Frankowicz, który jeszcze w tym roku pozwie bank, składając swoje roszczenie w dużym mieście, powinien uzbroić się w cierpliwość. Datę pierwszej rozprawy sąd może wyznaczyć mu nawet na 2027 rok. Powód? Przeciążenie sądów okręgowych tą kategorią postępowań, niedostateczna liczba sędziów w wydziałach cywilnych i braki w obsadach sekretariatów. Banki liczyły, że kryzys w polskim sądownictwie, o którym trąbią największe media w kraju, zniechęci frankowiczów do składania kolejnych pozwów. Ale się myliły, bo ci, słysząc, że sprawy trwają po kilka lat, zacierają ręce. Jak to możliwe? Powód jest banalnie prosty: teraz każdy kolejny rok procesu oznacza dla kredytobiorcy znaczącą korzyść dodatkową, wynikającą z należnych mu odsetek za opóźnienie. Czyżby frankowicze byli jedyną grupą społeczną, której kryzysowa sytuacja polskiego wymiaru sprawiedliwości może przynieść wymierne korzyści?
- 210 tys. spraw frankowych w sądach, ok. 200 tys. wciąż aktywnych hipotek w CHF i ok. 500 tys. wykonanych kontraktów, które kredytobiorcy wciąż mogą zakwestionować – tak pokrótce prezentuje się aktualny stan ogólnopolskiego konfliktu frankowiczów z bankami
- Gdy po kolejnych prokonsumenckich wyrokach TSUE pozwów o franki zaczęło drastycznie przybywać, sądy krajowe nie były przygotowane na ten scenariusz. Ministerstwo nie przewidziało, że do sądów pójdzie tak liczna grupa konsumentów, czego skutki są widoczne obecnie, w postaci gigantycznych kolejek do wydziałów cywilnych
- Dramatyczna sytuacja sądów została potwierdzona wynikami kontroli NIK – na przestrzeni ostatnich 10 lat znacząco wydłużył się czas trwania postępowań zarówno w sądach rejonowych, jak i okręgowych. Uwagę zwraca znacznie dłuższy czas oczekiwania na wyrok w sprawach cywilnych
- Ministerstwo Sprawiedliwości zauważa problem i chce jak najszybciej wyprowadzić sprawy frankowe z polskich sądów. Bez ustawy frankowej i bez jakiegokolwiek przymusu stosowanego wobec konsumentów. Odpowiedzią na problemy w sądownictwie ma być m.in. odbieranie zeznań stron na piśmie i digitalizacja akt.
Wydłuża się czas oczekiwania na pierwszą rozprawę w sprawach frankowych. Ale dla kredytobiorców nie jest to już problem
Aż 170 tysięcy spraw frankowych o ustalenie i/lub zapłatę toczy się aktualnie w polskich sądach. Prócz nich wydziały cywilne muszą rozpatrzyć 40 tys. pozwów złożonych przeciwko kredytobiorcom przez banki, chcące odzyskać wypłacony klientom kapitał. W niektórych wydziałach cywilnych, zwłaszcza w dużych miastach, nawet 80 proc. wpływających pozwów dotyczy właśnie roszczeń frankowiczów. Sądy nie były i nie są przygotowane na taki scenariusz. Brakuje nie tylko sędziów, ale też asystentów, a tony papierowych pism wpływających do wydziałów cywilnych czekają w długiej kolejce na przekazanie ich dalej.
Efekt jest taki, że kredytobiorcy dopiero pozywający banki muszą coraz dłużej czekać na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy. W sądach warszawskich i gdańskich czas oczekiwania może wynieść nawet 3 lata. Do tego doliczyć należy dodatkowe 2-3 lata na wydanie wyroku w sprawie. Kredytobiorcy, którzy jeszcze nie pozwali banku, ale planowali to zrobić w tym roku, są przerażeni perspektywą wieloletniego oczekiwania na unieważnienie umowy. Boją się, że prędzej w naturalny sposób spłacą swoje hipoteki, niż otrzymają prawomocne decyzje sądu zwalniające ich z tego obowiązku i obligujące banki do uczciwych rozliczeń. Czy ów strach jest uzasadniony?
Zdecydowanie nie. I wcale nie dlatego, że statystyki prezentowane w mediach są przesadzone. O powodach, dla których kredytobiorcy wręcz powinni cieszyć się z przewlekłości postępowań sądowych nieco więcej za chwilę. Wpierw zagłębmy się w dane, które przed kilkoma dniami ujawniła Najwyższa Izba Kontroli.
NIK bez ogródek ocenia sytuację w wymiarze sprawiedliwości jako kryzysową. Potrzebne są pilne działania ministerstwa
Przeprowadzona przez NIK kontrola ujawnia katastrofalny stan polskiego sądownictwa. Jest gorzej niż było 10 lat temu, i to zdecydowanie. Raport nie pozostawia suchej nitki na działaniach poprzedniej ekipy rządzącej, skoncentrowanych wokół wymiaru sprawiedliwości. Miało być lepiej, a zamiast tego jest gorzej niż w chwili, w której stery w kraju obejmowała Zjednoczona Prawica. Widać to dobitnie po liczbach prezentowanych w raporcie.
Najwyższa Izba Kontroli informuje, że czas postępowań sądowych, tak w sądach rejonowych, jak i okręgowych, radykalnie się wydłużył. Średni czas trwania postępowań cywilnych procesowych jeszcze w 2013 roku wynosił 9,2 msc. W 2023 roku było to już 16,5 msc. Chodzi tu o sądy rejonowe, czyli jednostki rozpatrujące m.in. sprawy o charakterze majątkowym, o wartości przedmiotu sporu do 100 tys. zł (a przed reformą z 2023 roku do 75 tys. zł). To zatrważające, że jednostki, które ominęła główna fala powództw frankowych, zmagają się z tak znaczącym pogorszeniem wyniku.
Dane z sądów okręgowych zostały zaprezentowane zgodnie z metodologią CEPEJ. NIK posłużyła się wskaźnikiem wyrażającym liczbę dni potrzebnych wymiarowi sprawiedliwości na rozpatrzenie zaległych spraw, z uwzględnieniem tempa ich załatwiania aktualnego na okres objęty badaniem. W 2023 roku ogólny wskaźnik dla sądów okręgowych wyniósł 82,8 dnia, ale już w przypadku spraw cywilnych procesowych, czyli m.in. spraw frankowych, wyniósł aż 568,3 dnia.
Przewlekłość postępowań na przykładzie trójmiejskich sądów
Dane prezentowane przez NIK znajdują swoje odzwierciedlenie w sytuacji dużych jednostek. Doskonale widać to na przykładzie sądów trójmiejskich, które przeżywają prawdziwe oblężenie sprawami frankowiczów. Także i tu widać wyraźne różnice w tempie pracy sądów rejonowych i okręgowych. Na przeprowadzenie pierwszej rozprawy w sądach rejonowych w Gdańsku i Sopocie trzeba czekać relatywnie krótko, bo od 3 do 6 miesięcy, a w Sądzie Rejonowym w Gdyni od 1 do 3 miesięcy. Z kolei czas oczekiwania na rozpoczęcie pierwszej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Gdańsku wynosi ponad 12 miesięcy.
Pomiędzy jednostkami rejonowymi a okręgowymi występują wyraźne różnice w obciążeniu referatów sędziowskich. W tych pierwszych na jednego sędziego przypada od 150 do 350 spraw. Z kolei w sądzie okręgowym przeciętny referat sędziego zawiera od 680 do 800 spraw. Trudno nie łączyć tego z wpływem powództw o kredyty we franku, tym bardziej że rzecznik gdańskiego SO w rozmowach z mediami wcale nie kryje, co jest główną przyczyną zastoju tamtejszych wydziałów cywilnych.
Co więcej, trudno oczekiwać, aby sytuacja w następnych miesiącach uległa poprawie gdziekolwiek poza Warszawą, a konkretnie poza stołecznym XXVIII Wydziałem Cywilnym, do którego w I półroczu br. wpłynęło o 33 proc. mniej powództw niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Powodem jest oczywiście zeszłoroczna nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego, po której frankowicze nie mają już wyboru co do miejsca złożenia swojego pozwu przeciwko bankowi.
Swoje roszczenia mogą kierować wyłącznie zgodnie z miejscem zamieszkania, tj. do jednostki sądowej, pod którą w związku z nim podlegają. Skoro więc warszawskie sądy notują mniejszy przyrost nowych spraw, a ogólna skłonność frankowiczów do sądzenia się wciąż pozostaje na bardzo wysokim poziomie, nietrudno dojść do wniosku, że wzrost liczby powództw w jednostkach poza Warszawą, zwłaszcza w dużych miastach, jest nieunikniony.
Po tych wyrokach TSUE frankowiczom niestraszna już przewlekłość postępowań sądowych
Teraz przejdźmy do meritum, czyli do tego, dlaczego frankowicze nie muszą się już obawiać przewlekłości swoich procesów przeciwko bankom. Odpowiedź kryje się w wyrokach Trybunału Sprawiedliwości UE z grudnia 2023 roku. Sygnatury tych spraw to C-140/22 i C-28/22. Najważniejsze wnioski płynące z tych wyroków są następujące:
- początek biegu terminu przedawnienia w przypadku kredytobiorcy i banku jest taki sam, tzn. należy liczyć go od momentu poinformowania przedsiębiorcy o roszczeniu konsumenta
- odsetki ustawowe za zwłokę, będące częścią roszczenia konsumenta przeciwko przedsiębiorcy, powinny być naliczane nie od momentu złożenia przez tego konsumenta formalnego oświadczenia o skutkach nieważności umowy, a już od momentu doręczenia przedsiębiorcy roszczenia (w praktyce od złożenia reklamacji z przedsądowym wezwaniem do zapłaty lub od złożenia pozwu)
- przedsiębiorca będący pozwanym w sprawie wytoczonej przez konsumenta o nieważność umowy zawierającej klauzule abuzywne nie może ratować się przed płaceniem wspomnianych już odsetek ustawowych poprzez podnoszenie zarzutu zatrzymania.
To właśnie odsetki ustawowe za zwłokę są powodem, dla którego frankowicze mogą wręcz cieszyć się z długich terminów oczekiwania na pierwszą rozprawę. Jeżeli kredytobiorca teraz pozwie bank o zwrot świadczenia nienależnego w wysokości 500 tys. zł, a na termin pierwszej rozprawy przyjdzie mu czekać 3 lata, to za okres tego oczekiwania sąd najprawdopodobniej naliczy na jego rzecz korzyść odsetkową w wysokości ok. 169 tys. zł (przy założeniu, że wysokość odsetek pozostanie przez ten czas na obecnym poziomie, wynoszącym 11,25 proc. w skali roku).
W wyniku omówionych zmian w orzecznictwie banki zostały pośrednio zmuszone do modyfikacji swoich strategii procesowych i dostosowania ich do bieżącej sytuacji. Teraz to bankom, a nie kredytobiorcom zależy, by sprawy kończyły się możliwie jak najszybciej. Banki mają na to dwa sposoby. Pierwszym jest proponowanie korzystniejszych ugód na etapie sądowym (zwłaszcza gdy sąd wyznaczył bardzo odległy termin pierwszej rozprawy), a drugi to… rezygnacja z apelacji od przegrywanych procesów. Dzięki takiemu zagraniu bank może sporo oszczędzić, nie tylko na samych odsetkach, ale również na opłacie za apelację (równej 5 proc. wartości przedmiotu sporu), kosztach procesowych i opiece prawnej.
Na dowód opisywanych zmian w zachowaniu banków prezentujemy przykłady wyroków, w których przegrane podmioty nie złożyły apelacji, akceptując swoją porażkę.
Unieważnienie kredytu mPlan w Opolu: frankowicze zyskują 457 tys. zł
7 miesięcy trwało postępowanie sądowe w sprawie I C 1183/23, rozpatrzonej przez Sąd Okręgowy w Opolu. W niniejszej sprawie kredytobiorcy sądzili się z mBankiem o umowę mPlan, indeksowaną kursem CHF. Umowa podpisana została w 2008 roku z poprzednikiem prawnym mBanku, BRE Bankiem S.A.
Wyrok w sprawie zapadł 21 grudnia 2023 roku i okazał się w pełni korzystny dla kredytobiorców: sąd uznał nieważność umowy będącej przedmiotem sporu, a także zasądził od mBanku na rzecz powodów kwoty 86.598,06 zł i 62.732,81 CHF, i obciążył bank kosztami postępowania sądowego.
Mimo tak niekorzystnego orzeczenia, mBank nie zdecydował się na złożenie apelacji. W związku z tym wyrok jest już prawomocny. Sprawę kredytobiorców z mBanku prowadził adwokat Paweł Borowski.
Millennium Bank przegrywa w Warszawie w 6 miesięcy i musi oddać klientom 431 tys. zł
Również z 2008 roku pochodzi umowa, którą frankowicze zawarli z Millennium Bankiem, a następnie skutecznie zakwestionowali przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga. 15 lutego 2024 roku, po 6 miesiącach od złożenia pozwu, sąd wydał wyrok w sprawie III C 2278/23 i uznał umowę kredytową zawartą przez zwaśnione strony za nieważną oraz zobowiązał pozwany bank do zwrotu na rzecz powodów kwoty 431.186,36 zł z odsetkami ustawowymi od 16 września 2023 roku do dnia zapłaty. Millennium Bank nie zdecydował się na apelację w sprawie, co powoduje, że wyrok jest już prawomocny. Kredytobiorców reprezentowała Kancelaria Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
Ministerstwo Sprawiedliwości chce przyśpieszyć sprawy frankowe. Jak zamierza to zrobić?
Choć przewlekłość postępowań jest teraz frankowiczom na rękę, nie można tego samego powiedzieć o Ministerstwie Sprawiedliwości, które z pewnością chciałoby zatrzeć złe wrażenie pozostawione po poprzedniej ekipie i spotęgowane raportem NIK. Od kilku miesięcy media donoszą o ambitnych planach resortu dotyczących usprawnienia procesów frankowych. Konkretne rozwiązania zaproponowali rządzącym sami sędziowie rozpatrujący tę kategorię spraw. Wśród nich był m.in. były już przewodniczący Wydziału Frankowego, dr Tomasz Niewiadomski.
Wśród pomysłów rozważanych przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Cywilnego jest m.in. kolejne zwiększenie właściwości rzeczowej w sprawach majątkowych, w taki sposób, by do sądów rejonowych mogły trafiać sprawy, w których wartość przedmiotu sporu wynosi do 200 tys. zł. Planowane jest też odejście od obowiązku przesłuchania świadków na wniosek strony, co może usprawnić pracę sędziów.
Frankowicze będą mogli liczyć również na takie udogodnienie jak odbieranie od nich zeznań na piśmie czy skrócenie czasu potrzebnego na uzyskanie zabezpieczenia roszczeń w sprawie. Resortowi zależy również na zapewnieniu sprawom frankowym odpowiedniej obsługi. Widać to na przykładzie XXVIII Wydziału Cywilnego, w którym utworzono nowe etaty asystenckie, wspomagające organizację pracy sędziów. Wydział Frankowy ma być też jednostką, w której wprowadzony zostanie pilotaż w zakresie digitalizacji akt.
Zmiany w postępowaniach frankowych uczynią procesowanie się bezstresowym?
Jak powyższe zmiany wpłyną na komfort sądzenia się po stronie kredytobiorców? Jeżeli resort wdroży omawiane rozwiązania tak, jak opisują to branżowe media, należy spodziewać się, że spory frankowe staną się prostsze niż kiedykolwiek. Frankowicze nie będą już stresować się udziałem w postępowaniu – sądy bowiem zaczną ograniczać się do odbierania od nich pisemnych zeznań. Dzięki temu kredytobiorcy nie będą musieli stawiać się osobiście w sądzie – wyręczy ich w tym zatrudniony pełnomocnik.
Wiele wskazuje też na to, że przybędzie spraw kończących się wyrokiem już po zamknięciu pierwszej rozprawy. Sądy nie będą musiały przesłuchiwać licznych świadków wskazanych przez bank, a niewnoszących swoimi zeznaniami żadnej wartości dodanej do całego procesu.
Usprawnienia takie jak digitalizacja akt czy zwiększenie etatów asystenckich może pozytywnie wpłynąć na organizację pracy, co jest szczególnie istotne wobec zapowiedzi resortu dotyczących cofnięcia powołań dokonanych przez neo-KRS. Sędziowie mianowani po 2018 roku najprawdopodobniej powrócą na swoje wcześniejsze stanowiska, a wśród nich nie zabraknie takich, którzy przez ostatnie lata orzekali właśnie w sprawach frankowych. Niewykluczone, że na ich miejsce „wskoczą” sędziowie obecnie przebywający w stanie spoczynku. Odpowiedni dobór kadry asystenckiej w połączeniu ze szkoleniami z zakresu stosowania prawa europejskiego z całą pewnością pomogą tym sędziom w szybkim wdrożeniu się w charakterystykę spraw frankowych.
PODSUMOWANIE:
Kryzys sądownictwa nie ominął wydziałów cywilnych, które rozpatrują setki tysięcy spraw o kredyty we franku szwajcarskim. Prawdą jest, że sprawy z powództwa frankowiczów trwają dłużej niż powinny, zwłaszcza w dużych ośrodkach miejskich i w sytuacji gdy bank decyduje się na złożenie apelacji. Ale to wcale nie oznacza, że nie warto pozywać banku o unieważnienie umowy (lub o zapłatę, jeśli kredyt został już spłacony). Wręcz przeciwnie: kredytobiorcy, którzy się na to zdecydują, mogą liczyć na „darmowy kredyt plus”, gdzie plusem jest wielotysięczna korzyść odsetkowa, wynikająca z długotrwałego procesu.
Na tę dodatkową korzyść mogą liczyć zarówno kredytobiorcy, którzy wciąż spłacają swoje hipoteki, jak i ci, którzy w całości rozliczyli się z bankiem, a dziś dysponują nieprzedawnionym roszczeniem o zapłatę. Niezdecydowanych zachęcamy do kontaktu z dobrą, doświadczoną kancelarią adwokacką celem oszacowania potencjalnych zysków z unieważnienia umowy. Taka analiza u dobrego prawnika nic nie kosztuje, a pozwala zaznajomić się z tym, ile jest do ugrania na pozwie, zwłaszcza w porównaniu do ugód, które proponują dziś banki.