Nie trzeba było długo czekać na skrajnie negatywne dla banków konsekwencje grudniowych wyroków TSUE. Po tym, jak unijni sędziowie nie zostawili suchej nitki na trwałej bezskuteczności umowy, czyli koncepcji ukutej przez Izbę Cywilną Sądu Najwyższego, coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których krajowe sądy odmawiają bankom prawa do zwrotu kapitału kredytu z powodu przedawnienia roszczeń. Całkiem niedawno doszło do takich sytuacji w SO dla warszawskiej Pragi oraz SO w Poznaniu. Banki już zwierają szyki i dostosowują się do zmian w linii orzeczniczej sądów. Frankowicze, którzy pozwali bank w związku z abuzywnym kredytem, powinni sprawdzać swoje skrzynki pocztowe. Nadciąga kolejna fala kontrpowództw o zwrot kapitału. Jak się zachować po otrzymaniu takiego pozwu? Czy warto rozważyć ugodę, gdy bank ją proponuje?
- Od dawna wiadomo, że bank, jako przedsiębiorca, ma tylko 3 lata na wysunięcie wobec konsumenta roszczeń o zwrot kapitału kredytu. Do niedawna problemem było ustalenie, od kiedy należy liczyć bieg terminu przedawnienia roszczeń banku
- Wg koncepcji TSUE, bieg terminu przedawnienia roszczeń w przypadku banku rozpoczyna się w momencie, w którym dowiedział się on o zastrzeżeniach klienta dotyczących zawartej umowy. Przyjmuje się, że zastrzeżenia te powinny zostać wyrażone na piśmie
- Jeżeli kredytobiorca pozwał bank i zażądał unieważnienia umowy przed 2021 rokiem, a bank aż do dnia dzisiejszego nie wystosował pozwu o zwrot kapitału, istnieje duża szansa, że jego roszczenia zdążyły się już przedawnić
- W czerwcu 2024 roku banki rozpoczęły masową akcję polegającą na rozsyłaniu kredytobiorcom, którzy zdążyli złożyć przeciwko nim pozew, kontrpowództw o zwrot kapitału. Akcja ta jest połączona ze wznowieniem propozycji ugodowych.
Banki nie czekają do końca roku. Już teraz pozywają frankowiczów o zwrot kapitału
Końcówka I półrocza była bardzo pracowita dla sektora bankowego – jego przedstawiciele na poważnie wzięli się za formułowanie kontrpowództw pod adresem tych klientów, którzy zakwestionowali swoje umowy kredytowe. Do tej pory tego typu akcje miały miejsce zwykle pod koniec roku – banki zabezpieczały się w ten sposób przed przedawnieniem swoich roszczeń. Teraz nie czekają jednak na ostatnią chwilę – a ten pośpiech frankowicze zawdzięczają oczywiście wyrokom Trybunału Sprawiedliwości UE z grudnia 2023 roku (sygnatury C-140/22 i C-28/22).
Przed tymi wyrokami powszechną praktyką krajowych sądów było uznawanie, że bieg terminu przedawnienia roszczeń banku należy liczyć dopiero od momentu, w którym konsument sądzący się o nieważność umowy złoży przed sądem oficjalne oświadczenie o tym, że zdaje sobie sprawę z konsekwencji przychylenia się sądu do jego roszczeń. Dopiero od tego zdarzenia można było mówić o tzw. „trwałej bezskuteczności umowy”, którą to koncepcję wprowadził do polskiego orzecznictwa Sąd Najwyższy uchwałą III CZP 6/21 z maja 2021 roku.
TSUE wywrócił ten porządek do góry nogami – uznał, że taka koncepcja jest nie do przyjęcia, albowiem premiuje banki i krzywdzi konsumentów. W wyniku jej stosowania pozycja banku była lepsza niż kredytobiorcy, a to dlatego, że bieg przedawnienia jego roszczeń rozpoczynał się później niż bieg przedawnienia roszczeń klienta.
Negatywnym następstwem trwałej bezskuteczności umowy było też naliczanie ustawowych odsetek za opóźnienie, należnych kredytobiorcy, dopiero od momentu, w którym ten złożył wspomniane już sformalizowane oświadczenie. To z kolei było zwykle odbierane przez sąd w końcowej fazie procesu, często na krótko przed wydaniem samego wyroku w sprawie.
Wyroki z Warszawy i Poznania dają frankowiczom nadzieję na „darmowe mieszkania”
Nie da się ukryć, że krajowi sędziowie coraz sprawniej stosują europejskie prawo w praktyce. Nie trzeba więc czekać długich miesięcy na to, aż sądy w całym kraju przyjmą do wiadomości, że koncepcja Izby Cywilnej SN, zawarta w uchwale III CZP 6/21, jest błędna. Orzeczenia zgodne z europejskimi wytycznymi zapadają w sądach już teraz. Skutek? Kredytobiorcy otrzymują pełne odsetki ustawowe za zwłokę, a banki w niektórych przypadkach dowiadują się, że ich roszczenia są już w całości przedawnione. Do stwierdzenia przedawnienia roszczeń po stronie banku doszło niedawno w dwóch sprawach. Jedna toczyła się w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga, a druga w Sądzie Okręgowym w Poznaniu.
W pierwszej sprawie poznański sąd w całości oddalił roszczenia syndyka upadłego Getin Noble Banku dotyczące zwrotu kapitału kredytu, wypłaconego kredytobiorcom w 2008 roku. Po zawarciu umowy kredytu indeksowanego kursem CHF klient GNB popadł w finansowe kłopoty, czego skutkiem było zaprzestanie spłaty zobowiązania. Bank zareagował na to wypowiedzeniem umowy.
Kredytobiorca, świadomy swoich praw, w roku 2016 pozwał Getin o nieważność umowy kredytowej. W 2018 roku z kolei sam stał się adresatem pozwu autorstwa Getinu, tyle że bank pozwał go nie o zwrot kapitału, a o zapłatę, w związku z wypowiedzeniem umowy. Powództwo o zwrot kapitału kredytu Getin wytoczył dopiero w 2021 roku, czyli w 5 lat po tym, jak dowiedział się o roszczeniach swojego klienta.
Nic dziwnego, że sąd oddalił pozew banku, zarówno w zakresie zapłaty (bank nie udowodnił bowiem zasadności swoich żądań), jak i zwrotu kapitału (które to roszczenie okazało się przedawnione).
O przypadku z Poznania wiemy nieco mniej. Jest on jednak o tyle ciekawy, że kredytobiorcy dali bankowi znać o swoich zastrzeżeniach dotyczących ważności umowy już w 2017 roku, wzywając podmiot do podjęcia próby ugodowej. To właśnie to zdarzenie okazało się dla sądu kluczowe dla ustalenia początku biegu terminu przedawnienia roszczeń banku o zwrot kapitału. Tymczasem bank złożył swój pozew w 2021 roku, czyli w momencie, w którym jego roszczenia były już przedawnione.
Nie zawsze to pozew decyduje o początku biegu terminu przedawnienia roszczeń
Ostatni opisywany przypadek skłania do następującej refleksji: niekoniecznie samo złożenie pozwu o ustalenie nieważności umowy będzie dla sądu tym momentem, od którego należy liczyć bieg terminu przedawnienia roszczeń banku w zakresie zwrotu kapitału. Przecież przed złożeniem powództwa klient z pewnością dawał znać swojemu kredytodawcy, że uważa umowę za wadliwą – chociażby kierując pod jego adresem reklamację czy przedsądowe wezwanie do zapłaty.
Od złożenia reklamacji do formalnego pozwania banku może minąć sporo czasu – frankowicze nie śpieszą się, bo ich roszczenia przedawniają się po 6 latach. Dlatego jest bardzo prawdopodobne, że banki zaczną pozywać frankowiczów o zwrot kapitału znacznie szybciej, niż miało to miejsce do tej pory.
Czy otrzymanie takiego pozwu powinno zaniepokoić kredytobiorcę? Absolutnie nie. To standardowa procedura banku, który stara się zabezpieczyć swoje interesy. Kredytobiorca, w kontrze do takiego pozwu, może złożyć oświadczenie o potrąceniu, prowadzące do tzw. kompensacji wzajemnych roszczeń.
Jak banki mogły dopuścić do przedawnienia roszczeń? To proste: zgubiła je zbytnia pewność siebie
Mogłoby się wydawać, że trudno znaleźć bardziej ostrożne i pragmatyczne instytucje niż banki. Krajowy konflikt o franki pokazuje jednak, że taka opinia o podmiotach wchodzących w skład sektora jest nieco przesadzona, bo instytucje te dopuściły się w ostatnich latach wielu kosztownych zaniechań. A może po prostu wpadły we własną pułapkę?
Przypomnijmy, że banki latami twierdziły, że umowy, które klienci kwestionowali w sądach, są ważne. Nie zmieniły taktyki po tym, jak TSUE w październiku 2019 roku wydał korzystny dla frankowiczów wyrok w sprawie Raiffeisen vs. Dziubak i nie zrobiły tego po kolejnych prokonsumenckich orzeczeniach. Gdy kredytobiorcy samowolnie zaprzestawali spłaty abuzywnych kredytów, np. wskutek problemów finansowych, banki wypowiadały umowy i składały powództwa o zapłatę.
Zauważmy jednak, że w wielu przypadkach banki nie pofatygowały się, by pozwać klienta o zwrot kapitału kredytu – bo takie działanie byłoby niejako przyznaniem się do tego, że umowa kredytu objęta roszczeniem rzeczywiście może być nieważna. Dziś to zaniechanie może kosztować banki wieleset milionów złotych.
Niektóre banki były jednak bardziej obrotne i postawiły na swego rodzaju dualizm. Z jednej strony w swoich odpowiedziach na pozwy twierdziły zgodnie, że z kwestionowanymi przez klientów umowami wszystko jest w najlepszym porządku. Czyli że są ważne i trzeba je normalnie spłacać. Z drugiej jednak grały tak, jak klienci im zagrali, i kierowały przeciwko nim pozwy o zwrot kapitału. Absurd? Zdecydowanie tak – i wielu ekspertów prawnych mówi o tym wprost, zastanawiając się, jak sądy mogą tolerować tę dwulicowość banków, które same nie mogą zdecydować się, jaką strategię podjąć w sporze z klientem.
Metoda kija i marchewki we frankowym sporze: co bank zrobi po złożeniu powództwa?
Gdy bank złożył już kontrpowództwo o zwrot kapitału, klient może spodziewać się rychłego kontaktu telefonicznego lub mailowego w sprawie zawarcia ugody. Wpierw bank składa pozew, bo chce wywrzeć na kliencie określone wrażenie, wprawić w niepokój i zestresować. Później wyciąga rękę na zgodę – wysyła handlowca, który proponuje dogadanie się, najlepiej poza sądem i bez udziału pełnomocników prawnych.
Najgorsze, co może zrobić kredytobiorca, to pójść na taki deal. Bank nie ma dobrych intencji. Pozwał klienta, bo boi się, że przepadnie mu zwrot kapitału. Zaprasza do negocjacji, bo wie, że jeśli sprawa znajdzie swój prawomocny finał w sądzie, nie będzie kolorowo.
Kredytobiorca po otrzymaniu propozycji ugodowej od banku powinien poinformować o tym fakcie swojego pełnomocnika prawnego. Obojętnie, na jakim etapie jest proces – czy sprawa formalnie się już rozpoczęła, czy zapadł wyrok sądu I instancji itp.
Apelujemy do rozsądku czytających nas kredytobiorców: jeśli z jakichś względów rzeczywiście rozważacie polubowne załatwienie sprawy, udostępnijcie swojemu adwokatowi przynajmniej treść otrzymanego wzorca ugody do analizy prawnej. Niewykluczone, a wręcz bardzo prawdopodobne, że bank umieścił we wzorcu ugody postanowienia, które są dla kredytobiorcy po prostu niekorzystne i narażają go na dodatkowe koszty lub odbierają mu jakąś część należnych korzyści. Prawnik zadba o to, by takie postanowienia – o ile występują w propozycji ugodowej – zostały wyeliminowane.
Czy sąd ZAWSZE musi orzec przedawnienie roszczeń w sytuacji, w której bank spóźnił się z pozwem?
Choć unijne orzecznictwo w obszarze przedawnienia roszczeń jest naprawdę korzystne dla konsumentów i dość surowe dla przedsiębiorców, to nie można z góry zakładać, że krajowy sąd zawsze i bezkrytycznie zastosuje się do zaleceń Trybunału. Jak wskazują prawnicy frankowi, zdarza się, że sąd, mimo tego, że bank w oczywisty sposób przegapił termin na wysunięcie roszczenia, zasądza na jego rzecz zwrot kapitału kredytu, kierując się zasadami współżycia społecznego czy też względami słuszności.
Jak zauważamy, sądy w takim przypadku wychodzą z bardzo prostego założenia: bank, który umieścił w umowie z konsumentem klauzule o charakterze niedozwolonym, zostanie dostatecznie ukarany poprzez wyeliminowanie tej umowy z obrotu prawnego i pozbawienie wszelkiego zarobku na niej. Odmówienie bankowi prawa do odzyskania kwoty, którą bezumownie użyczył klientowi, byłoby zbyt daleko idącą sankcją. Sądy argumentują też, że pozbawienie banku prawa do zwrotu kapitału kredytu stanowiłoby nadmierne uprzywilejowanie samych kredytobiorców, często kosztem innych uczestników rynku finansowego (czyli w praktyce innych klientów).
Na chwilę obecną zapadło zbyt mało wyroków w sprawach o zwrot kapitału, w których bank wystosował pozew po upływie terminu przedawnienia jego roszczeń, by móc mówić o przeważającej linii orzeczniczej. Dopiero czas pokaże, jaka koncepcja przeważy w krajowych sądach: ta, zgodnie z którą bank powinien ponieść wszelkie konsekwencje swoich zaniechań, czy może jednak ta, wg której, mimo opóźnienia w zgłoszeniu roszczeń, należy mu się zwrot tego, co użyczył.
PODSUMOWANIE:
- W II połowie 2024 roku banki będą dążyć do minimalizacji negatywnych skutków wyroków TSUE z grudnia 2023 roku – służyć temu będą kontrpowództwa o zwrot kapitału oraz… nowe propozycje ugodowe, kierowane pod adresem klientów
- Frankowicze mają wszelkie prawo do powoływania się na zarzut przedawnienia roszczeń banku w sytuacji, gdy ten przegapił moment na złożenie pozwu. Muszą mieć jednak świadomość, że sądy mogą w takich przypadkach orzekać łagodniej niż sugeruje TSUE
- Przedawnienie roszczeń o zwrot kapitału może zostać zasądzone nawet w przypadku banku postawionego w stan upadłości, takiego jak Getin Noble Bank. Świadczy o tym wyrok wydany przez Sąd Okręgowy Warszawa-Praga, w sprawie przeciwko syndykowi GNB.