„Cennik kancelarii frankowej” to jedna z fraz, którą frankowicz niemal na pewno wpisze w okno wyszukiwarki, gdy zacznie na poważnie rozważać pozwanie banku. Niestety dla kredytobiorcy, znalezienie w ten sposób miarodajnych informacji, a przede wszystkim dobrej, doświadczonej firmy prawniczej, jest niezwykle trudne. Żeby nie napisać wprost, że szanse na to są bliskie zeru. Kredytobiorca, który chce się dowiedzieć, ile będzie kosztować go poprowadzenie sprawy przeciwko bankowi, powinien wnikliwie przeczytać ten artykuł do końca. Wyjaśniamy w nim bowiem szereg istotnych kwestii związanych z cenami usług kancelarii frankowych, a przede wszystkim odpowiadamy na pytania:
- Czym różnią się kancelarie adwokackie i radcowskie od kancelarii odszkodowawczych, skoro wszystkie wymienione podmioty świadczą frankowiczom pomoc w pozwaniu banku?
- Dlaczego lepiej zapłacić nieco więcej na start współpracy z adwokatem niż decydować się na ofertę „pozwu za zero złotych” i rozliczać z kancelarią wyłącznie w oparciu o prowizję?
- Jakie niebezpieczeństwa czyhają na kredytobiorcę, który chce pozwać bank o nieważność umowy i/lub zapłatę?
- Co naprawdę kryje się za „porównywarkami kancelarii frankowych” i „rankingami najlepszych kancelarii”? Dlaczego nie należy z ich pomocą wybierać pełnomocnika prawnego?
- Jak odróżnić dobrego adwokata do sprawy przeciwko bankowi od kogoś, kto zwęszył intratny sposób na biznes i chce po prostu dorobić się na desperacji frankowiczów?
Kancelaria adwokacka vs. kancelaria odszkodowawcza, czyli parę słów o podmiotach, które prowadzą dziś sprawy frankowiczów przeciwko bankom
Kancelaria prawna, kancelaria adwokacka, kancelaria radców prawnych/radcowska, kancelaria frankowa, kancelaria odszkodowawcza – to najpopularniejsze szyldy, z jakimi spotka się frankowicz szukający pełnomocnika prawnego do procesowania się z bankiem. Dla laika wszystkie te nazwy brzmią niezwykle podobnie i tak naprawdę nie wiadomo, czy między tymi podmiotami występują rzeczywiście jakieś różnice. Oprócz oczywiście tych cenowych, bo spostrzegawczy kredytobiorca szybko zauważy, że zasady współpracy z kancelarią prowadzoną przez zespół adwokatów czy radców prawnych są zupełnie inne niż w kancelarii odszkodowawczej, prowadzonej w formie spółki kapitałowej.
Rynek usług prawnych w Polsce od lat pozostaje nieuregulowany, a to oznacza, że mogą na nim działać nie tylko podmioty zarządzane przez osoby posiadające stosowne wykształcenie, praktykę i licencje, ale też firmy, które powstały z czystej żądzy zysku. I są prowadzone przez osoby, które na ogół nie są prawnikami – często takie, które same w przeszłości miały „romans” z branżą finansową, ubezpieczeniową lub wręcz pośredniczyły w udzielaniu frankowych kredytów. Kiedyś bowiem bardzo opłacało się sprzedawać hipoteki waloryzowane kursem CHF – są w Polsce ludzie, którzy dorobili się na tym majątków. Dziś z kolei opłaca się te hipoteki kwestionować w sądach. I na tym, a raczej na naiwności klienteli, również można zbić krocie.
Kancelaria odszkodowawcza, czyli spółka z o.o./S.A. zajmująca się „pomocą frankowiczom” to firma, która:
- zwykle nie jest prowadzona przez osoby z wykształceniem prawniczym i odpowiednią praktyką
- nie dysponuje własnym zespołem adwokackim/radcowskim, tylko współpracuje z zewnętrznymi kancelariami, dla których bycie podwykonawcą to jedyny sposób na zdobycie dużej ilości klientów
- nie jest kancelarią adwokacką czy radcowską, a zatem nie musi przestrzegać kodeksu etyki zawodowej, nie obowiązuje jej tajemnica adwokacka ani nie musi unikać tzw. konfliktu interesów.
Kredytobiorca, który chce pozwać bank, musi zdecydować, czy chce, aby reprezentował go doświadczony, działający w zgodzie z etyką prawnik, który pobierze za swoją pracę stosowne wynagrodzenie, czy może woli powierzyć swoją sprawę „fabryce pozwów”, której kierownictwo za nic ma etykę zawodową, a poszkodowanych w procederze frankowym konsumentów traktuje jak maszynkę do zarabiania pieniędzy. O różnicach pomiędzy tymi podmiotami będzie ten artykuł.
Cennik usług w kancelarii frankowej, czyli jak szybko rozpoznać „fabrykę pozwów”
Sprawy sądowe o kredyty frankowe, choć mogą się wydawać niezwykle powtarzalne, mają bardzo skomplikowaną specyfikę. Różna jest w nich wartość przedmiotu sporu, treść klauzul abuzywnych, rodzaj kredytu i wzorca umownego, wreszcie – cel finansowania. Różne mogły być okoliczności zawarcia umowy pomiędzy stronami, jak również relacje tych stron już po uruchomieniu kredytu. Ponieważ każdy indywidualny przypadek jest inny, to do przedstawienia kredytobiorcy ostatecznego kosztu poprowadzenia sprawy niezbędna jest pogłębiona analiza. Konsekwencją jest oczywiście to, że nie sposób określić cenę usługi bez uprzedniego kontaktu z klientem. Wniosek? Coś takiego, jak oficjalny cennik pozwania banku, nie powinno w ogóle funkcjonować w dobrej kancelarii prawnej.
No dobrze, ale przecież zdarzają się podmioty, które publikują na swoich stronach szczegółowe informacje na temat cen usług. Niektóre są gotowe poprowadzić sprawę o nieważność umowy za naprawdę niewygórowaną stawkę, a część deklaruje, że weźmie na siebie koszty w przypadku przegranej. Wielu kredytobiorcom wydaje się to bardzo uczciwe podejście. Kancelaria musi być pewna wygranej, skoro jest gotowa zadeklarować, że nie weźmie pieniędzy, jeśli sąd oddali powództwo. Takie myślenie jest błędne.
Powód, dla którego „kancelaria” pobiera zupełnie nierynkową, wynoszącą od zera do kilku tysięcy złotych stawkę za napisanie pozwu, jest niestety zupełnie inny. Podmiot najprawdopodobniej jest tzw. „fabryką pozwów”, czyli spółką kapitałową, której celem jest pozyskanie jak największej grupy klientów. Najłatwiej można to osiągnąć, kusząc klientów zaniżoną opłatą startową i mamiąc ich marketingowym bełkotem, często okraszonym dodatkowo autorytetem „znanych twarzy” – aktorów, celebrytów, którzy, potocznie rzecz ujmując, „chałturzą”, żeby dorobić do showbiznesowej pensji.
Jeśli więc czytają nas kredytobiorcy, którzy chcą pozwać bank i już mają upatrzoną kancelarię, która oferuje napisanie pozwu np. za 500 zł, czy nawet za darmo, a następnie, po wygranej, chce rozliczyć się z klientem w oparciu o prowizję, to apelujemy: nie idźcie w to. Nie zlecajcie sprawy przeciwko bankowi firmie, która nie jest kancelarią adwokacką lub radcowską. Skutki, zwłaszcza te finansowe, ale nie tylko, mogą być naprawdę dotkliwe.
W handlu często powtarzane jest motto „cena czyni cuda” – i tę prostą zasadę doskonale rozumieją spółki kapitałowe, które wiedzą, jak przyciągnąć do siebie klienta – robią to właśnie ceną i… sprawnym marketingiem. Pozwanie banku o kredyt w CHF to jednak coś innego niż zakup kina domowego czy ekspresu do kawy. Rynek usług prawnych wprost roi się od „podróbek”, czyli podmiotów, które „przebierają się” za kancelarie adwokackie, a tak naprawdę są przedsięwzięciami czysto biznesowymi, w równym stopniu, co banki uczestniczące przed laty w procederze frankowym. I mają równie „czyste” intencje wobec swoich klientów. Ten, kto uzależnia wybór kancelarii od wysokości opłaty wstępnej, popełnia błąd, który zemści się na nim w momencie końcowych rozliczeń z taką firmą.
Składniki wynagrodzenia prawnika frankowego: jak wyglądają?
Opłata startowa plus premia za sukces – to dwa główne składniki honorarium prawnika prowadzącego sprawy przeciwko bankom o nieważność kredytów w CHF. Opłata na start w dobrej kancelarii adwokackiej lub radcowskiej jest zależna od wielu czynników, które pokrótce nakreśliliśmy wyżej. W 2024 roku opłata ta wynosi w renomowanym podmiocie od ok. 8-9 tys. zł w górę – zwykle można tę kwotę rozbić na raty, tak aby nie obciążała w nadmiernym stopniu domowego budżetu, i tak nadwerężonego już przez frankowy kredyt.
Do opłaty wstępnej dochodzi premia za sukces, która, jak sama nazwa wskazuje, naliczana jest od wygranej. Kancelarie adwokackie i radcowskie pobierają zwykle niską, kilkuprocentową premię (przeciętnie od 3 do 5 proc.), naliczaną od korzyści, które uzyskał kredytobiorca w wyniku wygranej. Sposób wyliczania owej korzyści jest w przejrzysty sposób opisany w umowie zawieranej pomiędzy klientem a kancelarią. Klient dobrej kancelarii wie, ile zapłaci, gdy sąd unieważni jego umowę. Z kolei klient pseudokancelarii, który za napisanie pozwu zapłacił zaledwie kilkaset złotych, zwykle jest zdziwiony po tym, gdy przychodzi do płacenia honorarium za wygraną.
Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ kancelarie odszkodowawcze i inne pseudokancelarie, czyli spółki z o.o. i S.A. oferujące „pomoc frankowiczom” często liczą korzyść uzyskaną przez klienta w bardzo pokrętny sposób, nierzadko zaliczając na jej poczet kwoty, których kredytobiorca nigdy nie dostanie do ręki. Chodzi m.in. o tzw. wyzerowanie salda po unieważnieniu umowy, które może sztucznie zawyżyć korzyść kredytobiorcy nawet o kilkaset tysięcy złotych. Taka premia za sukces jest procentowa, zwykle wynosi od 15 do nawet 30 proc. i w skrajnie negatywnym scenariuszu może pochłonąć znaczną część tego, co zostanie zasądzone od banku na rzecz kredytobiorcy tytułem rozliczeń.
3 600 zł vs. 94 100: ile wolisz zapłacić swojemu prawnikowi za unieważnienie kredytu?
Różnicę w kosztach współpracy z kancelarią adwokacką i z kancelarią odszkodowawczą najlepiej przedstawić na liczbach. W tym celu wyobraźmy sobie kredytobiorcę, który pożyczył od banku kwotę 200 tys. zł, łącznie oddał kwotę 250 tys. zł, a bank nadal uważa, że saldo zadłużenia kredytobiorcy wynosi 150 tys. zł. Klient otrzymał dwie oferty współpracy, po jednej od kancelarii adwokackiej i od spółki kapitałowej.
Oferta nr 1, pochodząca od kancelarii adwokackiej, wygląda w następujący sposób: podmiot. po dokonaniu analizy sytuacji klienta i jego umowy, oczekuje, że kredytobiorca uiści opłatę wstępną w wysokości 10 tys. zł. Jeśli kancelaria wygra dla niego sprawę, to pobierze premię za sukces wynoszącą 5 proc. – wynagrodzenie będzie liczone od kwoty zasądzonej od banku na rzecz powoda.
Oferta nr 2 pochodzi od pseudokancelarii, która po podpisaniu umowy z klientem podzleci jego sprawę taniemu, niewyspecjalizowanemu prawnikowi z zewnętrznej kancelarii. Pseudokancelaria pobiera bardzo niską opłatę wstępną, wynoszącą zaledwie 500 zł. Deklaruje, że klient nie będzie musiał zapłacić nic więcej w przypadku przegranej. Jeśli jednak wygra, to premia za sukces wyniesie 25 proc. od wartości przedmiotu sporu.
Ile więc zapłaci kredytobiorca po unieważnieniu kredytu i zobligowaniu przez sąd stron do rozliczeń w oparciu o teorię dwóch kondykcji?
W przypadku nawiązania współpracy z kancelarią adwokacką z pierwszego przykładu, premia za sukces wyniesie 12 500 zł, czyli 5 proc. od kwoty 250 tys. zł, którą klient wpłacił bankowi do chwili wytoczenia powództwa (i zabezpieczenia roszczenia). Łączny koszt opieki prawnej wyniesie w tym przypadku 22 500 zł. Sąd zwykle zasądza na rzecz strony wygranej zwrot kosztów zastępstwa procesowego, które w niniejszym przypadku mogłyby wynieść 18 900 zł. Okazuje się więc, że finalnie kredytobiorca będzie musiał dołożyć jedynie 3600 zł z własnej kieszeni, by opłacić opiekę prawną.
Z kolei jeśli kredytobiorca nawiąże współpracę ze spółką kapitałową, premia za sukces wyniesie 25 proc. od kwoty 450 tys. zł (sumy tego, co klient pożyczył od banku, i tego co mu spłacił), czyli 112 500 zł! Jeśli doliczymy do tego opłatę wstępną, a następnie odliczymy zwrot kosztów zastępstwa procesowego, okaże się, że klient z własnej kieszeni będzie musiał wyłożyć na opiekę prawną kwotę wynoszącą 94 100 zł!
Wniosek? Lepiej zapłacić nieco więcej tytułem opłaty wstępnej, a następnie uczciwie rozliczyć się z kancelarią z premii za sukces po wygranej, niż liczyć na oferty „pozwu za 500 zł”, by potem zapłacić krocie za usługę świadczoną przez prawnika „z łapanki”, którego załatwiła klientowi pseudokancelaria. Spółki kapitałowe usprawiedliwiają wysoką premię za sukces gwarancjami, które dają swoim klientom w przypadku przegranej. Ale to bardzo nadmuchany argument, bo i bez tej gwarancji kredytobiorca w 2024 roku ma ok. 99 proc. szans na to, że sąd wyda korzystny dla niego wyrok w sprawie o kredyt frankowy.
Ranking najlepszych kancelarii, a może porównywarka kancelarii frankowych? Dlaczego podmioty z takich „list przebojów” powinny wzbudzać naszą czujność?
Mówi się, że dobrej marki nie trzeba reklamować… i w świecie kancelarii prawnych to powiedzenie bardzo dobrze się sprawdza. Bo dobry, działający w sposób etyczny adwokat nie tylko nie musi, ale wręcz nie powinien się reklamować (ponieważ takie zalecenia nakłada na niego kodeks etyki zawodowej). A już zwłaszcza poprzez odpłatne rankingi i porównywarki podmiotów, od których aż roi się w Internecie.
Dla laika szukającego adwokata do poprowadzenia sprawy o kredyt w CHF taki ranking (lista „najlepszych prawników frankowych”) lub porównywarka (zestawiająca ze sobą oferty cenowe różnych kancelarii odszkodowawczych) to bardzo kuszące rozwiązanie. Po co samodzielnie szukać, selekcjonować informacje, dzwonić do firm i dowiadywać się, jakie są zasady współpracy, skoro w Internecie wszystko mamy podane niemalże na tacy? Twórcy rankingów i porównywarek bardzo liczą na to, że frankowicze wyjdą z takiego właśnie założenia, bo od tego zależy ich biznes.
Popularne porównywarki kancelarii czy rankingi adwokatów frankowych to nic innego, jak wyrafinowane „słupy ogłoszeniowe” dla podmiotów, które chcą prowadzić sprawy o nieważność kredytów pseudowalutowych. A ponieważ nie mają w tym obszarze ani stosownego doświadczenia, ani przekonującej skuteczności, muszą zapłacić zewnętrznej firmie za odpowiednią promocję, pozwalającą na stworzenie wiarygodnego wizerunku.
Najlepsze kancelarie adwokackie i radcowskie w Polsce nie korzystają z takiej formy autopromocji. Nie tylko dlatego, że to nieetyczne, ale również przez wzgląd na to, że nie muszą tego robić. O ich renomie świadczą dotychczasowe sukcesy, czyli liczba wygranych z bankami. Pseudokancelarie nie są w stanie z tym konkurować, dlatego eksponują to, ile spraw przeciwko bankom aktualnie prowadzą, a nie to, ile takich procesów doprowadziły do końca z pozytywnym dla klienta skutkiem.
PODSUMOWANIE: jak wybierać kancelarię do sprawy przeciwko bankowi?
Frankowicz, który chce, aby jego sprawa została wzorowo poprowadzona i zakończyła się możliwie szybko oraz bez zbędnego stresu, powinien nawiązać współpracę z kancelarią, która:
- wygrała do tej pory przynajmniej kilkaset spraw o nieważność kredytu w CHF (idealnie, jeśli ma w portfolio ponad 1000 unieważnień – liderzy rynku, działający na nim od ok. 10 lat, mają już po ponad 1500 wygranych)
- ma ścisłą specjalizację, czyli zajmuje się tylko sprawami przeciwko bankom, a jej zespół składa się z co najmniej kilku ekspertów w tej dziedzinie
- zapewnia potencjalnym klientom wgląd do swoich dotychczasowych sukcesów, najlepiej jeśli upublicznia po prostu opisy poszczególnych wyroków wraz z podaniem sygnatury akt przypisanej do każdej sprawy
- działa jako spółka osobowa, indywidualny zespół adwokatów czy radców prawnych – nigdy jako spółka z o.o. lub S.A.
Kredytobiorca, który w 2024 roku szuka pełnomocnika prawnego, by pozwać bank i unieważnić umowę kredytową, powinien szczególnie uważać na podmioty, które:
- działają jako spółki kapitałowe (często używają w nazwie określeń: kancelaria odszkodowawcza, kancelaria frankowa, mogą też promować się jako stowarzyszenia)
- uzależniają niemal całość honorarium od wyniku sprawy
- pośredniczą w finansowych rozliczeniach banku z kredytobiorcą po prawomocnym wyroku (środki, zamiast trafić bezpośrednio na konto kredytobiorcy, trafiają wpierw na rachunek kancelarii, a ta pobiera z nich swoje wynagrodzenie, po czym resztę oddaje klientowi)
- promują się poprzez porównywarki kancelarii, są obecne w odpłatnych rankingach, jak również publikują cenniki swoich usług w sieci.