Spory na tle frankowym zdominowały wydziały cywilne krajowych sądów, i mowa tu nie tylko o jednostkach zlokalizowanych w największych miastach Polski, ale również w tych położonych poza stolicami województw. Ogromne zapotrzebowanie na usługi prawne z zakresu prawa bankowego spowodowało, że wiele kancelarii adwokackich i radcowskich zaczęło w ostatnich latach zmieniać swój profil działalności. Już nie rozwody, sprawy z gatunku prawa pracy, spadkowego czy rodzinnego są dla nich priorytetem, a właśnie procesy frankowe, na których można zarobić znacznie więcej i których wynik, z pewną dozą ostrożności, można określić jako przewidywalny. Wiele wskazuje na to, że spory frankowe mogą okazać się dla części z tych kancelarii bardzo grząskim gruntem – zwłaszcza jeśli wybrały taki model rozliczeń z klientem, który gwarantuje im otrzymanie niewielkiej opłaty wstępnej. Sprawdź, czym to grozi i czy współpraca z wybranym przez Ciebie pełnomocnikiem prawnym może nieść za sobą dodatkowe zagrożenia.
Z tego tekstu dowiesz się:
- Jaki model rozliczeń z klientem panuje w renomowanych, specjalistycznych kancelariach frankowych, a jaki jest wybierany przez mniej doświadczone podmioty, za to skoncentrowane na szybkim pozyskaniu klienta
- Jak upadłość Getinu może wpłynąć na kondycję finansową kancelarii, które nie zadbały o własne bezpieczeństwo w ustalaniu modelu współpracy z klientem
- Czego dowiedzieliśmy się od naszych informatorów na temat aktualnej sytuacji panującej w kancelariach, które oferowały i oferują współpracę z zaniżonym kosztem początkowym
- Kto może reprezentować Twoje interesy w sporze z bankiem, jeśli powierzyłeś swoją sprawę kancelarii, która lwią część swojego wynagrodzenia uzależnia od wyniku sprawy.
Nie tylko spółki z o.o. są zagrożeniem dla frankowiczów. Uważaj na niedoświadczonych prawników, którzy zaniżają opłatę wstępną
Powszechnie wiadomo, że chytry dwa razy traci, a także że nie ma nic za bezcen. Oba te powiedzenia są bardzo trafne, gdy szukamy fachowca do wykonania usługi wymagającej nie tylko wieloletniego doświadczenia, ale i odpowiedniego wykształcenia. I nie ma przy tym znaczenia, czy mówimy o elektryku, psychologu czy… prawniku frankowym. Jeśli ktoś nisko wycenia swoją pracę, to najprawdopodobniej znak, że musi walczyć o klienta z innymi, lepszymi specjalistami ze swojej dziedziny, właśnie taką metodą.
Jest wiele osób, które, wybierając zleceniobiorcę, kierują się argumentem ceny. Im niższa, tym lepsza. Z reguły szybko okazuje się, że tani fachowiec nie zna się na swojej pracy lub, jeszcze lepiej, uczy się fachu na naszym przypadku. Na końcu bywa tak, że koszt całego przedsięwzięcia jest dwukrotnie wyższy, niż gdyby taki klient od razu podjął współpracę z renomowaną i doświadczoną firmą.
Tak właśnie wyglądać może nasza sprawa o ustalenie nieważności kredytu frankowego, jeśli zlecimy ją kancelarii, która dopiero wchodzi na rynek, niedawno się przebranżowiła lub prowadzi takie sprawy od kilku lat, ale z mało satysfakcjonującym skutkiem. Takie podmioty, chcąc zaistnieć na rynku, zdominowanym przez kilka dużych, renomowanych kancelarii adwokackich, celowo zaniżają cenę usługi. A konkretnie koszt początkowy współpracy.
Bo trzeba wiedzieć, że wynagrodzenie frankowego prawnika jest zwykle dwuskładnikowe i zalicza się do niego właśnie opłata wstępna oraz… premia za sukces, czyli honorarium, zwykle wyrażone w procentach, za pozytywny wynik sprawy. I to właśnie opłata wstępna jest kryterium, które frankowicz, szukający pełnomocnika prawnego, najczęściej porównuje w różnych podmiotach, i na podstawie którego podejmuje swój wybór.
Cena nie zawsze czyni cuda, czyli jak pozornie tania oferta może się okazać tą droższą
Wielokrotnie informowaliśmy o tym, jak działają spółki z o.o., czy kancelarie odszkodowawcze, biorące np. kilkaset złotych opłaty wstępnej, a potem „kasujące” klienta na kilkadziesiąt procent premii od uzyskanych korzyści. Nie o tych podmiotach jest ten artykuł. Kancelarie, o których dziś piszemy, nie działają w ten sposób, bo im nie wolno. Są prowadzone przez adwokatów, czasem radców prawnych, czyli profesjonalistów, którzy muszą przestrzegać kodeksu etyki zawodowej. Takie podmioty nie mogą więc drastycznie zaniżać wstępnej ceny podjęcia współpracy. Nie oznacza to jednak, że cena, którą zaproponują klientowi, musi być rynkowa. I zwykle nie jest.
Doświadczony prawnik frankowy, który zdążył sobie wyrobić markę, i do którego co miesiąc zgłasza się, głównie z polecenia, masa nowych klientów, rozpocznie współpracę z kredytobiorcą w zamian za ok. 9-10 tys. zł opłaty wstępnej (czasem za więcej, jeśli spór z bankiem toczy się o bardzo duże kwoty) oraz premię za sukces, która standardowo wynosi od ok. 3 do 5 proc. zasądzonych na rzecz takiego kredytobiorcy korzyści. Ten drugi składnik jest płatny dopiero po wydaniu przez sąd prawomocnego wyroku.
Niedoświadczony prawnik działa w inny sposób. Jego cennik oparty jest o kilkukrotnie niższą opłatę wstępną, wynoszącą np. 3,6 tys. brutto, oraz o premię za sukces, wahającą się przeciętnie od 15 do nawet 30 procent zasądzonych korzyści. W praktyce bardzo często okazuje się, że łączna kwota, którą klient sumarycznie uiści za opiekę prawną, będzie wyższa w mniej doświadczonej kancelarii niż w podmiocie, który na tę chwilę ma największą skuteczność na rynku.
Już wkrótce tanie kancelarie frankowe mogą paść ofiarą własnego modelu biznesowego
Wbrew pozorom to, że klient przepłaci za usługę, to najmniejszy problem. Na horyzoncie zaczynają się pojawiać następne, i to znacznie większe. Jest to efekt splotu kilku czynników, które odbiją się na działalności i kondycji finansowej kancelarii pobierających niższą opłatę wstępną:
- korek w wydziałach cywilnych powoduje, że sprawy frankowe trwają nierzadko nie po 2-3 lata, a na przykład po 4 czy 5. Wpływ tej przewlekłości na interesy kancelarii jest oczywisty – później dostają one główną część wynagrodzenia, od której zależy sens ekonomiczny ich istnienia
- sprawy frankowe stają się coraz bardziej skomplikowane – banki co chwila wymyślają nowe sposoby na uprzykrzenie życia swoim klientom. A to sprawy o wynagrodzenie, a to o waloryzację, a to znów masowe wezwania do zapłaty i usilne dążenie do uznania podniesionego zarzutu zatrzymania. Sposobów jest mnóstwo, a wszystko to zwiększa nakład pracy niezbędny do doprowadzenia sprawy do końca. Czyli kosztuje kancelarię dużo pieniędzy
- upadek Getin Noble Banku odbije się nie tylko na sytuacji finansowej sądzących się z nim kredytobiorców, ale również na kondycji kancelarii, które reprezentują klientów w sprawach przeciwko bankrutowi. Marne są szanse na to, że frankowicze dostaną od GNB zwrot świadczenia nienależnego, bo podmiot ten nie ma na tyle środków, by zaspokoić roszczenia tysięcy wierzycieli. Premia za sukces może więc przejść w dużej części kancelariom koło nosa.
Co więc robią kancelarie, które przez ostatnie lata pobierały od frankowiczów nierynkową, niską opłatę wstępną? To proste, redukują zatrudnienie. Z informacji, do których dotarła nasza redakcja, wynika, że nastroje w wielu tego typu podmiotach są dalekie od szampańskich. I to mimo że zainteresowanie frankowiczów pozwem wciąż jest wysokie. Kancelarie te mają jednak świadomość, że pula frankowiczów do namówienia na pozew jest ograniczona, a liczba podmiotów walczących o ich względy drastycznie w ostatnich latach wzrosła.
Co więcej, te kredyty były udzielane kilkanaście lat temu, od kilku lat wiadomo już, że można je bez większych problemów unieważnić. Niewykluczone więc, że w tym roku będziemy mieć do czynienia z ostatnią tak wysoką falą powództw o ustalenie i zapłatę.
Kancelarie tną koszty i zwalniają doświadczonych prawników, bo źle ukształtowały swoje cenniki
Podmioty, o których piszemy, są świadome trudnej sytuacji i w panice szukają teraz środka zaradczego na swoje problemy. Wiele z nich już rozszerza swoje usługi o prowadzenie spraw o sankcję kredytu darmowego czy wskaźnik WIBOR, ale chętnych na takie pozwy jest na rynku wciąż za mało, by wygenerowany w ten sposób wpływ mógł zaspokoić potrzeby finansowe tych kancelarii.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w podmiotach, które od początku podeszły do tematu rozsądnie i przewidziały, że w sądach wystąpi na ogólnopolską skalę korek, a banki dołożą wszelkich starań, by maksymalnie skomplikować i wydłużyć spory. Takie kancelarie mają wszelkie niezbędne środki, by funkcjonować latami bez zakłóceń, nie zwalniać pracowników i świadczyć usługi na najwyższym poziomie.
Tymczasem w podmiotach, które zdecydowały się na bardziej ryzykowną politykę cenową, trwa cicha, nieformalna „restrukturyzacja”. Oszczędności szuka się tam, gdzie to tylko możliwe. Bezpiecznie nie czują się handlowcy, współpracujący z kancelariami na zasadzie wynagrodzenia prowizyjnego – swoje honoraria otrzymują po prawomocnym wyroku w sprawie zwerbowanego klienta, co wpływa oczywiście bardzo negatywnie na ich komfort finansowy.
Doświadczeni prawnicy, mający wysokie wymagania finansowe, są zwalniani lub sami kończą współpracę, szukając dla siebie lepszych perspektyw w innych podmiotach. Kancelarie podejmują próby zastąpienia ich niedoświadczonymi prawnikami, często też aplikantami lub… studentami prawa. Nie zdziw się więc, Drogi Frankowiczu, jeśli w trakcie postępowania dowiesz się, że prawnik, który do tej pory Cię reprezentował, zostaje zastąpiony przez innego, który wygląda i brzmi znacznie młodziej… zbyt młodo, by miał odpowiednie pojęcie o procesach przeciwko bankom.
Zanim podejmiesz współpracę z kancelarią, sprawdź, jak prezentuje się jej zespół
Jeżeli nie wierzysz w to, co piszemy lub masz poważne wątpliwości, czy nie przesadzamy, zwróć uwagę, kto tworzy w imieniu tych kancelarii materiały promocyjne na YouTube czy inne platformy. Bardzo często internetowych porad udzielają osoby świeżo po studiach, klepiące wyuczone formułki i prowadzone przez starszych i bardziej doświadczonych kolegów.
Przyjrzyj się też informacjom, które kancelaria podaje na swojej stronie na temat pracujących dla niej adwokatów i radców prawnych. Zwróć uwagę na nadreprezentację aplikantów czy po prostu bardzo młodych prawników w tych zespołach. Gdy banki udzielały Tobie i Twoim znajomym kredytów we franku, ci „specjaliści” od prawa bankowego prawdopodobnie przygotowywali się do egzaminu gimnazjalnego lub do kartkówki z przyrody w szkole podstawowej.
Teraz te młode osoby stają w imieniu frankowiczów na salach sądowych, gdzie walczą przeciwko instytucjom nieszczędzącym środków na opiekę prawną o skasowanie wieloletnich, intratnych kontraktów. Zapewne nie powierzyłbyś remontu silnika w swoim samochodzie komuś, kto dopiero ukończył szkołę zawodową, ani nie poszedł leczyć się z depresji do psychiatry będącego w wieku Twoich dzieci. Dlaczegóż więc miałbyś powierzać swoją sprawę o kredyt we franku komuś, kto będzie potrzebował lat, by naprawdę dogłębnie pojąć specyfikę tych sporów?
Od niechcianej ugody do przegranej sprawy, czyli jak może zakończyć się sprawa poprowadzona przez niedoświadczonego prawnika
No dobrze, ale jakie tak naprawdę ryzyko wiąże się ze współpracą z taką kancelarią? Nie jest ona przecież spółką kapitałową, a więc nie upadnie, blokując swoim klientom możliwość odzyskania należnych im i zasądzonych na ich rzecz środków. Ten scenariusz jest realny w kancelariach odszkodowawczych, a nie w tych prowadzonych przez adwokatów i radców prawnych. Co więc może pójść nie tak, gdy, Drogi Frankowiczu, nawiążesz współpracę z takim prawnikiem?
Są dwa główne typy zagrożeń. Pierwsze z nich to po prostu… przegrana w sprawie lub znaczne jej wydłużenie. Aplikant lub student prowadzący sprawę nie będzie w stanie odpowiednio reagować na zagrania przeciwnika procesowego, co oczywiście odbije się na przebiegu postępowania. Druga możliwość to taka, że kancelaria, przyparta do muru przez wysokie koszty działalności i przewlekłość postępowań, zacznie namawiać klienta na ugodę. Lub sama, w jego imieniu, zawrze takie porozumienie z bankiem. Cel? Szybsze doprowadzenie sprawy do końca i tym samym uzyskanie honorarium za pracę.
Osobom, które już wynajęły kancelarię do poprowadzenia sprawy frankowej i które zapłaciły jej 2-5 tys. zł opłaty wstępnej, radzimy dokładnie przeczytać umowę z podmiotem. Warto zwłaszcza upewnić się, co wg kontraktu jest wygraną klienta, jak liczona jest korzyść od tej wygranej oraz jaki jest zakres działań, które kancelaria może podejmować bez pisemnej zgody swojego mocodawcy.
Z kolei tym, którzy dopiero zamierzają pozwać bank, rekomendujemy dłuższe zastanowienie się nad wyborem kancelarii. Lepiej postawić na podmiot, w którym cena usługi jest adekwatna do skuteczności, niż kierować się pozorną oszczędnością i podejmować współpracę z firmą, która pozycję na rynku chce budować wyłącznie w oparciu o opinię najtańszej. Kredyty frankowe też miały być najtańsze – nie zapominajmy, ile warte były te obietnice.
PODSUMOWANIE
Są usługi, na których nie warto oszczędzać, i bez wątpienia do tej kategorii należy profesjonalna pomoc prawna. Na rynku nie ma wielu podmiotów ściśle wyspecjalizowanych w unieważnianiu umów frankowych. Jest za to bardzo wiele takich, które chcą za nie uchodzić. Nikt z nas nie chce pracować za 1/3 czy 1/4 stawki, która normalnie należałaby się specjaliście z naszej dziedziny za wykonanie określonych czynności.
Gdy zatem „prawnik frankowy” chce w imieniu klienta zainicjować sprawę przeciwko bankowi za 2 czy 3 tys. zł, to kredytobiorca powinien zachować czujność. Prawdopodobnie nie trafił wcale na ofertę życia, a na firmę, dla której świadczenie „pomocy frankowiczom” jest po prostu kolejnym sposobem na biznes na którego prowadzeniu prawdopodobnie się jeszcze nie zna i nie potrafi dokładnie obliczyć jego kosztów.