Co aktualnie dzieje się w XXVIII Wydziale Cywilnym, tzw. frankowym? Jeśli wierzyć publikacjom Newsweeka i, przede wszystkim, narracji banków, nie jest najlepiej. Na wydanie wyroków w sprawach o kredyty w CHF czeka się długo i jeszcze dłużej. Oczywiście nie zachęca to konsumentów z lewobrzeżnej Warszawy do sądzenia się z bankiem w stołecznym Sądzie Okręgowym. Frankowiczów spoza tych okolic skłania z kolei do refleksji: czy warto w ogóle kierować do sądu pozew, skoro nawet jedyny wyspecjalizowany wydział ds. kredytów w Polsce nie radzi sobie z rozpatrywaniem tego typu postępowań? W tym tekście obalamy mity, które narosły wokół XXVIII Wydziału Cywilnego, odpowiadamy na pytanie, jaka rzeczywiście jest wydajność wydziału i wyjaśniamy, kto ma interes w umniejszaniu sukcesom stołecznych sędziów.
-
Wydział frankowy to miejsce, w którym nigdy nie brakuje pracy: na jednego sędziego przypada w nim nawet 1500 spraw, które tylko z pozoru można określić jako bliźniaczo do siebie podobne
-
Wg publikacji w popularnych mediach papierowych i internetowych frankowicze są zrozpaczeni działaniem (lub właściwie niedziałaniem) XXVIII Wydziału Cywilnego. Kredytobiorcy żalą się na czas trwania postępowań i to, jak długo trzeba czekać na wyznaczenie pierwszej rozprawy
-
Do zarzutów pojawiających się w artykułach prasowych postanowił odnieść się… sam Sąd Okręgowy w Warszawie, który polemizuje z wieloma twierdzeniami szukających taniej sensacji dziennikarzy
-
Dane mówią same za siebie: XXVIII Wydział Cywilny pracuje coraz sprawniej, a kredytobiorca z Warszawy wciąż ma szanse na szybkie rozpatrzenie swojej sprawy sądowej.
Wydział Frankowy stał się bohaterem sensacyjnych nagłówków prasowych. O co chodzi?
Pod koniec maja w prasie pojawiły się dość poważne zarzuty kierowane pod kątem XXVIII Wydziału Cywilnego – chodzi o tekst Newsweeka pt. „Miało być przyśpieszenie wyroków. Są opóźnienia, mobbing i oskarżenie o molestowanie”. Wg cytowanych przez autorkę tekstu adwokatów ten sąd to „organizacyjna katastrofa”. Prawnicy mają pretensje do wydziału, że ten długie miesiące zwleka z wydawaniem zabezpieczenia roszczeń (które powinno następować bezzwłocznie). Wydział jest w tym względzie porównywany z jednostkami w Łodzi, Gdańsku czy Wrocławiu, gdzie podobne sprawy są załatwiane w przeciągu miesiąca. W Rzeszowie ma być jeszcze szybciej: na zabezpieczenie roszczenia czeka się ok. tygodnia.
Nie będziemy odnosić się do pełnej treści artykułu – każdego, kto jest nią zainteresowany, odsyłamy bezpośrednio do tekstu opublikowanego w Newsweeku. Więcej uwagi poświęcimy natomiast odpowiedzi Sądu Okręgowego w Warszawie, który najwidoczniej poczuł się wywołany do tablicy. Komunikat stołecznego SO nie pozostawia suchej nitki na zarzutach padających w tekście. Padają konkretne liczby, co tylko wzmacnia przekaz kierowany przez jednostkę. Ta podaje, że:
- XXVIII Wydział Cywilny od wielu miesięcy wykazuje tendencję wzrostową w obszarze ilości załatwianych spraw, co znajduje odzwierciedlenie w statystyce: w kwietniu 2024 roku wydział wydał 744 wyroki, gdy przeciętna liczba wyroków wydawanych miesięcznie jeszcze w 2023 roku wynosiła 541. Natomiast przez pierwszych 9 miesięcy funkcjonowania wydziału (który otworzono w kwietniu 2021 roku) zapadły łącznie 542 wyroki. Nie trzeba być matematycznym geniuszem, by docenić zwiększenie wydajności wydziału
- od stycznia do kwietnia br. pokrycie wpływu w XXVIII Wydziale Cywilnym wynosiło 108 proc. i było najlepsze w całej historii jego funkcjonowania
- jak dotąd złożono skargi na przewlekłość postępowania w 1212 sprawach, tj. w 2,71 proc. wszystkich sporów, które obecnie toczą się w tym wydziale (ta informacja zastanawia nas najbardziej – skoro bowiem wg mediów i cytowanych przez nich prawników sytuacja w wydziale jest katastrofalna, to dlaczego złożono skargi w przypadku tak niewielkiego odsetka spraw?).
Sektor bankowy jest „zakochany” w sensacyjnych doniesieniach mediów. Dla banków to jak darmowa reklama programów ugodowych
Pełne sensacji nagłówki pojawiające się w prasie to doskonały prezent dla sektora bankowego, który ma poważny problem: jego programy ugodowe kierowane do frankowiczów nie cieszą się już od kilku kwartałów satysfakcjonującym zainteresowaniem. Z pewnością nie pomagają zapewnienia płynące z Ministerstwa Sprawiedliwości, które zapowiada wprowadzenie rozwiązań służących przyśpieszeniu postępowań. Banki jeszcze nie podniosły się po nokautujących je wyrokach TSUE z grudnia 2023 roku i stycznia 2024 roku (gdy dowiedziały się, że frankowiczom należą się pełne odsetki ustawowe za zwłokę, liczone za okres procesu, bankom zaś nie należy się sądowa waloryzacja kapitału), a już muszą nastawić się na kolejny cios.
Wydawało się, że nie ma już żadnej nadziei na skuteczne wypromowanie inicjatywy frankowych ugód wśród kredytobiorców, którzy wiedzą przecież, że idąc do sądu, mają 99 proc. szans na wygraną z bankiem. W sukurs bankowcom przychodzą dziennikarze, produkujący takie artykuły jak wspomniany, a także… lokalni, niewyspecjalizowani prawnicy, którzy szukają usprawiedliwienia dla faktu, że prowadzone przez nich postępowania o nieważność i zapłatę nie idą tak gładko, jak życzyliby sobie tego ich klienci.
Część środowiska prawnego korzysta na krytycznej narracji mediów – co im to daje?
Schemat jest dziecinnie prosty: tani, niedoświadczony w sprawach z dziedziny prawa bankowego adwokat lub radca, kierowany względami ekonomicznymi, przyjmuje do poprowadzenia sprawę o nieważność frankowego kredytu. Dobrze wie, że na jednej takiej sprawie może zarobić kilkadziesiąt tysięcy złotych, czyli nawet 10 razy tyle, co np. w sprawie rozwodowej czy spadkowej. Ponieważ nie ma praktyki w postępowaniach przeciwko bankom, uczy się na sprawie danego klienta i nadrabia zaległości w swojej wiedzy, konsultując temat z bardziej doświadczonymi kolegami (lub posiłkując się gotowcami – wzorami powództw, pism procesowych itd.).
Taki prawnik oczywiście wychodzi z założenia, że sprawy o franki nie różnią się zbytnio od siebie, więc jeśli wygra jedno takie postępowanie, to zyska „patent” na wszystkie inne tego samego rodzaju. To oczywiście ogromny błąd, bo każda sprawa jest nieco inna – i nie chodzi tylko o różnice we wzorcach, indywidualnych ustaleniach, celu kredytowym czy wysokości roszczenia, ale również w tym… do którego sędziego trafi dana sprawa. Jeśli taki lokalny adwokat będzie miał mało szczęścia i jego sprawa trafi do sędziego, który nie unieważnia takich kredytów „automatycznie”, a oczekuje, że prawnik wejdzie w indywidualną polemikę z bankiem i zbije argumenty strony przeciwnej, to pojawia się kłopot.
Sprawa może się przeciągnąć, i to nawet w sądzie, który wcale nie jest jakoś szczególnie obłożony podobnymi tematami. Tacy prawnicy oczywiście nie chcą być uznawani przez potencjalnych klientów za niekompetentnych, szukają więc wymówek. Porównują czas trwania prowadzonych przez siebie spraw z tym, co dzieje się aktualnie w najbardziej przeciążonej frankami jednostce w Polsce – XXVIII Wydziale Cywilnym SO w Warszawie, gdzie na jednego orzecznika przypada i 1500 pozwów.
Niektórzy niewyspecjalizowani, za to bardzo cwani prawnicy na pewno zauważyli już to, że krytyka sądów sprzedaje się w mediach znacznie lepiej niż uspokajające komunikaty, podnoszące kredytobiorców na duchu. A skoro negatywny przekaz daje większe szanse na pojawienie się ich nazwisk w gazetach i na poczytnych portalach, to uderzają właśnie w ten sensacyjny, negatywny ton, bezmyślnie dając pożywkę sektorowi bankowemu, który w ten sposób wzmacnia swój własny przekaz.
„FRANKOWICZU, PO CO IDZIESZ DO SĄDU. PODPISZ UGODĘ TU I TERAZ”
– zdają się krzyczeć banki. Mają w tym oczywisty interes: chcą wyeliminować ryzyka z frankowych umów kredytowych i zarobić cokolwiek na skonwertowaniu tych produktów na złotówki, z WIBORem w tle. Części prawników absolutnie to nie przeszkadza – chętnie podejmą w imieniu klienta negocjacje ugodowe z bankiem, co trwa znacznie krócej i jest po prostu łatwiejsze niż doprowadzenie do prawomocnego upadku umowy w sądzie. Pieniądze za usługę można skasować w miesiąc, może dwa, a nie tak jak w przypadku spraw sądowych, gdzie premia za sukces wypłacana jest dopiero po kilku latach.
Dla dobrych kancelarii frankowych to nie problem: działają na rynku nierzadko od 8-10 lat i co miesiąc uzyskują dla swoich klientów po kilkadziesiąt korzystnych wyroków. Dzięki temu nie muszą martwić się o aspekt ekonomiczny prowadzonej działalności. Z kolei lokalne, niewyspecjalizowane kancelarie, które słabiej radzą sobie na rynku, potrzebują zastrzyku gotówki tu i teraz. Stąd ich interesy coraz częściej są zbieżne z interesem banku: najlepiej, jak strony sporu po prostu się pogodzą. Jedyna różnica polega na tym, że bank chciałby, aby klient zgłosił się do niego bez pełnomocnika prawnego i podpisał ugodę bez negocjacji, zaś prawnik zdecydowanie woli, aby kredytobiorca posiłkował się jego pomocą w rozmowach z podmiotem.
Nawet w Wydziale Frankowym można szybko unieważnić swój kredyt
Należy uczciwie powiedzieć, że twierdzenia, jakoby wyroki w XXVIII Wydziale Cywilnym ZAWSZE zapadały wolniej niż w innych jednostkach w kraju, są nieprawdziwe. A powód jest banalnie prosty: wydział ten na przestrzeni lat był zasilany kolejnymi sędziami, dopiero rozpoczynającymi zapełnianie swoich referatów. To normalne, że w ramach tego wydziału funkcjonują orzecznicy, którzy rzeczywiście w szczytowym momencie mieli do rozpoznania 2000 postępowań, jak i tacy, którzy mają tych spraw kilkukrotnie mniej.
Jeśli sprawa trafi do sędziego, któremu do tej pory przydzielono mniej takich spraw, za to który charakteryzuje się dobrą organizacją pracy, to spór stron może zakończyć się i w mniej niż 3 lata. Zwykle czynnikiem decydującym będzie w takim przypadku jakość i przejrzystość zgromadzonego materiału. Krótko mówiąc, jeśli sprawę frankowicza prowadzi doświadczony adwokat, który bezbłędnie formułuje pozew, jak i pisma procesowe, a także potrafi należycie zabezpieczyć interesy swojego klienta, to szanse na szybki wyrok, nawet w Wydziale Frankowym, rosną.
Jeśli z kolei po stronie powoda występuje prawnik, który dopiero wdraża się w specyfikę takich spraw, to szanse na to, że po drodze popełni poważne błędy, są spore – zwłaszcza że jego przeciwnikiem procesowym jest bank, nieszczędzący środków na najlepszych pełnomocników.
Aby nie poprzestawać na samej teorii, podpieramy ją konkretami. Oto wyroki, które zapadły niedawno w Wydziale Frankowym, a w przypadku których kredytobiorcy wcale nie czekali długo na zakończenie swoich spraw, a ich opisy zostały opublikowane w Internecie na stronach kancelarii wyspecjalizowanych w prowadzeniu spraw frankowych.
Błyskawiczne unieważnienie umowy PKO BP Własny Kąt. Frankowicze zyskują 247 479,41 zł
Dnia 26 września 2023 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie zakończył wyrokiem postępowanie zarejestrowane pod sygnaturą I ACa 951/22 i będące wynikiem apelacji pozwanego PKO BP od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie w sprawie XXVIII C 3860/21. Tu należy podkreślić, że spór w sądzie I instancji rozpatrywany był przez słynny Wydział Frankowy.
Sądy obu instancji były zgodne co do tego, że umowa Własny Kąt, kwestionowana przez powodów, jest nieważna. Całe postępowanie, od złożenia pozwu do wydania wyroku przez Sąd Apelacyjny, trwało 25 miesięcy. Kredytobiorcy zyskali na wyroku 247 479,41 zł. W sądzie reprezentowali ich adw. Jacek Sosnowski i r. pr. Paweł Szymański z Kancelarii Adwokackiej Adwokat Jacek Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni. Wyrok jest prawomocny.
Prawomocna porażka Raiffeisen Banku w Warszawie. Po 30 miesiącach postępowania frankowicze zyskują 220 tys. zł
Dnia 12 października 2023 roku przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie zakończyło się postępowanie o sygnaturze V Aca 1024/22. W niniejszej sprawie apelację złożył pozwany Raiffeisen Bank, niezadowolony z tego, że Sąd Okręgowy (a konkretnie sędzia Wydziału Frankowego) uznał kwestionowaną przez powodów umowę za nieważną (sygnatura sprawy w sądzie I instancji to XXVIII C 3263/21). Apelacja nie zmieniła tego stanu rzeczy – sąd II instancji zgodził się co do tego, że umowę należy wyeliminować z obrotu prawnego.
Postępowanie trwało 2 lata i 6 miesięcy, a wyrok jest już prawomocny. W wyniku unieważnienia kredytu frankowicze zyskali ok. 220 tys. zł. W sądzie reprezentował ich adwokat Paweł Borowski.
PODSUMOWANIE:
-
Daleka od katastrofalnej jest sytuacja panująca w XXVIII Wydziale Cywilnym. Frankowicz nadal może tam unieważnić swój kredyt relatywnie szybko, pod warunkiem, że będzie miał dobrego adwokata i… trochę szczęścia
-
Należy ostrożnie podchodzić do pojawiających się w mediach materiałów krytykujących pracę Wydziału Frankowego. Trzeba mieć na uwadze, że treści pozbawione sensacyjnych doniesień, nieżerujące na emocjach, słabo się sprzedają. Media zaś mają zarabiać pieniądze
-
Bankom oczywiście zależy i zależeć będzie, by frankowicze podpisywali ugody. Instytucje te są gotowe wpompować w tę ideę ogromne pieniądze. Kredytobiorcy są jednak coraz bardziej oporni na straszak w postaci przewlekłości postępowania. Wiedzą po prostu, że idąc do sądu, mogą wystąpić o zabezpieczenie roszczenia i wstrzymanie wykonywania umowy
-
W ostatecznym rozrachunku na przewlekłości postępowania traci nie frankowicz, a sam bank, który będzie zmuszony zapłacić kredytobiorcy wyższe odsetki ustawowe za opóźnienie. Im dłużej będzie trwał proces, tym wyższa będzie finansowa korzyść z unieważnienia umowy.