Czy nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego, dotycząca zmian we właściwości miejscowej sądów w sprawach o kredyty pseudowalutowe wpłynęła na szybkość wydawania orzeczeń? I tak, i nie. Z jednej strony bowiem do dużych sądów, zwłaszcza Okręgowego w Warszawie, zaczęło wpływać mniej powództw na rzecz sądów mniejszych, często w stolicach powiatów. Z drugiej jednak ruszyła kolejna fala pozwów frankowych, która skutecznie przykryła pozytywne efekty wywołane nowelizacją kpc. Skutek? W Warszawie na frankowy wyrok trzeba czekać od 2 do 5 lat, a na pierwszą rozprawę – nawet 1,5 roku. Banki bardzo by chciały, aby te dane zniechęciły frankowiczów do sądzenia się. Jednak ten, kto ulegnie tej sugestii, zrobi duży błąd. Sądzenie się z bankiem, nawet trwające kilka lat, jeszcze nigdy nie przynosiło frankowiczom tak gigantycznych korzyści.
- Konsument, który zdecyduje się pozwać bank o stwierdzenie nieważności umowy i/lub zapłatę, niemal na pewno uzyska korzystny dla siebie wyrok. Droga do jego wydania jest jednak długa, co próbują wykorzystać banki w swojej propagandzie
- Negatywnemu przekazowi banków wtórują niektórzy mniej doświadczeni prawnicy, próbujący zasłonić własne niedostatki warsztatowe obciążeniem sędziowskich referatów sprawami o franki
- Eksperci prawni podkreślają, że w obecnej rzeczywistości prawnej długie sądzenie się z bankiem jest dla konsumenta bardzo korzystne. Z jednej strony może on zabezpieczyć swoje powództwo i nie spłacać rat przez czas trwania procesu, z drugiej ma prawo żądać ustawowych odsetek za zwłokę banku w zapłacie.
Ile trzeba czekać na rozprawę frankową w 2024 roku?
Sprawy o nieważność umów frankowych nie należą do najprostszych. Choć jest ich wiele i sędziowie zdążyli w zdecydowanej większości pojąć już, na czym polegały nieuczciwe mechanizmy stosowane w umowach kredytów pseudowalutowych (frankowicze wygrywają prawomocnie 99 proc. spraw), to problemem wciąż są braki kadrowe, dotyczące nie tylko mniejszych sądów, ale również tych, do których trafia najwięcej spraw. W tym problem nie ominął warszawskiego Sądu Okręgowego, w którego XXVIII Wydziale Cywilnym, zajmującym się wyłącznie kredytami frankowymi, zasiada obecnie ok. 30 orzeczników. Na jednego przypada tam nawet 2000 spraw. Ktoś, kogo pozew trafił do tego wydziału pod koniec zeszłego roku, może liczyć na wyznaczenie pierwszej rozprawy na 2024 rok… chyba że nie dopisze mu szczęście i jego sprawa trafi do sędziego, który tak organizuje sobie pracę, że nowe sprawy będzie w stanie podjąć dopiero w roku 2026.
Przewlekłość postępowań frankowych to dla banków ogromna zaleta. Po zeszłorocznych wyrokach TSUE może to być ich ostatnia skuteczna broń w walce o powstrzymanie frankowiczów przed złożeniem pozwu. Skwapliwie wykorzystują więc informacje medialne o długim czasie oczekiwania na pierwszą rozprawę oraz na wyrok w sądzie I instancji i… podają je dalej, okraszone własnym komentarzem.
W ten sposób frankowicz może się dowiedzieć, że nie musi sądzić się z bankiem, by wyeliminować ryzyko kursowe z umowy. Wystarczy przecież, że zgłosi się do banku po ugodę – ta jest bezpłatna, można zawrzeć ją w ok. miesiąc od zgłoszenia i pozwala skonwertować kredyt frankowy na złotówki.
Korzyść z takiego rozwiązania w porównaniu do tej z unieważnienia umowy jest jednak marginalna, o czym banki już nie wspominają. Umowa zostaje utrzymana w mocy, a klient zrzeka się roszczeń dotyczących klauzul przeliczeniowych i płaci swoje raty zgodnie z nowym harmonogramem. I przede wszystkim zgodnie z wyższą od frankowej stawką oprocentowania, co przekłada się na kwotę, którą ostatecznie odda bankowi.
Czarny marketing banków jest na rękę kiepskim prawnikom
Ale nie tylko banki próbują ugrać coś dla siebie na przewlekłości postępowań. Informacja o przewlekłościach w pracy sądów jest chętnie wykorzystywana w charakterze wymówki przez mniej doświadczone, lokalne kancelarie prawne, które chcą wejść na rynek pomocy frankowiczom, zwiększając w ten sposób swoje zarobki. Problem w tym, że taka kancelaria, która nie ma ani odpowiedniej praktyki, ani wypracowanego know-how, nie za bardzo wie, jak ominąć pułapki zastawiane przez pełnomocników prawnych banku (a są to naprawdę wytrawni „zawodnicy”), a zatem szuka usprawiedliwień dla przedłużającego się procesu.
W rzeczywistości ciągnące się wieki postępowanie może być hamowane brakami formalnymi i niedopatrzeniami samej kancelarii, która traci później cenny czas swojego klienta na ich uzupełnienie czy poprawę. W świat idzie jednak przekaz, że sprawy frankowe trwają latami – i nic się nie da z tym zrobić, bo tak orzekają po prostu sądy. Trzeba się cieszyć, że w ogóle orzekają, koniec, kropka.
A jak jest naprawdę? Jak zwykle w takich sprawach, prawda leży gdzieś pośrodku.
Postępowania sądowe o franki trwają długo, ale kredytobiorcy w 2024 roku mogą na tym tylko zyskać
Eksperci prawni przyznają, że w wydziałach cywilnych brakuje i sędziów, i asystentów, i nowych etatów urzędniczych. Wskazują jednak, że w 2024 roku długi czas oczekiwania na rozprawę czy sam wyrok sądu nie powinien być już dla frankowicza problemem. I to z dwóch powodów.
Po pierwsze, chodzi o przywilej konsumentów sądzących się z przedsiębiorcami, który został potwierdzony w czerwcu 2023 roku wyrokiem TSUE dla sprawy C-287/22. Trybunał Sprawiedliwości UE uznał bowiem, że konsumentowi, który jest powodem w sprawie o nieważność umowy kredytowej (zawierającej niedozwolone warunki umowne), należny jest środek tymczasowy w postaci zabezpieczenia roszczeń, czyli wstrzymania wykonywania umowy kredytowej na czas postępowania sądowego. Należny jest on nawet wtedy, gdy konsument nie oddał jeszcze przedsiębiorcy nominalnej kwoty kredytu, czyli wypłaconego kapitału. Krótko mówiąc, kredytobiorca wraz z pozwem sądowym może złożyć wniosek o zgodę sądu na niepłacenie rat kapitałowo-odsetkowych przez czas procesu. A zatem w kilka tygodni od złożenia pozwu może zapomnieć, że jest w ogóle stroną abuzywnej umowy.
Po drugie, i nie mniej ważne, w grudniu 2023 roku TSUE wydał dwa głośne wyroki w sprawach C-140/22 i C-28/22. Eksperci nie mają wątpliwości, że będą miały one ogromny wpływ na krajowe orzecznictwo. Chodzi przede wszystkim o kwestię zarzutu zatrzymania, podnoszonego przez przegrywające banki celem wstrzymania rozliczeń z konsumentem. Do tej pory ta praktyka uchodziła bankom płazem: sąd zasądzał nieważność umowy i rozliczenie stron wg teorii dwóch kondykcji, a bank podnosił zarzut zatrzymania, którego uznanie prowadziło do tego, że pozwany nie musiał rozliczać się z konsumentem do momentu zaoferowania przez tego konsumenta zwrotu pożyczonego kapitału.
W takiej sytuacji dochodziło do pozbawienia kredytobiorcy znacznej części ustawowych odsetek za zwłokę. To jednak już przeszłość. Po wyroku z 14 grudnia 2023 roku (C-28/22) konsumenci powinni zyskać prawo do pełnych odsetek ustawowych za opóźnienie, liczonych od daty, w której ich kredytodawca dostał przedsądowe wezwanie do zapłaty. Skutek tego jest taki, że im dłużej trwał będzie proces sądowy, tym więcej kredytobiorca zyska na owych odsetkach. Wynoszą one bowiem 11,25 proc. rocznie, czyli wielokrotnie więcej niż w jakiejkolwiek długoterminowej lokacie oferowanej obecnie w Polsce.
Nawet w 2024 roku można uzyskać błyskawiczny wyrok w sprawie o franki
Ile w takim razie będą trwać frankowe postępowania w tym i następnych latach? Nie ma na to pytanie jednej dobrej odpowiedzi: wiele zależeć będzie od tego, do którego sądu trafi sprawa powoda, jaką bank obierze strategię procesową, a także który konkretnie sędzia będzie rozpatrywał ten spór. Ogromne znaczenie ma też doświadczenie pełnomocnika prawnego, ponieważ w dobrze poprowadzonej sprawie znacznie łatwiej o szybki wyrok. Tak jak miało to miejsce w przypadkach opisanych poniżej.
Porażka GE Money Banku w gdańskim sądzie: frankowiczka odzyskuje ponad 143 tys. zł
Tylko 22 miesiące trwało postępowanie sądowe zainicjowane pozwem frankowiczki, klientki dawnego GE Money Banku (obecnie BPH S.A.), która w 2006 roku podpisała z tym podmiotem umowę kredytu powiązanego z kursem CHF. Pozew w niniejszej sprawie wniesiony został w styczniu 2022 roku. Wpierw sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, który dnia 28 września 2022 roku zdecydował o nieważności kwestionowanej umowy kredytowej i zasądził od pozwanego BPH S.A. na rzecz frankowiczki kwotę 143 939,70 zł i dodatkowo 6 417,00 zł tytułem kosztów procesowych. Sygnatura sprawy to I C 55/22.
Pozwany BPH S.A. złożył apelację, która trafiła do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Wyrok w tej sprawie sąd II instancji wydał 23 października 2023 roku (sygnatura I ACa 2042/22). Sąd zdecydował oddalić apelację banku w całości, a zatem korzystny dla frankowiczki wyrok jest już prawomocny. Co istotne, sąd negatywnie ocenił podniesiony przez bank zarzut zatrzymania, gdyż uznał, że umowa podpisana przez strony nie ma charakteru wzajemnego. Frankowiczkę w sądzie reprezentowali adw. Jacek Sosnowski i r. pr. Paweł Szymański – Kancelaria Adwokacka Adwokat Jacek Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni
Wydział Frankowy unieważnia umowę Deutsche Banku w 5 miesięcy. Frankowicze zyskują 462 tys. zł!
Choć warszawskie sądy są najmocniej obciążone sprawami o franki, wcale nie oznacza to, że unieważnienie w tym mieście umowy kredytowej w CHF zawsze wiąże się z wieloletnim czekaniem. Doskonałym przykładem jest sprawa XXVIII C 3927/23, rozpatrzona 8 listopada 2023 roku przez XXVIII Wydział Cywilny Sądu Okręgowego w Warszawie, czyli słynny Wydział Frankowy. Postępowanie w I instancji trwało zaledwie 5 miesięcy.
Pozwanym w omawianej sprawie był Deutsche Bank, a powodami frankowicze, którzy w 2008 roku podpisali z tym podmiotem umowę o kredyt. Kredytobiorcy dążyli do uznania spornej umowy za nieważną oraz do rozliczenia z bankiem zgodnie z teorią dwóch kondykcji. Wyrok sądu okazał się dla nich w 100 proc. pomyślny – sąd uznał umowę za nieważną i zasądził od banku na rzecz powodów kwoty 103.550,79 zł oraz 65.324,24 CHF wraz z ustawowymi odsetkami za opóźnienie. Bank został obciążony także kosztami procesu. Wyrok jest nieprawomocny. Zysk kredytobiorców z tego wyroku to 462 tys. zł. Frankowiczów w sprawie reprezentuje adw. Paweł Borowski.