Prawomocny wyrok sądu unieważniający umowę frankową stanowi podstawę do rozliczenia stron. Zgodnie z ogólną zasadą, bankowi należy oddać tylko kwotę nominalną kredytu (bez odsetek), natomiast bank musi zwrócić kredytobiorcy sumę wpłaconych przez niego rat kapitałowo-odsetkowych. Zdarza się, że po wygranym procesie trzeba bankowi zapłacić różnicę. Następuje to w przypadku wyroków wydanych w oparciu o teorię salda, jeśli kredytobiorca nie zwrócił jeszcze w ratach równowartości pożyczonego kapitału. W praktyce takie sytuacje to rzadkość, a nawet jeśli się zdarzają to zwykle kwota do zapłaty jest nieznaczna, bo większość kredytobiorców przez kilkanaście lat spłacania zawyżonych rat oddało już bankowi całą pożyczoną kwotę, bądź do osiągnięcia takiego staniu brakuje im niewiele. Warto też podkreślić, że tzw. wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału, którego zapłaty domagają się banki, to zupełnie odmienna sprawa. W polskich przepisach nie ma podstaw dla tego typu roszczeń. O tym czy bankom należy się taka opłata zadecyduje w przyszłym roku TSUE. Pierwsza rozprawa w tej sprawie odbyła się na forum unijnego trybunału 12 października. Przebieg rozprawy pozwala Frankowiczom spać spokojnie i czekać na kolejne prokonsumenckie orzeczenie TSUE.
- Rozliczenie stron po prawomocnym wyroku unieważniającym umowę kredytową polega co do zasady na wzajemnym zwrocie przez kredytobiorcę i bank wszystkich świadczeń wypłaconych i wpłaconych w wykonaniu nieważnej umowy.
- W przypadku wyroku wydanego w oparciu o teorię salda, sąd zestawia sumę rat kapitałowo-odsetkowych z kwotą wypłaconego kapitału kredytu i ustala saldo. Jeżeli kredytobiorca nadpłacił kapitał, na jego rzecz zasądzany jest zwrot różnicy. Natomiast w przypadku, gdy suma wpłaconych rat nie pokryła jeszcze kapitału, kredytobiorca musi ją oddać bankowi. Zazwyczaj nie są to duże kwoty, bo większość Frankowiczów już zwróciła bankom różnowartość nominalnej kwoty kredytu spłacając przez kilkanaście lat zawyżone raty.
- Sądy preferują aktualnie wydawanie wyroków unieważniających umowy frankowe w oparciu o teorię dwóch kondykcji. Jest to rozwiązanie korzystniejsze dla Frankowiczów, ponieważ zobligowanym do zwrotu sumy rat jest wyłącznie bank, który musi przelać je na konto kredytobiorcy niezależnie od tego, czy całość pożyczonego kapitału została już spłacona.
- O zwrot kapitału bank musi się dopiero upomnieć w wezwaniu do zapłaty lub składając przeciwko kredytobiorcy pozew o zapłatę. Niektórzy sędziowie orzekają przedawnienie roszczeń banków i tym sposobem kredytobiorca nie płaci bankowi nic, odzyskuje wpłacone raty i zachowuje na własność nieruchomość.
- Banki frankowe od pewnego czasu żądają zapłaty tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Takie roszczenia nie są jednak przedmiotem rozstrzygnięcia w toczących się postępowaniach o ustalenie nieważności umów kredytowych. Gros pozwów banków o zapłatę wynagrodzenia zostało już oddalone przez sądy jako pozbawione podstaw prawnych.
- O tym czy bankom należy się wynagrodzenie za korzystanie z kapitału wypowie się w przyszłym roku TSUE. Przebieg pierwszej rozprawy w trybunale w dniu 12 października daje Frankowiczom duże nadzieje na korzystne rozstrzygnięcie. Zarówno sędziowie TSUE, jak i przedstawiciel Komisji Europejskiej wyrazili opinię, że jeśli rynek finansowy w Polsce jest oparty na nieuczciwości, a banki zarabiają na niezgodnych z prawem produktach, to należy to naprawić. Ilustruje to nastawienie sędziów do problemu kredytów frankowych w Polsce i pokazuje w którym kierunku pójdzie orzeczenie. Z dużym prawdopodobieństwem TSUE uzna, że bankom nie przysługują dodatkowe świadczenia z tytułu nieważnej umowy.
Rozliczenie nieważnej umowy frankowej
Prawomocny wyrok stwierdzający nieważność umowy frankowej oznacza, że umowa jest traktowana w ten sposób, jakby od początku nie doszło do jej zawarcia i wycofywana z obiegu prawnego. Taki wyrok stanowi podstawę do rozliczenia stron ze świadczeń dokonanych w wykonaniu nieważnej umowy.
Zgodnie z ogólną zasadą i przyjętą praktyką, strony powinny zwrócić sobie to co wpłaciły i nic ponad to. Bank jest winien oddać sumę wpłaconych przez kredytobiorcę rat kapitałowo-odsetkowych, a bankowi należy zwrócić tylko kwotę udostępnionego kapitału, bez odsetek.
Unijna Dyrektywa 93/13 chroniąca konsumentów przed nieuczciwymi warunkami w umowach przewiduje sankcje dla banków stosujących w umowach niedozwolone postanowienia (tzw. klauzule abuzywne).
Sankcją za oferowanie konsumentom nieuczciwych umów jest pozbawienie banków prawa do jakichkolwiek dochodów z tytułu nieważnej umowy. Rozliczenie takiej umowy polega na tym, że wszystkie wpłacone raty kapitałowo-odsetkowe są wliczane w poczet pożyczonego przez bank kapitału. Jest to korzystne dla Frankowiczów, gdyż nie płacą odsetek z tytułu kredytu, który staje się darmowy.
Czy po korzystnym wyroku trzeba bankowi coś zapłacić?
O tym czy po prawomocnym wyroku sądu ustalającym nieważność umowy frankowej należy coś zapłacić bankowi decyduje kilka czynników:
- poziom spłaty pożyczonego kapitału w ratach kapitałowo-odsetkowych – czy występuje nadpłata, czy niedopłata
- sposób rozliczenia stron po wyroku – teoria salda czy teoria dwóch kondykcji
- ewentualne przedawnienie roszczeń banku o zwrot pożyczonego kapitału
Teoria salda a teoria dwóch kondykcji
Do lutego 2021 roku sądy najczęściej wydawały wyroki w oparciu o teorię salda. Takie rozstrzygnięcie oznacza, że sąd zestawia sumę wpłaconych rat kredytu z kwotą wypłaconego kapitału i na tej podstawie ustala, która ze stron (bank czy kredytobiorca) wpłaciła mniej, a która więcej. Świadczenia wpłacone w wykonaniu nieważnej umowy ulegają potrąceniu. Jeżeli kredytobiorca posiada nadpłacony kapitał, sąd zasądza na jego rzecz różnicę, którą bank musi oddać. Natomiast w sytuacji, gdy po stronie kredytobiorcy wystąpi niedopłata, musi on po wyroku zwrócić bankowi różnicę pomiędzy wypłaconym kapitałem a sumą wpłaconych rat.
Od lutego 2021 roku sądy preferują jednak inny sposób rozliczenia stron po uznaniu umowy kredytowej za nieważną, nazywany teorią dwóch kondykcji. Tę metodę zarekomendował sądom Sąd Najwyższy w dwóch ubiegłorocznych uchwałach – nr III CZP 11/20 z dnia 16 lutego 2021 r. oraz III CZP 6/21 z 7 maja 2021 r.
Zgodnie z teorią dwóch kondykcji, roszczenia banku i kredytobiorcy są niezależne. Pod uwagę brane jest jednak tylko roszczenie tej strony, która wystąpiła z powództwem. Jeżeli sprawa toczy się z powództwa kredytobiorcy, sąd ustala w wyroku, że umowa jest nieważna i zasądza na rzecz kredytobiorcy zwrot wpłaconych do banku świadczeń.
Bank musi przelać na konto kredytobiorcy sumę wpłaconych przez niego rat (zarówno w PLN jak i CHF jeśli raty były też regulowane w walucie). Jest do tego zobligowany, nawet jeśli kredytobiorca nie oddał jeszcze całości nominalnej kwoty kredytu. Zazwyczaj na rzecz kredytobiorcy zasądzane są także ustawowe odsetki za opóźnienie, które stanowią dodatkową korzyść.
W przypadku wyroku w oparciu o teorię dwóch kondykcji sąd nie rozpoznaje roszczenia banku o zwrot pożyczonego kapitału. Bank musi się o to upomnieć w formie wezwania do zapłaty, a w razie odmowy zapłaty przez kredytobiorcę, wystąpić do sądu z pozwem o zapłatę.
Duże wątpliwości prawników i sędziów wzbudza sprawa od kiedy należy liczyć 3-letni termin przedawnienia roszczeń banków. Sąd Najwyższy w ubiegłorocznej majowej uchwale narzucił interpretację, zgodnie z którą przedawnienie roszczeń banków o zwrot kapitału należy liczyć dopiero od momentu wydania przez kredytobiorcę oświadczenia w sądzie o woli unieważnienia umowy.
Z taką wykładnią przepisów nie wszyscy sędziowie się zgadają. Część orzeczników uznaje, że roszczenia banków są już przedawnione, gdyż bieg przedawnienia rozpoczyna się w momencie wypłaty kredytu, złożenia przez kredytobiorcę reklamacji w banku lub wpłynięcia do sądu pozwu z żądaniem unieważnienia umowy.
W takim wariancie rozstrzygnięcia kredytobiorca nie musi zwracać bankowi nic, odzyskuje wpłacone raty oraz zachowuje na własność mieszkanie. Jest to najbardziej optymistyczny scenariusz zakładający darmowe mieszkania dla Frankowiczów. Wyroki oddalające pozwy banków o zwrot kapitału nie są jeszcze regułą, choć kilka takich wyroków już zapadło.
Wątpliwości dotyczące sposobu liczenia przedawnienia roszczeń banków ma rozstrzygnąć TSUE w ramach sprawy C-520/21, do której pytanie prejudycjalne zadał w ubiegłym roku Sąd Rejonowy dla Warszawy – Śródmieścia. Sprawa ta dotyczy jednak w głównej mierze innej kluczowej dla polskich Frankowiczów kwestii tj. prawa banków do żądania tzw. wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału.
Banki nie mają podstaw do żądania tzw. wynagrodzenia za udostępnienie kapitału
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że sprawa tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału nie ma związku z rozliczeniem stron po prawomocnym wyroku unieważniającym umowę. Od pewnego czasu banki pozywają Frankowiczów, którzy weszli z nimi w spór sądowy, o zapłatę dodatkowej opłaty za to, że kredytobiorca przez kilkanaście lat korzystał z udostępnionych w ramach kredytu środków, które spożytkował na zakup mieszkania czy domu.
Większość pozwów banków jest przez sądy oddalana jako pozbawiona podstaw prawnych, a roszczenia te są uznawane za nienależne bankom. Już wcześniej wspomnieliśmy o odstraszającym celu Dyrektywy 93/13 oraz sankcjach za stosowanie klauzul abuzywnych w postaci pozbawienia banku prawa do jakichkolwiek dochodów z tytuły nieuczciwej umowy.
W dniu 12 października na forum TSUE odbyła się pierwsza rozprawa w ramach polskiej sprawy C-520/21, której przedmiotem jest kwestia prawa stron (kredytobiorcy i banku) do zapłaty dodatkowych świadczeń ponad wypłacone i wpłacone w wykonaniu nieważnej umowy.
Unijny trybunał ma rozstrzygnąć nie tylko dylemat czy bankowi należy się wynagrodzenie za udostępnienie kredytobiorcy kapitału, ale także czy kredytobiorca ma prawo do odszkodowania lub waloryzacji świadczeń w związku z tym, że bank obracał jego środkami pochodzącymi z wpłacanych rat.
Wyrok w niniejszej sprawie nie został jeszcze wydany, ale przebieg rozprawy wskazuje, że Frankowicze mogą spać spokojnie. Jest bardzo mało prawdopodobne, aby TSUE wyłamał się z dotychczasowej korzystnej dla konsumentów linii orzeczniczej.
Sędziowie trybunału w toku rozprawy mocno sugerowali, że rynek finansowy w Polsce oparty jest na nieuczciwości, a banki zarabiają na produktach niezgodnych z prawem oraz wskazywali na konieczność naprawy tego stanu rzeczy. Podobną opinię wyraził przedstawiciel Komisji Europejskiej, który powiedział, że nikt nie może osiągać korzyści z własnej niegodziwości. Przeciwko prawu banków do zapłaty wynagrodzenia za korzystanie z kapitału udostępnionego w ramach umowy uznanej za nieważną z powodu klauzul abuzywnych wypowiedział się także Rząd RP, Rzecznik Praw Obywatelskich i Rzecznik Finansowy.
Jedynym przedstawicielem polskich organów państwowych, który w toku rozprawy opowiedział się po stronie banków był Szef KNF. Jego wystąpienie oparte w dużym stopniu na pozaprawnych argumentach nie spotkało się z uznaniem sędziów TSUE, którzy główny problem z kredytami frankowymi w Polsce widzą w nieuczciwości tych umów.
Na dzień 16 lutego 2023 roku zaplanowana jest prezentacja stanowiska Rzecznika Generalnego TSUE do przedmiotowej sprawy, a ogłoszenie wyroku jest przewidywane po upływie kolejnych kilku miesięcy. Rozstrzygnięcie poznamy najpóźniej latem przyszłego roku. Frankowicze mogą jednak być spokojni – istnieje bardzo duża szansa na to, że TSUE opowie się przeciwko prawu którejkolwiek ze stron do dodatkowych korzyści z tytułu unieważnionej wadliwej umowy. Banki nie będą mogły już używać kontrpozwów jako instrumentów do zastraszania kredytobiorców i kolejne tysiące Frankowiczów pójdą do sądów.