Końcówka 2024 roku okazuje się niezwykle emocjonująca dla frankowiczów z mBanku. Ich kredytodawca radykalnie zmodyfikował swoje podejście do prowadzenia sporów o kredyty w CHF, i dotyczy to tak naprawdę każdego etapu postępowania. Zgadza się, frankowicz może teraz odczuć różnicę w kontakcie z mBankiem niedługo po pozwaniu podmiotu o nieważność i zapłatę. Ale prawdziwa niespodzianka czeka na kredytobiorcę po ogłoszeniu wyroku I instancji. Okazuje się bowiem, że mBank polubił się ze strategią nieskładania apelacji od niekorzystnych wyroków. Wygląda wręcz na to, że w 2025 roku akceptowanie negatywnych orzeczeń może stać się w mBanku nowym standardem. I uważamy tak nie z jednej, a z kilku przyczyn, które opisujemy w tekście.
- Kredytobiorca, który pozwie mBank o nieważność umowy, może w krótkim czasie spodziewać się listu, w którym kredytodawca zasugeruje mu wstrzymanie spłaty kwestionowanego kredytu
- Frankowicze, którzy otrzymają od mBanku opisywaną korespondencję, nie powinni w stu procentach zawierzać dobrej woli kredytodawcy. Po uzyskaniu od mBanku zgody na niespłacanie rat w trakcie procesu kredytobiorca wciąż powinien oficjalnie zadbać o zabezpieczenie roszczenia
- Obecnie mBank jest skoncentrowany na minimalizowaniu kosztów związanych z procesowaniem się. Dlatego w wielu przypadkach rezygnuje z apelacji i sam proponuje zawarcie porozumienia kompensacyjnego. Na tym etapie kredytobiorcy wciąż będzie potrzebny prawnik
- Jeżeli frankowicz dobrze wybierze pełnomocnika prawnego i nie da się przekonać mBankowi do zawarcia ugody, to przy odrobinie szczęścia może liczyć na prawomocny wyrok w swojej sprawie w zaledwie kilka miesięcy. Podajemy konkretne przykłady spraw, które zakończyły się w ekspresowym tempie.
mBank rozsyła pozywającym go frankowiczom zaskakującą korespondencję. Uważaj, jeśli otrzymasz pismo o takiej treści
Kredyty frankowe wciąż są olbrzymim problemem dla mBanku, który na koniec III kwartału 2024 roku sądził się z klientami w sprawie 19 509 umów tego typu. Spośród tych umów aż 21 procent spłacono jeszcze przed złożeniem pozwu. Dramatycznie wyglądają najnowsze dane: w samym III kwartale br. klienci mBanku zakwestionowali 1 259 umów frankowych, z czego 537 (aż 43 proc.) to kontrakty w całości wykonane przed wysunięciem roszczeń.
Bank nadal mocno stawia na ugody: ma ich na swoim koncie ok. 21 tysięcy (dane z końca września mówią o 19,5 tys. ugód), ale jego władze najprawdopodobniej mają świadomość, że intensyfikacja działań w tym zakresie to zbyt mało, by skutecznie rozwiązać frankowy problem. Nie wszyscy kredytobiorcy są zainteresowani ugodą – wielu odrzuciło już kilka kolejnych propozycji banku i nie zapowiada się, by mieli przyjąć następną.
A pozwów przybywa. Dlatego właśnie bank wychodzi naprzeciw oczekiwaniom klientów, którzy już złożyli roszczenie, i stara się wyciągnąć do nich pomocną dłoń. Ale tym razem w tej dłoni nie trzyma propozycji ugodowej, a… zgodę na wstrzymanie wykonywania umowy na czas procesu.
mBank deklaruje, że nie będzie pobierał dodatkowych odsetek, jeśli sąd utrzyma umowę w mocy
Frankowicz, który niedawno pozwał mBank, może spodziewać się listu od swojego kredytodawcy, który wprost proponuje, by – w związku z zainicjowanym sporem sądowym – kredytobiorca przestał spłacać swoje raty. Podmiot zapewnia, że wobec takiego frankowicza nie skieruje żadnych działań windykacyjnych czy upominawczych. Co ciekawe, podmiot deklaruje, że w razie uznania przez sąd, że umowa jest ważna, nie będzie domagał się dodatkowych odsetek za to, że kredytobiorca zwlekał ze spłatą rat, które wg harmonogramu powinien był uiścić w trakcie procesu. Prawda, że mBank wykazuje się w tym względzie daleko idącą wspaniałomyślnością?
To jednak pozory. Eksperci radzą kredytobiorcom podejść z dużą dozą ostrożności do zapewnień banku.
Skoro opłata za złożenie wniosku o zabezpieczenie roszczeń (wobec korzyści do uzyskania na tej drodze) jest wręcz symboliczna, nie warto zawierzać w dobre intencje mBanku i rezygnować z tego środka tymczasowego. Tym bardziej że sądy na ogół przychylają się do prośby konsumenta i wyrażają zgodę na to, by przestał on spłacać swój kredyt, zwłaszcza jeśli zdążył oddać bankowi kwotę użyczonego kapitału.
Nie rezygnuj z zabezpieczenia roszczeń, tylko dlatego, że mBank deklaruje wstrzymanie wykonywania umowy
Istotne w sprawie jest to, że pismo wysyłane przez mBank ma charakter informacyjny. Nie wiadomo, czy do zmiany warunków, na jakich wykonywana jest umowa kredytowa, wystarczy jednostronne oświadczenie banku. A co, jeśli bank jednak za jakiś czas „przypomni” sobie o możliwości pobierania rat i ponownie zacznie ściągać kredytobiorcy z konta pieniądze? Lub jeszcze lepiej, kredytobiorca nie dopilnuje, aby na koncie znajdowały się środki umożliwiające spłatę kolejnej raty, a bank, nie mogąc pobrać pieniędzy, zgłosi opóźnienie w spłacie do BIK? Nie zapominajmy, że nie mamy do czynienia z instytucją charytatywną tylko z bezwzględnym bankiem, który – jeśli proponuje coś, co pozornie jest korzystne dla kredytobiorcy – to najprawdopodobniej widzi w tym dla siebie jakiś interes.
Podsumowując ten wątek: to bardzo miło, że mBank sam z siebie proponuje kredytobiorcom niepobieranie od nich kolejnych rat zakwestionowanego kredytu, ale sama ta deklaracja nie powinna zaważyć na decyzji frankowicza o zawnioskowaniu o zabezpieczenie powództwa. Uzyskując prawomocne zabezpieczenie, kredytobiorca będzie wiedział na czym stoi: bank przez cały toczący się proces nie będzie miał prawa pobierać od niego rat kapitałowo-odsetkowych, jak również nie będzie mu wolno wypowiedzieć klientowi umowy czy zgłosić go do BIK.
Frankowicze, którzy TERAZ pozwą mBank, mają większe szanse na szybki prawomocny wyrok
Kredytobiorcy, którzy pozwali mBank w latach ubiegłych, mogą pozazdrościć korzystnego położenia tym frankowiczom, którzy swoje pozwy kierują do sądów teraz. Ten podmiot radykalnie modyfikuje swoją strategię w sądowej walce z kredytobiorcami. Jeszcze w zeszłym roku masowo apelował niemal od każdego niekorzystnego wyroku. W niektórych sprawach składał nawet skargi kasacyjne do Sądu Najwyższego, najprawdopodobniej głównie w celach propagandowych.
W świat szedł komunikat uświadamiający frankowiczom, że mBank w sprawie o ustalenie i zapłatę nie poddaje się bez walki. Dodatkowo, gdy w pojedynczych przypadkach SN przyjmował skargę i kierował sprawę do ponownego rozpatrzenia, bank zyskiwał argument do głoszenia wkoło, że w procesach frankowych jeszcze nie wszystko jest przesądzone.
A obecnie? Władze mBanku najwyraźniej zaczęły liczyć, ile kierowana przez nie instytucja płaci za masowe apelacje, skargi kasacyjne i opiekę prawną w tysiącach skazanych na porażkę procesów. I postanowiły, że nie warto już dosypywać kolejnych środków do tej skarbonki bez dna. Nie w sytuacji, w której wieloletni proces oznacza wyższe koszty rozliczeń z klientem: wszak konsumentowi, który wygra sprawę z roszczeniem majątkowym w tle, będą się należeć ustawowe odsetki za zwłokę, które w skali roku wynoszą 11,25 procent.
mBank chce wypchnąć sprawy frankowe z sądów. Wie, że na horyzoncie są już nowe ryzyka
Odsetki nie są jedynym powodem, dla którego mBank modyfikuje swoje strategie procesowe. Podmiotowi zależy na szybszym wypchnięciu spraw frankowych z sądów, bo wie, że wkrótce przyjdzie mu się mierzyć z roszczeniami dotyczącymi klauzul zmiennego oprocentowania i sankcji kredytu darmowego. Gdy roszczenia te zaczną mieć charakter masowy, podmiot stanie przed koniecznością zawiązywania rezerw na wynikające z tego ryzyka. Lepiej dla kapitałów mBanku będzie, jeśli do tego czasu podmiot zdąży zażegnać już kryzys frankowy.
Póki co mBank dotwarza i w następnych kwartałach nadal będzie dotwarzał kolejne rezerwy na ryzyka prawne kredytów w CHF. Obecnie wskaźnik pokrycia aktywnych hipotek we franku tymi właśnie rezerwami wynosi ok. 140 procent. Chodzi o miliardy złotych, które mBank zebrał po to, by raz na zawsze zakończyć frankową sagę. Wygląda to tak, jakby podmiot chciał rozdysponować pozostałe środki mądrzej, niż robił to w latach ubiegłych.
Za tą teorią przemawia to, że w ostatnich miesiącach, zamiast dążyć do komplikowania postępowań, mBank je wręcz upraszcza. W sprawach, w których przegrywa w I instancji, nawet z kretesem, coraz rzadziej składa apelację. W niektórych przypadkach pełnomocnicy banku sami zgłaszają się do kredytobiorcy z propozycją zawarcia porozumienia kompensacyjnego.
I tu pewna uwaga: jeśli wygrasz proces, a mBank złoży Ci ofertę podpisania takiego porozumienia, nie rezygnuj na tym etapie z pełnomocnika prawnego. Zadbaj o to, by przedłożona Ci propozycja została przeanalizowana przez Twojego adwokata. Chodzi o to, byś nie podpisał dokumentu, który wprawdzie gwarantuje Ci zwrot nadpłaty, ale jednocześnie pozbawia prawa do zwrotu kosztów sądowych czy ustawowych odsetek za opóźnienie.
Gra może toczyć się o znaczne kwoty, rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jeśli mBank wysyła Ci propozycję porozumienia z pominięciem Twojego pełnomocnika prawnego, nie robi tego przez pomyłkę. Liczy, że w euforii złożysz podpis pod dokumentem, traktując go jako zwykłą formalność, i nie zabezpieczysz należycie swoich interesów.
Kredytobiorcy zyskują w sądach rekordowe kwoty, a mBank… akceptuje wyroki
Załóżmy jednak, że Twoją sprawę prowadzi doświadczony prawnik, którego informujesz o wszelkich próbach kontaktu ze strony banku. Podmiot, wiedząc, że w sprawie reprezentuje Cię renomowana kancelaria, wygrywająca blisko 100 proc. procesów, może zrezygnować z sądzenia się już po wyroku I instancji, kierując się względami ekonomicznymi. Jeśli dopisze Ci szczęście, sąd wyda wyrok w Twojej sprawie nawet w kilka miesięcy od złożenia przez Ciebie powództwa. I nie jest to scenariusz rodem z filmu fantasy. Takie wyroki już zapadają, i to nie tylko w małych jednostkach sądowych, ale też w okręgach słynących ze znacznego obciążenia procesami frankowymi.
Przykładem może być sprawa XII C 278/23, rozpatrzona 21 marca 2023 roku przez Sąd Okręgowy w Łodzi. Sąd ustalił nieważność umowy kredytu „Multiplan” z 2007 roku i nakazał mBankowi zwrot na rzecz kredytobiorcy kwot 74.660,63 zł i 30.271,24 CHF wraz z odsetkami oraz pokrycie kosztów procesu w wysokości 11.817 zł. Początkowo bank złożył apelację, jednak ostatecznie ją wycofał, co skutkowało prawomocnym zakończeniem sprawy 9 października 2024 roku. Kredytobiorca uzyskał z tego tytułu zysk wynoszący łącznie 225 tys. zł. Sprawę prowadził adwokat Paweł Borowski.
Ciekawy przykład to też sprawa I C 1183/23, rozpatrzona 21 grudnia 2023 roku przez Sąd Okręgowy w Opolu. Proces frankowiczów o ustalenie i zapłatę trwał zaledwie 7 miesięcy, i zakończył się dla nich pełnym sukcesem. Sąd uznał pochodzącą z 2008 roku umowę kredytu indeksowanego za nieważną i nakazał mBankowi zwrot na rzecz kredytobiorców kwot 86.598,06 zł i 62.732,81 CHF tytułem świadczenia nienależnego. Prowadzący sprawę kredytobiorców adwokat Paweł Borowski informuje, że zysk jego klientów z wyroku wynosi łącznie 457 tys. zł. Co ważne, mBank w tej sprawie nie wniósł apelacji.
Nieco dłużej, bo 20 miesięcy, trwała sprawa XXVIII C 19992/22. Sama sygnatura wystarczy, byśmy wiedzieli, że sprawę rozsądził orzecznik warszawskiego Wydziału Frankowego. Tym razem spór toczył się o dwie umowy kredytowe mPlan, zawarte w 2007 i 2008 roku. Wyrokiem z dnia 10 czerwca 2024 roku obie umowy zostały uznane za nieważne, natomiast mBank został zobowiązany do zwrotu świadczenia nienależnego w kwotach 86.417,47 zł i 119.467,22 CHF. Łączny zysk frankowiczów z wyroku wyniósł 848 tys. zł. Jak informuje adwokat Paweł Borowski, również w tej sprawie mBank nie złożył apelacji.
Rewolucja w strategii mBanku: Bank rezygnuje z apelacji, a Frankowicze dostają ciekawe propozycje
Choć mBank w ostatnich miesiącach wyraźnie łagodzi swój kurs wobec frankowiczów, nie oznacza to, że ci powinni na powrót zaufać temu kredytodawcy. Frankowicze wciąż są dla mBanku ogromnym problemem, a wdrażana przez podmiot zmiana w strategiach procesowych jest podyktowana chęcią możliwie jak najtańszego wyprowadzenia tysięcy spraw z sądów, nie zaś potrzebą pojednania się z klientami.
Nie oznacza to oczywiście, że frankowicze nie mogą skorzystać na zmianie w podejściu mBanku. Przyjdzie im to zdecydowanie najłatwiej, jeśli zadbają o to, by ich sprawy były prowadzone przez doświadczonych, dobrze już znanych w środowisku prawników. Jeżeli mBank zorientuje się, że jego przeciwnikiem jest adwokat z blisko stuprocentową skutecznością, to jest wysoce prawdopodobne, że po porażce odniesionej w sądzie I instancji nie będzie komplikował sporu, tylko sam, bez zbędnej zwłoki, przystąpi do rozliczeń nieważnej umowy.