W 2024 roku, a więc w momencie kiedy pozycja Frankowiczów w sporze z bankami jeszcze bardziej się umocniła na skutek ubiegłorocznego orzecznictwa TSUE, banki w dalszym ciągu proponują kredytobiorcom ugody polegające na utrzymaniu w mocy wadliwych umów i dalszej spłacie zadłużenia w złotówkach. Banki mają świadomość, że ugody w takim kształcie nie są dziś dla kredytobiorców alternatywą dla procesu sądowego, bo różnica w korzyściach z obu wariantów rozwiązania sporu jeszcze mocniej pogłębiła się na skutek zagwarantowanych Frankowiczom pełnych odsetek za opóźnienie za cały czas trwania sporu. Nic zatem dziwnego, że w celu nakłonienia kolejnych osób do niekorzystnych ugód banki stosują cały wachlarz – nie zawsze etycznych – działań, począwszy od wysyłania pism mających zastraszyć kredytobiorców, aż po stwarzanie wrażenia elitarności ugód i wyjątkowości złożonej klientowi propozycji. Są to typowe techniki manipulacyjne, na które trzeba bardzo uważać.
- Banki nie rezygnują z naciągania kredytobiorców na niekorzystne w porównaniu do drogi sądowej ugody. Uparcie kontaktują się z tymi samymi Frankowiczami, oferując im identyczne lub nieco lepsze niż na wstępie warunki porozumienia.
- W celu nakłonienia kredytobiorców do zawarcia ugody konsultanci bankowi stosują różne sztuczki i techniki manipulacyjne. Przykładowo stwarzają wrażenie wyjątkowości danej oferty lub przekonują, że kredytobiorca należy do wąskiej grupy „szczęśliwców”, którym zaproponowano porozumienie.
- Często wyznaczane są krótkie terminy obowiązywania danej propozycji z sugestią, że później starci ona ważność. Tak naprawdę to bankom zależy na ugodach i na ogół po odrzuceniu pierwszej oferty pojawia się kolejna, lepsza.
- Typowym zagraniem banków jest bezpośrednie kontaktowanie się z Frankowiczami telefonicznie lub za pośrednictwem pism z pominięciem pełnomocników prawnych. Banki zdają sobie sprawę, że prawnicy wytkną wszystkie słabe punkty ugody i wychwycą kruczki prawne.
- Oprócz przysłowiowej „marchewki” banki stosują także metodę „kija”. Przykładowo wysyłane są wezwania do zapłaty w ciągu kilku dni pełnej kwoty kapitału, pomimo że nie zapadł jeszcze prawomocny wyrok unieważniający umowę, a dodatkowo kredytobiorca nadpłacił już kapitał.
- Zdarza się, że banki wypowiadają umowę kredytową po tym jak sąd udzielił kredytobiorcom zabezpieczenia polegającego na wstrzymaniu spłaty rat. Są to działania bezprawne, wymierzone w zastraszenie Frankowiczów i skłonienie ich do rezygnacji z walki w sądzie. W takich sytuacjach trzeba zachować spokój i skontaktować się ze swoim prawnikiem.
Banki nie składają broni. Dalej próbują „nabijać” Frankowiczów w ugody
Wydawałoby się, że w sprawie abuzywnych kredytów waloryzowanych kursem franka szwajcarskiego wszystko jest jasne. W ubiegłym roku odsetek wygranych Frankowiczów w sądach wyniósł ogółem 97%, a w przypadku wyroków prawomocnych było to nawet 99%, przy czym gros tych wyroków stanowiły unieważnienia umów w całości. Banki zdają się nie dostrzegać jaki jest stan orzecznictwa i nie proponują Frankowiczom ugód zbliżonych skutkami do unieważnienia umowy. Przeciwnie – obowiązuje wariant ugody utrzymującej umowę kredytową w mocy jako zobowiązanie w złotówkach z oprocentowaniem i marżą typową dla kredytów w PLN, czyli wyższą niż w pierwotnej umowie.
W momencie kiedy blisko 100% Frankowiczów wygrywa sprawy w sądach i dodatkowo uzyskuje pełne odsetki za opóźnienie za cały okres trwania sporu (co daje im dodatkową korzyść rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych), banki oferują umorzenie części fikcyjnego zadłużenia i przejście na wysoko oprocentowany kredyt złotowy. Przykładem jest tutaj mBank, który stosunkowo późno wyszedł do Frankowiczów z ugodami, a teraz uparcie kieruje propozycje do tych samych kredytobiorców. Najczęściej dotyczy to osób, które już zainicjowały sprawę sądową lub uzyskały korzystny wyrok sądu I instancji.
Czy bankom udaje się jeszcze nakłaniać kolejne osoby do zawarcia mało atrakcyjnych ugód? Na przestrzeni ostatnich dwóch lat świadomość kredytobiorców mocno wzrosła. Większość z nich zdaje sobie sprawę, że droga sądowa jest najkorzystniejszym sposobem rozwiązania sporu, ale nadal zdarzają się osoby, które ulegają namowom banków i decydują się na ugody. Wszystko za sprawą wyszukanych technik manipulacji, które wykorzystują banki.
Szczególnie narażone na szkodę są osoby decydujące się na samodzielne negocjowanie ugody z bankiem. Eksperci ostrzegają, że podczas mediacji banki zawsze są górą. Stoi za nimi cały sztab prawników oraz speców od marketingu, którzy wiedzą jak naciągnąć klienta na niekorzystną ofertę. Tymczasem przeciętny Kowalski bez pomocy prawnika jest całkiem bezbronny i ryzykuje zawarcie niekorzystnej ugody, która zwiąże go na kilkanaście kolejnych lat.
Największym błędem Frankowiczów jest zaufanie po raz drugi bankom, które już raz ich oszukały. Zawsze trzeba dokonać chłodnej kalkulacji tego, co proponuje bank, nie ekscytować się faktem, że oferuje umorzenie części długu, który i tak stopniałby do zera po unieważnieniu umowy przez sąd, sprawdzić jaki jest całkowity koszt kredytu oraz zweryfikować czy wszystkie ustalenia z mediacji znalazły się w treści ugody. Prawdziwe historie Frankowiczów pokazują, że banki nie zawsze obniżają w ugodzie marżę, tak jak deklarują w trakcie rozmów.
Najczęściej stosowane przez banki techniki manipulacji
Ostatnio wrogiem numer jeden dla banków są kancelarie prawne pomagające Frankowiczom. Banki obwiniają je o to, że zniechęcają kredytobiorców do zawierania ugód. Kreowany jest obraz „szlachetnych banków” próbujących pomóc swoim klientom wyjść z trudnej sytuacji, którym przeszkadzają w tym prawnicy, rzekomo powodowani chęcią zarobku. Jak bardzo obłudne są banki, świadczy chociażby fakt, że ugody nie są skierowane do wszystkich posiadaczy kredytów we franku. Ofert ugodowych nie otrzymują posiadacze kredytów spłaconych w całości oraz osoby spłacające od początku zadłużenie w walucie waloryzacji.
W celu nakłonienia jak największej liczby Frankowiczów do zawarcia ugód i zminimalizowania swoich strat, banki stosują metodę „kija i marchewki”. Z jednej strony zastraszają kredytobiorców, którzy już zakwestionowali umowę w sądzie, a z drugiej strony – oferują rzekome atrakcyjne warunki dalszej spłaty zadłużenia.
Oto najczęściej stosowane przez banki techniki manipulacji w celu nakłonienia Frankowiczów do ugód:
1. Podawanie w propozycjach ugodowych niepełnych danych finansowych, zwłaszcza dotyczących korzyści z alternatywnej ścieżki sądowej.
Banki w ofertach ugodowych zatajają część danych i świadomie nie pokazują korzyści z unieważnienia umowy w sądzie. Często spotykaną praktyką jest pomijanie kwestii ile wynosi całkowity koszt kredytu, ile Frankowicz do tej pory spłacił w ratach kapitałowo-odsetkowych, o ile nadpłacił kapitał kredytu i jakie należą mu się odsetki za opóźnienie. Banki nie poruszają także tematu podatku dochodowego od umorzonej kwoty kredytu, który część kredytobiorców będzie musiała zapłacić, jeśli nie załapie się na abolicję podatkową. Podobnie z tematem kosztów zastępstwa procesowego, które Frankowicz będzie musiał zapłacić bankowi jeśli zdecyduje się na ugodę na etapie wszczętego procesu sądowego.
2. Narzucanie tempa rozmów, wyznaczanie krótkich terminów obowiązywania warunków ugodowych.
Konsultanci bankowi kontaktują się z wytypowanymi kredytobiorcami i oferują im rzekomo promocyjną ofertę z krótkim terminem obowiązywania. Frankowicz musi się zdecydować w ciągu kilku dni, bo później oferta staje się nieaktualna. W rzeczywistości jeśli kredytobiorca odrzuci propozycję banku, to po upływie kilku tygodni lub miesięcy otrzyma kolejną, lepszą ofertę a później następną.
3. Kierowanie ofert bezpośrednio do kredytobiorców z pominięciem reprezentujących ich kancelarii prawnych.
Banki doskonale wiedzą, że kredytobiorcy w sądzie są reprezentowani przez profesjonalnych pełnomocników a mimo to kierują propozycje ugodowe z ich pominięciem. Zdają sobie bowiem sprawę z tego, że prawnik po przeanalizowaniu złożonej przez bank oferty ugodowej obnaży jej słabości w porównaniu do wyroku sądowego i wskaże Frankowiczowi ewentualne kruczki prawne.
4. Stwarzanie iluzji wyjątkowości propozycji ugodowej.
Banki dysponują kadrą pracowników wyszkolonych w technikach sprzedażowych, którzy potrafią stworzyć fałszywe wrażenie, że mało atrakcyjna oferta jest wyjątkowo korzystna.
5. Wmawianie, że Frankowicz zalicza się do elitarnego grona.
Kolejną techniką manipulacyjną jest wmawianie, że Frankowicz należy do wąskiego, elitarnego grona klientów, którym bank zaproponował zawarcie ugody. Tak naprawdę banki na ogół oferują ugody wszystkim posiadaczom aktywnych umów we franku, a szczególny nacisk kładą na te osoby, które już złożyły pozew lub co do których przewidywane jest ryzyko wdania się w spór sądowy.
6. Zastraszanie klientów poprzez wezwania do natychmiastowej zapłaty kapitału kredytu.
Tak jak wcześniej wspomnieliśmy, banki raz wcielają się w rolę „dobrego wujka” a innym razem straszą kredytobiorców wypowiedzeniem umowy kredytu lub nawet rozsyłają wezwania do zapłaty w ciągu kilku dni pełnego kapitału kredytu. Banki często tłumaczą, że w ten sposób zabezpieczają się przed przedawnieniem swoich roszczeń ale nie do końca jest to prawdą. Chodzi im przede wszystkim o skłonienie kredytobiorców do rozmów w sprawie ugody i rezygnacji z walki w sądzie o gigantyczne pieniądze.
W jaki sposób banki zastraszają Frankowiczów – prawdziwe historie
I na koniec podajemy dwie prawdziwe historie z marca tego roku, które pokazują w jaki sposób banki próbują zmusić Frankowiczów do ugód.
W dniu 15 marca 2024 roku Bank Millennium wysłał do jednej z Frankowiczek pismo polecone z wezwaniem do zapłaty na rachunek banku w ciągu 5 dni kalendarzowych kwoty 262.600 zł odpowiadającej wysokości kapitału udostępnionego w ramach zawartej w 2005 roku umowy kredytu frankowego. Pismo zostało skierowane z pominięciem pełnomocnika procesowego kredytobiorczyni, pomimo wygranej w I instancji sprawy sądowej o unieważnienie umowy kredytowej i nadpłaconego o 70 tys. zł kapitału kredytu.
Inna z klientek Banku Millennium otrzymała pismo o rozwiązaniu umowy i o wezwaniu do spłaty kapitału w ciągu 30 dni, pomimo że 1,5 roku wcześniej sąd w ramach zabezpieczenia roszczeń zawiesił spłatę rat do czasu wydania prawomocnego wyroku w sprawie o unieważnienie umowy.
Oczywiście oba opisane wyżej przypadki to przykłady bezprawnych działań banku wymierzonych w zastraszenie kredytobiorców. Bank nie ma prawa domagać się spłaty kapitału jeśli nie zapadł jeszcze prawomocny wyrok, tym bardziej w sytuacji gdy cały kapitał został zwrócony z naddatkiem. Podobnie wygląda kwestia sądowego zabezpieczenia roszczeń poprzez wstrzymanie spłaty rat. Kredytobiorca legalnie nie płaci rat a bank nie może z tego powodu wypowiedzieć mu umowy kredytowej ani postawić środki kredytu w stan natychmiastowej wymagalności lub domagać się zwrotu pełnej kwoty kapitału. W takich przypadkach zalecane jest zachowanie zimnej krwi i kontakt ze swoim pełnomocnikiem prawnym.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.