Po sprawozdaniach rocznych, które banki ujawniły dosłownie przed kilkoma tygodniami, nikogo już nie dziwi to, że te instytucje zdołały odłożyć na ryzyka prawne kredytów frankowych tyle, ile są warte aktywne hipoteki pseudowalutowe pozostające w ich portfelach. Banki idą jednak o krok dalej i chcą mieć w zanadrzu więcej środków na rozliczenia z frankowiczami, bo rozumieją już, że koszt pojedynczego unieważnienia umowy będzie w 2024 roku wyższy niż jeszcze kilka miesięcy temu. Najbardziej zdeterminowane do doksięgowania kolejnych odpisów są te banki, które mają najbardziej zasobne portfele frankowe – PKO BP, mBank i Millennium Bank. Ile te podmioty odłożyły na ten cel w I kwartale 2024 roku?
- I kwartał 2024 roku już za nami, i choć na sprawozdania kwartalne banków przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, to już wiemy, ile poszczególne instytucje dowiązały na ryzyka związane z kredytami frankowymi
- Informacją o utworzonych rezerwach podzielili się giganci rynku – PKO BP, mBank i Millennium Bank, spośród których największe odpisy zawiązał oczywiście ten pierwszy. Chodzi o robiącą gigantyczne wrażenie kwotę 1,34 mld zł
- Bankom potrzebne są rezerwy znacznie przekraczające wartość obsługiwanych przez nie aktywnych hipotek we franku, ponieważ zrozumiały już, że do sądów ruszą także posiadacze spłaconych kontraktów, którzy mają ogromne szanse na obronę swoich racji w sądzie
- Sektorowi bankowemu z pewnością nie pomaga również to, że w grudniu 2023 roku Trybunał Sprawiedliwości UE utorował konsumentom drogę do pełnych odsetek ustawowych za zwłokę, które należy liczyć już od momentu doręczenia kredytodawcy przedsądowego wezwania do zapłaty.
Portfele frankowych hipotek topnieją, a mimo to rezerwy banków na tę grupę kredytów rosną. Jak to możliwe?
Z kwartału na kwartał maleje liczba aktywnych hipotek frankowych – to zrozumiałe, bowiem w większości zobowiązania te były zaciągane w latach 2004-2008, a więc część kredytobiorców w naturalny sposób zdążyła je spłacić. Inni, zaniepokojeni wahaniami kursu franka, zdecydowali się na wcześniejszą spłatę. Jeszcze inni dali się namówić na ugodę z bankiem – sektor chwalił się przed kilkoma tygodniami, że zawarł z frankowiczami ok. 87 tys. ugód.
Jeszcze na koniec 2022 roku liczba aktywnych hipotek we franku szwajcarskim wynosiła 342 tys. – na koniec stycznia br. liczba ta zmniejszyła się do niespełna 212 tys. Mogłoby się więc wydawać, że jeszcze kilka kwartałów i problem banków z nowymi pozwami po prostu zniknie. Nic bardziej mylnego – bo do sądów wybierają się już ex-frankowicze, skuszeni korzystnym orzecznictwem TSUE (zgodnie z którym bankowi nie należy się sądowa waloryzacja kapitału).
Właśnie dlatego banki nie mogą spocząć na laurach i muszą nadal dowiązywać rezerwy na ryzyka kredytów indeksowanych i denominowanych kursem CHF, nawet gdy wartość utworzonych do tej pory rezerw jest równa wartości aktywnych hipotek pseudowalutowych znajdujących się w ich portfelach.
PKO BP, mBank i Millennium Bank znów odkładają krocie na kredyty we franku. Znamy dane za I kwartał 2024 roku
Największe giełdowe banki w Polsce, mające wciąż pokaźny portfel kredytów we franku, bardzo poważnie traktują związane z nim ryzyko. A także ryzyko niesione wykonanymi kontraktami. Dlatego nie zwlekają z księgowaniem kolejnych frankowych odpisów. W I kwartale 2024 roku najwięcej na ten cel odłożył największy bank w Polsce, czyli PKO BP – kwota wprost powala, bo wynosi aż 1,34 mld zł (są to wstępne szacunki). Tym samym łączna wartość rezerw, które PKO BP utworzył na ryzyka kredytów frankowych, wynosi już 14,6 mld zł.
Kwota ta nie została pomniejszona o koszty, które bank poniósł w związku z podpisanymi ugodami czy rozliczeniami wynikającymi z przegranych w sądach. Niezwykle wysokie rezerwy utworzył PKO BP w roku ubiegłym – łącznie wyniosły one wówczas 4,3 mld zł. Powodem były między innymi niekorzystne dla sektora bankowego wyroki TSUE, przede wszystkim ten w sprawie C-520/21, odbierający bankom nadzieję na otrzymanie wynagrodzenia za bezumowne użyczenie konsumentom kapitału.
Niewiele mniejsze rezerwy frankowe utworzył w I kwartale 2024 roku mBank S.A., czyli nr 2 na liście najchętniej pozywanych banków w Polsce. Ujawnione przez mBank koszty ryzyka prawnego kredytów frankowych dla omawianego okresu to aż 1,058 mld zł (tym samym łączna wartość rezerw mBanku wyniesie po I kwartale 2024 roku aż 13,2 mld zł). Bank szczerze podchodzi do uzasadnienia tak wysokich rezerw – ujawnia, że musiał zaktualizować parametry modelowe dotyczące wykonywanych w przyszłości wyroków sądowych. Chodzi tu przede wszystkim o zmianę w sposobie naliczania na rzecz konsumentów ustawowych odsetek za opóźnienie banku w zapłacie.
Przypomnijmy, że w grudniu 2023 roku Trybunał Sprawiedliwości UE wydał dwa wyroki odnoszące się szczegółowo do rozliczeń nieważnych umów kredytowych – ich sygnatury to C-140/22 i C-28/22. Banki muszą liczyć się z tym, że sądy przestaną pozbawiać konsumentów korzyści odsetkowej, co dotąd było nagminne – banki, otrzymując negatywne orzeczenie sądu I instancji, podnosiły zarzut zatrzymania, a skutkiem ubocznym uznania zarzutu była zmiana w sposobie naliczania odsetek. Warto nadmienić, że mBank, mimo horrendalnych kwartalnych kosztów ryzyka frankowego, najprawdopodobniej zaraportuje dodatni wynik netto.
Znane są już prognozowane rezerwy kwartalne w Millennium Banku – podmiot poinformował przed kilkoma dniami, że w okresie styczeń-marzec odłożył na franki kwotę 510 mln zł (+ dodatkowe 40 mln zł na ryzyka wynikające z frankowego portfela dawnego Euro Banku, co jednak pozostanie bez wpływu na wynik finansowy Millennium). Eksperci z Business Insider wyliczyli, że Millennium Bank utworzył rezerwy frankowe o łącznej wartości ok. 8,4 mld zł. Podobnie jak mBank, Millennium również spodziewa się dodatniego wyniku netto w I kwartale 2024 roku.
Bank | Kwota odkładana na kredyty we franku (I kwartał 2024) | Całkowita wartość rezerw |
---|---|---|
PKO BP | 1,34 mld zł | 14,6 mld zł |
mBank | 1,058 mld zł | 13,2 mld zł |
Millennium Bank | 510 mln zł + dodatkowe 40 mln zł | 8,4 mld zł |
Banki same zapędziły się w kozi róg: obecnie żaden scenariusz nie jest dla nich korzystny
Warto zauważyć, że obecne niezwykle trudne położenie przedstawicieli sektora bankowego jest w dużej mierze rezultatem ich własnych działań i przyjętej postawy. W latach 2015-2018 banki miały wręcz modelowe warunki, by dogadać się z frankowiczami i skonwertować ich kredyty na złotówki. Nie skorzystały z tego, a wszelkie próby podejmowane przez polityków i zmierzające do zduszenia w zarodku frankowego konfliktu były przez nie przyjmowane niemal z wrogością.
Gdy politycy zdecydowali, że nie będą ingerować na siłę w spór konsumentów z bankami i odesłali tych pierwszych do sądów, banki robiły, co mogły, by przedłużać sądowe postępowania. Przez długi czas taktyka ta się opłacała, ponieważ sądy, kierując się utworzoną przez Sąd Najwyższy koncepcją trwałej bezskuteczności umowy, przyznawały kredytobiorcom ledwie szczątkowe odsetki ustawowe za opóźnienie. Teraz każdy rok procesu to dla banku dodatkowy koszt rzędu od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych – stopy procentowe wciąż są wysokie, a w związku z tym wysokie pozostają też ustawowe odsetki za opóźnienie.
Przedłużanie postępowań jest więc w tej chwili na rękę samym frankowiczom. Wiele jednak wskazuje na to, że Ministerstwo Sprawiedliwości nie zamierza dłużej tolerować kilometrowych kolejek w sądach i chce udrożnić wydziały cywilne, tak aby zapewnić obywatelom możliwość uzyskiwania wyroków w ich sprawach w rozsądnym czasie. Plany są ambitne i obejmują szereg skoordynowanych działań. Na początek resort chce oddzielić sprawy z powództwa banków (o waloryzację i/lub wynagrodzenie za korzystanie z kapitału), które, po styczniowym wyroku TSUE, są pozbawione podstawy prawnej. Już samo to może potężnie odciążyć sądy w dużych miastach – szacuje się, że ok. 15 proc. spraw, które trafiły do XXVIII Wydziału Cywilnego SO w Warszawie, to właśnie te z powództwa banków o wynagrodzenie/waloryzację. W sądzie na warszawskiej Pradze odsetek tych spraw jest jeszcze wyższy – wg szacunków wynosi ok. 40 proc.
Ministerstwu Sprawiedliwości zależy ponadto, by w przyszłości sprawy frankowe były rozpatrywane przez e-sąd, zaś sami sędziowie mieli dostęp do materiałów i szkoleń, które pomogą im lepiej zrozumieć stosowanie prawa europejskiego w praktyce. Prócz tego należy spodziewać się zasilenia obsad wydziałów cywilnych o nowych pracowników – nie tylko sędziów, ale też asystentów i obsługę sekretariatów. Resort chce postawić także na digitalizację spraw. Polem doświadczalnym dla nowych rozwiązań ma być oczywiście warszawski Wydział Frankowy. Później mają one objąć także inne sądy w kraju.
Nietrudno zauważyć, że planowane zmiany nie są na rękę bankom, liczącym, że przewlekłość postępowań zniechęci do pozwu tych frankowiczów, którym zależy na szybkim zakończeniu sporu. Chodzi tu zwłaszcza o osoby, które chcą sprzedać nieruchomość, a zatem potrzebują zdjąć z niej hipotekę. Przedstawiciele sektora liczyli, że takie osoby zgłoszą się po „szybką i pewną” ugodę. Teraz, po zapowiedziach płynących z Ministerstwa Sprawiedliwości, szanse na ten scenariusz maleją.
Kredytobiorca, który mądrze wybierze kancelarię prawną, ma duże szanse na sprawny proces, zakończony spektakularnym sukcesem
Przewlekłość w postępowaniach frankowych wcale nie jest regułą – zdarzają się ekspresowo rozpatrzone sprawy, i to nie tylko w sądach w małych miejscowościach, ale także w dużych ośrodkach miejskich. Aby sprawa mogła zakończyć się w satysfakcjonującym czasie, musi być naprawdę dobrze poprowadzona. Najlepiej przez doświadczonego, ściśle wyspecjalizowanego w prawie bankowym adwokata/radcę prawnego, który zdążył już wypracować skuteczny system formułowania pozwów i pism procesowych, i potrafi przewidywać ruchy przeciwnika. Kredytobiorca, który zadba o to, by reprezentował go renomowany pełnomocnik prawny, ma szansę na szybkie prawomocne zakończenie sporu z bankiem – tak jak w poniższych przykładach.
Millennium Bank poddaje się po wyroku sądu I instancji. Po 30 miesiącach sporu kredytobiorcy zyskują 214 tys. zł
Jednolite prokonsumenckie orzecznictwo sądów w całym kraju powoduje, że banki coraz częściej odstępują od składania apelacji od niekorzystnych dla nich wyroków. Apelacja to ogromne koszty – nie tylko związane z inicjacją procesu w II instancji, ale również z opieką prawną. Skoro wiadomo, że sądy apelacyjne w 99 proc. przypadków przyznają rację konsumentom, nie bankom, to po co wydawać dziesiątki tysięcy złotych na przedłużanie procesu, na którego końcu czeka nieważność umowy i bardzo wysokie odsetki ustawowe za zwłokę w zapłacie?
Z takiego założenia wyszedł najprawdopodobniej Millennium Bank po zapoznaniu się z wyrokiem Sądu Okręgowego w Poznaniu z dnia 5 lutego 2024 roku (sygnatura XII C 1703/21). Po 30 miesiącach postępowania sąd I instancji uznał, że umowa kredytowa zawarta przez powodów z Millennium Bankiem w 2008 roku jest nieważna. Zasądził ponadto od pozwanego podmiotu na rzecz powodów kwoty 76.081,55 złotych i 29.725,95 franków szwajcarskich wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie, liczonymi od 12 października 2021 r. do 16 stycznia 2024 r. Wypłata wskazanych kwot jest uzależniona od równoczesnego zaoferowania pozwanemu przez powodów zwrotu kwoty użyczonego kapitału, tj. 199.999,98 zł (lub dokonania zabezpieczenia roszczenia banku o zapłatę wskazanej kwoty).
W niniejszej sprawie sąd przesłuchał kredytobiorców i dopuścił dowód z zeznań świadków – pracowników pozwanego banku. W sprawie nie było potrzeby wzywania biegłego.
Z tytułu unieważnienia umowy frankowicze odnieśli zysk w wysokości 214 tys. zł.
Pełnomocnikiem prawnym frankowiczów w niniejszej sprawie był adwokat Paweł Borowski.
Pracownik banku udzielający w przeszłości kredytów we franku wygrywa z Pekao S.A. w 23 miesiące!
Jeszcze niedawno kredytobiorcy frankowi posiadający wykształcenie ekonomiczne czy będący pracownikami sektora bankowego bali się dochodzić nieważności swoich umów w sądach – istniało ryzyko, że nie zostaną uznani za typowych konsumentów i ich argumentacja upadnie, a oni będą musieli pokryć wysokie koszty postępowania i zostaną z wadliwymi kredytami, bez jakiejkolwiek możliwości ucieczki od nieprzewidywalnych zobowiązań. To już przeszłość.
Obecnie jasne jest już, że status konsumenta należy się kredytobiorcy bez względu na to, jakim wykształceniem i doświadczeniem zawodowym mógł się pochwalić w momencie podpisywania umowy. Bank miał taki sam obowiązek poinformować go o ryzykach niesionych frankową umową, co w przypadku kredytobiorcy, który nigdy nie pracował w sektorze finansowym i nie posiadał większej wiedzy o produktach kredytowych.
Dotkliwie przekonał się o tym Pekao S.A., gdy 12 lutego 2024 roku Sąd Apelacyjny w Lublinie wydał wyrok w sprawie I ACa 1226/23, w której podmiot figurował jako pozwany. Cechą wyróżniającą tę konkretną sprawę jest osoba samego powoda – kredytobiorcy, który w 2004 roku, w momencie zawierania umowy o kredyt budowlano-hipoteczny z Bankiem Przemysłowo-Handlowym PBK S. A., był pracownikiem kredytodawcy (poprzednika prawnego Pekao S.A.), a konkretnie pracował na stanowisku kierownika zespołu ds. sprzedaży bezpośredniej. W obszarze jego zainteresowań zawodowych pozostawały oczywiście kredyty waloryzowane kursem CHF, choć tu należy podkreślić, że powód nie brał udziału w opracowywaniu wzorców umownych banku dla tych produktów – tym zajmował się dział prawny BPH PBK S.A.
Jak potoczyła się niniejsza sprawa? Wpierw trafiła do Sądu Okręgowego w Lublinie, który wyrok w niej wydał 25 maja 2023 roku (I C 1657/22) uznając, że umowa kredytu podpisana przez strony jest nieważna, a także zasądzając od pozwanego na rzecz powoda kwoty 54 703,59 złotych i 26 091,53 franków szwajcarskich wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie od 12 października 2022 roku do dnia zapłaty. Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok w mocy i obciążył pozwany bank kosztami postępowania za II instancję. Wyrok jest prawomocny. Kredytobiorcę w sądzie reprezentowali adw. Jacek Sosnowski oraz r. pr. Małgorzata Wilczek – Kancelaria Adwokacka Adwokat Jacek Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google. Wesprzyj nas poprzez polubienie udostępnienie tego artykułu na Facebook i platformie X (Twitter)