Gęstnieje atmosfera wokół administratora stawki WIBOR, spółki GPW Benchmark. Jedno ze stowarzyszeń konsumenckich wspierających kredytobiorców w sprawach przeciwko bankom zdecydowało się na niecodzienny krok: wystosowało pozew wobec zarządcy wskaźnika. Zarzuty, jakie padają pod adresem GPW Benchmark i administrowanej stawki są poważne: chodzi m.in. o brak kontroli nad stawką oraz podatność WIBORu na manipulacje. Celem pozwu jest przede wszystkim sprawdzenie, czy wskaźnik WIBOR istotnie, tak jak przekonują jego zwolennicy, jest zgodny z unijnym rozporządzeniem BMR. Stowarzyszenie zapowiada, że chce wejść w rolę KNF i NIK, i liczy, że dostanie na to szansę od sądu. Czy to początek afery na miarę tej, która zszargała reputację stawki LIBOR?
- W sądach jest już ok. 1200 spraw, w których kredytobiorcy próbują podkopać wiarygodność stawki WIBOR, będącej podstawowym składnikiem oprocentowania polskich kredytów, nie tylko tych hipotecznych
- Kredytobiorcy i ich prawnicy zarzucają WIBORowi nietransparentność, a do banków mają pretensje o nierzetelne wypełnianie obowiązku informacyjnego dotyczącego ryzyka związanego ze stawką. Zarówno sektor, KNF, jak i administrator WIBORu nie zgadzają się z argumentacją złotówkowiczów
- Powoli sypie się narracja, wg której WIBOR jest nie do ruszenia. Najlepsi prawnicy w kraju publicznie polemizują z miarodajnością stawki i przypominają, że wątpliwości co do tego, czy odzwierciedla ona to, co dzieje się na rynku, formułowano już ponad dekadę temu
- Wytoczony przez stowarzyszenie konsumenckie pozew przeciwko GPW Benchmark dotyczy sposobu wyznaczania stawki referencyjnej. Autorom pozwu chodzi o zapewnienie społecznej kontroli nad metodą ustalania WIBORu. Czy ta akcja ma szansę na powodzenie?
Już 1200 kredytobiorców chce wyeliminować WIBOR ze swoich umów. Mają mocne argumenty
Czy WIBOR rzeczywiście odzwierciedla koszt ponoszony przez banki celem uruchomienia i prowadzenia akcji kredytowej? Zdaniem znacznej części ekspertów, reprezentujących kredytobiorców w sądach, zdecydowanie nie. W ich mniemaniu wskaźnik ma być de facto sposobem na dodatkowy zarobek dla banków. Instytucjom tym nie wystarczy stała marża, którą zaszywają w umowach kredytów mieszkaniowych. Zarabiają horrendalne wręcz pieniądze na różnicy pomiędzy rzeczywistym kosztem pozyskania kapitału a obowiązującą wartością stawki. A ponieważ banki finansują akcję kredytową przede wszystkim z depozytów, zyski czerpane z WIBORu są daleko wyższe niż te wynikające z marży.
Z aktualnych danych wynika, że sektor bankowy w całym ubiegłym roku zarobił w Polsce blisko 40 mld zł. Przychody odsetkowe wyniosły w tym okresie prawie 158 mld zł. Dla porównania w roku 2021, gdy stopy procentowe (a zatem i WIBOR) były dużo niższe niż teraz, zysk netto sektora wyniósł 8,85 mld zł. Wynik z odsetek w sektorze wyniósł w okresie styczeń-grudzień 2021 r. 46,59 mld zł. Nie może więc dziwić irytacja kredytobiorców złotowych, którzy patrzą, jak banki „pasą” się ich kosztem.
Wielu spłaca dziś raty o kilkadziesiąt proc. wyższe niż w roku 2021, w których nad częścią kapitałową dominuje ta odsetkowa. Rośnie w siłę grupa kredytobiorców, którzy nie chcą pozostawać bierni wobec tej bulwersującej sytuacji i w miejsce potulnego dostosowywania się do warunków ustalonych przez sektor wybierają… pozwy.
Już ok. 1200 kredytobiorców zdecydowało się pozwać swój bank w związku z zawartymi w ich umowach klauzulami zmiennego oprocentowania, powiązanymi oczywiście ze stawką WIBOR. Kredytobiorcy formułują przeciwko bankom cały wachlarz oskarżeń. Część dotyczy samej stawki WIBOR (która w mniemaniu klientów sektora nie odzwierciedla realiów rynkowych i jest wyznaczana w mało przejrzysty sposób), a część sposobu, w jaki banki informują swoich klientów o ryzyku związanym ze zmiennym oprocentowaniem.
Pierwsze wątpliwości odnośnie WIBORu sięgają 2012 roku. Wyzwalaczem była afera związana ze stawką LIBOR
Po stronie kredytobiorców niestrudzenie stoją ich pełnomocnicy prawni, którzy tłumaczą w mediach, na czym polega problem z WIBORem. Jednym z materiałów godnych polecenia jest ten opublikowany przed kilkoma miesiącami na kanale YouTube należącym do radcy prawnego Radosława Górskiego.
Chodzi o materiał pod wiele mówiącym tytułem: „Czy banki mówią nam prawdę o WIBORze?”, stanowiący tak naprawdę najbardziej aktualne i jednocześnie skoncentrowane kompendium wiedzy na temat rys powstałych dotąd na tej podobno „kryształowej” stawce. W swoim materiale autor wykazuje, że wpływowi politycy mieli wątpliwości co do miarodajności stawki WIBOR już ponad dekadę temu.
Mowa między innymi o oświadczeniu złożonym przez senatorów Grzegorza Biereckiego i Henryka Ciocha, datowanym na lipiec 2012 roku i skierowanym do ówczesnego premiera, Donalda Tuska. Już wtedy senatorzy pytali premiera o to, czy Narodowy Bank Polski w ogóle badał prawidłowość ustalania WIBORu, jak również wpływ, jaki ma on na rynek międzybankowy. Padło też pytanie o to, czy UOKiK podjął działania związane z prawidłowością ustalania WIBORu w kontekście ochrony interesów konsumentów.
Nieprzypadkowo oświadczenie senatorów powstało w 2012 roku, gdy w Wielkiej Brytanii wybuchła afera związana z LIBORem – kuzynem naszego polskiego WIBORu. Pierwsze informacje o możliwych manipulacjach stawką LIBOR pojawiły się już 4 lata wcześniej, a źródłem tych rewelacji był Wall Street Journal. W 2010 roku FSA, czyli nadzór finansowy Wielkiej Brytanii rozpoczął śledztwo wymierzone w bank Barclays. Gdy okazało się, że podmiot podjął działania zmierzające do sztucznego zaniżenia stawki LIBOR, został ukarany grzywną w kwocie 450 mln dolarów, wymierzoną przed dwóch regulatorów, brytyjskiego i amerykańskiego.
Powodem, dla którego banki celowo manipulowały wysokością stawki, była chęć zwiększenia zysków, a także potrzeba „przypudrowania” kondycji finansowej, w jakiej znalazły się te instytucje w dobie kryzysu. Szacuje się, że LIBOR w tamtym czasie miał wpływ na wycenę instrumentów finansowych wartych, bagatela, 350 bilionów dolarów.
Jak afera LIBORowa wpłynęła na regulacje rynków finansowych?
Następstwem wykrycia manipulacji stawką LIBOR było m.in. zwolnienie lub zawieszenie ponad 100 brokerów i traderów. Łączna kwota kar finansowych nałożonych na sektor wyniosła ok. 9 mld dolarów. Przeciwko 20 osobom skierowano zarzuty karne, co w kilku przypadkach skończyło się wyrokami więzienia. Stanowiska straciło też kilku dyrektorów generalnych, m.in. ówczesny CEO banku Barclays.
Skandal związany ze stawką LIBOR odcisnął trwałe piętno na systemie bankowym, który wymagał pilnych regulacji. W Wielkiej Brytanii stawkę tę objęto nadzorem regulacyjnym, a w 2014 roku doszło do zmiany jej administratora. Zaostrzeniu uległy przepisy wprowadzone na wypadek stwierdzenia manipulacji wskaźnikami. W wyniku tej afery rozpoczęło się powolne odchodzenie od LIBORu na rzecz innych stawek referencyjnych.
To, co działo się ze stawką LIBOR, pociągnęło za sobą potrzebę utworzenia systemowych regulacji, zapobiegającym powtórce z rozrywki, tyle że w przypadku innych wskaźników. W tym celu stworzono unijne rozporządzenie BMR, wprowadzające ścisłe regulacje w procedurach wyznaczania i opracowywania wskaźników referencyjnych.
Nadzorem tym objęta jest również stawka WIBOR. W teorii zarządca stawki musiał dostosować procedury do wspomnianego rozporządzenia. Jak jest w praktyce, okaże się zapewne w trakcie procesu sądowego, o którym więcej za chwilę.
Politycy i bankowcy wspólnie bronią WIBORu przed TSUE
Wspomniana wcześniej interwencja senatorów to nie jedyny przykład reakcji polityków na to, co dzieje się wokół WIBORu. Dobrym przykładem może być interpelacja nr 24213 z 2021 roku, zgłoszona ówczesnemu premierowi, Mateuszowi Morawieckiemu, przez Jarosława Urbaniaka i Janusza Cichonia. W telegraficznym skrócie, posłowie chcieli wiedzieć, czy WIBOR jest liczbą „wyssaną z palca”, nieznajdującą poparcia w realiach rynkowych.
Póki co WIBOR ma zdecydowanie większe grono sympatyków niż przeciwników. Mowa oczywiście o nastrojach panujących w świecie finansjery i wśród politycznych decydentów. Przekonani o miarodajności i rzetelności stawki są m.in. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwo Finansów, Ministerstwo Sprawiedliwości, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta, Narodowy Bank Polski, Komisja Nadzoru Finansowego czy Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Nie powinno nikogo dziwić to, że jak lew broni WIBORu również administrator tej stawki, GPW Benchmark.
Stanowisko rządu, wysłane do TSUE jesienią zeszłego roku, w związku z toczącą się sprawą C-471/24, było jednoznacznie wspierające dla wskaźnika referencyjnego.
Jedynym głosem reprezentującym ważną państwową instytucję, wspierającym stronę konsumencką, był ten należący do byłego już Rzecznika Finansowego, Bohdana Pretkiela. Dr Pretkiel sformułował niekorzystny dla sektora istotny pogląd w sprawie WIBORu w marcu 2024 roku. W czerwcu tego samego roku został odwołany ze stanowiska przez premiera RP, na wniosek ministra finansów.
Choć oficjalny powód odwołania w żaden sposób nie koreluje z istotnym poglądem byłego RF na kwestię WIBORu, to nie jest tajemnicą, że stanowisko w tej sprawie wywołało panikę w sektorze bankowym. Prokonsumenckie podejście dr Pretkiela do spraw klauzul abuzywnych skutkowało sporą niechęcią bankowców do Rzecznika. Prawdopodobnie przedstawiciele sektora zaczęli w kuluarach naciskać na obóz polityczny powiązany z rządem celem usunięcia Pretkiela z funkcji.
Doskonałą okazją do tego miały być kongresy, które odbyły się wiosną 2024 roku.
Takie wnioski wysnuliśmy m.in. po zapoznaniu się z materiałem śledczym opublikowanym 19 lipca 2024 roku na portalu money.pl. Czy istotnie bankom udało się dopiąć swego, czy do odwołania Rzecznika doszło z innej, niezwiązanej z WIBORem przyczyny, oczywiście nie wiemy, choć swoje przypuszczenia w tym względzie mamy.
Stowarzyszenie konsumenckie SBB pozywa administratora stawki WIBOR
Ilekroć piszemy o WIBORze w kontekście spółki administrującej tą stawką, spodziewamy się, że w niedługim czasie otrzymamy sprostowanie od tego podmiotu, nierzadko dłuższe niż sam artykuł. Z naszych obserwacji wynika, iż GPW Benchmark bardzo wnikliwie analizuje publikacje pojawiające się w sieci odnośnie stawki referencyjnej. I często reaguje, gdy treść materiału wskazuje na kontrowersje związane ze stawką.
Być może teraz spółka będzie miała mniej czasu na korespondowanie z nami – już wkrótce rozpocznie przygotowania do uczestnictwa w procesie, o którym z całą pewnością będzie bardzo głośno. Jedno z największych stowarzyszeń konsumenckich w Polsce, skoncentrowane na obronie interesów konsumenckich, zdecydowało się pozwać GPW Benchmark, między innymi za sposób, w jaki wyznaczana jest stawka WIBOR. Stop Bankowemu Bezprawiu (SBB) nie kryje, że chce wejść w rolę Komisji Nadzoru Finansowego oraz Najwyższej Izby Kontroli, i liczy, że sąd da mu ku temu sposobność.
SBB zarzuca administratorowi stawki brak przejrzystości, brak kontroli nad stawką, a także znaczny stopień jej skomplikowania i oczywiście podatność na manipulacje. Stowarzyszeniu zależy na tym, by sąd zbadał, czy WIBOR w ogóle spełnia warunki nakładane na stawkę przez unijne rozporządzenie BMR. Zgodnie z tym dokumentem stawka referencyjna powinna nie tylko podlegać odpowiedniemu nadzorowi, ale i opierać się na obiektywnych, jasnych danych, jak również być ustalana przy zastosowaniu zrozumiałych procedur.
WIBOR jest daleki od ideału. Czy mimo to uda się go obronić w sądzie?
Jeżeli przyjrzymy się WIBORowi bliżej, nie przez różowe okulary zakładane przez bankowców, a przez czystą lupę, zauważymy, że właściwie nic tu się nie zgadza. Choć GPW Benchmark praktycznie jest administratorem stawki od końca czerwca 2017 roku, to spółka dopiero w grudniu 2020 roku otrzymała oficjalną zgodę KNF na zarządzanie WIBORem. Jak wyglądał w tym okresie nadzór nad stawką? To tylko jedna z zagadek związanych z WIBORem.
Dane źródłowe, na podstawie których dochodzi do opracowywania stawki, nie są dostępne dla opinii publicznej, a kontrolerzy NIK, chcący sprawdzić, co dzieje się w siedzibie administratora, potocznie rzecz ujmując, odbili się od ściany. Problemem jest również to, w oparciu o jaką liczbę danych dokonywany jest fixing.
Prawnicy kredytobiorców dotarli do zatrważających informacji: otóż w wielu okresach stawka WIBOR wyznaczana była w oparciu o bardzo małą liczbę transakcji, co pozwala zadać pytanie o jej reprezentatywność oraz zgodność z faktycznymi realiami rynkowymi.
Bywały okresy, w których stawka była w głównej mierze wyznaczana w oparciu o dane hipotetyczne. Prościej mówiąc, banki informowały administratora, po ile gotowe byłyby udzielić pożyczki innemu bankowi, gdyby ten o nią poprosił. Ani administrator stawki, ani rząd, ani KNF nie mają problemu z tym, że coś, co powinno być sytuacją wyjątkową, było swego czasu ponurą normą, o czym świadczą ogólnodostępne dane, na które powołują się zresztą prawnicy w swoich materiałach edukacyjnych kierowanych do konsumentów.
Najwyższa Izba Kontroli krytycznie o działaniach nadzorczych KNF w sprawie WIBORu
Uważny czytelnik może zadać pytanie: no dobrze, a gdzie w tym wszystkim jest Najwyższa Izba Kontroli? Czy nikt w NIK-u nie zauważył, że z WIBORem dzieją się niepokojące rzeczy? Organ ten wziął stawkę referencyjną pod lupę. Po kontroli sformułowano szereg zastrzeżeń, odnoszących się m.in. do niekompletnej implementacji przepisów wynikających z dyrektywy BMR do prawa krajowego.
Kontrolerzy NIK zauważyli również, że nadzór roztaczany przez KNF nad działaniami zarządcy wskaźnika oraz uczestnikami fixingu odbywa się głównie zza biurka, bez osobistego stawiennictwa w siedzibie spółki. W tym konkretnym względzie NIK uznała, że KNF nie wykorzystała wszystkich przysługujących jej uprawnień. Problemem okazał się również brak dokumentacji, która stanowiłaby zapis działań podejmowanych przez Komisję.
Przypuszczamy, że postępowanie sądowe zainicjowane pozwem SBB odsłoni jeszcze więcej tajemnic związanych z działaniami Komisji Nadzoru Finansowego, a także z pracami samego administratora stawki. Sędziemu, który dostanie tę sprawę, życzymy odwagi, wytrwałości i przede wszystkim odporności na medialne ataki. Przedstawiciele sektora bankowego są bowiem znani z bardzo agresywnej taktyki medialnej obieranej wobec orzeczników, którzy okazali się zbyt dociekliwi w sprawach z powództwa konsumentów.
PODSUMOWANIE:
Do tej pory spółka GPW Benchmark występowała głównie w roli obrońcy stawki WIBOR, zwłaszcza w sferze medialnej. Stowarzyszenie SBB mówi „sprawdzam” i chce, by sąd przeanalizował, czy sposób, w jaki WIBOR jest wyznaczany, rzeczywiście wynika z unijnego rozporządzenia, które jest dziś używane przez przedstawicieli sektora jako główny argument przemawiający za miarodajnością i zgodnością stawki z prawem.
Kontrowersji związanych z WIBORem jest multum. Przykład LIBORu pokazuje, że tego typu wskaźniki nie są pozbawione luk. Z kolei przykład Barclays dobitnie świadczy o tym, że bankom, zdającym sobie sprawę z niedoskonałości systemu, ciężko jest się oprzeć pokusie maksymalizowania zysków poprzez nieetyczne sterowanie wysokością wskaźników.
Czas pokaże, czy bankowcy w Polsce byli bardziej przywiązani do zasad etyki niż ci w Wielkiej Brytanii i innych krajach Zachodu, gdzie dochodziło do manipulacji LIBORem.