Im więcej czasu mija od ogłoszenia wyroku TSUE w sprawie C-520/21, tym bardziej jasne staje się, iż banki popełniły ogromny błąd, nie podejmując odpowiednio wcześnie negocjacji z frankowiczami. Obecnie płacą za to ogromną cenę: łączne rezerwy sektora na ryzyko kredytów w CHF sięgają już niemal 50 mld zł, a do 2025 roku powinny urosnąć o kolejne 42 mld zł. Potrzeby zresztą mogą okazać się jeszcze większe, jeśli do sądów masowo ruszą ex-frankowicze, którzy mają prawo wystosować wobec kredytodawcy pozew o zapłatę. Setki tysięcy osób, które już spłaciły swoje kredyty frankowe, dysponują nieprzedawnionym roszczeniem o zwrot nienależnie spełnionych świadczeń. Jeśli choć część z nich dojdzie do wniosku, że gra jest warta świeczki, narodowy spór o franki wejdzie w nową fazę.
- Z danych BIK wynika, że krajowe banki udzieliły w przeszłości łącznie ok. 650 tys. kredytów frankowych. Z tego 130 tys. umów jest objętych sporem sądowym. Wśród nich już spłacone umowy stanowią nikły procent
- Do tej pory ex-frankowicze niechętnie pozywali banki, ponieważ bali się, że narażą się w ten sposób na kontr roszczenie o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału. Ten strach został zneutralizowany przez czerwcowy wyrok TSUE
- Najwięcej na pozwaniu banku mogą zyskać byli frankowicze, którzy swój kredyt spłacili relatywnie niedawno – im droższy był frank w momencie spłaty kolejnych rat kapitałowo-odsetkowych, tym potencjalnie więcej jest do odzyskania na drodze procesu
- Banki nie zauważają jeszcze zagrożenia ze strony ex-frankowiczów, nie proponują im więc pozasądowych ugód. Są jednak skłonne przystąpić do negocjacji w momencie, gdy sprawa trafi do sądu.
Ponad połowa kredytów frankowych została już w całości spłacona. Posiadacze tych umów mogą wystąpić wobec banku z roszczeniem zapłaty
Nawet 650 tys. kredytów frankowych udzieliły Polakom banki – tak wynika z danych zebranych przez BIK. W kilkanaście lat od największego boomu na kredyty pseudowalutowe kredytobiorcy zdążyli już spłacić ok. 330 tys. umów, z kolei ok. 320 tys. wciąż jest w obrocie. Frankowicze zakwestionowali sądownie swoje umowy w ok. 130 tys. przypadków. Wśród pozwów dominują te, których autorami są osoby wciąż spłacające swoje zobowiązanie.
Mają one największą motywację do pozwania banku: to właśnie tej grupie najbardziej dokucza nie tylko chwiejny kurs CHF, ale również rosnące oprocentowanie w Szwajcarii. Formułując pozew, tacy klienci mogą dość szybko odczuć pierwsze korzyści z zakwestionowania wadliwego kredytu – jest to możliwe dzięki środkowi tymczasowemu w postaci zabezpieczenia roszczeń. 15 czerwca br.
TSUE wypowiedział się w sprawie C-287/22, dając jasno do zrozumienia, że tego rodzaju przywilej należy się konsumentowi, który kwestionuje klauzule abuzywne w umowie kredytowej, i to nawet jeśli nie spłacił nominalnej kwoty kredytu.
Wg różnych statystyk wśród 130 tys. toczących się spraw od 80 do 90 proc. stanowią te dotyczące kredytów aktywnych, wciąż obecnych w obrocie prawnym. Z kolei 10 do 20 proc. to spory o zapłatę, kierowane pod adresem banków przez ex-frankowiczów.
Udział byłych kredytobiorców w konflikcie frankowym może się systematycznie zwiększać wraz ze zmianą linii orzeczniczej i nowymi korzyściami do ugrania. Dobrym przykładem są tu ustawowe odsetki za zwłokę. Do niedawna dominował pogląd, jakoby tego rodzaju odsetki należały się kredytobiorcy dopiero od momentu, w którym sąd poinformuje go o konsekwencjach wyeliminowania spornej umowy z obrotu prawnego. Takie ustalenia przyjął Sąd Najwyższy w swojej uchwale z 7 maja 2021 roku.
Tymczasem w połowie czerwca br. TSUE rozprawił się z tym poglądem i wskazał, że owe odsetki są należne od chwili doręczenia bankowi wezwania do zapłaty. Kluczowym argumentem dla wahającego się ex-kredytobiorcy będzie tu wysokość tych odsetek: obecnie to aż 12,25 proc. w skali roku.
Biorąc pod uwagę, że przeciętny spór sądowy o kredyt w CHF trwa 3-4 lata, kredytobiorca może w ten sposób uzyskać dodatkową korzyść wynoszącą kilkadziesiąt, a czasem nawet kilkaset tysięcy złotych.
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!
Czy byli kredytobiorcy zrobią bankom niespodziankę i ruszą do sądów po swoje?
Zdaniem banków ex-frankowicze wcale nie ruszą masowo do sądów po należne im pieniądze, ponieważ… nie mają tak silnej motywacji jak aktywni kredytobiorcy. Ich hipoteki są już wykreślone, a więc mogą zrobić z kupionymi za kredyt nieruchomościami, co im się podoba.
Nie muszą też spłacać kolejnych rat, a więc samo złożenie pozwu nic w ich życiu tak naprawdę nie zmieni, za wyjątkiem tego, że zainicjowanie sprawy pociągnie za sobą pewne koszty (związane z opłatami sądowymi i opieką prawną).
Banki są tak pewne swego, że nie proponują ex-frankowiczom żadnych pozasądowych ugód: były kredytobiorca może usiąść do stołu z przedstawicielami banku, ale zwykle dopiero wtedy, gdy już złoży pozew: wówczas podmiot jest chętny, by negocjować, bo wie, że jeśli tego nie zrobi, najprawdopodobniej sprawę przegra, co wiązać się będzie z pełnym rozliczeniem i sankcją darmowego kredytu.
Z kolei zdaniem ekspertów pewność siebie banków jest tu niczym nieuzasadniona. Ex-frankowicze mogą zmienić zdanie i ruszyć masowo do sądów, i mają na to sporo czasu. Ich roszczenia nie są bowiem w żadnym stopniu przedawnione – z treści wyroku TSUE z 8 września 2022 roku wynika, iż roszczenie restytucyjne należące do konsumenta, posiadacza wadliwej umowy kredytowej, nie ulega przedawnieniu, jeśli ten nie wiedział o występowaniu w swoim kontrakcie postanowień o charakterze abuzywnym.
Bieg terminu przedawnienia może więc rozpocząć się dopiero w momencie, gdy konsument uzyska taką wiedzę. Musi minąć 6 lat od tego momentu, by sąd mógł uznać, że roszczenie konsumenta jest przedawnione.
Nic więc dziwnego, że ex-frankowicze nie śpieszą się, spokojnie obserwują sytuację i czekają na właściwy moment, by wystąpić wobec banku z roszczeniem. Nieco ponad dwa tygodnie temu kredytobiorcy dowiedzieli się, że bank nie może żądać od nich wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału (sprawa C-520/21), a także że to oni, jako konsumenci, mogą wystąpić z takim roszczeniem wobec kredytodawcy. Może to być bodziec, który skłoni wielu Polaków do ponownego przyjrzenia się swoim umowom, odłożonym dawno temu do szuflady po całkowitej spłacie hipoteki.
Kto najwięcej zyska na pozwaniu banku? Wśród ex-frankowiczów nawięcej do ugrania mają ci, którzy relatywnie niedawno zakończyli spłacanie swojego kredytu. Najmniej może zyskać ktoś, kto wziął kredyt frankowy w czasach, gdy helwecka waluta była tania, a następnie spłacił go jeszcze przed jej drastycznymi podwyżkami.
Takich kredytobiorców było jednak niewielu, a zdecydowana większość spłacała swoje kredyty długie lata, kosztem ogromnych wyrzeczeń, nie tylko tych materialnych, ale również emocjonalnych. Dziś te osoby mogą odpłacić bankom pięknym za nadobne i dochodzić sprawiedliwości przed sądem, ucząc przy okazji wielkie korporacje, że nie stoją ponad prawem.
Subskrybuj nas także na Facebooku oraz Twitter i ZAWSZE otrzymuj jako pierwszy najważniejsze informacje!