PLN - Polski złoty
CHF
4,41
sobota, 22 lutego, 2025

Projekt ustawy frankowej 2025 zaprezentowany! Dlaczego banki się cieszą, a Frankowicze protestują?

Ministerstwo Sprawiedliwości, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, uznało jednak, że na ustawę frankową nie jest za późno i postanowiło pomóc w dogadaniu się zwaśnionym stronom, głównie celem udrożnienia wydziałów cywilnych. Projekt ustawy jest już znany i przynosi pewne niespodzianki, choć nie do końca takie, jakich życzyłyby sobie obie strony konfliktu. Bo prawda jest taka, że w ustawie znalazły się zapisy, które nie podobają się pełnomocnikom frankowiczów, jak również takie, które nie podobają się bankom. Czy ustawa w kształcie zaprezentowanym przez resort może istotnie wpłynąć na sytuację w krajowych sądach? A może tylko pogłębi problem i przy okazji wprowadzi niepewność w sytuacji frankowiczów? Zapraszamy do lektury naszego komentarza.

  • Przed kilkoma dniami opinia publiczna poznała założenia projektu ustawy frankowej. Część z nich znaliśmy już wcześniej z zapowiedzi samego ministerstwa sprawiedliwości. Niektóre jednak zaskakują, niekoniecznie pozytywnie
  • Czy ustawa frankowa w zaproponowanej formie może odmienić sytuację w sądach? W komentarzach prawników próżno szukać większych nadziei na realizację tego scenariusza, z kilku powodów
  • Najjaśniejszym punktem ustawy będzie najprawdopodobniej wprowadzenie wykonalności dla wyroków sądowych wydawanych w I instancji. Banki już skrytykowały to rozwiązanie
  • Frankowicze nie mogą być zadowoleni z innego rozwiązania, stanowiącego powrót do rozliczeń zgodnych z teorią salda. Teorią, która, w sprawach frankowych, została odrzucona zarówno przez TSUE, jak i Sąd Najwyższy. Czy ministerstwo aby na pewno wie, co robi?

Projekt ustawy frankowej wywołuje mieszane uczucia: chyba nie tego oczekiwali frankowicze

Ministerstwo Sprawiedliwości zaliczyło niemały falstart komunikacyjny w kwestii ustawy frankowej. Wpierw pełnomocniczka ministra ds. ochrony praw konsumenta przekonywała w mediach, że na ustawę jest już po prostu za późno, czym uspokoiła kredytobiorców, którzy obawiali się, że resort będzie ich na siłę godził z bankami. Wystarczyło jednak kilka miesięcy, by narracja ministerstwa zmieniła się o 180 stopni. Okazało się, że ustawa powstanie, oczywiście po to, by wesprzeć działanie krajowych sądów, zapchanych frankowymi pozwami. W stronę kredytobiorców słano uspokajające komentarze – wszak nikt nie będzie ich do niczego zmuszał.

Nagła zmiana stanowiska już wtedy była dla nas niepokojąca, ale uznaliśmy, że nie warto zaogniać sytuacji – postanowiliśmy zaufać ministerstwu i… czekać. Wyszliśmy po prostu z założenia, że dopiero oficjalna treść projektu pozwoli nam określić, czy istotnie frankowicze mogą liczyć na wsparcie ministerstwa.

Od publikacji projektu minęło już kilka dni. Zapoznaliśmy się z wieloma opiniami eksperckimi, reprezentującymi tak stronę konsumencką, jak i bankową. I wyrobiliśmy sobie na tej podstawie własną opinię. Brzmi ona następująco: ta ustawa, jeżeli cokolwiek zmieni, to nie w taki sposób, jakiego oczekuje resort. Już tłumaczymy, dlaczego.

Oto najważniejsze założenia ustawy frankowej: czy naprawdę można mówić o rewolucji?

Co można znaleźć w ustawie frankowej? Najwięcej uwagi w mediach poświęcono na dwie flagowe kwestie: po pierwsze na automatyczne wstrzymanie wykonywania kwestionowanych umów (wraz z doręczeniem pozwu bankowi), po drugie na możliwość dochodzenia przez bank roszczenia wzajemnego w tym samym postępowaniu, w którym kredytobiorca kwestionuje umowę i domaga się zwrotu świadczenia nienależnego. Na kilka dni przed podaniem treści projektu do wiadomości publicznej doszła trzecia kwestia – nadanie wykonalności wyrokom sądów I instancji.

Spośród tych rozwiązań tylko ostatnie uważamy za rzeczywiście przełomowe. Automatyczne wstrzymanie umów byłoby przełomem 2 lata temu, przed wyrokiem TSUE w sprawie zabezpieczenia roszczeń, który był jednoznacznie korzystny dla kredytobiorców i zmienił radykalnie ich sytuację w sądach. W tej chwili kredytobiorca, który pozwie bank i złoży wraz z pozwem wniosek o zabezpieczenie roszczenia, może uzyskać postanowienie sądu w tej kwestii nawet w kilkanaście dni później. W praktyce automatyzm ustawowy może… opóźnić moment, w którym kredytobiorca dostanie zgodę na wstrzymanie płatności rat, głównie ze względu na braki kadrowe w sekretariatach sądów, powodujące nierzadko, że pozwany czeka na doręczenie pozwu przez kilka miesięcy.

Rozwiązanie zaproponowane przez resort może okazać się bardzo kłopotliwe dla samych banków, które już teraz żalą się, że nie uwzględnia ono jakiejkolwiek weryfikacji statusu konsumenta po stronie powoda. W praktyce więc wstrzymać wykonywanie umowy będą mogli również kredytobiorcy, których cel kredytowy był powiązany z wykonywaną działalnością zarobkową.

Właściwie od początku dziwiło nas to, z jaką dumą ministerstwo prezentuje ideę łączenia postępowań. I niepokoiło, z jak dużą dozą entuzjazmu do tego konkretnego pomysłu podchodzą banki. Przecież bank już teraz po otrzymaniu pozwu może skorzystać z powództwa wzajemnego i rozliczyć zwrot kapitału w ramach zainicjowanego przez kredytobiorcę procesu. Skoro gotowe rozwiązanie istnieje i z powodzeniem funkcjonuje, to po co to komplikować?

Szybko okazało się, o co tak naprawdę chodzi. Otóż z treści projektu wynika, że bank po wejściu w życie ustawy zyska możliwość wnioskowania o rozliczenie swoich roszczeń w ramach procesu zainicjowanego przez kredytobiorcę. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że ministerstwo chce użyć w tym celu teorii salda. Chodzi więc o to, by kredytobiorca, wygrywając sprawę z bankiem, mógł otrzymać tylko zwrot nadpłaty dokonanej ponad kapitał kredytu, a nie całość świadczenia nienależnego wraz z adekwatnymi odsetkami za opóźnienie.

Jest to ewidentna zagrywka na korzyść sektora bankowego, który w ten sposób będzie w stanie zachować przy sobie miliardy złotych. Środki te nie trafią do kredytobiorców pod postacią ustawowych odsetek za zwłokę. Nic dziwnego, że banki tak bardzo chwalą w mediach to rozwiązanie.

Ustawa frankowa nie przyniesie przełomu: część rozwiązań w niej zawartych już funkcjonuje

Oczywiście opisywane pomysły to niejedyne znajdujące się w ustawie. Inne są jednak mniej spektakularne. Chodzi m.in. o takie usprawnienia w organizacji pracy sądów jak możliwość przesłuchiwania stron na piśmie czy w formie zdalnej oraz wydawanie wyroków w trybie niejawnym. Rzecz tylko w tym, że nie będzie to żadna rewolucja dla krajowych sędziów rozpatrujących tę kategorię spraw.

Od dawna korzystają oni z każdego z tych rozwiązań, i to z dobrym rezultatem. Wrzucanie takich zapisów do treści ustawy jest więc trochę na siłę. Mamy wręcz wrażenie, że ministerstwu zależało na użyciu ich tylko celem przykrycia innych, znacznie bardziej kontrowersyjnych pomysłów zawartych w projekcie.

Jakie mogą być rzeczywiste skutki wprowadzenia ustawy frankowej?

Oficjalnie ministerstwu zależy na tym, by jak najszybciej wyprowadzić frankowe sprawy z sądów i, jak sądzimy, dać przestrzeń do sądzenia się innym grupom zainteresowanych, którzy, nie ma co ukrywać, są ofiarami kryzysu w wydziałach cywilnych. Cel ma być realizowany poprzez zachęcanie stron do zawierania ugód, głównie przy pomocy programu mediacji.

Mamy pewien problem z tym, w jaki sposób resort zabiera się do godzenia frankowiczów z bankami. 1 lutego br. w Wydziale Frankowym w warszawskim Sądzie Okręgowym ruszył program „Mediacji frankowej”. Inicjatywa sama w sobie słuszna, ale już sposób jej realizacji mocno dyskusyjny. Sąd zaprasza bowiem kredytobiorców na obowiązkowe spotkania informacyjne w sprawie mediacji, co jest trochę dziwne. Kredytobiorca, który wyraził wolę unieważnienia umowy, złożył pozew, zapłacił pełnomocnikowi, nie powinien być naciskany na rozważenie zawarcia ugody. Tym bardziej, że bank miał już masę czasu na zaproponowanie mu takiego porozumienia, które będzie warte wzięcia pod uwagę.

Jeszcze bardziej podejrzane jest dla nas to, że na frankowiczów sądzących się w XXVIII Wydziale Cywilnym wywierane są naciski, by przystąpili do mediacji. Piszą do nas kredytobiorcy, których sędziowie i mediatorzy straszą wręcz możliwością obciążenia strony powodowej kosztami procesowymi, bez względu na ostateczny wynik postępowania. Kredytobiorcy, widząc takie nastawienie sądu, zaczynają obawiać się o to, jaki będzie werdykt w ich sprawie. Po kilkunastu prokonsumenckich wyrokach TSUE, po wydaniu uchwały frankowej Sądu Najwyższego, kredytobiorcy znów drżą o swój los – i to nie dzięki bankom, a dzięki działaniom ministerstwa sprawiedliwości.

Co oczywiste, pełnomocnicy kredytobiorców protestują przeciwko rozwiązaniom niekorzystnym dla ich klientów. Ale ministerstwo widzi to inaczej. Pełnomocniczka ministra ds. ochrony praw konsumenta w rozmowie z Newsweekiem krytykuje kancelarie prawne i sugeruje, że ich niechęć do przyśpieszania procesów oraz programu mediacji może wynikać z obaw o własne wynagrodzenie. Wszak klient, który nie dostanie od sądu korzyści odsetkowej, nie podzieli się nią z pełnomocnikiem.

Nie jesteśmy pewni, czy doktorowi nauk prawnych wypada formułować takie zawoalowane oskarżenia pod adresem przedstawicieli zawodów adwokata i radcy prawnego, w dodatku takich, którzy po prostu starają się jak najlepiej wykonywać swoją pracę.

Ustawa frankowa spowoduje… jeszcze większą przewlekłość postępowań?

Jaki skutek długofalowy może przynieść taktyka resortu? Spodziewamy się, że ustawa frankowa, o ile w ogóle prezydent ją podpisze, nie zmieni sytuacji w sądach na lepsze. Przede wszystkim ze względu na to, że banki stracą jakąkolwiek motywację do nieprzeciągania postępowań sądowych. Ministerstwo chce, aby banki oferowały klientom ugody, ale bankom bardziej opłaca się komplikować procesy, oczywiście celem oddalenia w czasie rozliczeń z klientem. Im później klient otrzyma swoje pieniądze, tym mniejszą będą one miały siłę nabywczą.

Przeciąganie postępowań opłaca się także dlatego, że zniechęca część kredytobiorców do wstępowania na drogę sądową. To ważne, zwłaszcza w przypadku ex-frankowiczów, którzy coraz śmielej składają powództwa o zapłatę. Jeżeli trend się utrzyma, to banki nie wyjdą z sądów jeszcze przez długie lata. Lepiej więc, by ex-kredytobiorcy uwierzyli, że spokój ma większą wartość niż środki, które są do odzyskania, ale dopiero po kilkuletnim procesie.

Nie zapominajmy, że w tym wszystkim gra toczy się nie tylko o hipoteki frankowe, ale i o inne produkty bankowe. W sądach jest coraz więcej sporów dotyczących sankcji kredytu darmowego oraz klauzul zmiennego oprocentowania opartych o WIBOR. Ani ministerstwo, ani sektor bankowy nie chcą, by skala tych powództw stała się kiedyś porównywalna do tej frankowej. Złotówkowicze, obserwujący dziś walkę frankowiczów w sądach, w wielu przypadkach zastanawiają się, czy warto rzucić bankowi rękawicę i wytoczyć powództwo.

Istnieje ryzyko, że chęci staną się większe po ewentualnych prokonsumenckich wyrokach TSUE (nie zapominajmy, że do Trybunału trafiły już zarówno pytania o WIBOR, jak i o SKD). Ministerstwo, opracowując taką, a nie inną treść projektu ustawy, testuje najprawdopodobniej tolerancję społeczeństwa na antyunijne rozwiązania. Bo siłowe powracanie do teorii salda trudno nazwać inaczej, jak sprzecznym z europejskim orzecznictwem.

Zresztą nie tylko europejskim – w przedmiocie rozliczeń stron nieważnej umowy wypowiedział się przecież nie tylko Trybunał, ale również Sąd Najwyższy. Obie te instytucje jednoznacznie wskazały na teorię dwóch kondykcji jako na właściwą metodę rozliczeń w przypadku stwierdzenia nieistnienia stosunku prawnego pomiędzy stronami. Trudno uwierzyć, że przedstawiciele ministerstwa sprawiedliwości o tym nie słyszeli.

PODSUMOWANIE:

Nie jesteśmy zwolennikami ustawy frankowej w formie forsowanej obecnie przez ministerstwo sprawiedliwości. Obawiamy się, że cofnie ona sytuację kredytobiorców o ok. 2 lata i odbierze im niektóre korzyści przyznane wyrokami TSUE oraz uchwałami Sądu Najwyższego.

Uważamy za bardzo przykre, że przedstawiciele ministerstwa, którzy biorą się ponoć za naprawę polskiego wymiaru sprawiedliwości, zaczynają swoje dzieło od promowania pomysłów stojących w sprzeczności z dotychczasowym orzecznictwem europejskim w sprawach frankowych.

W naszej opinii bardzo ważne jest, aby projekt trafił do szerszych konsultacji społecznych, i by przedstawiciele strony konsumenckiej wytłumaczyli rządzącym, że zachęcanie kredytobiorców do ugód nie powinno wiązać się z wywieraniem na nich finansowych nacisków. Ani z zaburzaniem ustalonego przez TSUE porządku w kwestii rozliczeń skonfliktowanych stron.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze