Prawomocny wyrok w sprawie sądowej o ustalenie nieważności umowy frankowej i zapłatę nie jest końcem potyczek kredytobiorcy z bankiem. Trzeba się przecież jeszcze rozliczyć. A to, wbrew pozorom, mimo jasnych wytycznych sądu zawartych w wyroku, wcale nie jest takie proste. Banki doskonale zdają sobie z tego sprawę, kredytobiorcy zaś niekoniecznie. To powoduje, że te pierwsze wykorzystują swoją przewagę i próbują wpuścić klienta, który wygrał proces, w jeszcze jedną pułapkę. Ten, jeśli na etapie rozliczeń nie korzysta już z pomocy doświadczonego prawnika, ma wszelkie predyspozycje, by w nią wpaść. Na co uważać, rozliczając się z bankiem po unieważnieniu umowy? Czy zawsze warto podpisywać porozumienie kompensacyjne? A może i na tym etapie kredytobiorca może sprowadzić na siebie solidne finansowe kłopoty?
- Rozliczenia nieważnych umów w oparciu o teorię dwóch kondykcji, mimo że korzystne dla kredytobiorców, nastręczają im wielu problemów. Doprowadzenie do prawidłowego rozliczenia, zwłaszcza bez dobrej pomocy prawnej, może się okazać trudne i stresujące
- Banki korzystają z niewiedzy klienta i, oferując porozumienie kompensacyjne, „zaszywają” w nim zapisy niekorzystne dla drugiej strony. Nieuważny kredytobiorca, podpisując takie porozumienie, może pozbawić się części należnych mu korzyści finansowych
- Frankowicz zawierający porozumienie z bankiem powinien dopilnować, by ten zrzekł się względem niego dalszych roszczeń. Tylko w ten sposób zapewni sobie spokój i ściągnie z siebie jakiekolwiek ryzyka niesione zakwestionowaną umową
- Banki bardzo często dążą do tego, aby klient możliwie jak najszybciej zrezygnował z usług prawnika i sam, bez asysty, przystąpił do rozmów o porozumieniu. Kredytobiorca musi mieć świadomość tego, że bank nie ma czystych intencji, sugerując mu to rozwiązanie.
Rozliczenie nieważnej umowy kredytowej w oparciu o teorię dwóch kondykcji bywa kłopotliwe. Ale banki mają już rozwiązanie
Frankowicz, który unieważni swoją umowę kredytową w 2024 roku, niemal na pewno zostanie zobligowany do rozliczeń z kredytodawcą w oparciu o teorię dwóch kondykcji. To oznacza, że strony zakończonego sporu będą dysponować dwoma osobnymi roszczeniami o zapłatę. Kredytobiorca będzie miał wobec banku roszczenie dotyczące zwrotu świadczenia nienależnego, czyli tego, co wpłacił podmiotowi w ramach rat kapitałowo-odsetkowych.
Jeśli sąd rozpatrujący sprawę respektuje najnowsze wyroki TSUE, to najprawdopodobniej zasądzi też na rzecz kredytobiorcy ustawowe odsetki za opóźnienie, obejmujące całe postępowanie sądowe. Kredytobiorca artykułuje swoje roszczenie w pozwie, dlatego w wyroku sąd zwykle nakazuje bankowi zapłatę określonej przez powództwo kwoty, na ogół też obciąża przegrany podmiot kosztami postępowania sądowego (te za I i II instancję łącznie mogą wynieść ok. 18 900 zł).
Aby bank mógł odzyskać to, co pożyczył klientowi w ramach nieważnej umowy (kapitał kredytu), musi się upomnieć o swoje prawa, co zwykle sprowadza się do złożenia pod adresem kredytobiorcy powództwa o zwrot kapitału. Frankowicz i bank stoją w takim przypadku przed widmem kolejnego, kosztownego przecież procesu. Nic dziwnego, że zależy im na załatwieniu rozliczeń bez tej wątpliwej przyjemności. Temu służy porozumienie kompensacyjne, czyli umowa, którą strony zawierają celem dokonania obopólnych rozliczeń, już bez brnięcia w kolejny proces.
Czemu służy porozumienie kompensacyjne w sprawach frankowych?
Idea takiego porozumienia jest naprawdę prosta: chodzi o wzajemne potrącenie wierzytelności, tak aby z różnicy rozliczyła się ta strona, która więcej skorzystała na wykonywanej (a obecnie upadłej) umowie. Zalety takiego rozwiązania są znaczące: kredytobiorca jest w stanie załatwić problem rozliczenia w zaledwie kilka tygodni, nie musi też stresować się perspektywą formalnego zwrotu kapitału kredytu – nie jest przecież powiedziane, że dysponuje ku temu odpowiednią kwotą w gotówce. Porozumienie kompensacyjne eliminuje ten kłopot.
Bez wątpienia zaletą porozumienia kompensacyjnego jest to, że może ono uwzględnić kwoty, które kredytobiorca wpłacił bankowi już w trakcie trwającego postępowania sądowego (co jest szczególnie ważne dla osób, które nie uzyskały w sądzie zabezpieczenia roszczenia). Dzięki temu kredytobiorca nie musi składać kolejnego pozwu, by odzyskać te kwoty.
Frankowicz, który jest na bieżąco z praktycznymi aspektami rozliczeń nieważnych umów może zapytać: „no dobrze, ale po co jest to porozumienie, skoro kredytobiorca może złożyć oświadczenie o potrąceniu?”. Chodzi o to, że porozumienie kompensacyjne jest podpisywane przez obie strony, co eliminuje wzajemne pretensje dotyczące wysokości kwot do zapłaty. W przypadku potrącenia nie jest to już tak oczywiste.
Czy warto podpisać z bankiem porozumienie kompensacyjne bez konsultacji z prawnikiem?
Zasady kierujące porozumieniem kompensacyjnym wydają się jasne i uczciwe. I, jeśli strony podejdą do tego zagadnienia w odpowiedni sposób, to takie okazują się w istocie. Problem polega jednak na tym, że treść porozumienia kompensacyjnego ustala zwykle sam bank. I tu pojawiają się schody, bo często jest tak, że przedstawiciel banku w mniej lub bardziej zawoalowany sposób próbuje namówić klienta, by ten zrezygnował na tym etapie z asysty pełnomocnika prawnego.
Argumentacja wielu kredytobiorcom może się wydawać sensowna: po co płacić za usługi prawnika, skoro strony otrzymały już prawomocny wyrok i są zgodne co do tego, że umowa jest nieważna i trzeba ją rozliczyć? Kredytobiorca powinien wykazać się jednak daleko posuniętą ostrożnością, bo bank nie ma wobec niego szczerych intencji. Bo zastanówmy się: dlaczego bank miałby interesować się tym, na co klient wydaje swoje pieniądze?
Rzeczywiste motywy banku mogą być dalekie od etycznych. Skoro to bank opracowuje treść porozumienia, to może wprowadzić do niego takie zapisy, które prawnik strony przeciwnej z pewnością uznałby za niekorzystne dla jego klienta. I kazał je usunąć lub zmodyfikować. Ale jeśli kredytobiorca nie skonsultuje treści porozumienia z prawnikiem, to najprawdopodobniej nie zauważy lub nie zrozumie niekorzystnych dla niego zapisów. A złożenie podpisu pod takim dokumentem może się okazać dla niego bardzo kosztowne.
Jak banki używają porozumienia kompensacyjnego do „wyjścia na swoje”?
Najpopularniejsze triki stosowane przez banki w porozumieniach kompensacyjnych to:
- umieszczenie zapisu, zgodnie z którym kredytobiorca zrzeka się zwrotu kosztów procesowych – potencjalna strata kredytobiorcy na takim zapisie może sięgać prawie 19 tys. zł!
- takie rozliczenie stron, które nie uwzględnia ustawowych odsetek za opóźnienie, należnych kredytobiorcy w związku z wydanym wyrokiem (jeśli sąd takie odsetki przyznał, bo z tym, jak pisaliśmy wyżej, bywa różnie)
- nieumieszczenie zapisu, zgodnie z którym bank zrzeka się wszelkich roszczeń względem klienta i odstępuje od pozwu o zwrot kapitału, wynagrodzenie czy waloryzację, jak również od składania skargi kasacyjnej.
Kredytobiorca powinien się upewnić, czy zaproponowane mu porozumienie kompensacyjne zawiera wszelkie niezbędne elementy. Ponieważ banki co i rusz stosują nowe wymyślne sztuczki prawne, zdecydowanie warto powierzyć analizę porozumienia doświadczonemu prawnikowi.
Prawnicy, pytani o negocjacje porozumienia kompensacyjnego, nierzadko przyznają, że banki niechętnie nanoszą poprawki na stworzone przez siebie wzorce. Bywa, że wolą kontynuować proces o zwrot kapitału, niż grać zgodnie z zasadami fair play i po prostu usunąć z porozumienia wątpliwe etycznie zapisy. Naszym zdaniem pokazuje to faktyczne cele tych instytucji w dążeniach do porozumienia z klientem: wcale nie chcą one pójść kredytobiorcy na rękę i doprowadzić do szybkiego zakończenia formalności. Zależy im na tym, aby w jakiś sposób skorzystać na tej dodatkowej umowie, jeśli nie na kosztach procesu, to może chociaż ustawowych odsetkach za opóźnienie.
Bankowi prawnicy nie zawsze pomagają swoim mocodawcom w zawarciu szybkiego porozumienia
Osobną kwestią jest to, że prawnicy reprezentujący banki nierzadko nie widzą dla siebie interesu w godzeniu własnego klienta z kredytobiorcą. W perspektywie jest przecież proces o zwrot kapitału, na którym zarobią więcej niż na polubownych rozliczeniach. Do takiego wniosku dochodzimy, czytając komentarze samych frankowiczów, wypowiadających się w kwestii porozumienia kompensacyjnego w mediach społecznościowych. Niektórzy wprost narzekają na utrudniony kontakt z kancelarią reprezentującą bank, która zaczyna przedłużać całą procedurę, gdy tylko klient zgłasza poprawki do treści porozumienia.
Co istotne, do porozumienia stron może dojść również po wyroku sądu I instancji. Bywa, że bank już na tym etapie jest gotów zakończyć spór sądowy, zwłaszcza jeśli kredytobiorcy nie przyznano ustawowych odsetek za zwłokę, liczonych zgodnie z modelem zaproponowanym prze TSUE w grudniowych wyrokach. I w tym przypadku bank może próbować zmanipulować kredytobiorcę, by ten odprawił już swojego adwokata i przystąpił do samodzielnych rozliczeń. Kredytobiorca nie powinien przystawać na propozycje banku, bo na tym etapie wiele rzeczy może jeszcze pójść nie tak.
Frankowiczu, uważaj, komu powierzasz negocjowanie porozumienia kompensacyjnego lub ugody
Na koniec przypomnienie: nie każda kancelaria prawna nadaje się do poprowadzenia sprawy o nieważność kredytu i zapłatę. Nie można zapominać, że bank korzysta z usług bardzo doświadczonych, skutecznych i wyspecjalizowanych prawników. Kredytobiorcy wręcz nie stać na to, by przeciwko takiemu zespołowi wystawiać adwokata mającego praktykę w zupełnie innych dziedzinach prawa. Czy takiego, który zajmuje się wprawdzie sprawami frankowymi, ale dopiero od kilku czy kilkunastu miesięcy.
Niezbędne jest wieloletnie doświadczenie, najlepiej sięgające czasów sprzed wyroku TSUE dla sprawy C-260/18, znanej szerzej jako Raiffeisen Bank vs. Dziubak. Ważne też, by prawnik prowadzący sprawę kredytobiorcy miał już w swoim portfolio zakończone negocjacje w zakresie porozumień kompensacyjnych. I by po rozliczeniu stron potrafił wykreślić hipotekę z księgi wieczystej.
Frankowicze, zwłaszcza ci w ciężkiej sytuacji finansowej, często szukają oszczędności i decydują się na nawiązanie współpracy z lokalnymi kancelariami lub spółkami z o.o. specjalizującymi się rzekomo w unieważnianiu kredytów. To błąd, który może kosztować kredytobiorcę znaczną część należnych mu korzyści, o czym pisaliśmy już wielokrotnie w poprzednich artykułach.
Podsumowanie:
- Porozumienie kompensacyjne jest korzystną dla frankowicza opcją, pozwalającą uniknąć kolejnych procesów służących rozliczeniu nieważnej umowy. Ale tylko wtedy, gdy bank nie wprowadzi do treści porozumienia zapisów godzących w interes klienta
- Bank nie ma żadnego interesu w tym, aby klient przystępował do rozmów o porozumieniu w asyście prawnika. Może próbować zachwiać zaufaniem kredytobiorcy w stosunku do jego pełnomocnika prawnego. Chce w ten sposób pozbawić klienta profesjonalnego doradztwa
- Dla banku porozumienie kompensacyjne może być ostatnim sposobem na uniknięcie części kosztów związanych z postępowaniem sądowym. I niemal na pewno skorzysta z tej sposobności, jeśli tylko klient, przystępując do rozmów, zrezygnuje z opieki prawnej.