Tajemnicą poliszynela jest to, że ilekroć TSUE wydaje nowy wyrok w kwestii kredytów frankowych, obie strony sporu starają się przedstawić swój punkt widzenia na pogląd wyrażony przez unijny organ. Bankom zależy wręcz, by zdominować medialną narrację i zakrzyczeć ewentualne szanse, które dany wyrok daje konsumentom. Nie inaczej jest w przypadku orzeczenia C-118/23, które Trybunał wydał w sprawie skierowanej do niego pytaniem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Chodzi oczywiście o restrukturyzację Getin Noble Banku i o to, czy WSA musi rozpatrzyć wszystkie skargi, które napłynęły do niego w związku z działaniami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Bardzo szybko prawnicy banków podjęli próbę wykazania, że ów wyrok jest… niekorzystny dla konsumentów i zamyka im drogę do roszczeń związanych z restrukturyzacją. Czy tak jest w istocie? Zapraszamy do zapoznania się z naszym komentarzem, będącym niejako polemiką ze stanowiskiem bankowych pełnomocników.
- Wyrok TSUE w sprawie C-118/23 potwierdza, że WSA musi rozpatrzyć wszystkie skargi, które otrzymał w związku z wszczęciem przymusowej restrukturyzacji wobec Getin Noble Banku. Co najmniej kilka tysięcy indywidualnych skarg złożyli sami frankowicze
- W swoim orzeczeniu Trybunał Sprawiedliwości UE nie przesądza, czy doszło do konfliktu interesów podczas prowadzenia przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny restrukturyzacji Getinu. To właśnie tego aspektu kurczowo trzymają się dziś bankowi prawnicy, twierdzący, że cały wyrok TSUE jest niekorzystny dla konsumentów
- Tymczasem wielu renomowanych ekspertów reprezentujących w sądach samych frankowiczów jest zdania, że wyrok wydany w Luksemburgu tak naprawdę o niczym nie przesądza i de facto powierza rozpatrzenie sporów wynikłych na tle restrukturyzacji w całości w ręce krajowego sądu
- Warto zadać sobie pytanie, na ile obiektywne są komentarze do wyroku, których autorami są bankowi prawnicy, a także czy celowo pomijają oni w swoich opiniach kwestie świadczące na niekorzyść samego Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Wyrok C-118/23 w sprawie Getin Noble Banku: co tak naprawdę nam mówi?
W dniu 12 grudnia 2024 roku frankowicze i banki mieli szansę zapoznać się ze stanowiskiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej odnoszącym się do wątpliwości narosłych wokół procedury przymusowej restrukturyzacji Getin Noble Banku. Przypomnijmy, że decyzja ta została podana do publicznej wiadomości 30 września 2022 roku, podmiotem decyzyjnym był Bankowy Fundusz Gwarancyjny, a w ciągu zaledwie tygodnia od obwieszczenia restrukturyzacji do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego wpłynęło blisko 7 tys. skarg.
Dużą grupę skarżących stanowili frankowicze, którym nie spodobało się, że – wskutek restrukturyzacji – część aktywów Getin Noble Banku nieobjętą ryzykami prawnymi przeniesiono do specjalnie w tym celu utworzonego podmiotu. Velo Bank, bo o nim mowa, jak gdyby nigdy nic kontynuował działalność Getinu – to do niego trafiły kredyty złotowe i konta osób, które wcześniej były klientami banku Leszka Czarneckiego. W restrukturyzowanym Getinie pozostały głównie kredyty frankowe, czyli umowy obciążone znacznym ryzykiem prawnym.
Na restrukturyzacji Getinu stracili więc nie tylko akcjonariusze i obligatariusze, ale także zwykli obywatele, którzy przed laty zaciągnęli w tym banku kredyty powiązane z walutą obcą, a następnie, zachęceni prokonsumenckim i jednolitym orzecznictwem, zdecydowali się na unieważnienie tych umów w sądach. Podczas gdy kredytobiorcy z innych banków, decydując się na pozew, mają szansę nie tylko na unieważnienie umowy, ale i na pełen zwrot świadczenia nienależnego (wraz z odsetkami ustawowymi za zwłokę), getinowcy muszą zadowolić się samym wyeliminowaniem kontraktu z obrotu prawnego.
W masie upadłościowej Getinu nie ma dość pieniędzy, by sprostać finansowym żądaniom poszkodowanych frankowiczów – ponadto jasno trzeba zaznaczyć, że nie są oni nawet priorytetową grupą wierzycieli – pierwszeństwo przed nimi ma m.in. Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który wraz z Systemem Ochrony Banków Komercyjnych (uformowanym z ośmiu największych banków w Polsce) utopił w procedurze ok. 10 miliardów złotych.
Kwestią czasu było wysłanie przez Wojewódzki Sąd Administracyjny pytań prejudycjalnych do TSUE w przedmiocie licznych skarg pochodzących od klientów Getinu. Formalność dopełniona została w lutym 2023 roku. Sąd odsyłający zadał unijnym sędziom cztery pytania odnoszące się przede wszystkim do dwóch kwestii: do tego, czy zachodzi konieczność rozpatrzenia wszystkich skarg nadesłanych w związku z restrukturyzacją Getin Noble Banku (lub czy wystarczy, że sąd rozpatrzy skargę złożoną przez radę nadzorczą podmiotu), a także do tego, czy podmiot przeprowadzający restrukturyzację może łączyć kilka funkcji (oraz jakie warunki muszą zostać spełnione, by nie doszło do konfliktu interesów).
Trybunał Sprawiedliwości UE oddaje ocenę zasadności skarg dotyczących restrukturyzacji Getinu w ręce WSA
Wydany w grudniu 2024 roku wyrok w sprawie nie przesądza w żaden sposób o tym, czy Bankowy Fundusz Gwarancyjny wydał decyzję o restrukturyzacji Getin Noble Banku z naruszeniem prawa. TSUE jedynie uznał, że istnieje możliwość łączenia funkcji przez podmiot odpowiedzialny za restrukturyzację, choć oczywiście konieczne jest wprowadzenie odpowiednich regulacji wewnętrznych, tak aby departamenty realizujące różne funkcje w ramach tego organu działały bez ryzyka wystąpienia konfliktu interesów.
Ocenę tego, czy takie regulacje wewnętrzne zostały rzeczywiście wprowadzone, unijni sędziowie pozostawiają w rękach krajowych sądów. Krótko mówiąc, to Wojewódzki Sąd Administracyjny ma kompetencje, by rozpatrzyć tysiące skarg kredytobiorców (których nie może rozpatrzyć łącznie, dla ułatwienia sobie pracy), a także by ocenić, jakie środki Bankowy Fundusz Gwarancyjny przedsięwziął, by zapobiec wystąpieniu konfliktu interesów i jednocześnie zapewnić niezależność organu odpowiedzialnego za restrukturyzację.
Znany bankowy prawnik ocenia, że roszczenia odszkodowawcze frankowiczów z Getinu są skazane na porażkę
Z pojawiających się w mediach artykułów pisanych przez pełnomocników prawnych banków można wywnioskować, że taki wyrok jest dla kredytobiorców porażką. Przykładem tekstu pozbawiającego frankowiczów z Getinu jakichkolwiek nadziei na happy end w przypadku decyzji WSA dotyczącej skarg na restrukturyzację jest ten opublikowany na łamach Business Insider dnia 27 grudnia 2024 roku.
Autorem tekstu jest mec. Wojciech Wandzel, znany adwokat specjalizujący się w reprezentowaniu w sądach interesów banków. Główna teza forsowana w tekście jest taka, że nieprawdą jest, jakoby rzekome naruszenia wymogów dotyczących wewnętrznej organizacji w BFG z automatu oznaczały, że decyzja wydana przez ten organ w przedmiocie restrukturyzacji jest wadliwa.
W swoim tekście mec. Wandzel stara się wykazać, że restrukturyzacja Getin Noble Banku była konieczna, gdyż ewentualna upadłość banku mogłaby grozić destabilizacją całego rynku finansowego, a w skrajnym przypadku wystąpieniem efektu domina. W jego ocenie restrukturyzacja Getinu nie tylko udaremniła ten scenariusz, ale i umożliwiła pełną ochronę dla depozytów niegwarantowanych (narażonych na umorzenie w przypadku upadłości GNB).
Koszty, które w związku z restrukturyzacją Getinu ponieśli akcjonariusze i obligatariusze, są następstwem nakazów unijnego ustawodawcy. Prawnik przypomina, że dzięki restrukturyzacji kosztów nie ponieśli sami podatnicy (a nas ciekawi, kim są frankowicze, jeśli nie zwykłymi podatnikami?).
W opisywanym artykule mec. Wandzel podejmuje próbę przekonania opinii publicznej, że wszelkie roszczenia odszkodowawcze kierowane przez frankowiczów pod adresem Skarbu Państwa w związku z restrukturyzacją Getin Noble Banku są skazane na porażkę. I nie chodzi tylko o to, że rzekome naruszenie wymogów formalnych w zakresie wewnętrznej organizacji BFG nie skutkowałoby automatycznym uznaniem decyzji o wszczęciu procedury restrukturyzacji za wadliwą.
Wszak TSUE wskazał, że kluczową rolę odgrywają przesłanki merytoryczne, na podstawie których organ podjął decyzję o restrukturyzacji banku. Prawnik przypomina, że takowe miały miejsce. W związku z tym, jak zwraca uwagę mec. Wandzel, roszczenia odszkodowawcze nie mogą być wywodzone w oparciu o rzekome naruszenia formalne – skarżący musieliby odnieść się do merytorycznych aspektów podjętej przez BFG decyzji, a tu, w jego przekonaniu, są skazani na porażkę.
Opinia bankowego prawnika powstała na bazie selektywnie dobranych faktów? Nasz komentarz
Wojciech Wandzel jest bez wątpienia specjalistą o ogromnej wiedzy merytorycznej i wieloletnim doświadczeniu, dlatego pisanie tekstów, które laik, zwłaszcza nieprzychylny frankowiczom, będzie traktował jako prawdę objawioną, zapewne przychodzi mu bardzo lekko. Dla eksperta nie jest bowiem niczym trudnym takie żonglowanie informacją, by na stole pojawiły się tylko argumenty świadczące na korzyść jednej strony, w tym przypadku banków.
Aby było sprawiedliwie, postaramy się przybliżyć garść argumentów, których czytelnik nie znajdzie w tekście pana mecenasa.
Po pierwsze, w naszej opinii, którą motywujemy serią analiz eksperckich drugiej strony, reprezentującej w sądach konsumentów, wyrok TSUE w sprawie C-118/23 nie przesądza o tym, czy kredytobiorcy mają realne szanse na odszkodowania, czy też nie. Wszak, jak wynika z tekstu mecenasa Wandzela, skarżący będą musieli zawalczyć o swoje racje przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym, gdzie ich pełnomocnicy z pewnością odniosą się do kwestii merytorycznych związanych z restrukturyzacją. Wydaje nam się troszkę przedwczesne formułowanie stwierdzeń, że działania w tym obszarze są skazane na porażkę. Podobna buta towarzyszyła sektorowi bankowemu przy okazji innych wyroków TSUE – a jak się to skończyło później, wie każdy zainteresowany tematem.
Po drugie, artykuł mecenasa w całości pomija perspektywę kredytobiorców poszkodowanych przez restrukturyzację. Czytając tekst w Business Insider, ktoś niewiedzący, z czego wynika oburzenie „getinowców”, mógłby pomyśleć, że chodzi o jakieś wydumane roszczenia. Tymczasem kredytobiorcy nie tylko zostali z dnia na dzień pozbawieni możliwości egzekwowania JUŻ WYDANYCH wyroków sądów, ale i muszą liczyć się z działaniami syndyka, który – w przypadku stwierdzenia przez sąd nieważności umowy – wciąż może ubiegać się u kredytobiorcy o zwrot wypłaconego kapitału kredytu. Kapitału, który nierzadko został już spłacony (klient w ratach oddał bankowi więcej, niż otrzymał).
Kredytobiorca ma narzędzia, by obronić się przed zakusami syndyka, ale by skutecznie z nich skorzystać, zwykle musi wpierw zatrudnić dobrego prawnika. Nie chcemy nawet myśleć, w jakiej sytuacji znajdują się dziś frankowicze z Getinu, którzy do poprowadzenia swojej sprawy o nieważność zatrudnili przypadkowego adwokata niewyspecjalizowanego w prawie bankowym i upadłościowym, który nie skorzystał w ich imieniu z instytucji potrącenia.
Tak naprawdę dzięki Sądowi Najwyższemu i właśnie TSUE wiemy, że getinowcy mają w ogóle prawo zabezpieczyć swoje roszczenie w sprawie przeciwko syndykowi, gdy roszczeniem tym jest nieważność umowy. Wcześniej bankowcy upierali się, że takiej opcji absolutnie nie ma, i podpierali to wybranymi przepisami ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. Z równą mocą dziś przekonują opinię publiczną, że szanse kredytobiorców na odszkodowanie od Skarbu Państwa są zerowe. Poczekalibyśmy z ferowaniem wyroków, aż przed WSA padną konkretne argumenty przeciwko decyzjom BFG.
Po trzecie, tekst nie odnosi się w żaden sposób do kontrowersji związanych z Bankowym Funduszem Gwarancyjnym, które tłumaczyłyby, skąd w ogóle wzięły się zastrzeżenia skarżących. A wystarczyłoby wspomnieć o zarzutach formułowanych przez głównego akcjonariusza Getinu, Leszka Czarneckiego, który wymierzył w stronę Bankowego Funduszu Gwarancyjnego oskarżenie o antydatowanie dokumentów. A to przecież tylko jeden z zarzutów podnoszonych przeciwko BFG przez przeciwników restrukturyzacji. Brak choćby drobnej wzmianki na ten temat w artykule świadczy o selektywnym przedstawianiu faktów, którego celem jest wzięcie BFG w obronę.
Znamienne wydaje nam się również to, że prawnicy banków, komentując wyrok C-118/23 skupiają się na stanowisku, które TSUE zajął w sprawie łączenia funkcji przez organ prowadzący restrukturyzację, i jednocześnie pomijają to, że w tym samym wyroku Trybunał uznał, że WSA powinien rozpatrzyć wszystkie skargi, które otrzymał w związku z wszczęciem procedury resolution. Nie może tych skarg rozpatrzyć łącznie ani ograniczyć się do zajęcia się skargą rady nadzorczej. A to oznacza, że WSA zapozna się z pełną paletą argumentów wysuwanych przeciwko legalności restrukturyzacji przez najlepszych prawników w kraju, specjalistów prawa bankowego, konsumenckiego i upadłościowego. Czyżby bankowcy zdawali sobie sprawę z tego, jakie ryzyko jest z tym związane?
W przypadku roszczeń dot. restrukturyzacji GNB banki stosują tę samą medialną taktykę, co w przypadku WIBORu?
Opisany tu sposób obrony stanowiska reprezentowanego przez sektor jest bardzo podobny, jak w przypadku roszczeń powstałych na tle klauzul zmiennego oprocentowania opartych o stawkę WIBOR. Ilekroć w mediach wypływa temat roszczeń dotyczących WIBORu, bankowcy selektywnie dobierając fakty, tłumaczą kredytobiorcom, że ich roszczenia są skazane na klęskę.
I tu i tu pojawia się pytanie: skoro kredytobiorcy i tak przegrają swoje spory, to po co, Drodzy Bankowcy, staracie się ich przed tym ochronić? Pójdą do sądu, przegrają i nauczą się, że z bankiem się nie wojuje, czyż nie? A może jednak jest nieco inaczej: roszczenia kredytobiorców mają solidne podstawy, zarówno w przypadku WIBORu, jak i restrukturyzacji GNB, i lepiej, żeby argumenty w tych sprawach nie trafiły przed oblicze sądu? Coraz częściej odnosimy wrażenie, że dokładnie o to w tym wszystkim chodzi.
PODSUMOWANIE:
Topowi prawnicy sektora bankowego starają się przekonać Polaków, że roszczenia getinowców są pozbawione wszelkich podstaw i nie mają szans na utrzymanie się w sądzie. Aby przeforsować ten pogląd, wybiórczo podają informacje na temat szczegółów restrukturyzacji, nie odnosząc się tak właściwie do argumentów strony przeciwnej (lub wybierając kilka tych, z którymi w ogóle da się polemizować bez ukazywania BFG czy samej procedury restrukturyzacyjnej w negatywnym świetle).
Konsumenci, poszkodowani w procedurze resolution, są określani wierzycielami, zgodnie z unijnym rozporządzeniem ponoszącymi koszty przymusowej restrukturyzacji obok akcjonariuszy. To najprawdopodobniej celowy zabieg, w którym chodzi o to, by czytelnicy nie utożsamiali się z sytuacją poszkodowanych. W końcu pieniądze stracili nie przeciętni obywatele, a jacyś nikomu nieznani wierzyciele – a skoro tak, to nie warto im współczuć i ujmować się za nimi w sądach.
Sprawa getinowców jest społecznie niezwykle istotna, bo pokazuje, że tak naprawdę każdy klient sektora bankowego mający wątpliwości co do legalności zapisów zawartych w jego umowie z bankiem może zostać pozbawiony możliwości dochodzenia swoich praw, jeśli ów bank zostanie wprowadzony w stan przymusowej restrukturyzacji. I nie będzie miało wówczas znaczenia, że inni kredytobiorcy, pozostający w dokładnie tak samo abuzywnej relacji, tylko z innym bankiem, skutecznie dochodzą swoich roszczeń przed sądem.
Restrukturyzacja, a następnie upadłość banku jest idealnym sposobem na ucieczkę przed ryzykiem prawnym związanym z abuzywnymi klauzulami umownymi. Podmiot może zaoferować dziesiątki tysięcy takich umów, zarobić na nich miliardy złotych, a gdy ryzyko zacznie się materializować, organy państwowe tak poprowadzą sprawę, aby pieniądze, które podmiot nienależnie pobrał od swoich klientów, nie zostały im zwrócone. Czy takie działanie można usprawiedliwiać dobrem wyższym, jakim jest utrzymanie stabilności w sektorze?
Jeżeli tak, to wciąż aktualne wydaje nam się pytanie, które podczas pierwszego posiedzenia w sprawie C-520/21 zadał w kierunku szefa KNF jeden z unijnych sędziów: czy polski rynek finansowy jest oparty o nieuczciwości i czy nie byłoby warto tego naprawić?