Jeszcze niedawno banki zaciekle walczyły w sądach o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału i o waloryzację. Po serii prokonsumenckich wyroków TSUE musiały odpuścić te roszczenia i zadowolić się zwrotem czystego kapitału, bez żadnej dodatkowej rekompensaty. Teraz okazuje się, że również zasadność roszczeń o zwrot kapitału może stanąć w niektórych przypadkach pod znakiem zapytania. Warszawski sąd skierował do TSUE pytanie o czynnik, który inicjuje w przypadku banku bieg terminu przedawnienia. Jeżeli Trybunał Sprawiedliwości UE podzieli pogląd wyrażony wcześniej przez Sąd Najwyższy i potwierdzi, że bieg terminu rozpoczyna się w momencie, w którym konsument powiadomił bank o swoich roszczeniach (lub opowie się za terminem jeszcze wcześniejszym, jak data wypłaty kredytu), przedstawiciele sektora będą mieć poważny problem. Część ich roszczeń może okazać się przedawniona. Czy w tym przypadku sądy mimo to będą zasądzać na rzecz banków zwrot kapitału, argumentując to względami słuszności, o których mówi art. 117¹ kc? A może uznają, że „darmowe mieszkania” dla frankowiczów są odpowiednią sankcją dla przedsiębiorcy za złożenie roszczeń po terminie?
- Choć obecnie banki bardzo pilnują tego, by wezwać kredytobiorcę do zwrotu kapitału kredytu w terminie, nie zawsze tak było: przed 2021 rokiem banki były przekonane, że spokojnie mogą poczekać z pozwem do momentu wydania wyroku w sprawie o nieważność. Teraz wiadomo, że był to ogromny błąd
- TSUE i SN są zgodne co do tego, że termin przedawnienia roszczeń kredytobiorcy i banku rozpoczyna swój bieg w tym samym momencie i zwykle jest inicjowany przez kredytobiorcę, składającego reklamację bądź pozew
- Niektóre sprawy frankowe zostały wniesione przez kredytobiorców nawet przed dekadą i do dziś nie doczekały się prawomocnego rozpatrzenia. W wielu takich sprawach banki spóźniły się o całe lata z wytoczeniem powództwa o zapłatę. Dziś są narażone na utratę praw do odzyskania kapitału kredytu
- Doświadczeni prawnicy frankowi informują w mediach o pierwszych sukcesach swoich klientów i skutecznym podniesieniu argumentu o przedawnieniu. Wskazują jednak na pewne ryzyka związane z rezygnacją z instytucji potrącenia i walką do końca o „darmowe mieszkanie”.
Darmowe kredyty, wysokie odsetki, a teraz także darmowe mieszkania? Na co mogą liczyć frankowicze w sądzie?
Nieważność umowy kredytowej podpisanej z konsumentem, spowodowana zawartymi w niej klauzulami abuzywnymi, może nieść (i zwykle niesie) za sobą bardzo dotkliwe konsekwencje po stronie przedsiębiorcy. Bank może zostać pozbawiony całego zarobku na takiej umowie (uznanie przez sąd umowy za nieważną wiąże się ze zwrotem świadczenia nienależnego) i dodatkowo obciążony odsetkami ustawowymi za opóźnienie, czyli sankcją za to, że nie spełnił roszczeń kredytobiorcy od razu po otrzymaniu wezwania do zapłaty.
Dla instytucji finansowej jest to, rzecz jasna, bardzo dotkliwa kara, doskonale wpisująca się w cele dyrektywy 93/13, zgodnie z którą przedsiębiorcę należy zniechęcić do powielania podobnych abuzywnych praktyk w przyszłości. Wiele wskazuje na to, że frankowicze idący do sądów mogą liczyć na coś więcej niż darmowy kredyt plus odsetki za opóźnienie, naliczane od wezwania banku do zapłaty. W niektórych przypadkach mogą im się należeć „darmowe mieszkania”. O co właściwie chodzi i jak miałoby dojść do sytuacji, w której bank obdarowuje kredytobiorcę mieszkaniem?
Oczywiście taki „prezent” nie wynika z dobrej woli banku, a z jego zaniedbania i po trosze również nadmiernej pewności siebie. O tym, że termin przysługujący przedsiębiorcy na zgłoszenie roszczeń majątkowych względem konsumenta wynosi trzy lata, wie prawdopodobnie każdy, kto postanowił wejść na drogę sądową przeciwko swojemu kredytodawcy. Kluczowe pytanie brzmi jednak: od kiedy należy liczyć ów termin? Jak dotąd koncepcji było kilka.
Najbardziej korzystna dla banków i jednocześnie taka, którą te instytucje skwapliwie przyjęły jako jedyną słuszną, jest koncepcja, zgodnie z którą bieg terminu przedawnienia roszczeń banku wynosi trzy lata, począwszy od momentu unieważnienia przed sądem umowy kredytowej. Z kolei najmniej korzystne są koncepcje, wg których ów termin należy liczyć od wypłacenia kredytobiorcy kapitału kredytu, ewentualnie od wpisania klauzuli przeliczeniowej znajdującej się w kwestionowanej umowie do rejestru postanowień niedozwolonych.
Są też koncepcje pośrednie. Najbardziej popularna i, jak sądzimy, najbliższa orzecznictwu TSUE oraz stanowisku Sądu Najwyższego wyrażonemu w uchwale frankowej, jest ta, wg której bieg terminu przedawnienia roszczeń banku rozpoczyna się dzień po doręczeniu mu roszczeń klienta. Konsument ma dużą dowolność co do sposobu sformułowania swojego roszczenia – oczywiście najlepiej, by miało ono postać pisemną, ale wcale nie musi być to sam pozew. Bank może poznać zamiary i roszczenia klienta w wyniku dostarczonej reklamacji czy przedsądowego wezwania do zapłaty.
Bank, który zaniedbał terminowe pozwanie konsumenta o zwrot kapitału, musi liczyć się z ryzykiem oddalenia roszczeń
Niezależnie od tego, czy przyjmiemy, że bieg terminu startuje w momencie wpisania klauzuli do rejestru, czy wraz z chwilą doręczenia pozwu/reklamacji, banki są w nieciekawej sytuacji. Część ich roszczeń może być już przedawniona. Nie wiadomo tylko, jak duża jest to część – czy ryzyko przedawnienia będzie dotyczyć tylko tych spraw, w których banki złożyły pozew o zwrot kapitału po upływie 3 lat od otrzymania roszczenia klienta? A może wszystkich postępowań, w których pozew banku został złożony po upływie 3 lat od pojawienia się spornej klauzuli w rejestrze postanowień niedozwolonych?
Sądy mają problem z ustaleniem jednoznacznej daty, od której biegnie termin przedawnienia roszczeń banku – nie dziwi więc, że chcą, by tym zagadnieniem zajął się Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Całkiem niedawno pytanie zahaczające o początek biegu tego terminu zadał Sąd Okręgowy w Warszawie, a konkretnie sędzia Michał Maj, orzekający w XXVIII Wydziale Cywilnym, tzw. frankowym. To właśnie pytania prejudycjalne tego sędziego i późniejsze odpowiedzi TSUE przyczyniły się w ogromnym stopniu do ukształtowania się prokonsumenckiego orzecznictwa w sprawach frankowych. Niewykluczone, że tym razem będzie podobnie.
Przed TSUE toczy się sprawa, która zaważy na prawie banku do odzyskania kapitału kredytu mimo złożenia pozwu po terminie
Krajowa sprawa, która stanowiła bodziec do zadania Trybunałowi pytania prejudycjalnego, ma sygnaturę XXVIII C 16596/23. Bankiem, z którym toczą spór frankowicze, jest Raiffeisen. Osią sporu kredytobiorców z bankiem jest umowa zawarta w 2006 roku, w której kapitał kredytu został określony na 64,3 tys. CHF. Pozew kredytobiorców o nieważność umowy i zwrot świadczenia został doręczony bankowi w 2021 roku. Wyrok sądu I instancji zapadł w 2024 roku – sąd stwierdził nieważność umowy i zasądził na rzecz powodów kwoty 45 tys. zł oraz 13 tys. CHF wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie.
Bank w odpowiedzi na ten wyrok pozwał kredytobiorców o zwrot kapitału w wysokości 149 tys. zł – nieoczekiwanie jednak kredytobiorcy skontrowali roszczenia banku argumentem przedawnienia. Wg kredytobiorców trzyletni termin na zgłoszenie przez przedsiębiorcę roszczeń należy liczyć od momentu wypłaty kredytu, ewentualnie od daty, w której postanowienie abuzywne znalazło się na liście klauzul niedozwolonych. Tok myślenia kredytobiorcy i jego pełnomocnika jest prosty: skoro bank podpisał z konsumentem umowę, której charakter jest nieuczciwy, to nieważność tej umowy należałoby stwierdzić z mocy prawa, nie zaś dopiero po interwencji samego konsumenta.
Na chwilę obecną trudno oceniać szanse na zaaprobowanie przez Trybunał tej interpretacji. Należy przy tym uczciwie podkreślić, że nawet jeśli TSUE uzna, iż termin przedawnienia roszczeń banku zaczyna płynąć dopiero od momentu, w którym dowiedział się on o roszczeniu konsumenta (a nie od momentu uruchomienia kredytu), sektor i tak będzie narażony na poważne tarapaty. Jak się okazuje, pierwsze wyroki stwierdzające przedawnienie roszczeń banku już zapadły.
Sąd Okręgowy w Płocku oddalił powództwo banku o zwrot kapitału z powodu przedawnienia. Wyrok jest prawomocny
W zeszłym roku w mediach głośno było o orzeczeniach sądów w Poznaniu i Warszawie, z kolei obecnie najwięcej mówi się o wyroku Sądu Okręgowego w Płocku (I C 6/22), który najprawdopodobniej zdążył się uprawomocnić z powodu niezaskarżenia go przez pozwaną instytucję. Wyrok wydano 28 sierpnia 2024 roku, a pełnomocnikiem kredytobiorców w niniejszej sprawie był radca prawny Radosław Górski.
Pozwanym w sprawie o nieważność i zapłatę był Deutsche Bank, a sporna umowa została podpisana przez strony w 2008 roku. Sprawa ciągnęła się 9 lat – frankowicze pozwali bank w 2014 roku, a prawomocny wyrok unieważniający ich umowę zapadł w 2023 roku. Bank wpadł we własną pułapkę: bardzo długo utrzymywał, że podpisana umowa jest ważna, w związku z czym nie występował wobec klientów z roszczeniem zwrotu kapitału.
Roszczenie zostało sformułowane dopiero w 2022 roku, po pierwszej przegranej w sądzie apelacyjnym. Pozew, prócz roszczenia o zwrot kapitału, zawierał również żądanie wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z udostępnionych środków. Z tytułu uruchomienia kredytu frankowicze otrzymali od Deutsche Banku 465 tys. zł – z kolei kwota, którą bank tytułem roszczenia umieścił w kontrpowództwie o zwrot kapitału, wynosiła „skromne” 745 tys. zł (plus odsetki). Roszczenie zostało jednak oddalone z uwagi na złożenie go po upływie terminu przedawnienia – ten minął wraz z końcem 2017 roku, czyli w trzy lata, licząc od końca roku, w którym kredytobiorcy złożyli pozew o nieważność.
Czy art. 117¹ kc może uchronić banki przed przedawnieniem roszczeń o zwrot kapitału?
W sprawach takich jak ta banki bardzo często powołują się na art. 117¹ kodeksu cywilnego, czyli na tzw. „względy słuszności”. Taktyka ta w wielu przypadkach okazuje się skuteczna – część sędziów decyduje się na zasądzenie na rzecz banku żądanego świadczenia, mimo tego, że roszczenie zostało złożone po upływie terminu przedawnienia. W takich przypadkach sędziowie często wychodzą z założenia, że już sam „darmowy kredyt” jest dla banku wystarczająco dotkliwą sankcją, a obdarowywanie kredytobiorcy „darmowym mieszkaniem” nie do końca wpisuje się w ochronę praw konsumenta.
W przypadku sprawy z Płocka sąd najwidoczniej nie doszukał się okoliczności, które usprawiedliwiałyby opóźnienie po stronie banku. Pozwany bank zdawał sobie sprawę z roszczeń kredytobiorców co najmniej od marca 2014 roku, a mimo to nie zrobił nic, by przerwać bieg terminu przedawnienia – przeciwnie, uparcie twierdził przed sądami obu instancji, a także przed Sądem Najwyższym, że umowa jest ważna i powinna pozostać w obrocie prawnym. Ostatecznie okazało się, że nie miał racji, a konsekwencją dobrania nieodpowiedniej strategii jest pozbawienie go praw do dochodzenia roszczeń o zwrot kapitału.
Sądy mają wszelkie powody, by sceptycznie podchodzić do stosowania art. 117¹ kc w przypadkach, w których bank spóźnił się z wysunięciem roszczenia nie tygodnie czy miesiące, a całe lata. Trudno podejrzewać instytucję taką jak bank o to, że nie ma stałego dostępu do profesjonalnej obsługi prawnej, pozwalającej na prawidłowe oszacowanie ryzyka i przede wszystkim na dopilnowanie ustawowych terminów.
Przeciwnie, banki mają całe departamenty prawne, których rolą powinno być zabezpieczenie interesów tych instytucji na okoliczność sporów z kredytobiorcami. W naszym przekonaniu bank nie może skutecznie bronić się tym, że nie wiedział, od kiedy tak naprawdę liczony jest w jego przypadku termin przedawnienia – jako instytucja profesjonalna, wprost obstawiona najlepszymi prawnikami, powinien umieć ocenić ryzyko związane z obraniem strategii polegającej na uporczywym negowaniu abuzywnego charakteru umowy.
Banki zrozumiały to zbyt późno, bo dopiero w okolicach 2021 roku, pod koniec którego zaczęły masowo rozsyłać kredytobiorcom pozwy o zwrot kapitału. Należy przy tym zauważyć, że ten nagły zryw nie uchroni banków przed ryzykiem przedawnienia w przypadku spraw o nieważność złożonych w 2018 roku i wcześniej. Czy w tych przypadkach sądy dadzą wiarę w zasadność „względów słuszności”? Tu wiele zależeć może od… decyzji TSUE. Pytanie o tę newralgiczną kwestię zadał, jak poprzednio, sędzia Michał Maj – sygnatura postanowienia w tej sprawie to XXVIII C 787/22. Pytanie wpłynęło do TSUE pod koniec października ubiegłego roku.
Trybunał Sprawiedliwości UE oceni, czy art. 117¹ kc jest zgodny z dyrektywą 93/13
Sprawa dotyczy kredytu zawartego przez frankowiczów z Nordea Bankiem (rok zawarcia umowy: 2007). W tym przypadku pozew kredytobiorców przeciwko następcy prawnemu Nordei został złożony 13 października 2017 roku, a doręczenie go stronie pozwanej nastąpiło 2 listopada 2017 roku. W czerwcu 2023 roku Sąd Okręgowy w Warszawie stwierdził nieważność umowy i zasądził od pozwanego na rzecz powodów kwotę ponad 241 tys. zł wraz z odsetkami za opóźnienie.
Bank upomniał się o zwrot kapitału kredytu w pozwie, złożonym, a jakże, pod koniec 2021 roku. Podmiot domaga się zwrotu 333 tys. zł wraz z odsetkami za opóźnienie. Jak nietrudno się domyślić, w niniejszej sprawie kredytobiorcy podnieśli argument przedawnienia roszczeń banku, wskazując, że termin na ich złożenie minął najpóźniej wraz z końcem 2020 roku. Jak przypuszczamy, TSUE odpowie na pytanie warszawskiego sędziego pod koniec bieżącego roku lub w następnym.
Prawnicy wyspecjalizowani w sprawach przeciwko bankom, pytani o obecny pogląd sądów na kwestię przedawnienia roszczeń, odpowiadają bardzo ostrożnie, wskazując na kilka ważnych aspektów. Po pierwsze, na brak stabilnej linii orzeczniczej w obszarze przedawnienia. Tak naprawdę to od osoby sędziego i jego interpretacji krajowych oraz unijnych przepisów (a także analizy indywidualnego przypadku) zależy, jak zakończy się dana sprawa. Po drugie, niepewność co do wyroku w sprawie o zwrot kapitału w wielu przypadkach zniechęca kredytobiorców do podnoszenia argumentu przedawnienia.
Czy warto podnosić argument przedawnienia roszczeń banku? Eksperci informują o pewnych ryzykach
Frankowicze, którzy (nierzadko po latach sądowej batalii) wygrali spór z bankiem i dysponują wyrokiem zasądzającym na ich rzecz zwrot świadczenia nienależnego, często sami dążą do jak najszybszego rozliczenia, z uwzględnieniem zwrotu kapitału kredytu, którego domaga się bank. Kredytobiorcy chcą w ten sposób uniknąć kolejnego wieloletniego procesu, tym razem z powództwa instytucji finansowej. Obawiają się też, co będzie, jeśli sąd, bazując na względach słuszności, uzna po kilkuletnim procesie, że bank ma prawo do zwrotu kapitału kredytu, i to wraz z odsetkami ustawowymi, liczonymi od momentu złożenia pozwu. Jak wskazują eksperci prawni, obawy te są niestety uzasadnione.
Nie może zatem dziwić, że część konsumentów rezygnuje z walki o „darmowe mieszkanie”, nawet jeśli bank znacząco spóźnił się z wysunięciem swoich roszczeń. Niewykluczone (a wręcz bardzo prawdopodobne), że zmieni się to po ewentualnych prokonsumenckich wyrokach TSUE, odnoszących się do pytań zadanych przez SSO Michała Maja. Banki zdają sobie sprawę z istnienia tej możliwości, dlatego w wielu przypadkach dążą do jak najszybszego zamknięcia spraw o nieważność i zapłatę oraz rozliczenia wzajemnych roszczeń jeszcze zgodnie z obecnym porządkiem orzeczniczym.
PODSUMOWANIE:
W ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy Trybunał Sprawiedliwości UE wypowie się w dwóch niezwykle ważnych dla frankowiczów kwestiach. Odniesie się do tego, od kiedy należy liczyć bieg terminu przedawnienia roszczeń banku o zwrot kapitału, a także do zgodności art. 117¹ kc z dyrektywą 93/13. To od unijnych wyroków będzie zależeć, jak sądy podejdą do roszczeń złożonych przez banki po ustawowym terminie. Decyzja Trybunału wpłynie nie tylko na przyszły kształt linii orzeczniczej, ale również na ostateczne koszty ryzyka frankowego po stronie sektora bankowego, a co za tym idzie i na skłonność jego przedstawicieli do oferowania kredytobiorcom lepszych ugód.
Należy mieć przy tym na uwadze, że Ministerstwo Sprawiedliwości wciąż pracuje nad ustawą frankową, zawierającą kontrowersyjne zapisy, potencjalnie pozwalające bankowi na potrącenie swoich roszczeń z roszczeniami kredytobiorcy nawet na późnym etapie procesu o nieważność i zapłatę. Taki mechanizm pozwoli na minimalizację ryzyka związanego z przedawnieniem i rozliczenie nieważnej umowy zgodnie z teorią salda, bez badania przez sąd, czy bank odpowiednio wcześnie upomniał się o zwrot wypłaconych kredytobiorcy środków.
Na chwilę obecną nie wiadomo, czy, kiedy oraz w jakim kształcie ustawa frankowa wejdzie w życie. O planach resortu, zgłaszanych mu uwagach oraz wszelkich pogłoskach dotyczących projektu będziemy informować na bieżąco na łamach portalu.