Zmasowana akcja wzywania frankowiczów do zwrotu kapitału, przeprowadzona przez PKO BP, odbiła się w mediach szerokim echem. Bank poczuł się wywołany do tablicy i w oficjalnym komunikacie, datowanym na 12 grudnia, wyjaśnia, po co rozsyła swoim klientom tę niepokojącą korespondencję. Podmiot informuje, że działania, które podejmuje względem frankowiczów, są wynikiem uchwały III CZP 25/22. Krótko mówiąc, bank musi wysłać wezwanie, a następnie pozwać tych klientów, którzy w ostatnich 3 latach podjęli jakąkolwiek próbę zakwestionowania umowy. Nie musi być nią pozew. PKO BP już zapowiada wysyłkę kolejnej puli wezwań, tym razem do klientów, którzy swoje zastrzeżenia dotyczące umowy zgłosili w 2022 roku. Czy, biorąc pod uwagę, że bank jest gotów odstąpić od roszczeń, jeśli klient zrzeknie się swoich praw do zakwestionowania umowy lub podpisze ugodę, należy uznać jego podejście za uczciwe? A może jest to nic innego jak szantaż?
- PKO BP stawia frankowiczów pod ścianą. Ci, którzy jeszcze nie złożyli pozwu o nieważność umowy i/lub zapłatę, i jednocześnie nie mają chęci na ugodę z bankiem, powinni jak najszybciej złożyć roszczenia w sądzie. Chociażby dlatego, że bank będzie im naliczał… odsetki ustawowe za zwłokę
- Kredytobiorców, którzy otrzymali od PKO BP wezwanie do zwrotu kapitału, goni czas także z tego powodu, że informacje przekazane im przez bank inicjują bieg terminu przedawnienia roszczeń wynikających z abuzywnej umowy
- Eksperci prawni mają wątpliwości, czy ugody, które PKO BP podpisze z frankowiczami w wyniku tej kontrowersyjnej strategii, rzeczywiście będzie można uznać za ważne. Istotny jest tu bowiem aspekt przymusu. Kredytobiorca ma wszelkie prawo, by – po otrzymaniu wezwania – czuć się pod presją
- Ultimatum stawiane frankowiczom przez PKO BP pokazuje, że bank jest w desperacji. Władze podmiotu wiedzą, że obecny i następny rok to najlepszy czas na wyeliminowanie ryzyka związanego z frankowym portfelem. Kolejne lata mogą się okazać trudne dla PKO BP, i to z kilku powodów.
Największy bank w Polsce stawia frankowiczom ultimatum: niech złożą pozwy albo zrzekną się roszczeń
PKO BP bardzo długo uchodził za bank z najbardziej prokonsumenckim kursem wobec frankowiczów. Wszak to właśnie ten podmiot najwcześniej zareagował na rekomendacje szefa KNF dotyczące ugód – PKO BP wdrożył pilotaż, gdy duża część jego konkurencji w ogóle nie chciała słyszeć o zawieraniu z frankowiczami jakichkolwiek porozumień.
Także i tym razem największy bank w Polsce jest protoplastą, jeśli chodzi o zmianę kierunku w relacjach z frankowiczami. Różnica polega jednak na tym, że ów kierunek tym razem jest… dużo ostrzejszy niż wcześniej. Otóż PKO BP od kilku miesięcy sukcesywnie rozsyła do kolejnych swoich klientów (z portfela frankowego) listy z trzema informacjami.
Po pierwsze, bank informuje kredytobiorcę o jego sytuacji, czyli o przysługujących mu prawach, wynikających z bycia stroną konsumencką w umowie zawierającej niedozwolone klauzule przeliczeniowe. Po drugie PKO BP wzywa klienta do zrzeczenia się roszczeń, o których właśnie go poinformował. Po trzecie, podmiot wzywa kredytobiorcę do zwrotu kapitału kredytu. Na spełnienie żądań klient banku ma jedynie miesiąc. Po tym czasie kredytodawca zacznie naliczać odsetki ustawowe za zwłokę.
PKO BP załatwia za pośrednictwem tej korespondencji cztery sprawy:
- przerywa bieg terminu przedawnienia własnych roszczeń (o tym więcej za chwilę)
- upewnia się, że jego klienci zostali poinformowani o przysługujących im prawach (dzięki czemu zapobiega sytuacji, w której to oni sami decydowaliby o tym, kiedy rozpocznie się bieg terminu przedawnienia ich roszczeń – wszak ten, w przypadku konsumenta, wynosi 6 lat, ale jest liczony dopiero od momentu pozyskania wiedzy o prawie do zakwestionowania klauzul zawartych w kontrakcie)
- zabezpiecza się przed sytuacją, w której musiałby zapłacić kredytobiorcy wysokie odsetki za opóźnienie (w tej chwili sądy bardzo różnie podchodzą do kwestii tego, od kiedy należy liczyć na rzecz konsumenta owe odsetki – niektórzy sędziowie konserwatywnie uznają, że odsetki są należne od daty złożenia pozwu, inni z kolei mogą uznać, że już od momentu złożenia reklamacji)
- przyśpiesza bieg zdarzeń w przypadku kredytobiorców, którzy weszli w proces mediacji, ale wciąż nie zdecydowali się na podpisanie ugody. Teraz, w obliczu otrzymanego wezwania, część tych osób może zapragnąć zamknięcia tematu właśnie przy pomocy ugody. Jak wielu będzie takich klientów, pokaże sprawozdanie PKO BP za IV kwartał 2024 roku.
PKO BP tłumaczy się z nowej strategii wobec frankowiczów. Winę przypisuje… uchwale frankowej
Władze PKO BP najwyraźniej przejęły się medialnym szumem, wywołanym przez masowe wezwania frankowiczów do zwrotu kapitału. 12 grudnia 2024 roku na stronie banku pojawił się oficjalny komunikat, w którym podmiot wyjaśnia, czemu służą rozsyłane kredytobiorcom pisma, a także pośrednio tłumaczy, że nie miał innego wyjścia.
Powodem ma być uchwała III CZP 25/22 z 25 kwietnia 2024 roku, wydana przez Izbę Cywilną Sądu Najwyższego. SN w uchwale, którą media okrzyknęły mianem „frankowej”, sprecyzował, jak należy liczyć bieg terminu przedawnienia roszczeń banku. Pogląd sędziów SN okazał się tu niekorzystny dla banków. Izba Cywilna uznała bowiem, że bieg trzyletniego terminu przedawnienia roszczeń banku o zwrot kapitału rozpoczyna się wraz ze złożeniem przez klienta reklamacji lub powołania się na postanowienia abuzywne znajdujące się w umowie.
Rozsyłając wezwania do zwrotu kapitału, bank zabezpiecza się przed scenariuszem, w którym jego roszczenia przedawniają się przed wyrokiem stwierdzającym nieważność umowy. Konsekwencje tego wariantu byłyby oczywiście dla banku katastrofalne. Załóżmy przez chwilę, że kredytobiorca złożył w banku reklamację na klauzule abuzywne w 2021 roku. Bank rozpatrzył reklamację negatywnie, stwierdził, że z umową wszystko jest w porządku, a klient w żaden sposób, aż do dnia dzisiejszego, nie zareagował na tę odpowiedź. Bank poczuł się więc bezpiecznie i nie podejmował dalszych działań wobec klienta. Następnie, początkiem 2025 roku klient pozywa bank o nieważność umowy oraz o zapłatę.
Domaga się zwrotu świadczenia nienależnego wraz z odsetkami za opóźnienie, liczonymi od… 2021 roku. Jeżeli sąd przychyli się do roszczeń kredytobiorcy (a jest niemal pewne, że uzna umowę za nieważną), to bank może mieć duże trudności z odzyskaniem kapitału kredytu. W skrajnej wersji może zostać zobowiązany do zwrotu pełnej kwoty rat wpłaconych przez kredytobiorcę wraz z odsetkami za opóźnienie, bez prawa do odzyskania od takiego klienta choćby złotówki z wypłaconych mu środków.
Z perspektywy banku działania, które podejmuje są więc jak najbardziej logiczne.
Bank przyznaje w swoim komunikacie, że wezwania wysyła tym klientom, którzy do 2021 roku zakwestionowali związanie postanowieniami umownymi. Informuje też, że – o ile nie zmieni się prawo – wyśle kolejne wezwania, tym razem do klientów, którzy podjęli próbę podważenia umowy do końca 2022 roku.
PKO BP deklaruje odstąpienie od roszczeń, jeśli klient zrobi jedną z tych dwóch rzeczy
Co może zrobić frankowicz, który otrzymał wezwanie do zwrotu kapitału i teraz chce, by PKO BP odstąpił od swoich roszczeń? Bank proponuje mu wspaniałomyślnie dwa rozwiązania.
Pierwszym jest zrzeczenie się roszczeń, czyli złożenie podpisu pod dokumentem wysłanym wraz z informacją o sytuacji kredytobiorcy. Drugim jest złożenie wniosku o mediację i ugodowe zakończenie sporu.
Eksperci prawni zgłaszają dziennikarzom swoje wątpliwości w zakresie tego, czy ugodę zawartą w takiej atmosferze można uznać za ważną. Wszak klient po otrzymaniu wezwania do zapłaty może poczuć się jak postawiony pod ścianą. Bank wywiera na nim presję, również tę czasową – w końcu termin na spłacenie kapitału wynosi jedynie miesiąc. Zapewne wielu frankowiczów, którzy otrzymali od PKO BP wezwanie do zapłaty, w ogóle nie dysponuje taką gotówką, której żąda od nich bank. Już samo to może skłonić co niektórych do podjęcia rozmów o polubownym rozwiązaniu sporu.
Czy frankowicz, który dziś, pod wpływem opisywanej korespondencji, podpisze ugodę, może w przyszłości podjąć próbę zakwestionowania takiego porozumienia w sądzie? Niewykluczone, że tak. Pytanie jednak, po co komplikować sobie sytuację, jeśli dużo prostsze jest niepodpisywanie żadnej ugody i pozwanie banku o ustalenie i zapłatę.
No dobrze, a co z odsetkami, które nalicza bank w przypadku niespełnienia jego roszczeń? Tu należy zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, jak wskazaliśmy we wcześniejszych akapitach, konsument również ma prawo do takich odsetek, a więc w najgorszym wariancie ulegną one wzajemnej kompensacie. Po drugie, dyskusyjne jest to, czy bank w ogóle może naliczać odsetki za opóźnienie w przypadku roszczenia dotyczącego umowy, która formalnie wciąż pozostaje w obrocie prawnym. Dyskusja ta najprawdopodobniej zostanie zakończona w perspektywie kilkunastu miesięcy wyrokiem TSUE. Pytania do Trybunału zostały sformułowane przez Sąd Okręgowy w Warszawie dnia 11 października 2024 roku.
Należy mieć na względzie to, że wezwania otrzymują klienci, których umowy bardzo często nie trafiły nawet do sądu lub są na wczesnym etapie postępowania. Umowy te są i będą ważne tak długo, jak sąd nie wyda w ich sprawie wyroku ustalającego nieistnienie stosunku prawnego między stronami.
Przed PKO BP ostatni dobry moment na rozwiązanie kwestii franków. Po 2025 roku będzie gorzej?
W naszym przekonaniu desperacka zmiana strategii banku PKO BP wynika z czegoś więcej niż treść uchwały frankowej. Władze podmiotu wiedzą doskonale, że to właśnie teraz, w dobie wysokich stóp procentowych, są w stanie bez większego problemu sfinansować koszty związane z przegrywanymi procesami i zawieranymi ugodami. Gdy spadnie koszt pieniądza, zmianie na niekorzyść sektora ulegnie wysokość stawki WIBOR.
Już publikowane są prognozy, wg których główna stopa referencyjna może wynieść na koniec 2025 roku 4 proc. Wówczas wynik z odsetek kredytów złotowych radykalnie się zmniejszy, a frankowe koszty zaczną być znacznie bardziej widoczne w finansach przedstawicieli sektora.
Tym bardziej, że problem franków nie skończy się wraz ze spłaceniem ostatniej takiej umowy. Prawo do pozwu mają także posiadacze spłaconych kredytów, i coraz częściej z niego korzystają. Przykładowo w podmiotach takich jak właśnie PKO BP czy np. Millennium Bank już ok. 19 proc. postępowań frankowych dotyczy hipotek, które zostały całkowicie spłacone.
Ale to niejedyny problem, z którym będą musiały mierzyć się banki. Do ich drzwi ze swoimi roszczeniami już zaczynają pukać „wiborowicze”, a także posiadacze pożyczek gotówkowych, roszczący o sankcję kredytu darmowego. W przypadku roszczeń tej pierwszej grupy linia orzecznicza wciąż sprzyja bankom, z kolei w przypadku tych drugich powoli zaczyna się zmieniać na korzyść konsumentów.
W TSUE zarejestrowano całą serię pytań dotyczących stawki WIBOR i opartych o nią klauzul zmiennego oprocentowania. Nie jest pewne, jak do tych pytań odniosą się unijni sędziowie. Jeśli dopuszczą możliwość badania przez krajowe sądy klauzul powiązanych ze stawką referencyjną, banki mogą stanąć przed finansowym wyzwaniem znacznie większym niż to frankowe.
I właśnie dlatego nawet podmioty cechujące się znakomitą sytuacją kapitałową, jak PKO BP, czują potrzebę zamknięcia sporów z frankowiczami, nim w sądach na dobre rozkręci się „wiborowa” saga.
Podsumowanie:
PKO BP ma pełną świadomość powagi sytuacji, w jakiej się znalazł, i chce zapobiec realizacji czarnego scenariusza, w którym nie odzyskuje od kredytobiorców użyczonego im kapitału. Cel ten jest ważniejszy niż kwestie wizerunkowe, bo potencjalne ryzyko związane z przedawnieniem roszczeń wyceniane jest na miliardy złotych. Miliardy, z którymi PKO BP nie byłby w stanie się rozstać bez poniesienia straty.
Przedstawiciele sektora mają nadzieję, że okres, w którym notowali ujemne wyniki netto w związku z ryzykami kredytów frankowych, jest już za nimi. Dlatego należy się spodziewać, że wkrótce i inne podmioty, wzorem PKO BP, zaczną wysyłać do swoich klientów listy z wezwaniami i informacją o przysługujących konsumentom prawach.
Jedyną sensowną reakcją na taką korespondencję jest wizyta u dobrego prawnika celem sformułowania treści pozwu.