To już oficjalne: ulga przysługująca frankowiczom, którzy zawrą z bankiem ugodę, będzie obowiązywać co najmniej do końca 2026 roku. Oznacza to mniej więcej tyle, że kredytobiorcy, którym bank w ramach ugody umorzy część długu, nie zapłacą od tej korzyści podatku dochodowego. Oczywiście, jeśli spełnią jeszcze szereg innych warunków, o czym więcej w tekście. A co z pozostałymi kredytobiorcami, którzy wynegocjują ugodę, na mocy której bank odda im jakąś część nadpłaconych ponad kapitał środków? Ci „szczęśliwcy” muszą się mieć na baczności. W pewnych okolicznościach będą musieli oddać nawet 32 proc. z otrzymanej kwoty na rzecz fiskusa. W tekście podpowiadamy, jak ustrzec się przed tym scenariuszem.
- Ugody, które proponują frankowiczom banki w 2024 roku (i będą proponować w przyszłym) są zauważalnie korzystniejsze niż w latach ubiegłych. Jednak warunki ulgi, z której frankowicze korzystają w związku z rozporządzeniem ministra finansów, pozostają bez zmian
- Ulga podatkowa od ugody miała zachęcić kredytobiorców do godzenia się z bankami. Ci, którzy zaufali bankom (i niektórym politykom) i podpisali dobrowolnie takie porozumienie, mogą się mocno zdziwić, gdy fiskus upomni się o zaległy podatek. Urząd ma na to aż 5 lat
- Sytuacja podatkowa frankowiczów, którzy unieważnią swoje umowy i odzyskają nienależnie spełnione świadczenie, pozostaje bez zmian: nie zapłacą oni podatku za to, że bank oddał im pieniądze
- Jesteś w trakcie mediacji z bankiem lub dopiero rozważasz przystąpienie do negocjacji ugodowych? Nie podejmuj żadnych działań w tym zakresie bez zasięgnięcia profesjonalnej porady prawnej. Banku nie interesuje, czy zapłacisz podatek od ugody, ale Ciebie powinno.
Programy ugodowe banków kuszą coraz wyższymi korzyściami. Od niektórych zapłacisz wysoki podatek
To niesamowite, jak bardzo zmieniły się założenia programów ugodowych oferowanych frankowiczom przez banki. Wystarczyło tak naprawdę kilkanaście miesięcy, aby banki z podejścia pt. „ani kroku wstecz” przeszły płynnie do wsłuchiwania się w oczekiwania klientów i dostosowywania oferowanych warunków ugodowych do indywidualnej sytuacji frankowicza.
Podejście banków ewoluowało, ale główne założenia rozporządzenia ministra finansów, datowanego na rok 2022 i zwalniającego posiadaczy kredytów mieszkaniowych z podatku od ugód, pozostały bez zmian. I jest to spory problem dla frankowicza, który w 2025 roku zawrze z bankiem ugodę. Lub zawarł ją w roku bieżącym.
Chodzi o to, jakiego typu korzyść, uzyskana w wyniku zawarcia ugody, jest zwolniona z podatku na rzecz skarbówki. Rozporządzenie przewiduje, że zwolnieniem może być objęta kwota umorzonego salda kredytu. A przecież obecnie coraz częściej zdarza się, że bank nie tylko umarza kredytobiorcy resztę długu, ale i oddaje mu pewną określoną kwotę tytułem… no właśnie. Tytułem czego?
Jedno słowo w treści ugody może zadecydować o tym, czy zapłacisz podatek do US
Dla nas jest to oczywiście jasne: bank rozumie, że jeśli kredytobiorca zdecyduje się na pozew i wygra swoją sprawę, to odzyska pełne świadczenie nienależne, tj. to, co wpłacił do banku w ratach kapitałowo-odsetkowych, w dodatku z odsetkami za opóźnienie. Sam będzie musiał oddać do banku jedynie kapitał kredytu. Bank, chcąc zarobić cokolwiek na wadliwej umowie, w przypadku której klient zdążył znaczną kwotą nadpłacić użyczony mu kapitał, proponuje zwrot części nadpłaty, czyli środków, które należą do klienta. I od których ów klient nie powinien zapłacić fiskusowi żadnego podatku.
Ale to jest nasza logika. Tymczasem urzędy skarbowe mają swoją własną. I tak okazuje się, że kredytobiorca, który otrzyma od banku pewną kwotę tytułem zawartej ugody, może zostać zobowiązany do zapłacenia podatku dochodowego od uzyskanej korzyści. Może się tak stać np. wówczas, gdy bank w treści ugody umieści informację, zgodnie z którą kwota przekazywana kredytobiorcy jest wynagrodzeniem za zrzeczenie się roszczeń.
Wówczas fiskus nie potraktuje tej korzyści jako prostego zwrotu środków, które nigdy nie powinny trafić do banku. Podatek może wynieść w takim przypadku od 12 do 32 proc. Najwyższy podatek zapłacą fiskusowi osoby będące w drugim progu podatkowym (lub takie, które zostaną zakwalifikowane do tego progu właśnie na skutek korzyści uzyskanej tytułem ugody).
W praktyce wystarczy, że pracownik etatowy zarabia rocznie 100 000 zł netto, by kwota, którą bank wypłaci mu w związku z zawartą ugodą frankową, została obłożona podatkiem dochodowym w wysokości 32 proc.
Co może zrobić kredytobiorca, by ustrzec się przed horrendalnym podatkiem od ugody z bankiem? Najlepszym sposobem jest dopilnowanie, by bank prawidłowo opisał w treści ugody wypłacaną klientowi korzyść, dzięki czemu fiskus nie będzie miał wątpliwości co do tego, że wpłata, którą otrzymał podatnik, wynika z nadpłacenia kredytu, a nie otrzymania świadczenia dodatkowego, nieobjętego zwolnieniem.
Analiza treści ugody wymaga specjalistycznej wiedzy. Dlatego powierz to zadanie prawnikowi
Frankowicze rozważający ugodę powinni mieć się na baczności również wtedy, gdy w przeszłości korzystali z ulgi odsetkowej. Jeżeli bank odda im spłacone odsetki objęte ulgą, to sytuacja taka pociągnie za sobą konieczność zgłoszenia tego faktu fiskusowi i uwzględnienia go w zeznaniu podatkowym za rok, w którym doszło do rozliczenia z bankiem. W praktyce pobrana ulga odsetkowa będzie musiała zostać zwrócona.
Kredytobiorcy, którzy zawarli z bankiem ugodę w 2024 roku i odzyskali od podmiotu część nadpłaty, powinni wnikliwie przyjrzeć się treści podpisanego porozumienia. Najlepiej poprosić o profesjonalną analizę w dobrej kancelarii prawnej, wyspecjalizowanej w prawie bankowym i mającej doświadczenie w rozliczaniu kredytobiorców, którzy zakwestionowali klauzule przeliczeniowe w umowie kredytowej.
Trzeba mieć na uwadze jedno: to kredytobiorcy powinno zależeć na jak najszybszym wyjaśnieniu tego, czy rzeczywiście miał on prawo do ulgi podatkowej wynikającej z rozporządzenia ministra finansów. Banku nie interesuje to, czy kredytobiorca „załapie się” na zwolnienie. Niewykluczone, że bankowcy będą mieć cichą satysfakcję, jeśli stanie się inaczej. A sam fiskus się nie śpieszy – na upomnienie się o zaległy podatek ma aż 5 lat.
„Ugodowicze” muszą spełnić szereg wymogów, by uzyskać zwolnienie podatkowe. Problemu by nie było, gdyby od razu poszli do sądu
Sposób opisania kwoty, którą kredytobiorca otrzyma od banku tytułem ugody nie jest jedynym problemem, który może stanąć frankowiczowi na drodze do uzyskania zwolnienia z podatku. Nie można zapominać o tym, że kredytobiorca, by zakwalifikować się do objęcia ulgą, musi spełnić szereg restrykcyjnych warunków. M.in. musi zadeklarować, że nie skorzystał z podobnej ulgi wcześniej, a także że ugoda, która ma zostać objęta zwolnieniem, dotyczy kredytu wydatkowanego na zakup nieruchomości pod własne potrzeby.
Kupiłeś mieszkanie po to, by wynajmować je turystom lub długoterminowo w celach zarobkowych? To masz poważny problem, bo ulga podatkowa przewidziana rozporządzeniem nie obejmuje przypadków takich jak Twój. Wziąłeś duży kredyt, za który kupiłeś nie jedną, a dwie lub więcej nieruchomości? Musisz wybrać, która z nich zostanie objęta zwolnieniem podatkowym. Upewnij się też, czego tak właściwie dotyczy Twoja frankowa umowa z bankiem. Zwolnieniem objęte są typowe kredyty mieszkaniowe. Jeśli zaciągnąłeś nie kredyt, a pożyczkę, np. na cele konsumenckie, to nie skorzystasz z ulgi podatkowej.
Jeżeli Twoja sytuacja jest szczególnie skomplikowana, wskazane jest wystąpienie do Krajowej Informacji Skarbowej z wnioskiem o wydanie indywidualnej interpretacji podatkowej. Koszt takiej interpretacji to tylko 40 zł, a na jej wydanie czeka się ok. 30 dni. Dyrektor KIS rozwieje Twoje wątpliwości dotyczące tego, czy możesz skorzystać z ulgi wynikającej z rozporządzenia, czy nie.
Sytuacja po unieważnieniu umowy frankowej jest prosta. Nawet jeśli wynajmowałeś mieszkanie
Sytuacja podatkowa „ugodowiczów” jest więc złożona, żeby nie powiedzieć wprost: nieuporządkowana. Zupełnie inaczej jest w przypadku kredytobiorców, którzy, zamiast iść na ugodę, wybierają sądowe unieważnienie umowy. Osoby te nie zapłacą podatku ani od unieważnienia umowy, ani od korzyści wynikających ze zwrotu świadczenia nienależnego. Nie ma przy tym znaczenia, czy kredytobiorca:
- kupił za unieważniony kredyt jedną, czy wiele nieruchomości
- wynajmował swoją nieruchomość zarobkowo
- wskazał adres kredytowanej nieruchomości w CEIDG jako siedzibę swojej firmy
- przeznaczył pewną część środków pochodzących z kredytu na cele powiązane z działalnością gospodarczą lub inwestycyjną.
Unieważniłeś umowę kredytową w sądzie i uzyskałeś „darmowy kredyt”? Fiskus nie może naliczyć Ci z tego tytułu żadnego podatku. Pieniądze, które otrzymasz od banku, są Twoje i tylko Twoje.
Banki doskonale zdają sobie z tego sprawę, dlatego próbują zniechęcić kredytobiorców do wybierania drogi sądowej. Robią to na różne sposoby, m.in. propagując pogląd, zgodnie z którym na prawomocne unieważnienie umowy frankowej trzeba czekać po 5 lat i dłużej. Oczywiście zdarzają się sprawy, które trwają tak długo, zwłaszcza w Warszawie, do której swego czasu trafiała blisko połowa krajowych powództw przeciwko bankom.
Jeśli jednak zajrzysz na strony wiodących kancelarii adwokackich wyspecjalizowanych w sprawach przeciwko bankom, szybko zauważysz, że prawomocne wyroki, którymi się tam dzielą, zapadają nierzadko w kilkanaście, a czasem nawet i kilka miesięcy od złożenia powództwa.
Przyczyniają się do tego same banki, które… coraz częściej rezygnują z apelacji, przede wszystkim dlatego, iż wiedzą, że prawdopodobieństwo sukcesu w sądzie II instancji wynosi w ich przypadku ok. 1 procenta. A koszty związane z zaskarżeniem wyroku idą w dziesiątki tysięcy złotych (bo przecież, prócz opłaty za apelację, składają się na nie również wydatki związane z opieką prawną oraz odsetki ustawowe za zwłokę, należne konsumentowi za czas trwania postępowania drugoinstancyjnego).
Sprawdźmy zatem, ile, przy odrobinie szczęścia, może trwać sprawa frankowa, jeśli bank nie chce bezsensownie trwonić pieniędzy na apelację.
Raiffeisen poddaje się po porażce przed Sądem Okręgowym. Frankowicze zyskują 356 tys. zł
Raiffeisen bardzo długo był ostatnim bankiem, który podejrzewalibyśmy o chęć godzenia się z frankowiczami. A jednak. W zeszłym roku podmiot wdrożył pilotaż ugód, a w tym rozszerzył program o kolejne grupy klientów. Raiffeisen ma też inne pomysły na minimalizowanie finansowych ryzyk idących za kredytami we frankach.
Mianowicie, gdy sprawa trafi do sądu i zapadnie w niej negatywny wyrok, podmiot coraz częściej rezygnuje z „dogrywki” przed sądem II instancji. Tak stało się w sprawie XIII C 1101/23/2, zakończonej 12 kwietnia 2024 roku, po zaledwie 6 miesiącach postępowania sądowego.
Sprawę rozpatrywał SO w Poznaniu, a konkretnie XIII Zamiejscowy Wydział Cywilny z siedzibą w Lesznie. Decyzją sądu umowa, którą strony zawarły w 2008 roku, została uznana za nieważną. Pozwany Raiffeisen musi oddać swoim klientom 36.888,13 zł i 33.257,22 CHF tytułem zwrotu świadczenia nienależnego, wraz z odsetkami, liczonymi od 13 grudnia 2023 roku do dnia zapłaty. Łączny zysk kredytobiorców z wyroku wyniósł 356 tys. zł.
Kredytobiorcy byli reprezentowani przed sądem przez adwokata Pawła Borowskiego.
BNP Paribas odpuszcza apelację i musi oddać frankowiczom ponad 208 tys. zł. Wyrok z Ostrołęki
Szokująco korzystny wyrok uzyskali dla swoich klientów mecenasi z Kancelarii Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni. Chodzi o sprawę I C 1060/23, rozpatrzoną dnia 25 marca 2024 roku przez Sąd Okręgowy w Ostrołęce. Po sześciu miesiącach postępowania sąd wydał wyrok unieważniający umowę obsługiwaną przez BNP Paribas (a zawartą przez powodów z dawnym bankiem BGŻ) i nakazujący pozwanemu zwrot na rzecz powodów kwoty wpłaconych rat, tj. 208.266,38 zł, wraz z odsetkami za opóźnienie, liczonymi od 20 października 2023 roku do dnia zapłaty.
Ponadto BNP Paribas musi pokryć koszty postępowania. W wyroku sąd zobowiązał kredytobiorców do zwrotu na rzecz banku kapitału kredytu w wysokości 207.466,85 zł. Oznacza to, że kredytobiorcy są już wolni od zobowiązania wobec banku.
Wyrok jest już prawomocny.
PODSUMOWANIE:
Nie ugoda, a unieważnienie wadliwej umowy jest dla frankowicza najpewniejszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem sporu prawnego z bankiem. Frankowicz, który podważy swój kredyt w sądzie, nie musi zaprzątać sobie głowy kwestiami podatkowymi, mimo tego, że korzyści, które uzyska tytułem unieważnienia umowy, są znacznie wyższe niż te udostępniane przez banki klientom chętnym na ugody.
Wcale nie jest też powiedziane, że na unieważnienie kredytu frankowicz będzie czekał wielokrotnie dłużej niż na zawarcie ugody. Dobre kancelarie dysponują licznymi przykładami prawomocnych wyroków, które zapadły w zaledwie kilka miesięcy od złożenia powództwa. A przypadków takich będzie przybywać, bo banki są coraz mniej skłonne do inwestowania grubych milionów w bezowocne apelacje, które nie zniechęcają frankowiczów do sądzenia się, a wręcz maksymalizują ich późniejsze finansowe korzyści z unieważnienia umowy.