Kolejne dni przynoszą nowe informacje na temat opinii, które Ministerstwo Sprawiedliwości otrzymało do projektu ustawy frankowej. Jak się bowiem okazuje, nie wszystkie zostały opublikowane na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Gdy zamknięto konsultacje publiczne w sprawie projektu, zastanawiał nas brak opinii Sądu Najwyższego, który – jak sądzimy – powinien wykazać zainteresowanie niektórymi zapisami zawartymi w propozycji legislacyjnej resortu. Przed kilkoma dniami na jaw wyszło, że taka opinia powstała, a jej pełna treść jest już dostępna w sieci. Dziś zajmiemy się analizą uwag Sądu Najwyższego do projektu ustawy frankowej, zastanowimy się też nad tym, które kwestie zostały pominięte przez twórców opinii, a zdecydowanie nie powinny.
- 3 marca 2025 roku Biuro Studiów i Analiz Sądu Najwyższego przekazało Ministerstwu Sprawiedliwości swoje uwagi do projektu ustawy regulującej kwestie rozpoznawania spraw dotyczących kredytów waloryzowanych kursem franka szwajcarskiego
- Opinia zawiera kilka krytycznych uwag, ale właściwie w żadnym miejscu nie stawia pod znakiem zapytania sensu wprowadzania legislacyjnych rozwiązań w obszarze postępowań frankowych – Sąd Najwyższy uważa proponowane przez resort rozwiązanie za krok w dobrym kierunku
- Tylko 4 spośród 24 artykułów wchodzących w skład projektu doczekały się komentarza ze strony Sądu Najwyższego. Jak nietrudno się domyślić, uwaga autorów opinii skoncentrowała się wokół art. 7 i 9 projektu
- Z treści komentarza SN wynika dla nas, że sędziowie tego organu są bardziej przejęci potencjalnym ograniczeniem własnych uprawnień w rozpoznawaniu skarg kasacyjnych niż pozbawieniem konsumentów części przysługujących im praw. Czy kredytobiorców powinna niepokoić opinia Sądu Najwyższego?
Sąd Najwyższy w końcu zaopiniował projekt ustawy frankowej. Frankowicze mają co do tej opinii bardzo mieszane uczucia
Frankowicze nie mają łatwej relacji z Sądem Najwyższym: nie będzie przesadą, jeśli napiszemy, że jest ona pełna wzlotów i upadków. W Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego zasiadają orzecznicy, którzy o skutkach abuzywności kredytów frankowych mają bardzo różne zdanie, co manifestuje się w wydawanych wyrokach i uchwałach. Bywały już sytuacje, że w odstępie kilku tygodni sędziowie Izby Cywilnej SN wydawali dwa sprzeczne ze sobą postanowienia, dotyczące bardzo podobnych spraw. Nie może więc dziwić, że frankowicze nie mają do SN takiego zaufania, jak do TSUE.
Z pewnością miłą niespodzianką było podjęcie przez skład siedmiu sędziów Izby Cywilnej SN tzw. dużej uchwały frankowej, która przypieczętowała kwestie związane z rozliczeniami nieważnych umów. Frankowicze upewnili się, że Sąd Najwyższy, podobnie jak TSUE, uważa, iż skutkiem obecności abuzywnych zapisów w umowie kredytowej zawartej z konsumentem powinna być nieważność tej umowy i rozliczenie stron zgodnie z teorią dwóch kondykcji. Sąd Najwyższy potwierdził ponadto, że bankowi nie przysługuje jakakolwiek forma wynagrodzenia za to, że kredytobiorca korzystał z kapitału, wypłaconego mu w oparciu o abuzywną i w konsekwencji nieważną umowę.
Absolutnie nie dziwi nas, że kredytobiorcy frankowi z niecierpliwością czekali na to, co Sąd Najwyższy będzie miał do powiedzenia w odniesieniu do zapisów projektu ustawy frankowej, który światło dzienne ujrzał pod koniec stycznia.
Po zamknięciu publicznych konsultacji w sprawie projektu, na stronie Rządowego Centrum Legislacji nie pojawił się komentarz pochodzący z SN, co mocno nas zastanowiło. Jak się okazuje, choć uwag nie opublikowano na stronie, to zostały one doręczone projektodawcy w terminie. Pełna treść uwag, pochodzących z Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego, krąży od kilku dni w sieci. I wzbudza wśród kredytobiorców niemałe kontrowersje. Co Sąd Najwyższy ma do powiedzenia w sprawie projektu Ministerstwa Sprawiedliwości?
Sąd Najwyższy uważa, że projekt ustawy frankowej to krok w dobrym kierunku. Podaje mało przekonujące argumenty
We wprowadzeniu Sąd Najwyższy podkreśla „niezwykły charakter opiniowanego projektu”, który musi mieć wpływ na treść zgłaszanych uwag merytorycznych. Wg SN projekt jest odpowiedzią na zalanie krajowych sądów sprawami o kredyty w CHF. Sprawami, których w sądach jest bardzo dużo i które są do siebie bardzo podobne. W ocenie Sądu Najwyższego interwencja ustawodawcza w sprawie franków jest potrzebna choćby po to, by zapewnić prawo do sądu wszystkim innym, narażonym na wydłużenie procesów sądowych.
Pozwolimy sobie w tym miejscu przypomnieć kilka oficjalnych danych dotyczących masowych postępowań frankowych. Obecnie spraw tego typu toczy się w sądach nieco ponad 200 tys. Ta liczba zawiera w sobie sprawy z powództwa kredytobiorców przeciwko bankom i z powództwa banków przeciwko kredytobiorcom. Jak wynika ze statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości, pozwy frankowe, które wpłynęły w latach 2017-2024 do krajowych wydziałów cywilnych I instancji, stanowią mniej niż 0,5 proc. wszystkich spraw, które trafiły do tych wydziałów w tym okresie.
Warto się więc zastanowić, na ile przewlekłość spraw cywilnych jest spowodowana masowym składaniem powództw o ustalenie i zapłatę, a na ile po prostu złą organizacją pracy sądów, brakami kadrowymi oraz poleganiem na papierowej korespondencji zamiast na cyfrowych dokumentach. Nie da się tego niestety zweryfikować, ale mamy świadomość, że Ministerstwu Sprawiedliwości, a teraz również przedstawicielom Sądu Najwyższego wygodnie jest zwalać winę za przewlekłość na frankowiczów.
W konkluzji Sąd Najwyższy ocenia zmiany wprowadzane ustawą jako istotne, mogące przyczynić się do usprawnienia procesów frankowych. Rozwiązanie ustawowe może, w opinii SN, skłonić strony toczących się sporów do zawarcia „rzetelnych ugód”. Całość tej opinii najlepiej opisuje naszym zdaniem ten fragment:
„Mimo zatem szczególnego charakteru całej ustawy i wielu szczegółowych jej rozwiązań, które, oceniane poza zarysowanym we wprowadzeniu do niniejszej opinii kontekstem, mogłyby zostać inaczej ocenione, zdecydowanie należy opowiedzieć się za zasadnością i potrzebą takiej regulacji prawnej jak opiniowana.”
Przekładając to szybko na polski: niektóre rozwiązania promowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości nie zasługiwałyby w normalnej sytuacji na aprobatę, ale ponieważ dotyczą frankowiczów, którzy blokują sądy, należy je uznać za potrzebne i zasadne.
Sąd Najwyższy sporządził opinię do art. 1 ust. 2, art. 7, 9 i 23. Co w niej zawarto?
Wśród uwag zgłoszonych przez Sąd Najwyższy sporo miejsca poświęcono art. 1 ust. 2. Twórcy opinii zwracają uwagę na to, że ustawa ma objąć wyłącznie sprawy dotyczące kredytów denominowanych oraz indeksowanych kursem franka szwajcarskiego, z pominięciem wszystkich innych walut obcych, taki jak np. euro czy dolar. SN ma wątpliwości, czy takie zawężenie jest uzasadnione – wskazuje, że konstrukcja prawna umów powiązanych z innymi walutami obcymi niczym się nie różni od tej występującej w umowach frankowych. SN przypomina również, że „równość oznacza jednakowe traktowanie podmiotów odznaczających się tożsamą cechą, a odmienne traktowanie podmiotów nieposiadających cech wspólnych.”
Chcemy w tym miejscu przypomnieć, że wątpliwości dotyczące tego, czy ustawą powinny zostać objęte wyłącznie postępowania sądowe dotyczące kredytów w CHF, miał również Rzecznik Praw Obywatelskich i szereg instytucji, które zgłosiły swoje uwagi w toku konsultacji publicznych.
Dalej Sąd Najwyższy sprawnie przeskakuje nad kolejnymi pięcioma artykułami, dotyczącymi m.in. rozpoznawania spraw na posiedzeniach niejawnych i podnoszenia przez bank zarzutu potrącenia. Twórcy opinii postanowili ustosunkować się do art. 7, przyznającego pozwanemu bankowi prawo do zawnioskowania o wzajemne rozliczenie roszczeń w ramach procesu toczącego się o nieważność umowy. Mogłoby się wydawać, że Sąd Najwyższy będzie miał bardzo poważny problem z zaakceptowaniem tego artykułu – wszak jego treść kłóci się z uchwałą III CZP 6/21, a także wspomnianą wcześniej uchwałą frankową III CZP 25/22. Ku naszemu zaskoczeniu Sąd Najwyższy zdecydował się poprzeć rozwiązanie forsowane przez projektodawcę. Jak to uzasadnia?
Twórcy opinii zauważają, że proponowany zapis wiele wspólnego ma z teorią salda (odrzuconą przecież przez SN na rzecz teorii dwóch kondykcji), chociażby ze względu na to, że pozwala na rozliczenie stron sporu w tym samym postępowaniu. SN podkreśla jednak, że sprzeczność pomiędzy jego orzecznictwem a propozycją legislacyjną projektodawcy ma tylko… pozorny charakter. I tu uwaga: ustawa nie wprowadza automatyzmu dla wspólnych rozliczeń ani nie nakłada na sąd obowiązku przeprowadzenia takich rozliczeń z urzędu. Kluczowe są tu inicjatywa i wyrażona przez drugą stronę wola.
Opinia ta jest równie smutna, co zadziwiająca. Twórcy opinii nawet nie zająknęli się na temat kwestii odsetek ustawowych za opóźnienie, która nie została należycie doprecyzowana w ustawie. W efekcie konsumenci, w przypadku których bank zawnioskuje o wzajemne rozliczenie roszczeń, mogą zostać pozbawieni korzyści na tychże odsetkach, które należałyby im się w pełnej wysokości, gdyby sąd w wyroku przychylił się do zastosowania teorii dwóch kondykcji.
Sąd Najwyższy broni prawa banku do dwuinstancyjnego procesu
Kolejnym zapisem, który zainteresował Sąd Najwyższy, jest art. 9 projektu ustawy frankowej, zgodnie z którym wyrokom sądów I instancji (w sprawach z powództwa kredytobiorców o zasądzenie świadczenia pieniężnego) należy nadać rygor wykonalności wraz z chwilą ogłoszenia.
Sąd Najwyższy zastanawia się nad tym, czy ten zapis nie stoi w sprzeczności z zasadą równouprawnienia stron procesowych. Wszak bank, który wygra spór o zapłatę, może liczyć na nadanie orzeczeniu rygoru wykonalności dopiero po tym, gdy stanie się on prawomocny. Tymczasem kredytobiorca będzie mógł kierować do egzekucji nieprawomocny wyrok, nawet w sytuacji, gdy doszło do jego zaskarżenia przez kredytodawcę.
Twórcy opinii zastanawiają się nad tym, czy rozwiązania zaproponowane przez projektodawcę są proporcjonalne i nie uprzywilejowują w nadmiernym stopniu konsumenta względem banku.
Projekt ustawy frankowej odnosi się do kompetencji Sądu Najwyższego w zakresie przyjmowania skarg kasacyjnych. SN krytycznie opiniuje to rozwiązanie
Treść dotychczas przedstawionych uwag pochodzących od Sądu Najwyższego pokazuje dobitnie, że twórcy opinii nie mają zbyt wiele przeciwko wprowadzeniu ograniczeń w prawach przysługujących konsumentom, a także rozszerzeniu uprawnień samych banków. Wszystko jest ok, bo przecież charakter ustawy jest szczególny, a celem jest rozładowanie kolejek w krajowych sądach.
Sędziowie SN nie są już tak wyrozumiali, gdy projektodawca zaczyna ingerować w ich kompetencje. Tak jest w przypadku artykułu 23, mówiącego, że w sprawach o kredyty w CHF, w których przed wejściem w życie ustawy frankowej przyjęto skargę kasacyjną do rozpoznania, SN zmienia postanowienie o przyjęciu tej skargi oraz odmawia przyjęcia jej do rozpoznania, w sytuacji gdy w danej sprawie „nie występuje już zagadnienie prawne lub nie istnieje potrzeba wykładni przepisów prawnych budzących poważne wątpliwości lub wywołujących rozbieżności w orzecznictwie sądów, a zarazem nie zachodzą okoliczności określone w art. 3989 § 1 pkt 3 lub 4 Kodeksu postępowania cywilnego.”
Jaki jest komentarz SN do powyższego zapisu?
Otóż w opinii twórców komentarza to konkretne rozwiązanie może zostać uznane za dodanie jeszcze jednego szczebla w postępowaniu przed SN, a także za podważanie mocy wiążącej orzeczeń tego Sądu. Zgodnie z projektowanymi regulacjami, w odniesieniu do spraw frankowych, z mocy prawa ma zostać przeprowadzony ponowny przedsąd tych spraw przez Sądem Najwyższym. W ten sposób ustawodawca może uchylić moc wiążącą postanowień SN dotyczących przyjęcia skarg kasacyjnych do rozpoznania, obligując Sąd Najwyższy do ponownego zbadania każdego takiego przypadku co do zasadności przyjęcia skargi kasacyjnej do rozpoznania.
Jak nietrudno się domyślić, Sąd Najwyższy ocenia to rozwiązanie jako zbyt daleko idące i mogące „silnie nadszarpnąć autorytet władzy sądowniczej”. Naszym zdaniem to ciekawe, że akurat artykuł 23, a nie wcześniejsze, może negatywnie wpłynąć na autorytet sądów. Czy obywatele mogą traktować poważnie wymiar sprawiedliwości dopuszczający zasadę działania prawa wstecz? Bo przecież ustawą mają zostać objęci również ci kredytobiorcy, którzy swoje pozwy składali w czasach, gdy o żadnym projekcie frankowym nie było nawet mowy.
Czy nie jest destrukcyjne dla autorytetu sądów odchodzenie od wypracowanych standardów orzeczniczych w sprawach o franki, tylko dlatego, że spraw tych jest dużo i są do siebie podobne? Jak przeciętny Polak, posiadacz kredytu w obcej walucie, ma czuć respekt do sądów, skoro w tych po wejściu w życie ustawy premiowane będą banki, odpowiedzialne za wprowadzenie skrajnie wadliwych umów do obrotu prawnego? Jak uzasadnić to, że bank (gdy ustawa wejdzie już w życie) zyska prawo do otrzymania zwrotu połowy opłaty sądowej za wniesienie pozwu, jeśli tylko zdecyduje się wycofać swoje powództwo i zgłosić roszczenie w ramach postępowania zainicjowanego przez kredytobiorcę?
Dlaczego projektodawca nie przewidział sensownych terminów na podniesienie przez bank zarzutu potrącenia, tak aby możliwość zastosowania tego środka nie generowała po stronie kredytobiorcy stresu i poczucia niepewności? Czy mamy rozumieć, że te kwestie nie wpłyną na zaufanie obywateli do instytucji sądu i nie sprawią, że wymiar sprawiedliwości, w sprawach cywilnych majątkowych, stanie się parodią samego siebie?
Frankowicze zastanawiają się, kto stoi za opinią SN dot. ustawy frankowej. Czyżby byli to sędziowie sprzyjający bankom?
Zapoznaliśmy się z komentarzami frankowiczów odnoszącymi się do uwag Sądu Najwyższego. Wielu z nich jest zdezorientowanych postawą SN i jednocześnie zaniepokojonych tym, że tak naprawdę nie wiadomo, którzy sędziowie współtworzyli tę opinię. Pojawiają się już teorie, wg których powstała ona pod wpływem tych sędziów SN, którzy są niechętni frankowiczom i postulują utrzymanie ich umów w mocy, oczywiście po wykreśleniu z nich abuzywnych zapisów. Niektórzy konsumenci wręcz sugerują, że bankowa „ośmiornica” dotarła już do Sądu Najwyższego, co samo w sobie pokazuje, jaki jest autorytet tego organu wśród obywateli.
Opinia Sądu Najwyższego jest w naszej ocenie bardzo wybiórcza – nie odnosi się do wielu istotnych kwestii, takich jak chociażby odsetki ustawowe, za to jest skoncentrowana na aspektach, których rola jest tak naprawdę drugorzędna. Jesteśmy przekonani, że komentarz SN spodoba się w Ministerstwie Sprawiedliwości, które po dziś dzień nie wie, jak ustosunkować się do 25-stronicowej i niezwykle krytycznej opinii Rzecznika Praw Obywatelskich.
Poparcie ze strony SN może pomóc resortowi w nabraniu nowej energii do „bicia się” z przeciwnikami projektu. Kolejne dni pokażą, czy Ministerstwo zechce użyć tej opinii do celów propagandowych. Jeśli tak będzie, to frankowicze w odpowiedzi mogą postulować ujawnienie nazwisk twórców opinii.
Byłoby to w pełni zrozumiałe podejście – wszak Sąd Najwyższy nie jest monolitem, stoją za nim orzecznicy reprezentujący bardzo różne podejście do kwestii kredytów frankowych. Twórcy opinii nie powinni więc kryć się za szyldem tego organu, tylko odważnie wystąpić w obronie zaprezentowanego poglądu.
PODSUMOWANIE:
Opinia Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego dotycząca projektu ustawy frankowej jest korzystna dla projektodawcy i dla banków oraz w wielu miejscach negatywna dla frankowiczów. W imię potencjalnego (wcale nie do końca pewnego) udrożnienia wydziałów cywilnych Sąd Najwyższy jest gotów poświęcić dotychczasowy porządek orzeczniczy spraw frankowych i wystawić kredytobiorców na niepewność co do kształtu przyszłych zasądzanych na ich rzecz świadczeń.
Gdyby jeszcze projektowane rozwiązania istotnie mogły przyczynić się do zażegnania kryzysu w polskim sądownictwie, można byłoby zrozumieć perspektywę twórców opinii. Tymczasem w ocenie dużej części środowiska eksperckiego ustawa w bieżącym kształcie nie tylko nie wpłynie na przyśpieszenie czy usprawnienie postępowań, a wręcz przełoży się na ich większą przewlekłość.
Nie tylko dlatego, że projektodawca chce dołożyć sądom dodatkowej pracy przy rozliczeniach stron, ale również ze względu na zmianę w sposobie naliczania odsetek za zwłokę, która może skłonić banki do przedłużania postępowań celem odłożenia w czasie zwrotu świadczenia nienależnego.