PLN - Polski złoty
CHF
4,61
czwartek, 28 listopada, 2024

Dlaczego Polacy tak często pozywają BANKI? Kulisy Bankowych Manipulacji

Jesteś Frankowiczem i wstydzisz się przed rodziną bądź znajomymi pozwania banku? Czujesz, że społeczeństwo negatywnie ocenia Twój wybór i pośrednio masz wrażenie, że sam jesteś sobie winny zaciągnięcia kredytu, w którego umowie zaszyto klauzule abuzywne? Takich osób jak Ty są tysiące. Nie pozwól, by banki swoją fałszywą narracją odebrały Ci radość z uwolnienia się od abuzywnej umowy kredytowej. A jeśli masz w swoim otoczeniu osoby, które nie rozumieją, na czym polegał „frankowy szwindel”, wyślij im ten artykuł. Prosto i przejrzyście wyjaśniamy w nim, dlaczego propaganda banków o ryzyku, które rzekomo ponosiły, udzielając kredytów frankowych, jest tanią manipulacją. Przyjrzymy się też dlaczego banki tak bardzo bronią WIBOR w umowach kredytów PLN. Zaczynamy.

  • Bankowcy powszechnie twierdzą, że kierowane przez nich instytucje ponoszą szczególne ryzyka, czy to hipotek złotowych, czy frankowych. Tymczasem oba te ryzyka są po ich stronie czysto hipotetyczne, natomiast po stronie klienta zupełnie realne
  • Banki nie pożyczały franków, oferując kredyty w CHF. Używały tej waluty tylko celem wirtualnego zapisu po stronie długu klienta. Jakby tego było mało, stosowały w tej praktyce nieobiektywne kursy kupna i sprzedaży, nakładając w ten sposób na klienta ukrytą marżę
  • Kredytodawcy nie muszą pożyczać pieniędzy na rynku międzybankowym, a to właśnie ten rzekomy koszt pożyczek ma być odzwierciedlony we wskaźniku WIBOR. Instytucje te pożyczają ludziom drogo kapitał, co nie ma żadnego logicznego uzasadnienia
  • Społeczeństwo nie wie o winach banków i ma za złe Frankowiczom, że żądają „darmowego kredytu”. Zupełnie niesłusznie, bo ci ludzie walczą nie tylko o swoje prawa, ale też o prawa innych kredytobiorców do zawierania uczciwych umów, bez sztucznie wykreowanych ryzyk, które mają na celu zwielokrotnienie zysków i tak już bajecznie bogatych instytucji.

Ryzyka ponoszone przez kredytodawców to fikcja. Tak banki nabijają miliony Polaków w butelkę

Gdy przychodzi do omawiania sedna konfliktu frankowego, bankowcy są w stanie wiele mówić o ryzyku. Wpierw o tym walutowym, potem o prawnym, na które są dziś narażeni w związku z niekorzystnym orzecznictwem. Mówią na ten temat tak wiele, że chyba wierzą już we własne manipulacje. I, niestety, wierzy w nie też znaczna część społeczeństwa. Tymczasem żadnego ryzyka umów frankowych po stronie banków po prostu nie było.

Kredyt frankowy był w gruncie rzeczy genialnie prostym w swej konstrukcji sposobem na zwielokrotnienie zysków banków w okresie niekorzystnego otoczenia ekonomicznego. I wszystko byłoby dobrze, a banki mogłyby dalej czerpać garściami z tych abuzywnych produktów, gdyby Polska w 2004 roku nie weszła do Unii Europejskiej, a jej obywatele nie zostali objęci unijną ochroną konsumencką.

Sektor bankowy, rozpieszczony klimatem Polski lat 90., dekadami obarczał całym ryzykiem długoterminowych umów finansowych swoich klientów. Co gorsza, ryzyko, które klienci ponosili, było po ich stronie całkiem realne, natomiast po stronie banku sztucznie je wykreowano. I dotyczy to zarówno umów frankowych, jak i złotowych.

Kredyt pseudowalutowy, czyli przedziwna hybryda w ofercie banków

W przypadku kredytów we franku banki sztucznie waloryzowały kredyt do obcej waluty, by móc ominąć niekorzystne otoczenie ekonomiczne w Polsce. W latach 2004-2008 stopy procentowe w Polsce były zbliżone do tych obecnych, w niektórych okresach nieco niższe. Wielu Polaków nie było stać w tych warunkach na zaciągnięcie kredytu w PLN. Banki jednak chciały sprzedawać tym klientom takie umowy i słono na nich zarabiać. Wymyśliły więc kredyty pseudowalutowe, które wypłacane, jak również spłacane (przynajmniej do wejścia w życie ustawy antyspreadowej) były w złotówkach, a frank występował w tych umowach jedynie w postaci wirtualnego zapisu.

Celem zastosowania mechanizmu waloryzacji w umowie kredytu było użycie niższej stawki oprocentowania – LIBOR CHF i tym samym zwiększenie zdolności kredytowej klienta. Bank nie pożyczał żadnych franków, żeby zrealizować umowę. Waloryzował jednak do franka dług klienta, stosując przy tym niekorzystny dla niego przelicznik kupna i sprzedaży (spread walutowy). Niekorzystne różnice kursowe, występujące w finansowej relacji pomiędzy bankiem a kredytobiorcą z inicjatywy tego pierwszego, były dodatkową, ukrytą marżą banku.

Dziś banki proponują kredytobiorcom frankowym ugody, twierdząc, że w ten sposób uwalniają klientów od ryzyka kursowego. Ryzyka, którego same nie ponosiły, bo jak zostało wcześniej wyjaśnione, nie pożyczały franków. Po stronie banku kredyt frankowy był produktem przewidywalnym i bezpiecznym tak długo, jak był regularnie spłacany. Natomiast po stronie klienta zarabiającego w PLN od początku był to produkt bardzo abuzywny, nieprzewidywalny i skrajnie ryzykowny.

Stawka WIBOR, czyli jak w majestacie prawa zaszyć w umowie kredytu dodatkową marżę

W dużej mierze wyimaginowane jest też ryzyko banków, gdy chodzi o kredyty złotowe. Przez wiele lat dominującą zasadą w polskiej bankowości było udzielanie kredytów hipotecznych w PLN w oparciu o stawkę oprocentowania WIBOR+marża. Jak wiadomo, pierwszy składnik tego duetu był zmienny, a drugi stały. W teorii WIBOR ma odzwierciedlać koszt pozyskania pieniądza przez bank na rynku międzybankowym, w praktyce jednak bank nie pożycza na tym rynku żadnych pieniędzy lub czyni to bardzo rzadko.

Jak finansowana jest akcja kredytowa w Polsce?

Większość instytucji bankowych w Polsce cechuje się nadpłynnością i finansuje akcję kredytową z depozytów, które przez pewien czas były oprocentowane znacznie niżej niż wynosił aktualny w danym momencie koszt pozyskania kapitału przez bank (przykładowo: w lutym 2022 roku oprocentowanie lokat wynosiło średnio 0,7 proc., natomiast stawka WIBOR 3M wynosiła aż 3,33 proc.).

W istocie powstała w ten sposób różnica stanowi ukrytą marżę banku. Bank nie ponosi ryzyka związanego ze zmienną stawką WIBOR, bo klienci sami zostawiają mu pieniądze na finansowanie akcji kredytowej – nie tylko na lokatach, ale też na rachunkach oszczędnościowo-rozliczeniowych. Pełne ryzyka ponosił od początku klient, który, chcąc kupić mieszkanie, nie miał alternatywy dla oferty otrzymanej od banku: wszystkie konkurencyjne propozycje kredytowe były w danym czasie do siebie łudząco podobne.

Czy Frankowicze szkodzą społeczeństwu swoimi roszczeniami? A może wręcz przeciwnie?

Dziś banki chcą uchodzić za instytucje poszkodowane przez skrajnie prokonsumencki pogląd sądów w zakresie nieważności umów kredytów frankowych. Czują się pokrzywdzone tym, że muszą oddawać klientom swój zarobek z nieważnych umów i napuszczają społeczeństwo na frankowiczów, twierdząc, że ci są bezzasadnie uprzywilejowani względem reszty kredytobiorców. Jest to oczywistą bzdurą, bo ta grupa kredytobiorców została wyeksponowana na ryzyko w imię chciwości sektora. Ryzyko, przed którym w żaden sposób nie mogła się zabezpieczyć. Bank bowiem nie oferował ubezpieczenia od wzrostu kursu walutowego. Wiedział dobrze, że wzrost tego kursu jest tylko kwestią czasu. Nie przewidział tylko, że na drodze do inkasowania horrendalnych zysków staną mu unijne przepisy sprzed 30 lat, które po 2019 roku zaczęły być w końcu prawidłowo interpretowane i akceptowane przez krajowe sądy.

To jak to w końcu jest z tymi frankowiczami, szkodzą społeczeństwu czy mu pomagają? Naszym zdaniem zdecydowanie to drugie. Frankowicze przez ostatnie 10 lat wykonali ogromną pracę, by poprawić jakość usług bankowych w Polsce. Bez nich kredytobiorcy nadal byliby narażeni na usługi gorszej jakości niż te w krajach Europy Zachodniej. Przed nami jako przed społeczeństwem nadal jest wiele pracy – m.in. należy przekonać bankowców, że umowa kredytu hipotecznego na stałych, atrakcyjnych warunkach oprocentowania to naprawdę żadna tragedia dla zysków sektora. I że banki mogą spokojnie zarabiać na kredytach konsumenckich bez łamania ustawy regulującej tę grupę produktów finansowych.

Nieczyste sumienie banków w sprawach kredytów i pożyczek w złotówkach

Skoro już jesteśmy przy kredycie konsumenckim, warto wspomnieć, że i tutaj banki nie oparły się pokusie podwójnego „ostrzyżenia” klienta. Nie jest tajemnicą, że banki i instytucje pozabankowe udzielające takich zobowiązań stosują bardzo wysokie opłaty i prowizje. Nie jest to może szczególnie etyczne, ale samo w sobie nie jest też sprzeczne z prawem (o ile oczywiście bank nadmiernie nie zaszaleje i nie przekroczy maksymalnej wartości kosztów pozaodsetkowych).

Problemem jest natomiast to, że wiele z tych instytucji lubuje się w dodawaniu do całkowitej kwoty kredytu (czyli tej, którą klient ma otrzymać na rękę po uruchomieniu umowy) różnych opłat dodatkowych, które sztucznie zawyżają wysokość należnych odsetek. Na szczęście i ta praktyka wkrótce powinna obrócić się przeciwko bankom.

TSUE wydaje niekorzystny dla banków wyrok w sprawie kredytów konsumenckich

23 listopada 2023 roku TSUE wydał wyrok w sprawie Providenta (C-321/22) i uznał, że kredytobiorca może żądać nieważności swojej umowy, jeśli instytucja udzielająca mu finansowania obciążyła go kosztami (opłatami, prowizjami) niewspółmiernymi do świadczonej w zamian usługi.

Bankom nie pomaga też to, że prawnicy wzięli się ostro do pracy i zaczęli edukować Polaków w kwestii sankcji kredytu darmowego. Codziennie setki osób dowiadują się, że gdy umowa kredytu gotówkowego czy konsolidacyjnego zawiera postanowienia niezgodne z ustawą o kredycie konsumenckim, to posiadaczowi takiej umowy wolno ubiegać się o darmowy kredyt.

Według danych z BIK, w Polsce jest ok. 16 mln spłacanych kredytów konsumenckich. Zdaniem ekspertów nawet 70 proc. tych umów może nie spełniać wymogów wynikających z ustawy. Masowe kwestionowanie tych umów i odzyskiwanie przez konsumentów tysięcy złotych tytułem sankcji kredytu darmowego jest więc tylko kwestią czasu.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze