mBank to kolejny podmiot, który jeszcze przed końcem 2024 roku postanowił podać do publicznej informacji, ile wyniosą utworzone przez niego rezerwy frankowe za IV kwartał. Kwota jest niewiele niższa niż w ubiegłych okresach – wyniesie 906,9 mln zł. Sumarycznie, przez 5 lat dotwarzania rezerw, mBank odłożył na ryzyka frankowe aż 16,4 mld zł. Jest właściwie pewne, że i w następnych kwartałach podmiot będzie musiał poszerzyć odpisy o kolejne wysokie kwoty, i to nie tylko z uwagi na roszczenia wysuwane przez ex-frankowiczów. mBank sukcesywnie redukuje portfel aktywnych kredytów we franku, a robi to nie tylko dzięki ugodom. Ujawniamy, jak wygląda obecnie strategia podmiotu w sporach z frankowiczami i czego powinni spodziewać się klienci mBanku w nadchodzącym półroczu.
- Raport roczny mBanku ujrzy światło dzienne dopiero 28 lutego 2025 roku, ale już teraz wiemy dwie rzeczy: ile wyniosą jego kwartalne rezerwy frankowe oraz to, że mimo ich utworzenia podmiot najprawdopodobniej uzyska dodatni wynik za omawiany okres
- Władze mBanku zdążyły się już zorientować, że ugody nie są wystarczająco skutecznym środkiem zaradczym na frankowy problem i wdrażają nowe strategie w sporach z kredytobiorcami. Tym razem frankowicze będą mieć powody do zadowolenia
- Obecne podejście mBanku do kredytobiorców frankowych jest dużo bardziej otwarte niż w latach ubiegłych. Podmiot w tworzeniu indywidualnych propozycji ugodowych bierze pod uwagę oczekiwania kredytobiorców, zwłaszcza jeśli ci zdążyli spłacić użyczony im kapitał
- Kredytobiorcy, którzy pozwali mBank w 2024 roku, mają realną szansę na prawomocne unieważnienie swoich umów już po wyroku sądu I instancji. Bankowi wyraźnie przestaje zależeć na przeciąganiu postępowań, bo ta strategia niesie za sobą zbyt wysokie ryzyko. Nie tylko powiązane z kwestią odsetkową.
mBank jest zdeterminowany, by jak najszybciej rozwiązać problem kredytów frankowych
Nie ma chyba drugiego podmiotu w Polsce, który tak szybko nadrabiałby zaległości w działaniach mających na celu eliminowanie frankowych hipotek z obrotu prawnego, jak właśnie mBank. Podmiot długo wzbraniał się przed zaproponowaniem swoim klientom ugód na sensownych warunkach. Forsował autorskie rozwiązania, które cieszyły się marginalnym zainteresowaniem grupy docelowej. Obecnie mBank stara się nie tylko nadążać za konkurencją, ale i wyznaczać trendy w działaniach wymierzonych w kierunku frankowiczów.
Wyrazem tego jest korespondencja, którą podmiot wysyła pozywającym go klientom. Otóż mBank proponuje obecnie, by frankowicze po złożeniu pozwu przestali na czas procesu spłacać raty kapitałowo-odsetkowe, które wynikają z harmonogramu kredytu. Podmiot zapewnia, że nie będzie wszczynał wobec nich żadnych działań upominawczych czy windykacyjnych. Eksperci prawni podchodzą jednak do zapewnień mBanku pragmatycznie i radzą swoim klientom, by mimo to dążyli do zabezpieczenia swoich roszczeń przed sądem.
mBank indywidualnie negocjuje ugody z klientami i chwali się sukcesami na tym polu
Podmiot ma ambitny plan, by zawierać 2,5 tys. ugód kwartalnie. Jeszcze kilka kwartałów temu brzmiałoby to śmiesznie, ale obecnie nie jest całkiem nierealne – mBank chwali się już tym, że liczba zawartych przez niego ugód przekroczyła liczbę toczących się postępowań o franki (najaktualniejsze dane mówią o 21 tysiącach zawartych porozumień). Znacząco stopniał też portfel aktywnych hipotek mieszkaniowych w CHF: na koniec 2022 roku mBank miał 45 tys. aktywnych umów tej kategorii, natomiast do kwietnia br. liczbę tę udało się zredukować do 25 tys.
Należy jednak podkreślić, że nawet zniwelowanie liczby aktywnych hipotek w CHF do zera nie będzie oznaczać kresu dowiązywania frankowych rezerw. Trzeba mieć na uwadze, że takie same prawa do pozwania banku, co aktywni kredytobiorcy, mają ex-frankowicze, których na chwilę obecną jest więcej, niż osób spłacających pseudowalutowe umowy.
Obecnie podmiot jest skoncentrowany na indywidualnym negocjowaniu ugód z klientami, co jak najbardziej ma sens: mBank już dawno zaproponował ugodę 100 proc. uprawnionych. Wielu kredytobiorców, także tych, którzy sądzą się z mBankiem, otrzymało po kilka ofert ugody.
Jeśli klient odrzucił pierwszą, drugą, a czasem i piątą propozycję ugody, to władze banku muszą mieć świadomość tego, że nie zadowoli się on byle czym. Indywidualne negocjacje to właściwie jedyna możliwość na zyskanie choćby i chwilowego zainteresowania kredytobiorcy. Nawet jeśli nie doprowadzą one ostatecznie do zawarcia porozumienia, bo i tak może się zdarzyć.
W IV kwartale 2024 roku mBank odpisze prawie 907 mln zł na franki
Większa skłonność do proponowania lepszych warunków porozumień, zwłaszcza klientom, którzy złożyli już pozew, przekłada się na kwartalne koszty ryzyka prawnego spornych kredytów. 30 grudnia 2024 roku władze mBanku poinformowały, ile wyniosą koszty tego ryzyka dla hipotek indeksowanych do walut obcych za IV kwartał: mowa o kwocie 906,9 mln zł. Podobne rezerwy mBank zawiązywał w pozostałych kwartałach kończącego się roku.
Największych odpisów dokonano w I kwartale, w którym wyniosły one aż 1,4 mld zł. Roczne rezerwy mBanku na frankowy problem wyniosły 4,23 mld zł, a sumarycznie, przez 5 lat budowania rezerw, podmiot zdążył odłożyć na ten cel 16,4 mld zł. Oczywiście spora część z tej kwoty została już skonsumowana na ugody oraz rozliczenia nieważnych umów.
Wraz z komunikatem dotyczącym kwartalnych rezerw mBank przekazał istotną informację na temat prognozowanego wyniku netto, który w IV kwartale ma być dodatni. Więcej szczegółów na temat wyników finansowych mBanku znajdzie się w raporcie bieżącym, którego data publikacji to 6 lutego 2024 roku. Z kolei raport finansowy za rok 2024 ujrzy światło dzienne pod koniec lutego.
mBank jest już zmęczony walką z frankowiczami? Tak sugeruje jego nowa strategia
Przez bardzo długi czas mBank uchodził za kredytodawcę gotowego walczyć o ważność swoich frankowych umów do samego końca. W praktyce frankowicz, który uzyskiwał prawomocny wyrok przed sądem II instancji, gdzie dowiadywał się, że jego umowa jest nieważna, wcale nie mógł być pewien, że to już koniec wojny z bankiem. Ten często składał skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego i starał się doprowadzić do tego, by spór powrócił do apelacji.
Wszystko wskazuje na to, że ta strategia przechodzi już do historii. mBank najwyraźniej zrozumiał, że przepalanie milionów złotych na masowe przeciąganie procesów, na których końcu i tak dojdzie do wydania prokonsumenckich wyroków, nie ma większego sensu.
I wbrew pozorom chodzi nie tylko o finanse. To oczywiste, że długi proces będzie kosztować przegrywającą go instytucję znacznie więcej niż taki, który zakończy się po kilku miesiącach na I instancji. Apelując, bank musi wnieść opłatę sądową w wysokości 5 proc. wartości przedmiotu sporu. Taka sama sytuacja ma miejsce przy wniesieniu skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego. A mówimy przecież o sprawach, w których spór dotyczy kredytów mieszkaniowych, opiewających na kwoty liczone w setkach tysięcy złotych.
Do tego doliczyć trzeba koszt opieki prawnej, zwrot kosztów zastępstwa procesowego i odsetki ustawowe za zwłokę, do których kredytobiorca ma oczywiście prawo, i to już od momentu doręczenia bankowi swoich roszczeń.
mBank przestraszył się scenariusza „darmowych mieszkań” dla frankowiczów?
Skoro więc nie chodzi tylko o finanse, to o co jeszcze? To w gruncie rzeczy dość proste: banki nie liczą już na żadną zmianę orzeczniczą, która mogłaby skutkować utrzymaniem kwestionowanych umów w mocy. Wiedzą natomiast, że w orzecznictwie może stać się jeszcze jedna rzecz, potencjalnie przekładająca się na wielomiliardowe koszty dodatkowe. Chodzi o kwestię przedawnienia roszczeń o zwrot kapitału.
Do TSUE trafiły już pytania dotyczące tego, czy sąd może, kierując się względami słuszności, zasądzać na rzecz instytucji finansowej zwrot kapitału kredytu, gdy roszczenie go dotyczące zostało doręczone kredytobiorcy po upływie terminu przedawnienia.
Jeżeli się okaże, że TSUE zakwestionuje taką możliwość, to banki będą miały poważny problem, bo w wielu przypadkach upomniały się o kapitał dopiero po tym, jak sąd I instancji potwierdził nieważność spornej umowy. A jeśli postępowanie dotyczące ustalenia trwało ponad 3 lata lub gdy pozew na kilka lat wcześniej został poprzedzony reklamacją i/lub przedsądowym wezwaniem do zapłaty, może się zdarzyć, że – w świetle tych faktów – pozew o zwrot kapitału został wytoczony zbyt późno. Termin przedawnienia roszczeń banku jest bowiem trzyletni i zaczyna biec z chwilą otrzymania roszczeń klienta.
Zdają sobie z tego sprawę również władze mBanku, które najwyraźniej wolą wypchnąć czym prędzej frankowe spory z sądów i raz na zawsze zapomnieć o problemie. Wyrazem tego są coraz częstsze rezygnacje mBanku ze składania apelacji w sprawach, które zakończyły się całkowitą klęską podmiotu.
W takich przypadkach bank bez zbędnych komplikacji przystępuje do rozliczenia wynikającego z wyroku lub występuje do pełnomocników kredytobiorcy z propozycją zawarcia porozumienia kompensacyjnego. Wszystko po to, by spór frankowy zakończył się na darmowym kredycie dla klienta, a nie na sfinansowaniu mu mieszkania, bo do tego w dużym skrócie sprowadzałoby się przedawnienie roszczenia o zwrot kapitału.
Oto przykłady spraw zakończonych prawomocnie po I instancji, w których pozwanym był mBank S.A.:
- I C 3363/23 – wyrok w sprawie został wydany dnia 24 kwietnia 2024 roku przez Sąd Okręgowy w Krakowie. Klienci Kancelarii Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni pozwali mBank w związku z umową mPlan, zawartą w 2006 roku. Kredytodawcą był poprzednik prawny mBanku, BRE Bank S.A. Pozew w sprawie został złożony 28 lipca 2023 roku, a zawarte w nim roszczenia dotyczyły ustalenia nieważności umowy oraz zwrotu świadczenia nienależnego. Postępowanie w sprawie trwało 9 miesięcy – oba roszczenia zostały uwzględnione. Umowa jest zatem nieważna, a mBank ma oddać kredytobiorcom ponad 338 tys. zł wraz z odsetkami ustawowymi, liczonymi od 19 sierpnia 2023 roku do dnia zapłaty. W tym przypadku mBank zaproponował kredytobiorcom rozliczenie w formie porozumienia kompensacyjnego, oczywiście na zasadach zabezpieczających interesy strony, która wygrała proces
- XXVIII C 19992/22 – wyrok w sprawie wydano 10 czerwca 2024 roku, po 20 miesiącach postępowania. Sprawa prowadzona była przez Sąd Okręgowy w Warszawie, a dokładniej tamtejszy Wydział Frankowy. Stąd należy uznać czas zamknięcia sprawy za wręcz ekspresowy. W niniejszej sprawie klienci adwokata Pawła Borowskiego walczyli o unieważnienie dwóch umów mPlan, zawartych w 2007 i 2008 roku, a także o zwrot nienależnie spłaconych bankowi rat kredytowych. Celem kredytowym w pierwszej umowie był zakup mieszkania, natomiast w drugiej – zakup działki, na której ostatecznie nic nie wybudowano. Sąd uznał obie umowy mPlan za nieważne i zasądził na rzecz kredytobiorców od mBanku kwoty 86.417,47 zł i 119.467,22 CHF wraz z odsetkami od 11 czerwca 2024 roku do dnia zapłaty. W sprawie odbyły się trzy rozprawy, sąd zdecydował się przesłuchać powodów i odrzucił wniosek strony pozwanej o powołanie biegłego. Zysk frankowiczów z unieważnienia dwóch umów mPlan to aż 848 tys. zł.
PODSUMOWANIE:
Frankowicze z mBanku mogą spodziewać się, że ich droga do unieważnienia kredytu będzie w 2025 roku dużo prostsza niż w latach ubiegłych. Podmiot powoli dojrzewa do tego, by zaakceptować otoczenie prawne, które jest dla niego jednoznacznie niekorzystne (i w pewnych okolicznościach może stać się jeszcze mniej przyjazne).
Kredytobiorcy mają szansę na wynegocjowanie lepszych ugód w mBanku, pytanie tylko, czy jest sens podpisywać ugodę, jeśli na prawomocne unieważnienie kredytu, czyniące go darmowym, trzeba czekać coraz krócej? Nawet najlepsza ugoda oznacza darowanie mBankowi części środków, które należą się kredytobiorcy: i to nawet jeśli podmiot deklaruje, że odda klientowi to, co ten nadpłacił ponad kapitał kredytu. W takim przypadku kredytobiorca rezygnuje z należnych mu odsetek za zwłokę, które, po wygraniu procesu, mogą wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
To środki, o które zdecydowanie warto zawalczyć przed sądem.