Aby sądy mogły sobie poradzić z natłokiem spraw frankowych, niezbędne są pewne usprawnienia. Lepszej wydajności sądów służyć mogą między innymi pomijanie dowodu z opinii biegłego, z zeznań świadków wskazanych przez bank czy odbieranie zeznań kredytobiorców na piśmie, bez wzywania ich do osobistego stawiennictwa w sądzie. Dużym ułatwieniem dla sędziów jest też wydawanie wyroków na posiedzeniu niejawnym, bez udziału stron. Czy frankowicze mogą liczyć na to, że już wkrótce niewzywanie ich do sądu będzie w sprawach o ustalenie i zapłatę absolutnym standardem?
- Frankowicze często wychodzą z założenia, że sprawa o nieważność umowy nie może toczyć się bez ich udziału – wszak występują w niej w charakterze powodów. Tymczasem doświadczeni prawnicy zauważają, że w wielu przypadkach spór może zostać zamknięty bez osobistego stawiennictwa klienta w sądzie
- Głównym powodem, dla którego sądowi potrzebne są zeznania kredytobiorcy, jest chęć ustalenia, czy w relacji z bankiem należy mu się status konsumenta, jak również potrzeba zbadania tego, w jaki sposób bank informował powoda o ryzykach związanych z klauzulami zmiennego oprocentowania
- Problemem banków jest to, że nie są one w stanie udowodnić, że kredytobiorca otrzymał od nich zrozumiałe i przejrzyste informacje o wspomnianych ryzykach. Sąd interesują przede wszystkim dowody zgromadzone na papierze, z których zwykle nie wynika, by bank dopełnił z należytą starannością obowiązków informacyjnych wobec konsumenta
- Banki w wielu toczących się przeciwko nim sprawach nadal chcą, by sąd dopuścił dowód z zeznań wskazanych przez nich świadków. Ile są jednak warte zeznania pracownika banku w sprawie umowy zawartej kilkanaście lat temu?
Frankowicze pozywający banki coraz częściej nie muszą zeznawać przed sądem
Kredyty we franku, a właściwie spory powstałe na ich tle, są obecnie głównym problemem krajowych wydziałów cywilnych, w których jest ok. 200 tysięcy spraw tego typu. Zdecydowaną większość zainicjowali sami kredytobiorcy, domagający się nieważności swoich umów i uczciwych rozliczeń z bankami. Jeżeli sądy mają rozprawić się z tą lawiną powództw w rozsądnym czasie, potrzebują pomocy z Ministerstwa Sprawiedliwości – tak organizacyjnej, jak i, nie bójmy się tego słowa, legislacyjnej.
I Ministerstwo odpowiada na potrzeby sądów, przygotowując serię kompleksowych reform w wymiarze sprawiedliwości. Wśród rozważanych przez resort usprawnień znajdują się rozwiązania dające sądom możliwość nieprzesłuchiwania świadków, mimo wniosku pozwanego banku. Jednocześnie rządzący chcą upowszechnić praktykę odbierania zeznań stron na piśmie. Coraz głośniej mówi się też o spopularyzowaniu wydawania wyroków w sprawach frankowych na tzw. posiedzeniach niejawnych, czyli bez udziału stron. Brzmi dobrze?
Dla frankowiczów, którzy drżą na samą myśl o wizycie na sali sądowej, zdecydowanie tak. Co więcej, wielu kredytobiorców po takich zmianach może poczuć się ośmielonych do wysunięcia wobec banku roszczeń o ustalenie nieważności umowy.
Proces przeciwko bankowi wygląda inaczej, niż go sobie wyobrażasz
Nie da się ukryć: spora część polskich kredytobiorców po prostu boi się sądów. Jest to w dużym stopniu irracjonalny lęk, wynikający z przeświadczenia, że skoro bank posiada nieograniczone środki na prowadzenie sądowych batalii z kredytobiorcami, to najprawdopodobniej będzie miał też w sądzie większą siłę przebicia. Zupełnie jak na amerykańskich filmach, gdzie prawnicy wielkich korporacji ścierają na pył argumenty strony przeciwnej, choćby to ona miała rację.
A jak jest naprawdę? Polska rzeczywistość jest daleka od amerykańskiego filmu, i tym razem musimy podkreślić to z ulgą. Nawet jeśli kredytobiorca zostanie wezwany do osobistego stawiennictwa w sądzie, nie ma się czego bać. Nie, jeśli zatrudnił profesjonalnego pełnomocnika prawnego – bo ten z całą pewnością nie dopuści do tego, by jego klient, zeznając, czuł się niekomfortowo.
Wiele jednak wskazuje, że kredytobiorcy, którzy zainicjowali swoje sprawy przeciwko bankom w 2024 roku, w znacznej części przypadków nie będą musieli składać żadnych wyjaśnień na sali sądowej. Istnieją bowiem inne opcje. Raz, że sąd może przeprowadzić rozprawę online, a w takiej sytuacji kredytobiorca może zostać przesłuchany zdalnie, uczestnicząc w procesie bez wychodzenia z domu. A dwa, że coraz częściej zdarza się tak, iż sąd decyduje o odebraniu zeznań kredytobiorcy na piśmie. Czyli bez konieczności wyjaśniania czegokolwiek w czasie rzeczywistym.
I wszystko wskazuje na to, że to właśnie ta druga metoda stanie się wkrótce najpowszechniejsza.
Zeznania na piśmie lub… brak jakichkolwiek zeznań w sprawie frankowej to nowa norma?
Wieści płynące z doświadczonych w procesach frankowych kancelarii adwokackich są jednoznaczne: sądy chętnie korzystają z odbierania zeznań na piśmie, co w wielu przypadkach pozwala im rozsądzić spór już po pierwszej rozprawie.
Co więcej, sądy coraz częściej dochodzą do wniosku, że przesłuchiwanie stron, w jakiejkolwiek formie, w ogóle nie jest potrzebne do rozpatrzenia sprawy o nieważność umowy – zwłaszcza wtedy gdy status konsumenta po stronie kredytobiorcy nie ulega wątpliwości, a wszystkie istotne dla sprawy kwestie da się ustalić na podstawie przedłożonych dokumentów (przede wszystkim chodzi tu oczywiście o umowę i załączniki do niej, ale nie tylko – również o historię spłaty kredytu).
Kwestia ta powoli przebija się także w mediach branżowych – z satysfakcją przeczytaliśmy nowy artykuł na prawo.pl, poświęcony właśnie temu zagadnieniu. Autorka tekstu powołuje się na dwa wyroki sądów apelacyjnych, których sygnatury to I ACa 1070/22 i I ACa 1067/22. Wyroki wydano kolejno 21 i 22 listopada 2024 roku w Krakowie. W obu przypadkach sąd uznał, że nie w każdej sprawie o franki zachodzi konieczność przesłuchania stron procesu. W tych konkretnych sprawach do takiego przesłuchania po prostu nie doszło, ani w I, ani w II instancji.
Co o takiej praktyce sądzą eksperci?
Środowisko prawników nie ma zgodnej opinii w zakresie nieprzesłuchiwania stron frankowego procesu
Zdania są mocno podzielone, nawet wśród przedstawicieli krajowej adwokatury. Jedni prawnicy chwalą takie innowacyjne podejście sądów, wskazując, że przesłuchiwanie stron w wielu przypadkach nic do sprawy nie wnosi, a tylko niepotrzebnie ją przedłuża. Wszak umowy frankowiczów nie są nieważne dlatego, że banki nie poinformowały ich o ryzyku, a z powodu klauzul abuzywnych, które w tych umowach są zawarte.
Część środowiska podchodzi jednak do tematu dużo ostrożniej i wskazuje, że nieprzesłuchanie stron może prowadzić do uchylenia wyroku w II instancji lub nawet w Sądzie Najwyższym – bo bank, niezadowolony z wyroku sądu apelacyjnego, ma prawo do złożenia skargi kasacyjnej. Pozytywne jej rozpatrzenie zwykle oznacza skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania przed sądem apelacyjnym, a więc wydłużenie procesu o kilka do kilkunastu miesięcy.
Były szef Wydziału Frankowego o procesach bez przesłuchiwania stron
Ostrożnie w sprawie nieprzesłuchiwania stron w żadnej formie wypowiada się również dr Tomasz Niewiadomski, czyli wieloletni przewodniczący XXVIII Wydziału Cywilnego SO w Warszawie. Przypomina, że nie bez powodu rozważane są obecnie zmiany legislacyjne umożliwiające odbieranie zeznań na piśmie. W rozmowie z serwisem prawo.pl, były szef Wydziału Frankowego podaje przykład postępowania, w którym nie przesłuchano stron: chodzi o dość słynną sprawę XXVIII C 7518/21, w której połączono ponad 20 podobnych do siebie spraw przeciwko bankom. Jak wskazuje, do tej pory nie doszło do rozpoznania apelacji złożonych w niniejszej sprawie.
Czy pracownik banku może być w sądzie wiarygodnym świadkiem?
Warto zastanowić się nad tym, jaka przyszłość czeka procesy frankowe, których specyfika jest krajowym sądom coraz lepiej znana. Sędzia, który rozpatrzył już kilkaset, a czasem i wiele tysięcy takich spraw, może dostrzec pewną prawidłowość w zachowaniu banków, które, nierzadko dążąc do komplikowania procesu, domagają się przesłuchania długiej listy świadków. Wśród nich znajdują się oczywiście pracownicy pozwanego podmiotu, nie zawsze ci, którzy rzeczywiście brali udział w procedurze uruchamiania kwestionowanego kredytu.
Ale nawet jeśli przesłuchany ma zostać dokładnie ten pracownik, który dopiął z powodami formalności w zakresie feralnego kredytu, powstaje pytanie, ile mogą wnieść jego zeznania, gdy od podpisania umowy minęło blisko 20 lat? Czy, biorąc pod uwagę, na jaką skalę banki udzielały tych kredytów polskim konsumentom, istnieje realna szansa, że taki doradca będzie w stanie przypomnieć sobie szczegóły zawierania tego konkretnego kontraktu? Mamy w tym zakresie duże wątpliwości.
W praktyce banki nie są w stanie dowieść przed sądem, że przed podpisaniem umowy kredytowej w jasny i przejrzysty sposób zaznajomiły swojego klienta z ryzykami związanymi z zawartymi w niej klauzulami przeliczeniowymi. Sąd interesuje przede wszystkim to, co jest w samej umowie i załącznikach do niej – a tam w zdecydowanej większości przypadków brakuje takich informacji o możliwych skutkach ekonomicznych kwestionowanego produktu, które byłyby zrozumiałe dla laika.
Z drugiej jednak strony sąd nie może z góry zakładać winy banku i pozbawiać go prawa do przedstawienia własnych argumentów, również ustami pracownika, który brał udział w zawieraniu umowy. Choćby miała to być zwykła formalność, niewnosząca do procesu szczególnej wartości merytorycznej. Odbieranie tych zeznań na piśmie, zarówno w przypadku banku, jak i kredytobiorcy, może się tu okazać złotym środkiem, powodującym, że obie strony nie poczują się zignorowane.
Choć resort sprawiedliwości dopiero planuje legislacyjne udostępnienie kredytobiorcom możliwości składania zeznań na piśmie, nie można zapominać, że to rozwiązanie już jest stosowane w sądach. Przypadki, w których sąd całkowicie rezygnuje z odebrania zeznań od powoda, są nieco rzadsze, ale wcale nie epizodyczne. Dotarliśmy do dwóch wyroków z ostatnich miesięcy, w których sąd nie potrzebował rozmawiać z kredytobiorcami, by uznać ich umowy za nieważne.
Prawomocna wygrana eurowiczów przeciwko Alior Bankowi w 9 miesięcy
Sprawa I C 2633/23, zakończona przed Sądem Okręgowym w Warszawie dnia 15 maja 2024 roku, dotyczyła umowy, którą powodowie zawarli w 2010 roku z Lucas Bankiem. W momencie zakwestionowania jej, umowa była obsługiwana przez Alior Bank, i to właśnie ten podmiot otrzymał od kredytobiorców pozew. Spór sądowy, dotyczący kredytu w euro, trwał zaledwie 9 miesięcy.
Sąd uznał nieważność umowy i zasądził od pozwanego na rzecz powodów kwoty 66779,60 zł i 64347,25 EUR z odsetkami ustawowymi za zwłokę od 23 listopada 2023 roku do dnia zapłaty. Sąd wydał w tym przypadku wyrok zaoczny, bez przeprowadzenia rozprawy. Bank nie złożył w sprawie odwołania, tym samym pozwalając, by wyrok się uprawomocnił.
Sprawę eurowiczów przeciwko Aliorowi prowadził adwokat Paweł Borowski.
Frankowicze nie muszą zeznawać w sprawie przeciwko syndykowi Getin Banku – wyrok w 3 miesiące
Kolejna sprawa pochodzi również z Sądu Okręgowego w Warszawie i jest w 100 procentach frankowa. Kredytobiorcy wnieśli w niej roszczenia przeciwko Syndykowi Getin Noble Banku, w związku z umową, którą zawarli z upadłym podmiotem w 2008 roku. Frankowicze walczyli o nieważność umowy i wygrali – wyrok w sprawie zapadł 14 marca 2024 roku, po trwającym trzy miesiące postępowaniu. Sygnatura akt tej sprawy to I C 492/24.
Sąd wydał wyrok w niniejszej sprawie na posiedzeniu niejawnym, bez przesłuchiwania powodów. Sąd, wydając ten wyrok, opierał się przede wszystkim na papierowej dokumentacji, która w tej sprawie okazała się mieć kluczowe znaczenie (jak w tysiącach podobnych spraw, rozpatrywanych obecnie przez krajowe sądy).
Sprawę prowadzili adwokat Jacek Sosnowski oraz adwokat Anna Rydz.
Sprawa, w której sąd przesłuchuje powodów, również może zakończyć się ekspresowo
Walczysz z bankiem o nieważność frankowej umowy i zostałeś wezwany do osobistego stawiennictwa w sądzie celem złożenia zeznań? Nie panikuj – wezwanie to nie oznacza, że Twoja sprawa będzie trwać dłużej lub że będzie wiązać się z komplikacjami. Takie zeznania to obecnie formalność, a pytania, które padają w trakcie rozprawy, są bardzo powtarzalne (przykłady możesz znaleźć w dziesiątkach materiałów dostępnych na platformie YouTube).
O tym, jak sprawnie można zakończyć proces, w którym powodowie są zobowiązani przez sąd do złożenia zeznań, przekonali się kredytobiorcy walczący z Raiffeisen Bankiem w sprawie XIII C 1101/23/2, rozpatrzonej przez Sąd Okręgowy w Poznaniu (XIII Zamiejscowy Wydział Cywilny w Lesznie). Ich sprawa zakończyła się 12 kwietnia 2024 roku, w zaledwie 6 miesięcy od złożenia pozwu. W sprawie odbyły się dwie rozprawy, a sąd uznał zeznania powodów za wiarygodne.
Umowa, którą kredytobiorcy zawarli z Eurobankiem (kredyty frankowe z portfela tego podmiotu są obsługiwane przez Raiffeisen), została uznana za nieważną. Pozwany musi oddać kredytobiorcom 36.888,13 zł i 33.257,22 CHF wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie. Wyrok jest już prawomocny, ponieważ Raiffeisen nie zdecydował się na jego zaskarżenie.
Sprawę frankowiczów przeciwko Raiffeisen Bankowi prowadził adwokat Paweł Borowski.
PODSUMOWANIE:
Coraz powszechniejsza praktyka nieobligowania przez sąd powodów do osobistego stawiennictwa na rozprawie o nieważność umowy frankowej jest bardzo dobrą informacją dla konsumentów. Zwłaszcza tych, dla których widmo publicznego, formalnego wystąpienia wiąże się ze stresem.
Należy przy tym podkreślić, że ci kredytobiorcy, którzy zostaną jednak wezwani do złożenia ustnych zeznań, nie mają powodów do obaw. Ich procesy wcale nie staną się przez to bardziej skomplikowane, a z pytaniami, które najpewniej padną ze strony sądu, można się oswoić na długo przed złożeniem zeznań, dzięki licznym opracowaniom dostępnym w sieci.
Warto też podkreślić, że kredytobiorca, który jest reprezentowany w sądzie przez doświadczonego adwokata, może być najzupełniej spokojny o komfort psychiczny podczas składania zeznań. Pełnomocnik dba o to, by cała procedura odbyła się możliwie jak najdogodniej dla jego klienta, na ogół walczy też o to, by kredytobiorca mógł złożyć takie zeznania zdalnie lub na piśmie, co w wielu przypadkach spotyka się z aprobatą sądu.