O przewlekłości postępowań sądowych dotyczących kredytów frankowych krążą już legendy. Za ich popularyzowanie w przestrzeni publicznej odpowiadają między innymi banki, którym zależy, by klienci byli przekonani, że pozew wiąże się z wieloletnim oczekiwaniem na prawomocny wyrok. Tymczasem sprawy o franki nie zawsze muszą ciągnąć się bez końca. Przy zbiegu kilku sprzyjających okoliczności spór z bankiem o kredyt pseudowalutowy można wygrać nawet w 2 lata. A co, jeśli sprawa utknie w sądzie, a bank będzie mnożył komplikacje, udaremniając jej szybkie rozpatrzenie? Od końca 2023 roku nie powinien to już być problem. Frankowiczowi czekającemu długie lata na unieważnienie umowy należą się po wygranej… ustawowe odsetki za opóźnienie.
- Od 1,5 roku do nawet 5 lat – tyle trzeba czekać na prawomocny wyrok w sprawie frankowej. Wiele zależy od tego, do którego sądu trafi pozew
- Najszybciej pracują sądy w miejscowościach niebędących stolicami województw, jak np. Suwałki, Sosnowiec czy Tarnobrzeg. Najbardziej obciążona pozwami jest oczywiście Warszawa
- Zdaniem ekspertów sprawy mogłyby znacząco przyśpieszyć, gdyby sędziowie częściej korzystali z rozwiązań udostępnionych im nowelizacją kpc z lipca ubiegłego roku.
Sądy w Warszawie są zakorkowane sprawami frankowymi. Poza stolicami województw jest lepiej
To, ile frankowicz będzie czekał na uzyskanie wyroku w sprawie wytoczonej bankowi o nieważność umowy kredytowej, zależy w dużej mierze od tego, do którego sądu trafi jego pozew. Kredytobiorcy, którzy przez właściwość miejscową sądu są zmuszeni składać pozwy w SO w Warszawie, powinni uzbroić się w cierpliwość. Tak jak i ich prawnicy, którzy wskazują, że rozprawy w sprawach, które zostały zarejestrowane w końcówce zeszłego roku, są wyznaczane na 2025, a w niektórych przypadkach nawet i na 2026 rok. Na prawomocny wyrok w Warszawie trzeba czekać nawet 5 lat. Oczywiście nie jest to żelazną regułą.
Lepiej niż SO Warszawa-Śródmieście wypada SO dla Warszawy-Pragi. Prawnicy frankowi podkreślają, że przy odrobinie szczęścia sprawę przed tym sądem można zakończyć nawet w 1,5 roku. Do tego dochodzi oczywiście okres niezbędny na przeprowadzenie postępowania apelacyjnego, które może trwać ok. roku.
Zdecydowanie szybciej unieważnić kredyt frankowy mogą osoby, które mieszkają poza dużymi ośrodkami miejskimi, takimi jak Warszawa, Gdańsk czy Poznań. Redakcja serwisu prawo.pl zapytała prawników frankowych, ile trwają postępowania w mniejszych miastach. Odpowiedź jest zaskakująca. Wyjątkowo krótko frankowicze muszą czekać na werdykt w swojej sprawie, jeśli sądzą się w Suwałkach – czas potrzebny na rozpatrzenie sprawy w I instancji to przeciętnie ok. 214 dni. Mniej niż rok czeka się na decyzję sądu okręgowego w miejscowościach takich jak Piotrków Trybunalski, Elbląg, Częstochowa, Sosnowiec czy Tarnobrzeg.
Które sądy apelacyjne mają najlepsze tempo orzecznicze? Zgodnie z tym, co podaje prawo.pl, najlepiej wypada Sąd Apelacyjny w Lublinie, gdzie od wydania wyroku w I instancji do ogłoszenia prawomocnego wyroku mija średnio 269 dni. Z kolei najdłużej trzeba czekać na prawomocny wyrok w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach – przeciętnie aż 560 dni.
Prawnicy jednak uspokajają: każda indywidualna sprawa jest inna. Może się zdarzyć, że trafi do sędziego, który potrafi ponadprzeciętnie dobrze zorganizować swoją pracę, a w dodatku jest już doświadczony w sprawach frankowych, dzięki czemu nie czuje potrzeby powoływania biegłego sądowego czy słuchania zeznań pracowników banku, które z reguły nic nie wnoszą do postępowania. W takich przypadkach wyroki wydawane w 4-5 miesięcy od złożenia pozwu przestają dziwić.
Sprawy frankowe można przyśpieszyć. Służą temu zapisy kpc
Eksperci prawni zwracają uwagę, że sądy mają narzędzia służące przyśpieszeniu spraw frankowych, tylko zbyt rzadko z nich korzystają. Nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego, która weszła w życie w lipcu 2023 roku, wprowadziła kilka interesujących rozwiązań dedykowanych postępowaniom konsumenckim. Chodzi tu o Art. 45815 i Art. 45816.
Zgodnie z § 1 tego pierwszego, przedsiębiorca, który jest powodem w sprawie, ma obowiązek powołania wszystkich twierdzeń i dowodów w pozwie, zaś będący pozwanym powinien to uczynić w odpowiedzi na pozew. Drugi ze wspomnianych artykułów jest równie interesujący. Mówi on o tym, co może stać się w sytuacji, w której przedsiębiorca przed wytoczeniem powództwa zaniecha próby dobrowolnego rozwiązania sporu, uchyli się od udziału w takiej próbie lub będzie w niej uczestniczył kierowany złą wiarą, przyczyniając się w ten sposób do zbędnego wytoczenia powództwa czy też wadliwego sformułowania przedmiotu sprawy. W takim przypadku sąd, niezależnie od wyniku sprawy, ma możliwość obciążenia tej strony kosztami procesowymi w całości lub części, zaś w przypadkach znajdujących uzasadnienie może dokonać podwyższenia tych kosztów, jednak nie więcej niż dwukrotnie.
Te zapisy kpc mogą skutecznie zniechęcić kredytodawców do komplikowania sporów sądowych. Ale banki mają jeszcze jeden, być może ważniejszy powód, by nie grać na przewlekłość postępowań. W wyrokach dla spraw C-140/22 i C-28/22 TSUE wypowiedział się dość klarownie w kwestii ustawowych odsetek za opóźnienie, należnych wygranemu frankowiczowi po uprawomocnieniu się wyroku. W opinii unijnych sędziów takie odsetki należą się kredytobiorcy już od momentu, w którym złożył on w banku przedsądowe wezwanie do zapłaty. Powinny być więc liczone za cały okres postępowania sądowego. Frankowicz, którego spór z bankiem będzie trwał 5 lat, może zarobić na odsetkach gigantyczne pieniądze. A jeśli odpowiednio wcześnie zabezpieczy przy tym swoje roszczenie, nie będzie musiał martwić się o płacenie rat kredytu przez czas procesu – obowiązek ten zostanie wstrzymany aż do prawomocnego wyroku.
Sprawdźmy teraz, jak orzekają sądy w sprawach, w których kredytobiorca miał trochę szczęścia i, reprezentowany przez doświadczonego prawnika, był w stanie szybko wykazać wadliwość swojej umowy. Weźmy pod uwagę sprawy, które przeszły przez katowicką apelację, słynącą z długiego oczekiwania na wyrok.
Millennium Bank przegrywa prawomocnie w Katowicach w 28 miesięcy. Zysk frankowiczów to 205 tys. zł
29 listopada 2023 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach wydał wyrok w sprawie I ACa 760/22, w której pozwanym był Millennium Bank S.A. Podmiot zawarł w 2007 roku umowę frankowego kredytu hipotecznego z powodami w sprawie, żądającymi stwierdzenia przez sąd nieważności tejże umowy.
Pozew w sprawie został złożony 7 lipca 2021 roku i trafił do Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej, który 27 stycznia 2022 roku wydał wyrok, uznając, że sporna umowa jest nieważna (I C 1217/21). W wyniku apelacji banku wyrok został nieznacznie zmieniony. Umowa jest prawomocnie nieważna, ale sąd II instancji zmodyfikował datę, od której powodom należą się ustawowe odsetki za opóźnienie. Uznał też podniesiony przez Millennium Bank S.A. zarzut zatrzymania. Zysk kredytobiorców z tego wyroku to ponad 205 tys. zł. Całe postępowanie trwało 2 lata i 4 miesiące, w sądzie I instancji odbyła się tylko jedna rozprawa, po której sąd od razu wydał wyrok. Sprawę prowadziła Kancelaria Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
Porażka ING Banku Śląskiego w Katowicach. Zysk frankowiczów to 290 tys. zł
Dnia 29 listopada 2023 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach orzekł w sprawie I ACa 625/22, w całości oddalając apelację pozwanego ING Banku Śląskiego od wyroku katowickiego Sądu Okręgowego. W niniejszej sprawie, która w I instancji miała sygnaturę I C 1151/21, Sąd Okręgowy w Katowicach ustalił nieważność umowy kredytowej, zawartej przez powodów z pozwanym bankiem. Sąd uznał, że klauzule indeksacyjne, które bank wprowadził do umowy z konsumentami, były sformułowane niejednoznacznie i nie były zrozumiałe dla przeciętnego kredytobiorcy. Całe postępowanie trwało 2 lata i 5 miesięcy.
Frankowicze, którzy unieważnili swoją umowę, pożyczyli od banku kwotę 394 tys. zł. W 12 lat udało im się spłacić łącznie 310 tys. zł, a mimo to saldo kredytu nadal wynosiło, po przeliczeniu zgodnie ze średnim kursem NBP, ok. 360 tys. zł. Stwierdzenie nieważności umowy oznacza, że klienci ING Banku Śląskiego muszą rozliczyć się tylko z tego, co pożyczyli od tego podmiotu – w 2021 roku do spłaty kapitału kredytu brakowało im 75 tys. zł. Ich zysk z wyroku wyniósł ok. 290 tys. zł. Pełnomocnikiem powodów był adwokat Paweł Borowski, sprawa była prowadzona przy udziale adw. Magdaleny Żytkiewicz.