PLN - Polski złoty
CHF
4,63
poniedziałek, 28 kwietnia, 2025

Ugody za kredyty we frankach 2025: Banki kuszą, mediatorzy naciskają – Eksperci zdradzają jak wynegocjować najlepsze warunki

Duże media branżowe rozpisują się o rosnącym zainteresowaniu frankowiczów ugodami. Sami jesteśmy sceptycznie nastawieni do optymistycznych komunikatów produkowanych przez banki, a podłapywanych przez portale ekonomiczne. Do tematu podchodzimy racjonalnie: liczba aktywnych umów frankowych systematycznie maleje, z kolei liczba toczących się spraw sądowych utrzymuje się na stabilnym poziomie – a kredytobiorcy, którzy wstąpili na drogę sądową, są mało skłonni do godzenia się z bankiem, o czym świadczą najnowsze statystyki. Nie oznacza to absolutnie, że koncepcja polubownego rozwiązania frankowego sporu jest całkowicie pozbawiona sensu – pod pewnymi warunkami jest możliwe zawarcie korzystnego porozumienia z bankiem. Wyjaśniamy, jak przygotować grunt pod rozmowy o ugodzie oraz jakich pułapek (zastawianych przez bank i nie tylko) należy się wystrzegać.

  • W 2025 roku to bankowi, nie zaś kredytobiorcy, zależy na jak najszybszym zamknięciu umowy kredytu frankowego i dopełnieniu wszelkich formalności pozwalających na rozliczenie zobowiązania
  • Dla banku wciąż aktywny kredyt, nawet taki, którego frankowicz do tej pory nie zakwestionował, wiąże się z ogromnym ryzykiem prawno-finansowym. Problemem zaczynają być również spłacone kredyty, coraz częściej obejmowane sporem sądowym
  • Rozsądny frankowicz, dysponujący odpowiednią wiedzą i przede wszystkim profesjonalnym wsparciem prawnym, jest w stanie zawrzeć z bankiem dobrą ugodę, w niektórych przypadkach porównywalną skutkami z unieważnieniem umowy
  • Kredytobiorca, który bardziej ufa bankowi niż doświadczonym prawnikom, jest wprost idealnym kandydatem do zawarcia kiepskiej ugody, odbierającej mu prawo do kierowania wobec banku finansowych roszczeń i sprowadzającej na niego kosztowny obowiązek podatkowy.

Jakie ugody frankowe proponują banki w 2025 roku? Poznaj aktualne dane

Frankowicze weszli pewnym krokiem w II kwartał 2025 roku, mając pełną świadomość przysługujących im praw oraz ochrony wynikającej z kolejnych wyroków TSUE i dużej uchwały frankowej. Podobnie szampański nastrój nie udziela się bankom, które wciąż zmagają się z ogromnym frankowym problemem, dotyczącym nie tylko 200 tys. toczących się postępowań sądowych, ale i niezmaterializowanego ryzyka kilkuset tysięcy wciąż spłacanych lub w całości spłaconych kredytów. Przepisem na znaczne ograniczenie ryzyka finansowego oraz wyeliminowanie ryzyk prawnych są oczywiście dobrowolne ugody.

Pierwsze frankowe ugody zaczęły być oferowane jeszcze w 2021 roku – wpierw pilotażowe rozwiązania zostały wdrożone przez PKO BP i Millennium Bank. Pod koniec 2021 roku dołączył do nich mBank, oferując ugody na własnych zasadach, które nie spotkały się jednak ze zrozumieniem frankowiczów, co ostatecznie zmusiło podmiot do diametralnego przebudowania programu.

Najpóźniej, bo w połowie 2023 roku, swój program ugód zaczął testować Raiffeisen Bank, czyli podmiot, który nie prowadzi już działalności w Polsce, ale wciąż trzyma go tu „kotwica” w postaci udzielonych kredytów frankowych (głównie z portfela dawnego Eurobanku). Na godzeniu się z frankowiczami zależy nie tylko bankom najmocniej uwikłanym w hipoteki pseudowalutowe, ale również tym, których frankowy portfel jest niewielki.

Świetnym przykładem ugodowego podejścia banków z wąskim portfelem frankowym jest Pekao S.A., który jesienią 2023 roku zaproponował program „bezpieczna ugoda 2 proc.”, pozwalający na przewalutowanie kredytu tak, jakby od początku był zobowiązaniem złotowym, w dodatku oprocentowanym według stałej stopy 2 proc. Bez żadnych dodatkowych marż.

Od niedawna ugody frankowe zaczął oferować syndyk upadłego Getin Noble Banku. Propozycja syndyka jest niestety bardzo uboga: zakłada ona umorzenie reszty długu, ale tylko w przypadku frankowiczów, którzy oddali Getinowi w ratach… dwukrotność kapitału.

Należy zaznaczyć, że nie wszystkie banki aktywnie zachęcają kredytobiorców do zawierania ugód. Najmniej skłonne do rozwijania programów ugodowych są banki, które zakończyły już działalność na polskim rynku. Opinię banków niechętnych ugodom lub takich, których podejście do tych porozumień nijak ma się do obecnej rzeczywistości prawnej, mają BPH S.A. oraz Deutsche Bank. Bierna postawa jest też charakterystyczna dla mniejszych podmiotów, które udzielały kredytów frankowych w niewielkim stopniu, a więc nie są szczególnie zdeterminowane do „legalizowania” tych umów poprzez ugody.

Większość banków, w odróżnieniu od Pekao S.A. czy syndyka GNB, stawia obecnie na indywidualne negocjacje z klientem. Nie ogłaszają w mediach konkretnych warunków programowych – bazują na przesyłaniu kredytobiorcom propozycji ugodowych dostosowanych do ich sytuacji. Oczywiście takie rozwiązanie dostarcza tym podmiotom znacznie więcej pracy, ale trud ten najprawdopodobniej się opłaca – specjaliści ds. ugód zatrudnieni przez daną spółkę analizują indywidualny przypadek klienta i na podstawie zebranych danych próbują opracować ofertę, która mogłaby go zainteresować.

Założenie jest bardzo proste: chodzi o to, by bank stracił na podpisaniu takiej ugody jak najmniej. Zupełnie inaczej będzie więc wyglądać propozycja wysłana klientowi, który ma problem z regularną spłatą swojego zobowiązania, a kwota, którą oddał bankowi w ratach jest niższa niż użyczony kapitał, niż złożona temu, który ma już spłacony kapitał i wywiązuje się terminowo z harmonogramu.

Na kształt propozycji mogą mieć wpływ dodatkowe czynniki, np. to, czy kredytobiorca wystąpił o wydanie historii spłaty kredytu (co stanowi przesłankę świadczącą o chęci pozwania banku), czy wysłał reklamację z przedsądowym wezwaniem do zapłaty, wreszcie – czy pozwał bank o nieważność umowy.

Im dalej posunął się frankowicz w swoich działaniach prawnych skierowanych przeciwko bankowi, tym większe są szanse na to, że kolejna propozycja ugodowa będzie dużo korzystniejsza niż poprzednia. Zaraz… Ale jak to: kolejna? Ano właśnie. Trzeba podkreślić, że bank nie poprzestaje na jednej propozycji ugodowej. Jeśli klient odrzuci tę pierwszą, najprawdopodobniej w przeciągu kilku miesięcy otrzyma kolejną, niewykluczone, że korzystniejszą. Tak jak wspomnieliśmy, bank stara się wyczuć granicę klienta i próbuje „sprzedać” mu ugodę, ponosząc jak najniższe koszty. Eksperci prawni wręcz doradzają frankowiczom, by nie godzili się na pierwszą propozycję banku. Mądrzejszą opcją jest… złożenie kontrpropozycji i sprawdzenie, jak bank się do niej odniesie. Jest to prosty sposób na „wyczucie” intencji banku i przygotowanie podstaw pod negocjacje z udziałem profesjonalnego pełnomocnika.

No dobrze, a jak zmusić bank, by zrezygnował z polityki drobnych kroków i odkrył swoje karty?

Sam (niemal na pewno) nie wynegocjujesz dobrej ugody frankowej. Dowiedz się, dlaczego

Sposób, w jaki banki konstruują warunki swoich ugód, jest równie sprytny i pogmatwany jak wzór, według którego budowano umowy kredytów we franku. Z pozoru wszystko wydaje się być w najlepszym porządku. Ryzyka ujawniają się później, już w praktyce, gdy jest stanowczo za późno, by zaprotestować i odstąpić od podjętych ustaleń, przynajmniej bez konsekwencji.

Nad wzorcami ugodowymi pracują wybitni prawnicy, którzy, po pierwsze, starają się zabezpieczyć od każdej strony swojego mocodawcę, czyli bank, a po drugie, dbają by całość aneksu brzmiała niewinnie i nie wzbudzała w kredytobiorcy najmniejszych wątpliwości. Często problemem nie jest to, co znajduje się w ugodzie, a to, czego w niej nie ma.

Chodzi tu na przykład o doprecyzowanie, jakich praw zrzeka się bank w związku z zawarciem ugody oraz jakie korzyści zamierza konkretnie przyznać kredytobiorcy godzącemu się na takie porozumienie. Nie zapominajmy, że ugoda jest potrzebna bankowi po to, by wyeliminować ryzyko związane z pozwem o nieważność i zapłatę. Zupełnie nie obchodzi go zabezpieczenie interesu klienta, który – gdyby tylko posiadał odpowiednią wiedzę prawną – dążyłby do pozbawienia banku prawa pozwania go o zwrot kapitału kredytu.

Nie można zapominać, że nowe ugody dość często sprowadzają się do czegoś znacznie więcej niż umorzenie części czy reszty salda kredytu. W przypadku dużej nadpłaty kapitału banki są gotowe do zwrócenia klientowi części odsetek – zwykle dzieje się tak wówczas, gdy bank podejrzewa że kredytobiorca może złożyć pozew lub wtedy, gdy takie powództwo już wpłynęło do sądu.

Mało który kredytobiorca zdaje sobie sprawę, że fundamentalne znaczenie z perspektywy fiskusa ma to, w jaki sposób bank uzasadni w treści ugody zwrot tej umówionej kwoty. W teorii korzyści uzyskane z tytułu ugody z bankiem (nawet tej pozasądowej) są zwolnione z podatku, ale w praktyce to zwolnienie jest obwarowane dodatkowymi kryteriami. Powód przekazania przez bank kredytobiorcy określonej kwoty nie może pozostawiać żadnych wątpliwości w zakresie neutralności podatkowej.

Najlepiej, jeśli bank wprost określi w ugodzie, że środki są zwracane kredytobiorcy tytułem rozliczenia świadczenia nienależnego/nadpłaty, a nie, że są wynagrodzeniem za zrzeczenie się roszczeń czy jakąś bliżej nieokreśloną formą świadczenia dodatkowego, co z pewnością stanie się przedmiotem zainteresowania urzędu skarbowego.

To tylko przykładowe kwestie, których należy dopilnować na etapie negocjacji z bankiem. I teraz czas na refleksję. Jeżeli frankowicz nie zdawał sobie sprawy, że te aspekty mają istotne znaczenie podczas rozmów z bankiem, to jaka jest szansa, że uda mu się wynegocjować korzystną ugodę?

No właśnie.

Dlatego kredytobiorca, który na poważnie myśli o pogodzeniu się z bankiem, czy to przed, czy już po złożeniu pozwu, bezwzględnie powinien zaangażować do tej procedury doświadczonego prawnika.

Jaką ugodę frankową można wynegocjować przy wsparciu dobrego pełnomocnika?

Teraz przyszedł czas na konkrety, czyli na to, jaką ugodę może wynegocjować dla siebie frankowicz w 2025 roku, oczywiście jeśli jest człowiekiem świadomym zagrożeń wynikających z nieczystych intencji banku i odpowiednio na te zagrożenia przygotowanym.

Banki zdają sobie sprawę z druzgocącej dla nich linii orzeczniczej w sprawach frankowych, dlatego w rozmowach o ugodzie są coraz bardziej elastyczne. Elastyczność wzrasta, gdy:

  • kredytobiorca jest w rozmowach z bankiem reprezentowany przez znanego w środowisku prawnika, wyspecjalizowanego w podważaniu zapisów znajdujących się w umowach bankowych
  • sprawa została skierowana na drogę sądową – został wysłany pozew, wyznaczono termin rozprawy
  • status konsumenta jest po stronie klienta niepodważalny – kredyt został zaciągnięty na cele prywatne, w kredytowanej nieruchomości nie prowadzono działalności zarobkowej.

Prawnicy, pytani o to, jak wygląda korzystna ugoda frankowa, podają zróżnicowane odpowiedzi. Niektórzy są zdania, że dobra ugoda to taka, która zapewnia kredytobiorcy co najmniej połowę korzyści możliwych do uzyskania na drodze unieważnienia umowy. Inni są znacznie bardziej wymagający i uważają, że dobra ugoda to ta, która swymi skutkami prawnymi oraz finansowymi zbliżona jest do wyeliminowania kontraktu z obrotu prawnego na drodze wyroku sądu. Krótko mówiąc, dążą do tego, by bank oddał kredytobiorcy pełne świadczenie nienależne.

Podyskutować można o odsetkach za zwłokę (jeśli sprawa trafiła już do sądu), które – po uznaniu umowy za nieważną – przysługują kredytobiorcy za okres od wezwania banku do zapłaty (ewentualnie od doręczenia pozwu) aż do wywiązania się z roszczenia.

Ugoda frankowa dotycząca spłaconego kredytu jest możliwa, ale tylko pod tym jednym warunkiem…

Podstawową cechą oficjalnych programów ugodowych prowadzonych przez banki jest to, że ich docelowym odbiorcą jest aktywny kredytobiorca, czyli posiadacz wciąż spłacanej hipoteki. A co z kredytobiorcami, którzy spłacili już swoje umowy i nie mają obecnie żadnej abuzywnej relacji z bankiem? Oficjalnie banki nie prowadzą wobec tych, byłych już, klientów, żadnych działań. Nieoficjalnie zawarcie ugody dotyczącej spłaconego kredytu jest możliwe, choć banki nie chcą rozgłaszać tego faktu, by nie zachęcać ex-frankowiczów do działania.

Chodzi oczywiście o to, że kredytobiorca ze spłaconą hipoteką frankową tak samo może pozwać bank jak frankowicz wciąż płacący swoje raty. Pozew nie będzie jednak dotyczył stwierdzenia nieważności umowy, a zapłaty – zwrotu świadczenia nienależnego, oczywiście wraz z odsetkami za opóźnienie. Jak wskazaliśmy we wcześniejszych akapitach, pula aktywnych kredytów we franku systematycznie topnieje – oczywistą konsekwencją jest to, że wśród nowo składanych pozwów przeciwko bankom jest coraz więcej tych o zapłatę, składanych przez ex-frankowiczów. W ostatnich kwartałach udział byłych kredytobiorców w składaniu powództw wynosił w niektórych bankach po kilkadziesiąt procent.

Prawdopodobieństwo, że bank przegra sprawę o zapłatę, wynosi ok. 97 do 99 proc. (w zależności od wzorca umownego i kilku indywidualnych czynników). Bankowcy potrafią liczyć, nie może zatem dziwić, że kierowane przez nich instytucje coraz częściej odpowiadają na te pozwy propozycją ugodową. Ex-frankowicz może zawrzeć porozumienie, wycofać pozew i odzyskać pewną część nienależnie spłaconych odsetek lub… zdecydować się na kontynuowanie procesu, które pod względem finansowym jest najlepszą opcją.

Relacja banków z ex-frankowiczami jest szczególnie trudna, gdyż na tę grupę klientów słabiej działają środki nacisku, znacznie skuteczniejsze w przypadku aktywnych kredytobiorców. Na byłym frankowiczu nie zrobi wrażenia argument o przewlekłości spraw sądowych – on nie ma już hipoteki do wykreślenia ani rat do spłacania. Ma za to do uzyskania odsetki ustawowe za opóźnienie, których łączna wartość będzie zależna od długości postępowania sądowego.

To powoduje, że negocjacje ugodowe są w tych przypadkach znacznie mniej przewidywalne.

Statystyki mówią jasno: frankowicze, którzy poszli do sądu, nie chcą ugód

Bankowcy nie kryją, że obecnie ich głównym priorytetem jest promowanie ugód wśród kredytobiorców, którzy już złożyli pozew i domagają się unieważnienia umów. Przekonanie tych klientów do zawarcia porozumienia jest niezwykle skomplikowanym zadaniem, z kilku powodów:

  • kredytobiorcy ci są reprezentowani przez profesjonalnych pełnomocników prawnych, a więc znacznie trudniej nimi manipulować (dlatego banki, wysyłając propozycje ugodowe, robią to często z pominięciem kancelarii prowadzącej sprawę w imieniu klienta)
  • frankowicz, który złożył pozew, poczynił już określone starania i zainwestował pieniądze z myślą o konkretnym celu. Osobę, która wie, że ma w sądzie do odzyskania 200 czy 300 tys. zł, trudno przekonać, by zadowoliła się połową tej kwoty
  • konsumenci sądzący się z bankami mogą liczyć na szereg udogodnień, takich jak wspomniane wcześniej odsetki za opóźnienie czy zabezpieczenie powództwa poprzez wstrzymanie wykonywania umowy. Samo zawieszenie spłaty rat powoduje, że kredytobiorca traci motywację do szybszego zamknięcia sprawy, zwłaszcza jeśli wie, że podpisując ugodę rezygnuje z korzyści wycenianych na kilkaset tysięcy złotych.

O niechęci frankowiczów do ugód świadczą statystyki. W lutym br. w Warszawie ruszył program mediacji frankowej, który jest na chwilę obecną skierowany do kredytobiorców i banków sądzących się w XXVIII Wydziale Cywilnym. Od 1 stycznia do 17 kwietnia 2025 roku sędziowie tego wydziału skierowali do mediacji 1988 spraw. W tym czasie tylko w 6 sprawach udało się dojść stronom do porozumienia i zawrzeć ugodę. Oznacza to mniej więcej tyle, że tylko 1 na 331 kredytobiorców skierowanych na mediacje podpisuje ugodę.

Osobną kwestią jest sposób prowadzenia wspomnianych mediacji. Dociera do nas wiele skarg ze strony frankowiczów, uwikłanych przez sąd w mediacje z bankiem. Kredytobiorcy są kierowani na obowiązkowe spotkanie informacyjne z udziałem mediatora i banku, na którym (w teorii) mają zapoznać się z zasadami działania procedury mediacyjnej. W praktyce często okazuje się, że spośród uczestników spotkania najbardziej zdeterminowany do wszczęcia mediacji jest… sam mediator, który za przeprowadzenie procedury otrzymuje od każdej ze stron po 1230 zł, i to bez względu na to, czy dojdą one do porozumienia, czy nie.

Silna motywacja finansowa mediatorów powoduje, że nierzadko dopuszczają się oni nieprofesjonalnych czy nieetycznych zachowań, strasząc kredytobiorców przewlekłością postępowań, niepewnym wynikiem samego procesu czy… obciążeniem ich przez sąd kosztami procesu, niezależnie od jego wyniku (niektórzy mediatorzy dają do zrozumienia, że taka może być „kara” za niewyrażenie zgody na mediacje). Kredytobiorca nie powinien dać się zmanipulować mediatorowi, który w oczywisty sposób dąży do zaspokojenia własnych interesów, a nie do kompromisowego rozwiązania sprawy.

Ponadto frankowicze zarzucają mediatorom brak wiedzy w zakresie obecnej sytuacji orzeczniczej, szczególnie położenia konsumenta w sporze z bankiem. Informacje, które mediatorzy przekazują w trakcie spotkań informacyjnych, bardzo często powodują powstanie u kredytobiorcy błędnego obrazu co do rzeczywistych szans na wygranie sporu. Niektórzy mediatorzy sugerują na przykład, że orzecznictwo może jeszcze ulec zmianie, co jest absurdem, biorąc pod uwagę, jak jednoznaczne jest stanowisko TSUE w tych sprawach.

Frankowiczom, którzy zostali skierowani na spotkanie informacyjne w sprawie mediacji, doradzamy ze swojej strony:

  • bezzwłoczne pisemne zawiadomienie sądu o niewyrażeniu zgody na mediacje (w przypadku chęci kontynuowania procesu i braku zainteresowania ugodą)
  • stawienie się na obowiązkowe spotkanie informacyjne w towarzystwie prawnika, którego obecność ucywilizuje zachowanie mediatora
  • poinformowanie mediatora o braku zgody na mediacje i o pisemnym zgłoszeniu tego faktu sędziemu (na wypadek, gdyby mediator chciał wszcząć procedurę wbrew woli stron)
  • zawiadomienie sądu o wszelkich nieetycznych czy nieprofesjonalnych zachowaniach mediatora.

Kredytobiorca skierowany na mediacje nie ma obowiązku:

  • tłumaczyć się szczegółowo mediatorowi z powodów swojej odmownej decyzji dot. udziału w mediacjach
  • przedstawiać bankowi własnej propozycji ugodowej
  • godzić się na propozycję ugodową przedstawioną przez bank
  • płacić mediatorowi za mediacje w przypadku odmowy udziału w nich.

Frankowicz bezwzględnie powinien stawić się jednak na spotkaniu informacyjnym, chociażby po to, by poinformować mediatora o swojej decyzji i nie dopuścić do wyznaczenia, wbrew jego woli, posiedzenia mediacyjnego, za którego przeprowadzenie mediator będzie już chciał pobrać opłatę.

Alternatywą dla ugody jest wyrok sądu. Tak wyglądają przykładowe korzyści z tego rozwiązania

Dlaczego kredytobiorcy frankowi nie chcą podpisywać ugód z bankami, mimo że te są gotowe na coraz większe ustępstwa? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w korzyściach, jakie uzyskują frankowicze wybierający unieważnienie umowy. Oto już zakończone sprawy, w których klienci banków dopięli swego i doprowadzili do upadku umowy w sądzie.

  • XXVIII C 16078/22 – wyrok z dnia 4 grudnia 2024 roku, wydany przez Sąd Okręgowy w Warszawie, w sprawie, którą klienci mBanku wytoczyli swojemu kredytodawcy w związku z umową Multiplan, podpisaną w 2008 roku, na mocy której wypłacono im kwotę 750 tys. złotych. Nim kredytobiorcy zdecydowali się pozwać mBank, spłacali mu raty przez 14 lat – w ten sposób oddali mBankowi 706 tys. zł, czyli prawie tyle, ile od niego otrzymali wynikiem uruchomienia finansowania. Dług kredytobiorców wobec mBanku wciąż wynosił 1,3 mln zł, co w oczywisty sposób zmotywowało ich do pozwu. Roszczeniem powodów było uznanie umowy Multiplan za nieważną i zwrot świadczenia nienależnego. Wyrok sądu okazał się w pełni korzystny dla frankowiczów – sąd stwierdził nieistnienie stosunku prawnego pomiędzy stronami i nakazał mBankowi zwrot frankowiczom 706 tys. zł wraz z odsetkami ustawowymi, liczonymi od dnia 28 lutego 2023 roku do dnia zapłaty. Zysk kredytobiorców z wyroku jest trudny do wyobrażenia: to niemal 1,3 mln zł. Najlepsze jest jednak to, że mBank nie zdecydował się na zaskarżenie wyroku, a więc unieważnienie kredytu stało się prawomocne. Czas trwania procesu to 28 miesięcy. Powodów w sprawie reprezentował adwokat Paweł Borowski
  • XIII C 1101/23/2 – wyrok z dnia 12 kwietnia 2024 roku, wydany przez Sąd Okręgowy w Poznaniu Wydział XIII Zamiejscowy w Lesznie, w sprawie, która trwała łącznie 6 miesięcy. Pozwanym w sprawie był Raiffeisen Bank, następca prawny Eurobanku, od którego powodowie pożyczyli w 2008 roku kwotę 160 tys. zł (po przeliczeniu z franków szwajcarskich). Kredyt spłacali 15 lat – w ratach oddali łącznie Raiffeisenowi kwotę 198 tys. zł, a więc w momencie składania pozwu mieli już sporą nadpłatę kapitału. Mimo to saldo ich zadłużenia wciąż wynosiło (wg banku) 318 tys. zł. Kredytobiorcom udało się unieważnić podpisaną z Eurobankiem umowę, jak również uzyskać korzystny wyrok w zakresie zwrotu świadczenia nienależnego. Ich łączna korzyść z wyroku to 356 tys. zł. Co ważne, ich proces zakończył się po wyroku I instancji – Raiffeisen nie podjął wyzwania i nie zdecydował się na apelację. Kredytobiorcy byli w sprawie przeciwko Raiffeisenowi reprezentowani przez adwokata Pawła Borowskiego.

PODSUMOWANIE:

Zawarcie korzystnej dla frankowicza ugody z bankiem jest trudne, ale nie niemożliwe. Kredytobiorca będzie znacznie poważniej traktowany przez bank, jeśli do rozmów o ugodzie oddeleguje doświadczonego adwokata/radcę prawnego, najlepiej takiego, którego nazwisko jest już bankom doskonale znane ze spraw sądowych. Taki prawnik będzie wiedział, jakich argumentów użyć, by „zmiękczyć” stronę przeciwną, a także zadba o to, by treść porozumienia nie generowała żadnego ryzyka ani innych negatywnych następstw po stronie jego klienta.

Należy zauważyć, że banki nie proponują sensownych ofert ugodowych kredytobiorcom, którzy nie podjęli jeszcze kroków prawnych w związku z nieważnością swojej umowy. Na pozew będą musieli zdecydować się ex-frankowicze zainteresowani odzyskaniem od banku nienależnie spłaconych odsetek.

Niektórzy frankowicze niestety nie mają szans na zawarcie sensownej ugody z bankiem – mowa tu zwłaszcza o klientach upadłego Getin Noble Banku, którym syndyk proponuje kuriozalne warunki ugodowe. Getinowcy, którzy nie chcą już spłacać syndykowi kolejnych rat kredytu, powinni jak najszybciej wytoczyć pozew o nieważność, wnioskując o zabezpieczenie powództwa, tak aby nie powiększać nadpłaty kapitału, której z dużą dozą prawdopodobieństwa nie da się już odzyskać.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze