę już 1 grudnia 2024 roku
Już 1 grudnia 2024 roku w Poznaniu ruszy druga po stołecznym XXVIII Wydziale Cywilnym sekcja frankowa. Następne wydziały tego typu powstaną w nadchodzącym roku. Co niezwykle istotne, wydział frankowy zostanie też uformowany w warszawskim Sądzie Apelacyjnym, co najprawdopodobniej będzie stanowiło game changer dla frankowiczów sądzących się z bankami w stolicy.
W tej chwili wskaźnik opanowania wpływu w apelacji wynosi ok. 36 proc. Dla porównania w okręgu ów wskaźnik utrzymuje się na poziomie blisko 95 procent. Różnica jest więc zatrważająca i resort powinien wdrożyć wszelkie niezbędne działania, by sądy II instancji jak najszybciej „wyrównały” do okręgów.
No dobrze, a co z filarem siódmym programu „Sprawne sądy”? Prócz wspomnianych już nowych etatów asystenckich frankowicze powinni spodziewać się m.in. ograniczenia wymogów dowodowych w zakładanych bankom sprawach. Resort chce się także skoncentrować na zachęcaniu stron do zawarcia polubownej ugody – w ministerstwie trwają już zaawansowane prace nad nowym wzorcem ugodowym, które powinny zakończyć się jeszcze w 2024 roku.
Niezwykle obiecującą zmianą może się okazać wdrożenie Digitalnego Asystenta Sędziego (DAS), czyli innowacyjnego systemu opartego o sztuczną inteligencję, którego zadaniem ma być m.in. projektowanie uzasadnień, a nawet orzeczeń dla spraw frankowych.
Eksperci wyjaśniają w mediach, że sprawy frankowe są idealne do wykorzystania w nich dobrodziejstw AI, ze względu na to, że jest ich wiele, są do siebie bardzo podobne, a orzecznictwo w nich jest ugruntowane.
Nie oznacza to rzecz jasna, że od teraz banki będą sądzone przez sztuczną inteligencję, a jedynie że sędziowie zyskają dostęp do nowoczesnych narzędzi automatyzujących pewne etapy ich pracy. O tym, jaki wyrok ma zapaść w danej sprawie, nadal będzie decydował przypisany do sprawy orzecznik.
Pełne wdrożenie DAS jest planowane na koniec I połowy 2026 roku.
Banki nie chcą czekać, aż ministerstwo rozwiąże problem za nie. Mają własne pomysły na „usprawnienie” procesów
Zmiany planowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości w obszarze postępowań frankowych można podzielić na dwa rodzaje. Te, które są dla banków po prostu niekorzystne oraz takie, które mogą się dla nich okazać katastrofą. Tu warto wymienić chociażby tzw. „bazę wiedzy”, którą resort chce udostępnić krajowym sądom.
Chodzi o zebranie i skatalogowanie w jednym miejscu tych wyroków TSUE, które dotyczą spraw konsumenckich, i jednocześnie wciąż wymagają indywidualnej oceny sądu krajowego (rozpatrującego indywidualny spór dotyczący danego zagadnienia). I uwaga – w bazie znajdą się nie tylko wyroki frankowe, ale również te dotyczące innych potencjalnie abuzywnych produktów bankowych. Nietrudno sobie wyobrazić, jak długofalowo może się to skończyć dla przedstawicieli sektora.
Banki boją się tego, że już wkrótce będą musiały zmierzyć się z falą powództw o sankcję kredytu darmowego i niewykluczone, że również z powolną zmianą orzeczniczą w sprawach dotyczących klauzul zmiennego oprocentowania odwołujących się do wskaźnika WIBOR. Żaden bank, nawet charakteryzujący się najstabilniejszą sytuacją, nie może sobie pozwolić na wojnę z klientami na trzech frontach. Czynnik frankowy musi zostać jak najszybciej wyeliminowany z ryzyk, na które banki co kwartał odkładają swoje pieniądze. A jak się za to zabrać? Pomysły są bardzo różne.
mBank ma pomysł na „usprawnienie” frankowych procesów?
Ciekawe podejście prezentuje np. mBank, w którym po odejściu prezesa Stypułkowskiego (a nawet jeszcze na chwilę przed tym wydarzeniem) nastąpiło coś w rodzaju odwilży. Podmiot nie neguje już absolutnie każdego roszczenia, które otrzymuje w związku z klauzulami zawartymi w umowach frankowych. Czym to się objawia? Ano tym, że w niektórych przypadkach podmiot odstępuje od apelacji i, po wyroku sądu I instancji, godzi się na rozliczenie z kredytobiorcą. Tak było m.in. w sprawie I C 978/23 , poprowadzonej przez Kancelarię Adwokata Pawła Borowskiego.
Wyrok Sądu Okręgowego w Elblągu z dnia 17 maja 2024 roku był dla mBanku jednoznacznie niekorzystny: sąd nakazał bowiem podmiotowi zwrot powodom świadczenia nienależnego, tj. 227.978,14 zł oraz 39.204,94 CHF z odsetkami ustawowymi, liczonymi od 30 września 2023 roku do dnia zapłaty. Postępowanie trwało 8 miesięcy, a wyrok jest prawomocny, ponieważ bank nie złożył apelacji.
Co ciekawe, w momencie składania pozwu umowa kredytobiorców była już w całości spłacona. Fakt, że frankowicze nie musieli już spłacać kolejnych rat kredytu, wcale nie zniechęcił ich do złożenia pozwu. I bardzo dobrze – ich zysk z wyroku wyniósł (po uwzględnieniu rozliczeń z bankiem) 219 tys. zł.
Ale to niejedyny nowy element strategii procesowej mBanku w relacjach z frankowiczami. Od pewnego czasu dochodzą do nas informacje o tym, że podmiot ten dobrowolnie wyraża zgodę na to, by kredytobiorca, który już złożył pozew o nieważność, na czas procesu przestał spłacać swoje raty. mBank deklaruje, że nie będzie wszczynał wobec takiego klienta żadnych działań o charakterze windykacyjnym czy upominawczym.
Miły gest? Oczywiście, że tak, ale należy zauważyć, że ma on najprawdopodobniej drugie dno. Bank w ten sposób stara się wytworzyć u klienta odpowiedni nastrój do rozpoczęcia rozmów ugodowych. A przynajmniej my tak interpretujemy zachowanie podmiotu, który przecież jeszcze niedawno masowo zaskarżał postanowienia o przyznaniu kredytobiorcy zabezpieczenia roszczeń, apelował od negatywnych wyroków, a nawet składał skargi do Sądu Najwyższego na prawomocne orzeczenia sądów II instancji.
To te banki są skłonne „odpuścić” apelację po frankowej porażce – na liście jest kilka niespodzianek
Nie tylko mBank zmienia swoje nastawienie do frankowiczów. Również i inne podmioty giełdowe, jak np. Millennium Bank, BNP Paribas czy Santander Bank Polska coraz częściej nie decydują się na apelację w przegrywanych sprawach. Pozwala im to zminimalizować koszty związane z procesem. I nie chodzi tu tylko o to, że w ten sposób omija je opłata za apelację, ale również konieczność wypłaty kredytobiorcy odsetek ustawowych za zwłokę za proces w II instancji.
Warto wspomnieć, że nie tylko bankom wciąż funkcjonującym na krajowym rynku zdarza się akceptować wyroki sądów I instancji. Również podmioty, które wyszły już z Polski, jak np. Raiffeisen czy Deutsche Bank, podejmują kroki świadczące o chęci ograniczenia kosztów związanych z procesowaniem się. Przykładami mogą być sprawy XIII C 1101/23/2 (frankowicze vs. Raiffeisen) oraz I C 1026/24 (frankowicze vs. Deutsche Bank), obie pochodzące z portfolio adwokata Pawła Borowskiego.
Obie sprawy są już prawomocne, pierwsza trwała 6 miesięcy i zakończyła się unieważnieniem umowy oraz zwrotem świadczenia nienależnego – kredytobiorcy zyskali na wyroku 356 tys. zł. Druga natomiast zakończyła się już po 3 miesiącach, wyrokiem bliźniaczo podobnym do opisywanego. Różnica polega na tym, że w tej sprawie frankowicze na unieważnieniu umowy zyskali ponad 1 milion złotych!
PKO BP wdraża zaskakującą strategię w sprawach frankowych
Analizując obecne nastawienie sektora do roszczeń frankowiczów, nie możemy oczywiście nie wspomnieć o PKO Banku Polskim. Ten podmiot w ostatnich miesiącach zaskakuje swoim nierównym podejściem do tego, co dzieje się w sądach. Z jednej strony PKO BP, podobnie jak wyżej wymienione banki, w niektórych sprawach odstępuje od apelacji.
Taka sytuacja miała miejsce np. w sprawie XXVIII C 1897/21, prowadzonej przez Kancelarię Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni. Dnia 16 lutego 2024 roku, po 34 miesiącach postępowania sądowego, bank przegrał sprawę o ustalenie i zapłatę. Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał powodom od pozwanego banku zwrot świadczenia nienależnego w kwotach 503.037,76 zł oraz 46.875,80 CHF wraz z odsetkami ustawowymi od 4 września 2023 roku.
Ale stwierdzenie, że PKO Bank Polski całkowicie składa broń w relacji z frankowiczami byłoby zdecydowanie przesadzone. Wręcz przeciwnie, PKO BP od kilku miesięcy modyfikuje swoją strategię dotyczącą tych kredytobiorców, którzy jeszcze NIE złożyli pozwu. Takie osoby dostają od tego kredytodawcy korespondencję, w której informuje on o możliwościach prawnych związanych z zakwestionowaniem umowy kredytu frankowego oraz szansach na wygranie takiego procesu.
Stara się też namówić klientów, by ci złożyli oświadczenie o związaniu postanowieniami umowy, czyli zaakceptowali swoje kontrakty i zrezygnowali z roszczeń. Jeżeli kredytobiorca nie zdecyduje się na tę uprzejmość, to bank ma już gotowy druk wezwania do zwrotu kapitału – w przypadku tego rodzaju korespondencji PKO Bank Polski obliguje zwykle kredytobiorcę do oddania użyczonej mu kwoty w terminie miesiąca od otrzymania wezwania. Jeśli tego nie zrobi, bank zacznie naliczać odsetki ustawowe za zwłokę.
PKO Bank Polski chce sprowokować frankowiczów do złożenia pozwu?
Po co bank drażni w ten sposób klientów, którzy nie wystąpili wobec niego z pozwem? Otóż chodzi o przerwanie biegu terminu przedawnienia roszczeń o zwrot kapitału. Wezwania są zwykle rozsyłane do tych klientów, co do których zachodzi podejrzenie, że ów bieg przedawnienia został już po stronie banku uruchomiony, np. otrzymaną reklamacją.
Co zaskakujące, wezwania otrzymują osoby, których jedyną „winą” jest to, że przed kilkoma laty przystąpiły do mediacji ugodowych, ostatecznie niezakończonych sukcesem. Wezwania są otrzymywane również przez kredytobiorców, którzy w całości wykonali swoje umowy – PKO BP doskonale wie, że ci kredytobiorcy dysponują nieprzedawnionymi roszczeniami majątkowymi, równie groźnymi dla jego sytuacji finansowej, co te dotyczące wciąż aktywnych umów.
Czy to program „Sprawne sądy” w wydaniu PKO BP? Wiele na to wskazuje. Bank, który obecnie zarabia miliardy złotych dzięki hipotekom złotowym, najprawdopodobniej chce „wypchnąć” z sądów roszczenia frankowe, póki stać go na rozliczenia umów uznawanych przez sądy za nieważne.
Nie chce też czekać, aż niezdecydowani ex-frankowicze sformułują swoje roszczenia, powiedzmy za 2-3 lata od teraz. Zostawianie ich decyzji przypadkowi to dla PKO BP nic innego, jak widmo dotwarzania kolejnych rezerw frankowych przez długie lata, również w okresach, w których otoczenie ekonomiczne może nie być już tak sprzyjające sektorowi jak obecnie.
PODSUMOWANIE:
Podczas gdy Ministerstwo Sprawiedliwości planuje szereg działań zmierzających do wyprowadzenia spraw frankowych z polskich sądów, banki realizują swój własny plan, którego celem jest „miękkie lądowanie” po zakończeniu ogólnokrajowej wojny o kredyty w CHF.
Banki chcą rozejmu, ale na swoich zasadach. Póki resort wciąż dopracowuje swój program, banki, nieniepokojone przez nikogo, mają jeszcze szanse na zaproponowanie kredytobiorcom ugód według starego wzorca, a także na trwałe zakończenie przynajmniej części z toczących się w sądach procesów.
Czas nie działa na korzyść banków – TSUE rozpatruje kolejne zagadnienia związane z kredytami frankowymi, a wyroki wydane przez Trybunał w tych sprawach (m.in. w zakresie przedawnienia roszczeń o zwrot kapitału) zasilą „bazę wiedzy”, nad którą pracuje resort.
Najlepszym wyjściem dla sektora jest więc wyeliminowanie ryzyka z możliwie jak największej puli umów oraz przerwanie biegu przedawnienia roszczeń, nim wspomniany system zacznie działać pełną parą, a w Luksemburgu zapadną nowe frankowe wyroki.