Znaczna część Frankowiczów po kilkunastu latach spłacania zawyżonych rat kredytowych ma już nadpłacony kapitał kredytu. W razie prawomocnego unieważnienia przez sąd umowy kredytowej, w poczet kapitału kredytu zaliczane są bowiem całe raty kapitałowo-odsetkowe, a nie tylko część kapitałowa. Jednak pewna grupa kredytobiorców nie oddała jeszcze do banku pełnej nominalnej kwoty kredytu i waha się, czy w takiej sytuacji warto pozwać bank za kredyt we frankach. Szczególne obawy budzi w nich ewentualna konieczność oddania bankowi bezzwłocznie po uprawomocnieniu się wyroku unieważniającego umowę brakującej kwoty kapitału kredytu. Z artykułu dowiecie się, czy bank ma prawo żądać spłaty brakującej części kapitału, jak działa preferowana przez sądy teoria dwóch kondykcji oraz ile można dodatkowo zarobić na wyroku.
- Kredyt we frankach WARTO UNIEWAŻNIĆ w każdej sytuacji, niezależnie od tego, czy spłacony został już cały kapitał. Tylko prawomocny wyrok unieważniający nieuczciwą umowę frankową pozwala uwolnić się całkowicie od niespłacalnego zadłużenia.
- Niebawem raty kredytów frankowych mocno pójdą w górę na skutek umacniającej się stale szwajcarskiej waluty oraz podwyżek stóp procentowych w Szwajcarii. Nie pora zatem ulegać zastraszaniu przez banki, tym bardziej że sądy orzekają na ogół nieważność w oparciu o teorię dwóch kondykcji, która chroni kredytobiorców.
- Na podstawie prawomocnego wyroku unieważniającego umowę w oparciu o teorię dwóch kondykcji świadczenia obu stron sporu są niezależne, ale tylko bank musi zwrócić kredytobiorcy wpłacone przez niego raty i inne opłaty związane z kredytem. O zwrot kwoty pożyczonego kapitału kredytu, bank musi się osobno upomnieć.
- Większość kredytobiorców na takich wyrokach zarabia dodatkowo duże sumy tytułem ustawowych odsetek za opóźnienie, które zasądzane są za cały czas trwania procesu. Oznacza to ekstra korzyści rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, gdyż stawka odsetek za zwłokę jest od pewnego czasu rekordowo wysoka (aktualnie wynosi 12,25 proc.)
- Osoby spłacające raty bezpośrednio w walucie mogą także zarobić na wyroku dodatkowe, znaczne kwoty na różnicach kursowych, bo bank musi oddać im środki we franku szwajcarskim, którego kurs mocno poszybował w górę na przestrzeni ostatnich lat, lub ich równowartość w złotówkach wyliczoną w oparciu o obowiązujący średni kurs CHF.
W każdej sytuacji WARTO pozwać bank za kredyt we frankach
Unieważnienie umowy kredytowej w całości jest najbardziej korzystnym wariantem rozwiązania sporu z bankiem o kredyt we franku. Tylko prawomocny wyrok unieważniający umowę kredytową pozwala w pełni pozbyć się toksycznego zadłużenia i uwolnić nieruchomość od obciążenia hipoteką.
Umowa kredytowa jest traktowana tak, jakby nie została nigdy zawarta, a wykreowane przez bank saldo zadłużenia spada do zera. W każdej sytuacji, niezależnie od poziomu spłaty kapitału kredytu, warto domagać się w sądzie stwierdzenia nieważności umowy.
Banki od pewnego czasu straszą kredytobiorców różnymi czarnymi scenariuszami, które mają się ziścić w sytuacji, gdy dojdzie do procesu sądowego za kredyt we franku. Jednym z takich „straszaków” jest utrata nieruchomości w wyniku działań windykacyjnych wdrożonych przez bank po prawomocnym unieważnieniu przez sąd umowy kredytowej, w sytuacji jeśli kredytobiorca nie był w stanie oddać brakującej do spłaty części kapitału.
Takie sytuacje nie zdarzają się, gdyż większość Frankowiczów przez lata regulowania zawyżonych rat oddała już do banku sumę równą przynajmniej wypłaconemu kredytowi, a inni kredytobiorcy mają do oddania relatywnie niewiele.
Trzeba wiedzieć, że procesy frankowe trwają od kilkunastu miesięcy do kilku lat i jeśli w tym czasie kredytobiorca spłaca regularnie raty, to kapitał kredytu systematycznie się kurczy. Może się okazać, że po kilku latach trwania procesu, kapitał zostanie całkowicie spłacony i, zakładając nawet rozliczenie stron według teorii salda – co jest bardzo rzadkie – to bank jest winny wówczas oddać kredytobiorcy różnicę.
Uspokajamy osoby, które mają obawy, że po ogłoszeniu prawomocnego wyroku unieważniającego umowę, znajdą się w trudnej sytuacji w związku z koniecznością natychmiastowej spłaty brakującej części kapitału.
Powinny one wiedzieć, że sądy preferują obecnie teorię dwóch kondykcji, która chroni interesy kredytobiorcy i niesie za sobą szereg korzyści finansowych.
Teoria dwóch kondykcji – jak działa?
W dniu 16 lutego 2021 roku Sąd Najwyższy wydał uchwałę nr III CZP 11/20, na mocy której zarekomendował sądom powszechnym stosowanie teorii dwóch kondykcji w rozliczeniach stron po unieważnieniu kredytów waloryzowanych kursem obcej waluty. Stanowisko to zostało podtrzymane następnie w uchwale nr III CZP 6/21 z 7 maja 2021 roku.
Na czym polega teoria dwóch kondykcji i jakie skutki niesie dla kredytobiorcy?
W lutowej uchwale Sąd Najwyższy orzekł, że stronie spłacającej kredyt w wykonaniu umowy dotkniętej nieważnością przysługuje zwrot środków pieniężnych jako nienależnego świadczenia, niezależnie od tego w jakim zakresie jest dłużnikiem banku z tytułu nienależnie otrzymanej kwoty kredytu.
Oznacza to, że bank jest zobowiązany zwrócić na konto kredytobiorcy wpłacone przez niego świadczenia w związku z unieważnioną umową kredytową, bez względu na to, czy kredytobiorca oddał już bankowi pożyczony kapitał kredytu.
Zgodnie z teorią dwóch kondykcji, sąd traktuje roszczenia stron (kredytobiorcy i banku) niezależnie. W procesach wytaczanych przez Frankowiczów, sąd ustala jaka jest wysokość kwoty, którą kredytobiorca wpłacił bankowi w związku z kredytem i zasądza od banku jej zwrot.
Po prawomocnym wyroku ustalającym nieważność umowy w oparciu o teorię dwóch kondykcji, kredytobiorca nie musi nic zwracać bankowi, gdyż wyrok ten obliguje tylko jedną stronę tj. bank do zwrotu nieprawnie pobranych kwot w ramach nieważnej umowy. O zwrot pożyczonego kapitału kredytu bank dopiero musi się upomnieć, a jeśli kredytobiorca odmówi zwrotu, wnieść do sądu pozew o zapłatę.
Warto przy tym wspomnieć, że część prawników oraz sędziów uważa, że roszczenia banków o zwrot kapitału kredytu uległy już przedawnieniu.
Przedsiębiorców, w tym banki, obowiązuje 3-letni okres przedawnienia, a jeżeli zaczniemy go liczyć od momentu wypłaty kredytu, jak uważa część ekspertów, lub od momentu zakwestionowania kredytu w formie reklamacji, wezwania do zapłaty lub pozwu sądowego, to roszczenia banków już są przedawnione. Takie wyroki zapadały już w sądach, a niewykluczone, że 12 października br. korzystny dla konsumentów wyrok m.in. w tej sprawie wyda TSUE.
Korzyści z wyroku unieważniającego umowę w oparciu o teorię dwóch kondykcji
Nawiązując do pojawiających się w internecie pytań, czy warto domagać się w sądzie nieważności umowy, pomimo niespłaconego w całości kapitału kredytu, jeszcze raz powtarzamy, że WARTO. Sądy, zgodnie z rekomendacją SN, wydają obecnie wyroki unieważniające umowy w oparciu o teorię dwóch kondykcji.
Taki prawomocny wyrok obliguje tylko jedną stronę sporu (bank) do zwrotu świadczeń z tytułu nieważnej umowy. Sąd bierze bowiem pod uwagę wyłącznie roszczenie strony, która wystąpiła z powództwem, a więc kredytobiorcy. Na podstawie takiego wyroku, bank nie ma prawa żądać natychmiastowego zwrotu pożyczonego kapitału. Może w tej sprawie jedynie skierować wezwanie do zapłaty albo pozew sądowy.
Teoria dwóch kondykcji jest więc bardzo korzystnym wariantem rozwiązania sporu. Po ogłoszeniu prawomocnego wyroku, bank musi przelać na konto Frankowicza wszystkie świadczenia spełnione przez niego w związku z kredytem, których wysokość ustalił sąd i zasądził na jego rzecz. Dodatkowo kredytobiorcy należą się od banku ustawowe odsetki za opóźnienie, płatne od kwoty roszczenia za cały czas trwania procesu.
Od roku ich stawka jest bardzo wysoka, obecnie jest to 12,25 proc., tak więc kredytobiorca zyskuje ekstra kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Wyrok w oparciu o teorię dwóch kondykcji przynosi także dodatkowe zyski dla osób, które po wejściu w życie ustawy antyspreadowej spłacały raty bezpośrednio w walucie. Bank musi im bowiem oddać raty wpłacone w CHF lub ich równowartość w złotych, wyliczoną na podstawie aktualnego średniego kursu. Kurs franka jest teraz znacznie wyższy niż w latach, kiedy raty były spłacane, co oznacza spore dodatkowe profity z różnic kursowych.