PLN - Polski złoty
CHF
4,57
piątek, 18 października, 2024

Frankowicze mają przewagę w sądach i w negocjowaniu ugód! Jak to wykorzystać?

Jeśli jesteś frankowiczem i jeszcze nie pozwałeś banku, żądając „darmowego kredytu”, to dobrze zastanów się nad tym, co sprawia, że zwlekasz z decyzją. Strach przed przegraną? Widmo wieloletniego procesu? A może… wstyd przed tymi, którzy nie mają szansy na unieważnienie swojej umowy, choćby dlatego, że dotyczy ona kredytu zaciągniętego w krajowej walucie? W tym artykule wyjaśniamy Ci, dlaczego te czynniki (i kilka dodatkowych) nie powinny mieć żadnego wpływu na Twoją decyzję o pozwie. I skrupulatnie tłumaczymy, w jaki sposób możesz wykorzystać swoją przewagę w negocjacjach z bankiem, który niemal na pewno będzie próbował przekonać Cię w ich toku do swoich argumentów. Przeczytanie tego artykułu ze zrozumieniem i wdrożenie zawartych w nim wskazówek w życie może przyczynić się do znacznej poprawy Twojej przyszłej sytuacji finansowej, dlatego nie odkładaj tej lektury na później.

  • Strach przed przegraniem frankowego procesu wciąż jest jedną z najpopularniejszych przyczyn niepozywania banku przez kredytobiorcę, który jest stroną abuzywnej umowy
  • Tymczasem kredytobiorca nie powinien przejmować się ewentualną przegraną, a tym, że nie pozywając banku rezygnuje z odzyskania setek tysięcy złotych wraz z odsetkami za zwłokę
  • Obecnie nie ma ani jednej instytucji, która miałaby wpływ na krajowe prawo i sprzyjała przy tym bankom w procederze frankowym. Zarówno TSUE, jak i Sąd Najwyższy oraz sądy powszechne robią wszystko, by sprawy frankowe toczyły się jak najsprawniej
  • Skrajnie prokonsumenckie orzecznictwo powoduje zmianę w zachowaniu banków, które nie chcą już komplikować frankowych procesów. Giełdowe podmioty otwierają się na propozycje ugodowe samych klientów – ale tylko w określonych przypadkach. Kwestię tę omawiamy w artykule.

Miał być powrót do odfrankowień umów i kontrpozwy o waloryzację – zamiast tego są błyskawiczne wyroki i horrendalne odsetki dla konsumentów

Już od kilku lat wiadomo, że w sporze o kredyty frankowe to konsumenci, a nie banki, mają rację. Przez długi czas było jednak tak, że banki robiły, co w ich mocy, by zniekształcić obraz krajowego orzecznictwa i zaszczepić w klientach sektora poczucie niepewności prawnej.

Od końcówki 2021 roku służyły temu pozwy o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, składane przez bankowców przeciwko frankowiczom. Banki przekonywały, że mają mocne argumenty, by żądać od klientów zapłaty za bezumowne obracanie udostępnionymi środkami. Argumenty te zostały starte na bardzo drobny proch w czerwcu 2023 roku, gdy TSUE z całą mocą podkreślił, że żadne wynagrodzenie za abuzywne umowy się bankom nie należy.

Nie minęło kilka tygodni od tego orzeczenia, a bankowcy już zaczęli forsować pogląd, wg którego sądy powinny przyznać im waloryzację kapitału kredytu z uwagi na znaczny spadek siły nabywczej pieniądza. Te absurdalne pretensje również zostały unicestwione przez unijne orzecznictwo, tym razem w styczniu 2024 roku.

To właśnie wtedy, po orzeczeniu dla sprawy C-488/23 frankowicze zyskali pewność, że należą im się darmowe kredyty. Bankom zaś należy się tylko zwrot niezwaloryzowanego w żaden sposób kapitału. Pod warunkiem oczywiście, że w porę upomniały się o ten zwrot – inaczej i on stoi pod dużym znakiem zapytania.

Bankowcy, przerażeni widmem kolejnych powództw, znów zaczęli kombinować, jak tu odwlec nieuniknione. Rozpoczęli więc swoje medialne umizgi, skierowane w stronę Sądu Najwyższego. W kwietniu 2024 roku miała zostać podjęta duża uchwała frankowa, a banki zobaczyły w tym swoją ostatnią szansę na odwrócenie losu. Na kilka tygodni przed wydaniem uchwały media zaczęły spekulować, że w jej wyniku może dojść do powrotu sądów do koncepcji odfrankowienia umów.

Okazało się to kolejną bzdurą – 25 kwietnia 2024 roku Izba Cywilna SN rzeczywiście uchwaliła zapowiadany dokument i odpowiedziała na 6 pytań Pierwszej Prezes, w większości potwierdzając już to, co wcześniej ustalił TSUE. Krótko mówiąc – abuzywne umowy są nieważne, a strony tych umów powinny rozliczyć się zgodnie z teorią dwóch kondykcji.

Sądy krajowe w 97,5 proc. stają po stronie frankowiczów

Na chwilę obecną kredytobiorcy frankowi (ani banki) nie czekają już na żaden przełom, czy to przed TSUE, czy przed Sądem Najwyższym. Wszystko jest już jasne. Potwierdzają to statystyki za I kwartał 2024 roku, w którym frankowicze wygrali aż 97,5 proc. spraw przeciwko bankom. Bardzo podobnie wyglądały dane z poprzednich kwartałów. Lepiej sytuacja wygląda tylko w sądach apelacyjnych, gdzie kredytobiorcy są górą w 99 na 100 przypadków.

Mimo tak jednoznacznej przewagi, wciąż wielu kredytobiorców nie zdecydowało się na pozew. Z danych zgromadzonych przez sam sektor wynika, że obecnie w polskich sądach toczy się ok. 170 tys. spraw z powództwa frankowiczów przeciwko bankom i 40 tys. spraw z powództwa banków przeciwko frankowiczom. Sumarycznie sektor udzielił Polakom ok. 750 tys. kredytów we franku – z tego mniej niż 300 tys. pozostaje w obrocie prawnym.

Reszta to spłacone umowy. Banki błędnie założyły, że gra toczy się o wpłynięcie na decyzję tych kredytobiorców, których umowy wciąż są aktywne. To na nich skoncentrowały swoje programy ugodowe, całkowicie pomijając ryzyka związane z roszczeniami ex-kredytobiorców.

Jak bardzo kosztowny jest ten błąd, okaże się dopiero w najbliższych kwartałach. Jeszcze niedawno bankowcy liczyli, że najwyżej 1 na 10 ex-kredytobiorców zdecyduje się na sformułowanie pozwu. Tymczasem w mBanku już co piąta kwestionowana umowa została w całości wykonana przed wysłaniem podmiotowi pozwu. To powinno dać sektorowi do myślenia.

Jak wyglądały kiedyś, a jak wyglądają dziś ugody frankowe?

Porzućmy jednak rozważania dotyczące przyszłości sporów o spłacone umowy i skoncentrujmy się na kredytobiorcach, którzy tu i teraz spłacają swoje zobowiązania. Tym osobom banki proponują ugody. Akcja zaczęła się w 2021 roku, ale na dobre rozkręciła się w roku 2022, gdy banki zauważyły, że na ugodach, polegających na konwersji kredytu z CHF na PLN, mogą jeszcze dodatkowo zarobić. Pierwotne propozycje rozsyłane kredytobiorcom były inspirowane rekomendacjami szefa KNF, który przekazał je bankowcom w grudniu 2020 roku.

Chodziło o to, by potraktować frankowe umowy dokładnie tak, jakby od początku dotyczyły klasycznych kredytów mieszkaniowych w złotówkach. Propozycja ta może i miała jakiś sens w momencie, w którym była formułowana. Później jednak, wskutek drastycznych wzrostów stóp procentowych w Polsce, utraciła tak naprawdę wszelkie zalety.

Kredytobiorcy szybko to zauważyli, co skutkowało tym, że sukcesy banków na polu godzenia się z klientami były bardzo mizerne. Skutek to aktualizacje programów ugodowych, początkowo polegające na wprowadzeniu do oferty czasowo stałej stopy procentowej, minimalnie korzystniejszej niż rynkowa.

Niektóre banki były też skłonne negocjować z klientem kurs, po jakim mogłoby dojść do przewalutowania kredytu na PLN. Jeśli zestawimy te warunki z już wtedy skrajnie prokonsumenckim orzecznictwem, szybko dojdziemy do wniosku, że banki nie wykorzystały potencjału drzemiącego w ugodach.

Powagę sytuacji jako pierwszy dostrzegł dopiero Pekao S.A., który jesienią 2023 roku zaczął promować swój program ugodowy po liftingu, nazwany „bezpieczną ugodą 2 proc.”. Założenia programu są proste: bank przelicza kredyt frankowy tak, jakby był zobowiązaniem złotowym zaciągniętym w oparciu o stałe oprocentowanie równe 2 proc. Jeśli po konwersji okaże się, że klient ma nadpłatę kredytu, to bank mu ją odda. Jeśli po stronie klienta wciąż będzie niedopłata, swoje zobowiązanie będzie spłacał w oparciu o dwuprocentową stawkę zaproponowaną przez bank.

Od ogłoszenia tamtego programu minie niedługo rok, a do tej pory żaden bank nie zbliżył się nawet swoją ofertą do tej zaproponowanej przez Pekao S.A. Na usprawiedliwienie pozostałych banków trzeba dodać, że Pekao ma w swoim portfelu bardzo niewiele hipotek frankowych, a zatem mógł sobie pozwolić na odważniejsze zagranie niż reszta.

Banki wybierają, komu zaproponują lepszą ugodę. Ujawniamy kryteria

Jak wyglądają ugody, które mBank, PKO BP, Millennium i pozostałe ufrankowione podmioty proponują swoim klientom? Odpowiedź brzmi: to zależy. Między innymi od tego, na jakim etapie spłaty kredytu jest klient oraz jakie kroki już podjął, by uwolnić się od abuzywnego zobowiązania.

Najsłabsze oferty są rozsyłane do klientów, którzy wciąż nie spłacili jeszcze kapitału kredytu i jednocześnie nie złożyli pozwu (ani w żaden inny sposób nie zasugerowali, że mogą być zainteresowani wyborem drogi sądowej – nie pobrali historii spłaty kredytu, nie wysłali przedsądowego wezwania do zapłaty).

Oferty ugody otrzymywane przez tę grupę są szablonowe, a korzyści z nich wynikające – minimalne lub wręcz żadne. Oczywiście dla ich adresata, bo bank na podpisaniu takiej ugody zyska wiele – wyeliminuje ryzyko prawne z abuzywnej umowy i sprawi, że będzie ona już bez żadnych przeszkód kontynuowana.

Pozwałeś bank za kredyt we frankach? Dostaniesz lepszą ofertę ugody

Nieco lepiej sytuacja wygląda u tych kredytobiorców, którzy już pozwali bank. Po otrzymaniu pozwu część banków decyduje się na sformułowanie propozycji ugodowej, która uwzględnia większe umorzenie salda zadłużenia lub bardziej korzystny kurs przewalutowania. Im bliżej pierwszej rozprawy (która obecnie w sprawach frankowych zwykle okazuje się ostatnim przystankiem przed unieważnieniem umowy), tym bardziej bank jest skłonny do indywidualnych negocjacji. Kolejne nadchodzące propozycje uwzględniają dodatkowe korzyści, sprowadzające się zwykle do jeszcze większego umorzenia salda kredytu.

Kulminacyjnym momentem jest uznanie przez sąd I instancji, że umowa jest nieważna. W 2024 roku banki mają dwa podstawowe modele reakcji na tę sytuację. W niektórych przypadkach proponują po prostu ugodę uwzględniającą postanowienia wyroku (lecz bardzo często pomijającą kwestię dodatkowych korzyści należnych klientowi, takich jak odsetki ustawowe za zwłokę lub koszty zastępstwa procesowego). W innych rezygnują z apelacji i akceptują wydany wyrok, co prowadzi do jego uprawomocnienia się.

I tu wielu kredytobiorców może okazać spore zdziwienie. „Jak to, bank rezygnuje z apelacji? Przecież to ona pozwala mu odwlec wykonanie wyroku!”. Owszem, pozwala, ale ta taktyka już się nie opłaca. I to z trzech powodów:

  • jak wskazaliśmy wcześniej, apelacje w 99 proc. przypadków kończą się oddaleniem argumentów banków i wygraną kredytobiorców
  • sądy rozpatrują apelacje nie w kilka lat, a przeważnie w kilkanaście miesięcy – banki zyskują więc w ten sposób niewiele czasu, a płacą za to krocie: opłata za wniesienie apelacji to aż 5 proc. od wartości przedmiotu sporu
  • wysokość ustawowych odsetek za zwłokę wynosi już 11,25 proc. rocznie i są one należne kredytobiorcy już od momentu, w którym poinformował bank o swoich roszczeniach. Czyli naliczają się za cały proces sądowy.

Umowę frankową da się unieważnić w kilka miesięcy – dobre kancelarie pokazują przykłady

W wyniku zmian taktycznych po stronie sektora kredytobiorcy uzyskują prawomocne wyroki nierzadko po 5-8 miesiącach od złożenia pozwu. Absolutnym hitem jest sprawa I C 652/24, zamknięta wyrokiem przez Sąd Okręgowy w Kaliszu dnia 23 maja 2024 roku. Sprawa o ustalenie i zapłatę toczyła się przeciwko Raiffeisen Bankowi i została zainicjowana pozwem w marcu 2024 roku. Sąd potrzebował więc dwóch miesięcy, by uznać umowę za nieważną i zasądzić od banku na rzecz powodów kwotę 106.458,73 zł tytułem zwrotu świadczenia nienależnego.

Sprawa pochodzi z portfolio Kancelarii Adwokata Pawła Borowskiego. Na chwilę obecną nie wiadomo, czy bank zdecyduje się na złożenie apelacji.

Jasne jest natomiast, że apelacji nie będzie w sprawie I C 3363/23, poprowadzonej przez Kancelarię Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni. Spór, zakończony 24 kwietnia 2024 roku, toczył się przed Sądem Okręgowym w Krakowie, który ustalił nieważność umowy mPlan (za którą pozwany został mBank S.A.), i zasądził od pozwanego na rzecz powodów kwotę 338 tys. zł wraz z odsetkami za opóźnienie od 19 sierpnia 2023 roku aż do dnia zapłaty. Kredytobiorcy z mBanku zyskali prawomocny wyrok w zaledwie 9 miesięcy.

Czy warto negocjować ugodę frankową z bankiem?

W tym tekście przedstawiliśmy ugody frankowe jako rozwiązanie mało korzystne dla kredytobiorców. I tak jest w istocie. Ale oczywiście zdarzają się wyjątki od tej reguły. Chodzi o sytuacje, w których bank jest gotów zaakceptować roszczenia kredytobiorcy dotyczące umorzenia salda zadłużenia i zwrotu nadpłaty (jeśli doszło już do jej powstania). Aby bank był skłonny zawrzeć z klientem taką ugodę, musi zostać do tego odpowiednio zachęcony.

Jak wyjaśniliśmy wcześniej, nic tak nie motywuje banku do zmiany nastawienia, jak pozew sądowy. Ale równie ważne jest to, kto reprezentuje kredytobiorcę w takiej sprawie – znany, słynący ze swej skuteczności prawnik frankowy, czy może ktoś bez wyrobionego nazwiska, pracujący dla jednej z kancelarii odszkodowawczych?

Najlepiej dla kredytobiorcy, aby był reprezentowany przez wyspecjalizowanego adwokata/radcę prawnego, który zdążył już ugruntować sobie pozycję eksperta w unieważnieniach frankowych umów. Po pierwsze dlatego, że pełnomocnicy banku dużo bardziej poważnie potraktują negocjacje z kimś takim, a po drugie z uwagi na dokładność takiego prawnika w sprawdzaniu szczegół po szczególe warunków ugodowych zaproponowanych przez podmiot.

Ugoda frankowa jak oferta z drobnym drukiem – uważaj na detale

Nie jest żadną tajemnicą, że banki próbują „przemycić” w postanowieniach ugody takie zapisy, które są korzystne tylko dla nich. Dotyczą one zwłaszcza wspomnianych już odsetek, ale także innych kosztów związanych z procesem. Mogą dotyczyć też kwestii podatkowych – to od tego, jak bank sformułuje korzyści przyznane kredytobiorcy na drodze ugody, zależeć będzie podejście fiskusa do kwestii ewentualnego odstąpienia od naliczenia podatku.

Ugodę z bankiem warto negocjować, ale wtedy, gdy wiemy, co chcemy uzyskać i potrafimy poprawnie zidentyfikować postanowienia, które mogą się okazać niebezpieczne dla naszych finansów. Jeżeli chcemy samodzielnie analizować propozycję ugodową złożoną przez bank, to punktem odniesienia powinna być nie sytuacja obecna, tj. ta, w której umowa wciąż obowiązuje, a sytuacja po ewentualnym unieważnieniu umowy.

W ugodzie nie chodzi o to, ile bank Ci umorzy, a o to, ile Ty „umorzysz” bankowi

Bank w swojej propozycji koncentruje się na samych superlatywach, czyli na tym, jaką kwotę zadłużenia Ci umorzy. Nie wspomina zupełnie o tym, ile już spłaciłeś i ile zostało nadpłacone ponad kapitał kredytu. A to kluczowe informacje. Nie zapominaj, że wygrywając spór sądowy z bankiem, najpewniej doprowadzisz do sytuacji, w której Twoja umowa przestanie istnieć, a wraz z nią sztucznie wykreowany dług. Bank będzie musiał oddać Ci całe świadczenie nienależne, i to wraz z odsetkami za cały proces, a także zostanie zobligowany do zwrotu kosztów zastępstwa procesowego. Ty ze swojej strony będziesz zobowiązany jedynie do zwrotu kapitału kredytu, bez żadnej waloryzacji.

Sprawdźmy to na przykładzie: pożyczyłeś od banku 200 tys. zł, spłaciłeś 300 tys. zł, a bank uważa, że wciąż masz wobec niego dług w kwocie 250 tys. zł. Jeśli pozwiesz bank i unieważnisz umowę, to Twoja korzyść podstawowa wyniesie 100 tys. zł (zwrot nadpłaty) plus odsetki ustawowe od kwoty świadczenia nienależnego (300 tys. zł) plus zwrot kosztów procesu. Tymczasem bank proponuje Ci ugodę polegającą na redukcji bieżącego salda zadłużenia z 250 tys. zł do 50 tys. zł. Przekonuje Cię, że w ten sposób zyskasz aż 200 tys. zł. To oczywiście bzdura – nie zyskasz w ten sposób nic, bo Twoja umowa jest nieważna.

Podpisując taką ugodę, rezygnujesz z walki o nadpłacone 100 tys. zł wraz ze wspomnianymi odsetkami oraz akceptujesz, że musisz jeszcze oddać do banku 50 tys. zł. Takie warunki są w obecnym stanie prawnym wprost nieakceptowalne. Ale wielu kredytobiorców, reprezentowanych przez słabe kancelarie lub przez spółki, które na takich ugodach zarabiają, niestety godzi się na takie warunki. Nie bądź jednym z nich. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, zleć analizę swojej umowy kredytowej w dobrej kancelarii adwokackiej (wyspecjalizowanej w prawie bankowym), a następnie pozwij bank i odzyskaj należne Ci środki bez żadnych zbędnych sentymentów.

To pieniądze, które Ci się należą i – podejmując decyzję – nie powinieneś mieć żadnych wątpliwości natury etycznej. Banki ich nie miały, proponując Ci kredyt w walucie, w której nie zarabiałeś. Osoby, które udzieliły Ci kredytu, spały spokojnie, gdy kurs franka szybował w górę, a Ty zastanawiałeś się, jak spłacisz kolejną ratę kredytową. I następną. I następną.

Banki chcą, byś w podejmowaniu swojej decyzji myślał o odpowiedzialności społecznej i o innych kredytobiorcach, którzy muszą spłacać swoje umowy, bo zawarli je w złotówkach. Weź jednak pod uwagę, że ci kredytobiorcy również zaczynają walczyć w sądach o swoje prawa. Są po prostu na początku swojej drogi, mniej więcej na etapie, na którym frankowicze byli w 2015 roku. Niewykluczone, że i oni zyskają szansę, którą masz dzisiaj Ty, na unieważnienie swoich umów. Nie daj więc sobie wmówić, że – kwestionując swoją umowę – jesteś mniej uczciwy niż oni.

Kredytobiorcy złotowi, z których dziś próbuje się zrobić opozycję dla frankowiczów, biegiem ruszyliby do sądów, gdyby tylko orzecznictwo było dla nich tak korzystne jak w przypadku sporów o kredyty w walutach obcych. Czy takie się stanie, pokażą najbliższe lata. Na chwilę obecną Ty, jako konsument, walcząc o swoje prawa w sądzie, przyczyniasz się do poprawy jakości produktów bankowych i samej obsługi klienta oferowanej przez banki. Czyli robisz to, czego nie zrobił Nadzór Finansowy i kolejne rządy przez ostatnich kilkanaście lat.

PODSUMOWANIE:

Frankowicze jeszcze nigdy nie byli tak silni w walce z bankami – sprzyja im nie tylko otoczenie prawne, ale i… to ekonomiczne: wysokie stopy procentowe sprawiają, że konsumenci unieważniający swoje umowy mogą liczyć na bardzo wysokie odsetki ustawowe za zwłokę. Banki przed TSUE i Sądem Najwyższym przegrały wszystko, co tylko się dało. Obecnie walczą o to, by ich procesy trwały jak najkrócej, co przełoży się na niższe koszty masowych porażek.

FrankNews
FrankNews
FrankNews.pl składa się z ekspertów od spraw frankowych, prawników, dziennikarzy. Aktywnie śledzimy rozwój problematyki frankowej już od 2014 r, obserwujemy rozwój orzecznictwa oraz podmiotów oferujących pomoc prawną dla frankowiczów. Nasze artykuły regularnie publikowaliśmy w mediach oraz portalach internetowych. W 2020 r. postanowiliśmy stworzyć portal dzięki któremu każdy posiadacz kredytu frankowego znajdzie w jednym miejscu wszystkie niezbędne informacje. Tak powstał FrankNews.pl Materiały zamieszczone w serwisie Franknews.pl nie są substytutem dla profesjonalnych porad prawnych. Franknews.pl nie poleca ani nie popiera żadnych konkretnych procedur, opinii lub innych informacji zawartych w serwisie. Zamieszczone materiały są subiektywnymi wypowiedziami autorów.

Related Articles

Najnowsze