PLN - Polski złoty
CHF
4,37
piątek, 14 marca, 2025

Frankowicze bez szans na uczciwe rozliczenie? W 2025 r. ustawa frankowa uderzy w kredytobiorców, a banki zyskają

Komu potrzebna jest ustawa frankowa: bankom czy konsumentom, a może jednym i drugim? Według przedstawicielki Ministerstwa Sprawiedliwości ustawa ma służyć interesowi publicznemu, a więc obywatelom i sądom. Chodzi m.in. o udrożnienie wydziałów cywilnych, w których toczą się przecież nie tylko sprawy frankowe, i zapewnienie stronom trwających postępowań możliwości uzyskiwania wyroków w rozsądnym czasie. Jeśli jednak przyjrzymy się temu, co zawiera projekt ustawy frankowej, szybko zauważymy, że część z proponowanych przez resort rozwiązań wręcz nie może przełożyć się na tempo orzecznicze krajowych sądów, a już na pewno nie w sposób pozytywny. Czy pod płaszczykiem legislacyjnych usprawnień kryje się tak naprawdę chęć ochrony przedstawicieli sektora bankowego przed skutkami masowych unieważnień abuzywnych umów?

  • Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planami resortu sprawiedliwości, ustawa frankowa może wejść w życie w II kwartale 2025 roku. Zawarte w niej zapisy generują po stronie frankowiczów pewne finansowe ryzyko, konsekwentnie bagatelizowane przez przedstawicieli ministerstwa
  • Frankowicze boją się, że po wejściu w życie ustawy zostaną pozbawieni należnych im odsetek ustawowych za zwłokę. Ministerstwo Sprawiedliwości otrzymało w tej sprawie szereg krytycznych uwag przy okazji konsultacji społecznych związanych z projektem
  • W teorii ustawa miała zawierać rozwiązania zachęcające strony do podjęcia mediacji. W praktyce zapisy zawarte w projekcie mogą wręcz skłonić banki do przedłużania postępowań sądowych, a nawet… wycofywania już złożonych pozwów o kapitał i ponownego zgłaszania swoich roszczeń w postępowaniu zainicjowanym przez kredytobiorcę
  • Eksperci prawni nie mają wątpliwości: gdyby resortowi rzeczywiście zależało na usprawnieniu postępowań frankowych, zabrałby się do tego od zupełnie innej strony. Jakie mechanizmy mogłyby pomóc w szybkim wyeliminowaniu tych sporów z krajowych wydziałów cywilnych?

Ustawa frankowa może wejść w życie jeszcze w tym półroczu. Kredytobiorcy są pełni obaw, a banki zacierają ręce

Od kilku miesięcy wiadomo, że Ministerstwo Sprawiedliwości z sobie tylko znanych powodów zdecydowało się powrócić do koncepcji legislacyjnego rozwiązania problemu masowych sporów o kredyty mieszkaniowe w CHF. Jeszcze rok temu pełnomocniczka ministra sprawiedliwości zajmująca się ochroną praw konsumentów, dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska dobitnie twierdziła, że na ustawę frankową jest już za późno. Obecnie broni powstałego projektu niczym lwica, dając pokaz swojej determinacji m.in. w trakcie wywiadu udzielonego dla portalu Rzeczpospolita.

Nasza redakcja obejrzała ten wywiad kilka razy. Nie dlatego, że treści, które się w nim pojawiły, są dla nas trudne do zrozumienia. Powód jest prozaiczny: trudno było nam uwierzyć, że ekspertka doskonale zaznajomiona z problematyką spraw frankowych mogła zmienić swoje zdanie na temat ustawy w zaledwie kilkanaście miesięcy. Nie mogliśmy też się nadziwić, jak zbieżna jest narracja pełnomocniczki ministra z przekazem rozpowszechnianym w mediach przez same banki.

Czego możemy dowiedzieć się z wywiadu? Otóż dzięki niemu wiemy już, że Ministerstwo Sprawiedliwości chce, aby ustawa weszła w życie w II kwartale 2025 roku. Choć projekt został poddany konsultacjom społecznym, w ramach których resort otrzymał przynajmniej kilkadziesiąt zgłoszeń zawierających krytyczne uwagi, pełnomocniczka przewiduje, że treść planowanej ustawy nie zostanie poddana radykalnym poprawkom. Zauważa też, że wiele zgłoszeń pochodzących od konsumentów zawiera identyczną treść, co ma rzekomo sugerować wysyłkę tych zgłoszeń w ramach kampanii sterowanej przez kancelarie reprezentujące interes kredytobiorców.

Nie do końca rozumiemy tok myślenia pani pełnomocnik. Przecież zapisy projektu ustawy, podobnie zresztą jak umowy kredytowe banków, są pisane specjalistycznym językiem. Jak laik, nieznający się na prawie, ma polemizować z treściami sporządzonymi przez uznanych ekspertów prawnych i jak w sposób merytoryczny ma zaznaczyć, że proponowane przez nich rozwiązania nie są zgodne z wyrokami TSUE czy nawet uchwałą frankową Sądu Najwyższego?

To mniej więcej tak, jakby wysyłać królika do walki z tygrysem.

Ministerstwo Sprawiedliwości chce pozbawić frankowiczów odsetek ustawowych za opóźnienie. Chodzi o gigantyczne kwoty

Wywiad opublikowany na portalu Rzeczpospolitej w ogromnym stopniu skoncentrowany jest właśnie na kancelariach prawnych i na tym, jakie mogą być przyczyny ich niechęci względem projektu ustawy.

Najwięcej kontrowersji wzbudza zapis przyznający bankom narzędzie do zgłaszania chęci wzajemnego rozliczenia roszczeń w ramach procesu zainicjowanego przez kredytobiorcę. Co więcej, bank, jako strona pozwana w procesie o nieważność i zapłatę, będzie mógł na dowolnym etapie postępowania, także w apelacji, zgłosić potrącenie. Jest to sytuacja bardzo niekorzystna dla kredytobiorcy: jak wskazują eksperci prawni, przyznanie bankowi nieograniczonej możliwości w dokonaniu takiego zgłoszenia generuje dodatkowy stres i niepewność po stronie frankowicza.

Pomysł zawarty w projekcie przekłada się też w bardzo istotny sposób na finansowe kwestie rozliczeń pomiędzy stronami nieważnej umowy. Obecnie sądy skłaniają się ku temu, by rozliczać nieważną umowę frankową zgodnie z teorią dwóch kondykcji. Krótko mówiąc, skoro umowa jest nieważna od początku, to strony powinny sobie oddać to, co wzajemnie od siebie dostały.

Frankowicz ma oddać bankowi kapitał kredytu, a bank frankowiczowi kwotę nienależnie spełnionego świadczenia (którą w praktyce jest suma spłaconych rat kredytowych). Na rzecz kredytobiorcy zasądzane są też odsetki ustawowe za zwłokę, liczone właśnie od wartości świadczenia nienależnego, a wynoszące na chwilę obecną 11,25 proc. w skali roku (w minionych latach odsetki te były jeszcze wyższe ze względu na wysokość stóp procentowych).

Zgodnie ze stanowiskiem TSUE, wyrażonym m.in. w wyrokach C-520/21 i C-140/22, konsument, który unieważni przed sądem swoją umowę kredytową, ma prawo do odsetek ustawowych za opóźnienie, które należy naliczać od wezwania banku do zapłaty. Jak wskazują eksperci, nie musi wcale chodzić o standardowe wezwanie – zdarzeniem inicjującym naliczanie odsetek może być np. reklamacja złożona w banku czy pozew sądowy o nieważność i zapłatę.

Co się stanie, jeśli ustawa frankowa w kształcie proponowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości wejdzie w życie? Kredytobiorcy utracą znaczną część, a w niektórych przypadkach całość należnych odsetek za opóźnienie. Jeżeli bank w toku postępowania o nieważność zawnioskuje o wzajemne rozliczenie roszczeń, to sąd w takim przypadku zastosuje teorię salda.

Roszczenia stron ulegną wzajemnej kompensacji do kwoty niższej z nich – przykładowo, jeśli kredytobiorca pożyczył od banku 200 tys. zł, a do momentu złożenia pozwu i uzyskania zabezpieczenia roszczeń spłacił mu 250 tys. zł, sąd, unieważniając umowę, zobliguje bank do zwrotu tylko tych 50 tys. zł z odsetkami. Ale jeżeli klient pożyczył kwotę 250 tys. zł, a spłacił bankowi 200 tys. zł, to po ustaleniu nieważności umowy po stronie klienta powstanie niedopłata, którą ten będzie musiał uregulować.

W ten sposób kredytobiorca, który w obecnej rzeczywistości prawnej zyskałby odsetki ustawowe od kwoty 200 tys. zł, liczone za okres całego postępowania sądowego, tytułem korzyści odsetkowej nie dostanie ani grosza.

Co ma na ten temat do powiedzenia dr Wiewiórowska-Domagalska? W wywiadzie dla Rzeczpospolitej nie wyjaśniła, jakie są różnice pomiędzy obecnym systemem rozliczeń stron nieważnej umowy a tym proponowanym w projekcie ustawy. Co więcej, zbagatelizowała problem, sugerując, że przeciwnikami zmiany w rozliczeniach są przede wszystkim same kancelarie prawne, w których interesie jest to, aby zasądzona na rzecz kredytobiorcy kwota była jak najwyższa – bo to od niej zależy, jaka będzie finalna wysokość wynagrodzenia takiego podmiotu. Czy w takim razie mamy rozumieć, że kredytobiorcom jest obojętne, czy dostaną od banku kilkadziesiąt tysięcy złotych ekstra tytułem korzyści odsetkowej?

A to dopiero początek kontrowersji.

Ministerstwo Sprawiedliwości wychodzi naprzeciw bankom i chce zwolnić je z opłaty za pozew

Projekt ustawy frankowej zakłada, że bank, który cofnie pozew, może dostać od Skarbu Państwa zwrot opłat sądowych. Bank, jako przedsiębiorca, w odróżnieniu od konsumenta, nie może liczyć na jakiekolwiek przywileje co do wysokości tych opłat. Wniesienie pozwu o roszczenie majątkowe wiąże się z uiszczeniem opłaty w wysokości 5 proc. wartości przedmiotu sporu. Chodzi więc o wielotysięczne kwoty, a w skali całego kraju o setki milionów złotych. Po cóż bank miałby cofać pozew?

Po pierwsze dlatego, że – jak zostało już wspomniane wcześniej – może potrącić swoje roszczenie z roszczeniem klienta. Po drugie, by pozbyć się ryzyka wynikającego z potencjalnego przedawnienia swoich własnych roszczeń. Niewiele mówi się o tym w przestrzeni medialnej, ale część roszczeń banków o zwrot kapitału może być już przedawniona. Banki bardzo długo wierzyły, że na zgłoszenie swoich roszczeń mają aż 3 lata od stwierdzenia nieważności umowy. Okazało się to ogromnym błędem.

Banki boją się przedawnienia roszczeń o zwrot kapitału. Twórcy projektu ustawy frankowej śpieszą sektorowi z pomocą

W grudniu 2023 roku TSUE w jednym z wyroków jasno dał do zrozumienia, że początek biegu terminu przedawnienia jest taki sam po stronie frankowicza, jak i po stronie banku. Zdarzeniem inicjującym bieg terminu przedawnienia jest więc otrzymanie przez bank pozwu o nieważność, a w niektórych przypadkach doręczenie samej reklamacji, w której kredytobiorca zakwestionował związanie go abuzywnymi klauzulami przeliczeniowymi. W efekcie bank, który zbyt długo zwlekał z wezwaniem klienta do zwrotu kapitału, może zostać pozbawiony prawa skutecznego dochodzenia swoich roszczeń.

Przypadków tego rodzaju jest zapewne wiele – wszak sprawy o nieważność trwają nierzadko znacznie dłużej niż wynosi okres przedawnienia roszczeń banku. Bank pozwany o nieważność w 2018 roku powinien wezwać kredytobiorcę do zwrotu kapitału maksymalnie do końca 2021 roku. Obecnie jego roszczenie jest już przedawnione, a więc może dojść do sytuacji, w której sąd nakaże mu zwrot na rzecz kredytobiorcy całego świadczenia nienależnego wraz z odsetkami i jednocześnie nie zobliguje kredytobiorcy do zwrotu kapitału kredytu.

Nie wiadomo dokładnie, jak istotna jest na chwilę obecną skala tego problemu, ale najwyraźniej liczba takich przypadków wcale nie jest mała, skoro Ministerstwo Sprawiedliwości szykuje bankom wyjście ewakuacyjne z tej niewygodnej sytuacji. Wszak zgłoszenie chęci wzajemnych rozliczeń w ramach postępowania o nieważność i zapłatę radykalnie ograniczy ryzyko banku związane z możliwym przedawnieniem roszczenia.

Cyrk w warszawskim Wydziale Frankowym: konsumenci są straszeni obciążeniem ich kosztami procesu

W sprawie projektu ustawy wypowiedziało się publicznie wielu renomowanych prawników, wyspecjalizowanych w procesach przeciwko bankom. W jasny sposób dają oni do zrozumienia, że ustawa w tym kształcie, w którym proponuje ją Ministerstwo Sprawiedliwości, nie ma szans przyczynić się do wyeliminowania spraw frankowych z sądów. Narzędzia, które resort chce przyznać bankom, wręcz zmotywują te podmioty do przedłużania postępowań sądowych – w końcu celowa gra na czas nie wywoła po ich stronie żadnych negatywnych skutków finansowych. Podmiot nie zostanie obciążony odsetkami za opóźnienie.

Mało tego – przykład programu „Mediacji frankowej”, który wystartował w XXVIII Wydziale Cywilnym SO w Warszawie, pokazuje, że bank może zostać zwolniony z płacenia kosztów procesowych w przypadku przegranej. Wystarczy, że kredytobiorca nie skorzysta z mediacji i zdecyduje się kontynuować rozpoczęte postępowanie o nieważność i zapłatę. Sąd w majestacie prawa będzie mógł obciążyć takiego krnąbrnego konsumenta kosztami procesu. Miło, prawda?

W opinii środowiska prawnego rozwiązania zawarte w projekcie specustawy mogą stać się w przyszłości przedmiotem skarg do Komisji Europejskiej, a także do TSUE. A to skutkować będzie jeszcze większą przewlekłością spraw sądowych niż teraz.

Jakiej ustawy frankowej potrzeba do wyprowadzenia masowych postępowań przeciwko bankom z sądów?

Wbrew pozorom prawnicy frankowi wcale nie są absolutnymi przeciwnikami ustawy frankowej. Wskazują jedynie, że rozwiązania przyjęte przez resort są sprzeczne z wyrokami Trybunału Sprawiedliwości UE, a w niektórych punktach również z uchwałą frankową Sądu Najwyższego. Przypominają przedstawicielom Ministerstwa Sprawiedliwości niewygodną prawdę: prawo nie działa wstecz. Tymczasem resort chce objąć ustawowymi rozwiązaniami kredytobiorców, których sprawy już trafiły do sądu, i którzy podejmowali decyzję o pozwie w bieżącej rzeczywistości prawnej. Eksperci prawni dzielą się również pomysłami dotyczącymi tego, jak mógłby wyglądać projekt istotnie wpływający na szybkość usuwania spraw frankowych z krajowych sądów.

Ich zdaniem przede wszystkim należałoby zwiększyć koszty sądowe ponoszone przez bank w wyniku przegranego procesu o nieważność. Ponieważ opłata za pozew złożony przez konsumenta wynosi w przypadku sprawy frankowej nie więcej niż 1000 zł, bank nie obawia się obciążenia go tym kosztem w następstwie przegranej. Ale gdyby przyjęto, że przegrana oznacza konieczność zapłaty przez bank pełnych kosztów sądowych na rzecz Skarbu Państwa, przedstawiciele sektora bardzo szybko zaczęliby zastanawiać się nad sensem proponowania kredytobiorcom lepszych ugód, a nawet akceptowania roszczeń na etapie przedsądowym.

Dlaczego resort poszedł w przeciwnym kierunku i zdecydował się odciążyć banki, możemy się tylko domyślać. Sektor jest w przededniu kolejnych dwóch wojen o abuzywne zapisy w umowach kredytowych. Mowa o rosnącym w siłę konflikcie o sankcję kredytu darmowego oraz tlącym się jak na razie sporze o klauzule zmiennego oprocentowania oparte o WIBOR. Nie jest tajemnicą, że w II połowie ubiegłego roku bankowcy brali udział w konsultacjach na temat ustawy frankowej. Był to doskonały moment na poinformowanie strony rządowej o rosnącym ryzyku pozwów przeciwko kolejnym zapisom umownym.

Banki są instytucjami silnie powiązanymi z gospodarką – kryzys w polskiej bankowości oznaczałby dla Polski kryzys gospodarczy, ograniczenie akcji kredytowej, a także trudności w finansowaniu przez sektor strategicznych inwestycji, takich jak transformacja energetyczna. Bankowcy dobrze wiedzą, że od tego, jak funkcjonuje ich branża, zależą pośrednio polityczne słupki poparcia. Wszak społeczeństwa nie będą interesować powody, dla których Polska nie rozwija się w oczekiwanym tempie – skierują swój gniew i frustrację wobec polityków.

Wygląda więc na to, że rząd jest zdecydowany na wywłaszczenie konsumentów z przysługujących im praw, a zrobi to, by Polska mogła pozostać „zieloną wyspą”.

PODSUMOWANIE:

Ministerstwo Sprawiedliwości twierdzi, że ustawa frankowa ma służyć interesowi publicznemu, tymczasem promowane w niej rozwiązania sprzyjają przede wszystkim pozycji procesowej banków. Ustawa może wprowadzić radykalne zmiany w sposobie rozliczania nieważnych umów frankowych, jak również zwolnić banki z części kosztów procesowych.

Za niechęć banków do proponowania kredytobiorcom uczciwych ugód, zgodnych z aktualnym stanem orzeczniczym, zapłaci zatem Skarb Państwa, a więc polski podatnik. Wszak rząd nie ma swoich pieniędzy, którymi mógłby obdzielać sektor bankowy. Powtórzmy to jeszcze raz. Za uprzywilejowanie banków i cofnięcie orzecznictwa o dobrych kilka lat zapłacą sami Polacy.

Zapłacą pośrednio i bezpośrednio, bo nie można zapominać, że potencjalne wejście w życie ustawy frankowej w jej bieżącym brzmieniu przełoży się na pozycję konsumentów w relacjach z wielkimi podmiotami gospodarczymi. Ustawa frankowa będzie przykładem tego, że w przypadku masowego konfliktu obywateli polskich z korporacjami rząd może – wbrew woli społeczeństwa – wprowadzić zmiany w prawie, stawiające korporacje na piedestale.

Potencjalny skutek jest oczywisty. Banki nie będą miały żadnej motywacji do proponowania kredytobiorcom lepszych, uczciwszych umów. Zyskają pewność, że ewentualne straty wynikające z powstałego ryzyka prawnego da się po prostu upaństwowić, przy oklaskach i wsparciu strony rządowej.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze